Katowice: Życie trochę jak z odzysku, tak jak krzyży, które przynieśli: komunista i męska prostytutka. 30-lat punktu misyjnego.

This is a custom heading element.

13 lutego 2020

Punkt misyjny przy ulicy Opolskiej 9 w Katowicach działa od 30-stu lat. To dzieło Wspólnoty Dobrego Pasterza – inicjatywy, która zrodziła się na przełomie lat 80-tych i 90-tych i od początku związana był z posługą oblatów. W 1990 roku powstał pierwszy dom wspólnoty na ul. Opolskiej w stolicy Górnego Śląska. Przez dziesięciolecia ten adres wpisał się w świadomość wszystkich potrzebujących – to nie tylko bezdomni i ubodzy, ale narkomanii i uwikłani w różne nałogi. Nawet w dniu jubileuszu na rozmowę do punktu misyjnego ma przyjść młody chłopak, który szuka pomocy. To miejsce rodzi dobro…

Oblaci mieli beczki – na Opolskiej mieli kartony…

Przypadki są w gramatyce, w życiu wiary jest Boża Opatrzność… Spoglądam na daty powstawania punktu misyjnego… to nie była lata i miesiące… to były dni! 13 lutego 1990 roku pierwszy telefon od biskupa… jeszcze niepewność – może Bielsko-Biała, może budynek na Łysinie. 14-15 lutego wciąż telefony, 16 lutego odbiór kluczy i decyzji władz miasta – mając na uwadze polską biurokrację, to z pewnością był cud! – 17 lutego 1990 roku pierwsza Msza św. na ul. Opolskiej. Zaraz, 17 lutego… Spoglądam na odpowiedzialną za punkt misyjny Kasię i słucham uważniej, kiedy mi tłumaczy, że nie ma przypadków… No jasne! Pierwsi oblaci mieli deski położone na beczkach, na Opolskiej mieli ołtarz zbudowany na kartonach… A żeby tego było mało… Dwa krzyże, które są w kaplicy, zostały znalezione na wysypisku śmieci. Pierwszy przyniósł komunista, mówiąc, że tutaj będzie „Jemu” lepiej… drugi przyniósł chłopak, który zarabiał w Katowicach na życie jako męska prostytutka – ateista, ale pomyślał, że tutaj Jezus z pasyjki będzie się lepiej czuł niż na wysypisku.

Dwa krzyże, które są w kaplicy, zostały znalezione na wysypisku śmieci. Pierwszy przyniósł komunista, mówiąc, że tutaj będzie „Jemu” lepiej… drugi przyniósł chłopak, który zarabiał w Katowicach na życie jako męska prostytutka – ateista, ale pomyślał, że tutaj Jezus z pasyjki będzie się lepiej czuł niż na wysypisku.

Wspólnota liczy obecnie 11 członków, posługę duszpasterską sprawuje nad nią dwóch oblatów: o. Sławomir Stawicki OMI i o. Andrzej Kordek OMI. Swoje życie zakonne dzielą pomiędzy regularną wspólnotą oblacką na Koszutce, a ubogimi i ludźmi na krawędzi.

Życie każdego z nas jest trochę z odzysku – mówią członkowie wspólnoty. Trochę jak te krzyże…

Ale tutaj znaleźli dom, znaleźli Jego. Odkryli, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, przypadków beznadziejnych, skreślonych synów i córek marnotrawnych. Chociaż nie wszystkim się udało… Dzisiejszy dzień był dniem pamięci o tych, którzy odeszli do wieczności… wśród nich legendarny ks. Andrzej Szpak – duszpasterz hipisów, który chętnie zaglądał na Opolską.

Proste gesty…

Życie wielu z nich jest ze sobą splecione… jakby jedno wpadało na drugiego… czasem gest otwartych dłoni, proste przytulenie…

Nie rozwiążemy problemu biedy – mówi ojciec Stawicki – ale możemy dać miłość.

Dziś na zakończenie spotkania już na placu przy dworcu autobusowym PKS w Katowicach, podszedł do niego bezdomny, prosząc o buty. Miał odwagę i zaufanie, żeby podejść, podzielić się swoim życiem. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Jubileusz 30-lecia Opolskiej rozpoczął się od wspomnienia tych, co odeszli – zakończy się 17 lutego, świętowaniem razem z oblatami na Koszutce. Będzie też słowo przesłane przez założyciela wspólnoty – o. Ryszarda Sierańskiego OMI. Spotkałem go w Kodniu. Uśmialiśmy się, gdy opowiadał swoje spotkanie z jedną z parafianek. Kobieta żaliła mu się na wiele tematów ze swojego życia… Ojciec Ryszard jak mantrą przerywał stwierdzeniem: „Ale proszę pani, Jezus…” – nie dawała mu dokończyć, w końcu zdenerwowana wykrzyknęła: „Ojciec to tylko o tym Jezusie!” Ale właśnie o to chodzi… Bez Niego nie daliby rady – wspólnota o tym doskonale wie, bez Niego każdy z nas narażony jest na upadek: ja, ty, nawet ojciec Ryszard, czy papież Franciszek. Dlatego w dniu dzisiejszym nie brakowało czasu na adorację a przede wszystkim na celebrowanie Eucharystii. I to zanim wszyscy wyruszą do ubogich i bezdomnych, narkomanów używek i samotności…

Rozpoczęliśmy oficjalne świętowanie trzydziestolecia punktu misyjnego i można się oczywiście zawsze pytać w takich chwilach, czy jest co świętować? Słowo Boże nam podpowiada dzisiaj, ukazując nam wychylenie się ku pogaństwu – z jednej strony Salomona, z drugiej strony spotkanie Jezusa z poganką, Syrofenicjanką – układa się to w historię, która dotyczy tego miejsca, albowiem niejednokrotnie zdarzało się, że właśnie tutaj, do tych drzwi, pukała czy dzwoniła osoba, która niewiele z chrześcijańskim myśleniem miała wspólnego – rozpoczął kazanie ojciec Sławomir Stawicki OMI.

Wskazywał, że dom na ul. Opolskiej stawał się dla wielu nowym początkiem, miejscem nawrócenia, punktem zwrotnym w historii ich życia. Jest miejscem wołania o wolność, dla tych, którzy są zniewoleni.

Wyjść z kromką chleba… i ciepłą herbatą

Idziemy ulicami Katowic na skwer Przyjaciół z Miszkolca, blisko dworca PKS w centrum miasta. Mijają nas ludzie… także ubodzy, od razu widać po ubraniu, po twarzach. Bez wahania zaczepiają, witają się. Na miejscu czeka już grupa kilkudziesięciu ludzi, wśród nich przeciskają się dobrze i schludnie ubrani – pomagają, zachęcają do częstowania się – oferują śpiwory, maty… Nagle zjawia się młodzież, zaczyna śpiewać… Przygotowana wcześniej zupa, herbata, kawa znika w mgnieniu oka. Ale nie wszyscy się rozchodzą…

Część młodych przyjeżdża regularnie z Pszczyny – to blisko 40 kilometrów – zaszczepiła im to w sercu jedna z nauczycielek, część udziela się w oblackiej Niniwie na Koszutce lub pochodzi z sąsiednich parafii. To niesamowite. Oni czekają na coś jeszcze…

Zwyczajem czwartkowych zup – tutaj znanych jako inicjatywa „Zupa w Kato” – jest modlitwa. Nie wszyscy zostają… może jeszcze nie czas, nie ich pora… Zgromadzeni modlą się wspólnie, a potem podchodzą po indywidualne błogosławieństwo. Może w życiu im nie wyszło, ale tego zabrać sobie nie pozwolą…

Można by się zapytać, dlaczego taka praca, dlaczego taka posługa? Myślę, że bardzo namacalnie wpisujemy się w charyzmat, który zostawił nam nasz święty Założyciel – św. Eugeniusz, który właśnie na ulicach Marsylii, w porcie Marsylii, pomagał ludziom ubogim. Nasza posługa we Wspólnocie Dobrego Pasterza wpisuje się w ten charyzmat. Posługa nasza to przede wszystkim świadectwo bycia, ale też przez jakieś krótkie słowo Boże przyprowadzać tych ubogich do Jezusa Chrystusa – dzieli się o. Andrzej Kordek OMI, który dołączył do wspólnoty w lipcu 2019 roku.

Materialnie może ktoś na to z boku patrzeć, że rozdawanie zupy, jakiś kanapek czy pokarmów, ale myślę, że w jakiś sposób zasiewamy też to, co duchowe, co jest potrzebne dzisiejszemu człowiekowi, który tak zagubił się w dzisiejszym świecie – dodaje zakonnik.

I jeszcze post scriptum… Na dniach ukaże się film, zawierający nie tylko relację z wydarzeń w Katowicach, ale również świadectwa tych, których Jezus uratował w tej wspólnocie. Wszystkich chętnych do wsparcia działalności Wspólnoty Dobrego Pasterza, zapraszamy na stronę internetową: KLIKNIJ, można także przekazać na jej rzecz 1% podatku: KLIKNIJ

(pg)