23 października 2020

This is a custom heading element.

23 października 2020

NIEZALEŻNIE OD TEGO, CO MI MÓWIŁ O TYM MÓJ NIEŚWIADOMY UMYSŁ, PRZYWILEJ, BY BYĆ KOCHANYM PRZEZ LUDZI, NALEŻY WYŁĄCZNIE DO BOGA.

Kontynuujemy naszą refleksję nad wielkanocnym wpisem do dziennika i widzimy Eugeniusza, jak rozważa trudną lekcję, którą musiał pojąc, kiedy prostodusznie sądził, że skoro kochał ludzi i z miłością do nich podchodził, ci również będą go kochali.  Tej lekcji udzielili mu niektórzy mieszkańcy Marsylii.

Tyle interesujących rzeczy byłoby do powiedzenia w tej sprawie! Co innego jednak stanowi sedno mych rozważań, chcę bowiem powiedzieć, że od wczesnych lat pielęgnowałem miłość, którą w najwyższym stopniu darzyłem swych przyjaciół.

Utwierdzałem się w przekonaniu, iż zasługuję na odwzajemnienie takim samym uczuciem ze strony tych, którym życzyłem tyle dobra, a których z nadmiaru uczucia chciałem miłować nawet więcej. Niezależnie od tego, co mi mówił o tym mój nieświadomy umysł, przywilej, by być kochanym przez ludzi, należy wyłącznie do Boga. Umysł mój trwał w błędzie, cokolwiek by przedstawiał, by rościć prawo do wdzięczności innych. Ludzie błądzą, gdy okazują się niewdzięczni, niesprawiedliwi, gdy obojętnie przyjmują świadczone im dobro lub propozycję pomocy, ale ja nie mam prawa uskarżać się na ten nieład. Podobna zasada dotyczy uczuć i skłonności serca, jaka odnosi się do działania i służby.

 

Dziennik, 31.03.1839, w: EO I, t. XX.