Środa Popielcowa: szkic kazania św. Eugeniusza z 1813 roku

This is a custom heading element.

6 marca 2019

Swobodne kazania wygłoszone w języku prowansalskim w kościele Świętej Magdaleny w 1813 roku.

[Notatki wstępnego kazania, wygłoszonego 3 marca, w środę popielcową]

Ubodzy tak samo jak bogaci powinni poznać prawdę. Godność osoby ludzkiej i ubogich.

 

W tym świętym czasie będzie wiele nauk dla bogatych, dla wykształconych. Czyż może ich nie być dla ubogich i dla tych, którzy e nie uczyli? Miłość pasterza wyszła temu naprzeciw. Jakim przestępstwem byłoby z tego nie skorzystać.

Trzeba im przyznać, że nie rozumieją wielu rzeczy z uczonych mów, zwłaszcza gdy są wygłaszane po francusku.

Jednak Ewangelia musi być głoszona wszystkim ludziom, i to w sposób zrozumiały.

Ubodzy, ta wybrana cząstka rodziny ludzkiej, nie może być pozostawiona w swojej niewiedzy.

Nasz Boski Zbawiciel przy wielu okazjach sam się zajmował ich nauczaniem. Jako dowód boskości swego posłannictwa wysunął fakt, że ubogim głoszona jest Ewangelia: Pauperes evangelizantur. Rzeczywiście, poznanie prawdy, jaką On przyniósł ludziom, jest nieodzownym warunkiem osiągnięcia życia wiecznego i zbawienia. Trzeba, aby prawda była dostępna dla wszystkich, zupełnie inaczej niż u starożytnych filozofów. Oni nauczali tylko małą grupkę uczniów, z których wielu odeszło i było narażonych na możliwość błądzenia. Prawda powinna być znana wszystkim, bo wszyscy mają takie samo prawo do jej posiadania.

Kościół pw. św. Marii Magdaleny w Aix-en-Provence

Udostępnimy ją najprostszym spośród niewykształconych. Jak ojciec rodziny, zgromadzimy nasze dzieci, aby im pokazać skarb, ale potrzeba będzie odwagi, wytrwałości, by to osiągnąć. Trzeba będzie porzucić wszelkie daremne ludzkie przemowy, spotka się bowiem tak samo niemądrych, jak tych, którzy żyli w czasach Noego. Naśmiewali się z jego prostoty, gdy widzieli, jak budował arkę, która miała ocalić z potopu jego i jego rodzinę… Cóż się stało?

Wam współcześni być może będą się naśmiewali z zabiegów, jakie podejmiecie, aby zapewnić sobie zbawienie, aby wybawić waszą duszę z potopu pochłaniającego tylu innych, ale gdy nadejdzie dzień żniwa, będzie już za późno, oni zginą.

Po tym, co powiedziano, o cóż więc chodzi? O nic więcej niż tylko o zbawienie bądź wieczną zgubę waszych dusz, to znaczy jedynej sprawy, która wymaga waszej troski. Sprawy, o której być może nigdy dotychczas poważnie nie myśleliście. Chodzi o to, aby dowiedzieć się, czego Pan wymaga od was, aby was obdarzyć wiecznym zbawieniem, czego należy unikać, abyście nie zasłużyli na wieczne nieszczęście.

Podobać się Bogu, którego sprowadziliście do poszukiwania koniecznej wiedzy, zapał, jaki wkładacie do każdego innego zajęcia, do waszych nędznych ziemskich spraw, ale jakże to dalekie. Cóż za gorliwość, cóż za zapał, aby zdobyć jeszcze więcej dóbr ziemskich! Cóż za beztroska, gdy chodzi o to, co dotyczy zbawienia.

Zapytajcie śpieszącą się rzeszę, przemierzającą nasze publiczne place, zapytajcie każdego, co czyni, dokąd idzie, czym się zajmuje. Odpowiedzą wam jedynie, że sukces, który zależy od ich fortuny, wzywa ich do sędziów, aby ich podburzać. Ten, który będzie zajmował się ważnymi sprawami itd. Inny, którego obowiązki konieczne wymagają jego ciągłej obecności na polach, gdzie udaje się w pośpiechu. Jeszcze inny w swoim duchu rozważa o projektach szczęścia, interesach i o ambicjach. Być może znajdziecie takich, którzy zmuszą się, aby wam powiedzieć, że ich kroki zmierzają ku obiektom ich haniebnych zachcianek. Nie ma ani jednego, ani jeden nie będzie mógł wam odpowiedzieć, że rzeczy ostateczne zajmują jego ducha, że są tematem ich rozważań i poszukiwań. Spustoszona, spustoszona jest cała ziemia (Jr 12,11). Cóż za zaślepienie! Cóż za szaleństwo! Jednak dni mijają, posuwają się lata, nadchodzi śmierć!

Pryska iluzja, ale nie ma już czasu na naprawienie strat całego życia spędzonego na uciążliwym poszukiwaniu przemijających wartości, które trzeba zostawić. Jest za późno na gromadzenie niezniszczalnego skarbu chwały i wiecznej szczęśliwości.

Przyjdźcie więc, niezależnie od tego, kim jesteście, wytrwale przychodźcie na kazania, które powinny was wyprowadzić z tylu okropnych błędów, a pouczyć was o waszych jedynych i prawdziwych troskach. Przyjdźcie zwłaszcza wy, ubodzy Jezusa Chrystusa, Bogu bowiem spodobało się, aby mój głos był słyszalny na cztery strony świata, aby obudzić tylu nierozsądnych z okropnej gnuśności, która wiedzie ich ku zgubie. Rozpoczniemy od pouczenia was, kim jesteście, jakie jest wasze szlachetne pochodzenie, jakie są prawa, które ono wam daje, a także jakie obowiązki ono na was nakłada.

Człowiek jest Bożym stworzeniem itd.

Przyjdźcie więc, aby dowiedzieć się, kim jesteście w oczach wiary.

Ubodzy Jezusa Chrystusa, strapieni, nieszczęśliwi, cierpiący, chorzy, pokryci wrzodami, wy wszyscy, których przytłacza bieda, moi bracia, moi drodzy bracia, moi godni szacunku bracia, posłuchajcie mnie.

Jesteście dziećmi Bożymi, braćmi Jezusa Chrystusa, dziedzicami Jego wiecznego Królestwa, wybraną cząstką Jego dziedzictwa. Jesteście, według słów świętego Piotra, narodem świętym, jesteście królami, jesteście kapłanami, jesteście w pewnym sensie Bogami, wszyscy jesteście Bogami i synami Najwyższego.

Podnieście więc waszego ducha, niech rozszerzy się wasza upokorzona dusza, przestańcie płaszczyć się po ziemi: wszyscy jesteście Bogami i synami Najwyższego (Ps 81,6). Spójrzcie więc ku niebu, gdzie powinno być wasze normalne życie. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20). Niech oczy wasze przebiją się, choć raz, przez łachmany, które was okrywają. W waszym wnętrzu jest nieśmiertelna, uczyniona na obraz Boży dusza, przeznaczona, by się z Nim kiedyś złączyć; dusza odkupiona za cenę Krwi Chrystusa; dusza droższa Bogu od wszystkich bogactw ziemi, od wszystkich królestw świata; dusza, o którą jest bardziej zazdrosny niż o rządzenie światem.

Chrześcijanie! Poznajcie waszą godność. Powiedziałbym za świętym Leonem; mający udział w naturze Bożej, itp.

Wasz Stwórca nie po to umieścił was na ziemi, abyście gromadzili bogactwa, ponieważ jak mówi święty Bernard, te dobra są ciężarem dla tych, którzy je posiadają, ranią tych, którzy je miłują, dręczą tych, którzy je tracą: possessa onerant, amata vulnerant, ammisa cruciant.

Nie dla zaszczytów, chwały czy uznania, ponieważ towarzyszy im wielkie zmieszanie i niepewność, gdyż posiadają je ci, którzy najmniej na to zasłużyli.

Nie dla zmysłowej przyjemności, które rodzą tak wielkie rozgoryczenie. Są raczej uczynione dla zwierząt niż dla rozsądnych ludzi.

Nawet nie dla wiedzy, ponieważ widzimy także, że demony pomimo wyższości ich poznania jednak zostały niechybnie potępione.

Jedynie Bóg jest godny waszej duszy. Jedynie Bóg może zaspokoić wasze serce.

A wy, ciągle uciekając od waszego jedynego dobra, skąpstwem, umiłowaniem przyjemności zbezcześciliście wasze serce, które wam dał, aby go kochało. Goniliście za przemijającymi stworzeniami, które na wszelki sposób odciągały was od waszego celu, obiecując wam szczęście, którego daremnie szuka się poza Bogiem. Doświadczenie waszej okrutnej pogardy w tym względzie niczego was nie nauczyło, nie staliście się bystrzejsi.

Tak więc spotyka się takich, którzy żyjąc dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat, nie szukali Boga, nie uczynili Go celem swych myśli. Straciliście całe swe życie, nie zdobyliście żadnej zasługi, a gdyby dzisiaj przyszło wam stanąć przed Jego strasznym trybunałem, nie moglibyście Mu pokazać żadnego dobrego uczynku jako wynagrodzenia za wasze niezliczone niewierności.

Zapytajmy więc świata. On odpowie według przesądów, błędnego kodu, który jest regułą jego życia i na którym i według którego przepowiada. Rzemieślnicy, kim jesteście dla świata? Klasą osób zmuszonych do wykonywania uciążliwej i upokarzającej pracy, która czyni was zależnymi i poddaje kaprysom waszych pracodawców.

Służący, kim jesteście według świata? Klasą zniewoloną przez tych, którzy wam płacą; wystawieni na pogardę, niesprawiedliwość, a często nawet na złe traktowanie przez wymagających i — czasami — okrutnych panów, którzy sądzą, że nabyli prawo do niegodziwości względem was za nędzną zapłatę, której wam udzielają.

A wy, chłopi, wieśniacy, kim jesteście dla świata? Chociaż wasza praca jest niezwykle przydatna i konieczna, jesteście oceniani wyłącznie według sił waszych ramion. A jeśli się bierze pod uwagę, choć niechętnie, pot waszego czoła, to tylko dlatego, że użyźnia ziemię.

Ubodzy, słabi, obciążeni niesprawiedliwością ludzi lub surowością losu, czyż pozostaje wam tylko zabiegać o nędzne środki utrzymania, natarczywie żebrać o konieczny do podtrzymania waszego życia chleb? Świat uważa was za odpadek społeczeństwa, nieznośny dla oczu. Świat odwraca się od was, aby nie litować się nad waszym stanem, któremu nie chce ulżyć.

Oto, co myśli świat. Oto, kim jesteście w jego oczach! Jednak ten świat wybraliście za swego pana. Temu światu aż dotąd oddawaliście wasz honor. Czego możecie od niego oczekiwać? Zniewaga i pogarda: oto zapłata, jaką wam gotuje. Nigdy nie otrzymacie od świata niczego innego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wobec tego widoku zapytałem siebie, czy ludzie wiedzieli, kim byli, i doszedłem do przekonania, że było naprawdę wielu, którzy w tej materii pozostawali w najbardziej godnej pożałowania ignorancji. Jedni zaślepieni blaskiem wspaniałej fortuny, przyzwyczajeni do zaszczytów i wyniosłości, uważali siebie za bożków tego świata, który im się należał itd. Ulitowałem się nad ich pychą, poświęcając się aż do śmierci trosce, aby nauczyć ich, jak nietrwały jest tron, jaki wzniosła ich szaleńcza próżność. Kieruje swe spojrzenie ku innej grupie śmiertelników, którzy zadowolenia spodziewali się ze strony przemysłu, widziałem, jak poświęcali mu wszystkie swoje siły. Wszystkie ich zdolności pochłaniała jedynie ta myśl. Żyli w ten sposób, jakby nie mogli posiadać innych dóbr poza tymi, których z wielkim trudem szukali we wnętrzu ziemi, która w końcu pochłonie ich pewnego dnia.

św. Eugeniusz de Mazenod, Pisma duchowe 1812-1856, s. 47-52, Poznań 2013