Bp Jacek Pyl OMI: „Z jednej strony wirus odseparował nas od wiernych, a z drugiej strony przybliżył ich w rodzinach i odnowił wzajemne relacje” – o życiu i wierze w dobie koronawirusa na Ukrainie i na Krymie.

This is a custom heading element.

25 kwietnia 2020

Z bp. Jackiem Pylem OMI – biskupem pomocniczym diecezji odesko-symferopolskiej na Ukrainie, rozmawia o. Paweł Gomulak OMI.

Bp Jacek Pyl OMI i o. Krzysztof Buzikowski OMI z parafianami

Jest Ojciec biskupem pomocniczym w diecezji, która została podzielona w konsekwencji aneksji Krymu przez Federację Rosyjską. Stacjonuje Biskup na co dzień w Symferopolu – czy to łatwe, kiedy z ordynariuszem dzieli was granica?

Od dwóch i pół miesiąca jestem w Odessie – przedłużałem dokumenty ukraińskie, pozwalające mi na pobyt w tym kraju, a jednocześnie ponawiałem pozwolenie na wjazd na Krym. Ten ostatni dokument trzeba co roku odnawiać. Dobrze, że jest to pozwolenie na wielokrotne przemieszczanie się na Krym, a nie pozwolenie jednorazowe.

Wiemy, że władze Ukrainy niemalże na początku zachorowań wprowadziły drakońskie restrykcje. Jak wygląda funkcjonowanie wspólnot parafialnych, możliwość praktykowania wiary obecnie?

Miesiąc temu administracja miasta Odessy wezwała przedstawicieli wszystkich wspólnot religijnych, aby omówić wymogi sanitarne podczas kwarantanny. W konsekwencji, podczas świąt wielkanocnych nie było tylu wiernych w kościołach, co zawsze. Nawet podczas poświęcenia pokarmów w Wielką Sobotę, mimo że święciliśmy je przy wejściu do kościoła, tłumów nie było… Wierni zrozumieli powagę sytuacji i wykazali zdyscyplinowanie…

Spotkanie przedstawicieli wspólnot wyznaniowych z władzami Odessy

Na Paschę prawosławną przepisy zaostrzono jeszcze bardziej – na ulicach pojawiły się patrole gwardii narodowej. W miejscach publicznych trzeba nosić maskę na twarzy oraz mieć przy sobie dokument tożsamości.

Atmosfera związana z niebezpieczeństwem zarażenia się koronawirusem i śmiercią wzbudza w ludziach strach, niepewność, przygnębienie, a czasem i wzrost agresji… Ludzie chcą znać prawdę, jaka jest realna sytuacja i co będzie w najbliższej przyszłości, a z mediów się tego nie dowiedzą…

Minęły święta i żyjemy dalej. Ordynariusz wydał dyspensę od uczestnictwa we Mszy św. aż do odwołania. Transmitujemy przez Internet kazania i nabożeństwa, aby parafianie mogli chociaż w ten sposób, na odległość w nich uczestniczyć i przyjmować duchową komunię świętą. W niedziele niektórzy parafianie przychodzą do kościoła na Mszę św. w małych grupach, zachowując wszystkie przepisy, związane z kwarantanną. Z kropielnic usunęliśmy wodę święconą, ale jest dostępna w zbiornikach z kranikiem. Można zatem w butelce czy słoiku zabrać ją ze sobą do domu.

Z rozporządzenia biskupa Stanisława Szyrokoradiuka w każdą sobotę wieczorem odprawiamy Msze św. zbiorowe, połączone z nieszporami za zmarłych, polecając szczególnie tych, którzy zmarli z powodu koronawirusa. Codziennie o 19.30 jest adoracja Najświętszego Sakramentu i różaniec w intencji ustania epidemii. Śpiewamy też suplikacje…

Jakie są nastroje społeczne?

Atmosfera związana z niebezpieczeństwem zarażenia się koronawirusem i śmiercią wzbudza w ludziach strach, niepewność, przygnębienie, a czasem i wzrost agresji… Ludzie chcą znać prawdę, jaka jest realna sytuacja i co będzie w najbliższej przyszłości, a z mediów się tego nie dowiedzą…

Pieniądze się kończą, a w rodzinach ludzie coraz bardziej zaciskają pasa, dzieci nie chodzą do szkoły, a i na place zabaw też nie można im chodzić…

To sytuacja na Ukrainie. A jak jest na Krymie? – jak wygląda sytuacja tam, gdzie Biskup żyje na co dzień, wśród swoich wiernych?

Od 2 kwietnia aż do końca miesiąca na Krymie wprowadzono przymusową samoizolację – niewątpliwie będzie ona przedłużona. Tutaj słowo „kwarantanna” nie jest używane w żadnych środkach masowego przekazu.

Od początku kwietnia problemy finansowe państwa, ze względu na spadek cen ropy naftowej, odbijają się negatywnie na najbiedniejszych. Wcześniej, w marcu, emerytura wynosiła równowartość 115 euro, a teraz sięga już zaledwie 90 euro i to nie koniec. Kryzys dosięga najbiedniejszych, inwalidów, osób starszych, którym ledwo wystarcza grosza na makaron, chleb i mleko.

Tutaj słowo „kwarantanna” nie jest używane w żadnych środkach masowego przekazu. (…) Sprzyja temu propaganda rosyjska, która mówi, że wirusa wcale nie ma. Prowadzi narrację, że  problemy są tylko w Europie, tak jakby po przekroczeniu granicy, wirus tracił swoją moc i na Rosjan nie będzie działał.

Najgorszym nieszczęściem dla  ludzi jest to, ze większość nie może pójść do pracy, żeby zarobić na życie. Nie ma też żadnej pomocy od państwa – ułatwień w opłatach za mieszkanie czy zmniejszenia odsetek kredytu lub zwolnienia od opłaty za kredyty. Wiele osób żyje od pensji do pensji, nie mając żadnych oszczędności. Jeśli ktoś pracował w branży usług lub na bazarze i miał kredyt w banku, to teraz trzeba płacić za wszystko, bo wolny czas, który wprowadził Putin, nie zwalnia ani nie przenosi na później opłat związanych z kredytem lub mieszkaniem. Jeśliby wprowadzono stan nadzwyczajny, a de facto tak teraz wygląda sytuacja, to opłaty na ten czas byłyby zamrażane. Jeszcze dwa, trzy tygodnie i wiele osób nie będzie po prostu miało co jeść.

Leki w aptekach ciężko kupić, cytryna kosztuje teraz 5 razy drożej, niż dwa tygodnie temu, imbir – którym ludzie chcą się zabezpieczyć przed wirusem – teraz kosztuje 5000 rubli (czyli 70 euro), przy czym to połowa emerytury. Od swojego domu ludzie mogą odejść tylko na 100 metrów lub do najbliższego sklepu.

(Shutterstock)

Jak wygląda skala epidemii na Krymie? Czy są jakieś wiarygodne dane? Jak reagują ludzie?

Mogę tu tylko zacytować wypowiedź pewnego mieszkańca Krymu, który pisze: „Wielu ludzi nie bierze na poważnie zagrożenia koronawirusem, a sprzyja temu propaganda rosyjska, która mówi, że wirusa wcale nie ma. Prowadzi narrację, że  problemy są tylko w Europie, tak jakby po przekroczeniu granicy, wirus tracił swoją moc i na Rosjan nie będzie działał. Władze milczą, że w marcu w szpitalach na Krymie było półtora tysiąca więcej osób z nietypowym zapaleniem płuc, niż zwykle o tej porze roku. Nie ma testów na koronawirusa dla tych, którzy chcą się przebadać, albo takiego badania potrzebują. Po tygodniu nietypowych objawów dla zwykłej grypy, lekarze mogą badania przeprowadzić, ale taki człowiek, czekając przez tydzień, może zarażać inne osoby. Testy są niskiej jakości i nie zawsze mogą wykazać chorobę. Brak jakichkolwiek środków ochrony nawet dla personelu przychodni i szpitali. Wszystko to wskazuje, że dane, które są podawane jako oficjalnie, są kilkadziesiąt razy mniejsze od rzeczywistości.”

Jak wygląda teraz posługa duszpasterska na Krymie?

Parafie katolickie na czas epidemii są zamknięte. Kapłani mogą się przemieszczać w obrębie swojej parafii z pozwoleniem, które musi wypisać sobie ksiądz, żeby pojechać ze spowiedzią do osób potrzebujących.

Nabożeństwo wielkanocne w Sewastopolu, 1 kwietnia 2018 r (krymr.org/RFE/RL)

Księża starają się wykorzystać Internet, aby pisać i rozsyłać wiernym w grupach parafialnych rozważania do słowa Bożego. Ojciec Leon Metelski OFM z Feodozji pisał mi, że raz na dwa dni dzwoni do wszystkich parafian i sprawdza, jak każdy się czuje, czy ktoś potrzebuje pomocy, nie tylko tej duszpasterskiej. Ludzie niekiedy nie mogą pójść do sklepu – dla osób powyżej 65 roku życia wprowadzono zakaz wychodzenia. Grozi za to kara 4000 rubli, przy średniej emeryturze w wysokości 8500 rubli. Jeśli starsza osoba nie ma dzieci lub dobrych sąsiadów, to w takim wypadku jej sytuacja jest tragiczna.

Także parafie borykają się z problemami. Do tego czasu, chociaż tace w naszych parafiach są niskie, to przynajmniej pomagały w opłatach za gaz, prąd i wodę. Od czasu do czasu ludzie zamawiali intencje mszalne, a teraz ledwo wiążą koniec z końcem.

Większość naszych wspólnot  to małe parafie i biedni ludzie. Dzięki naszym dobrodziejom z „Kirche in Not” pomagamy biednym w naszych dziewięciu parafiach na Krymie. Trwamy, modlimy się…

Czy można spoglądać na tę rzeczywistość, która nas otacza, z jakiejś duchowej perspektywy, spojrzenia ludzi wiary?

Z jednej strony wirus odseparował nas od wiernych, a z drugiej strony przybliżył ich w rodzinach i odnowił wzajemne relacje. W takich sytuacjach sprawdza się, kim naprawdę jesteśmy. To test na naszą cierpliwość i solidarność względem bliźnich, to sprawdzian naszej pokory i samodyscypliny, to możliwość czynienia dobrych uczynków względem bliźniego, to szansa na odbudowanie więzi rodzinnych…

Ukraińska rodzina przeżywa liturgię online (Archiwum OMI)

Długo będziemy pamiętać wielki post i Wielkanoc 2020! Myślę, że jak zakończy się ta sytuacja z koronawirusem, to obudzimy się w innej epoce. Na pewno wielu dowartościuje to, co przedtem zaniedbywali, a wiec Eucharystię.  Jak się ludziom czegoś zabrania, to tym bardziej tego pragną…

W centrum życia, myśli i działania zawsze stawiajmy Boga. Nieustannie kierujmy oczy na krzyż, starajmy się o intymną i osobistą relację z Panem Jezusem, żyjmy Jego Ewangelią, systematycznie i wytrwale się módlmy, ofiarnie służmy bliźnim.

Niech Zmartwychwstanie Chrystusa napełnia nas nadzieją na lepsze jutro i pomaga nam przezwyciężać duchowe wirusy, jakimi są nasze grzechy, słabości, czy nałogi – o wiele gorsze od epidemii koronawirusa, bo mogą prowadzić do śmierci wiecznej.


Biskup Jacek Pyl OMI – urodzony w 1962 roku w Garwolinie (diecezja siedlecka) – polski duchowny katolicki, biskup pomocniczy diecezji odesko-symferopolskiej. W 1981 roku wstąpił do nowicjatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Święcenia prezbiteratu otrzymał 20 czerwca 1988 roku z rąk arcybiskupa Jerzego Stroby. Po święceniach pełnił funkcję socjusza mistrza nowicjatu na Świętym Krzyżu. Następnie przez wiele lat pracował na Ukrainie.

23 listopada 2012 roku Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym diecezji odesko-symferopolskiej, ze stolicą tytularną Nova Sinna. Pole pracy duszpasterskiej obejmuje głównie Krym, a siedzibą jest kaplica pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Symferopolu.

 

 

 

 

(pg)