Paweł Gomulak OMI: „Wierzę w Kościół Chrystusowy” – ? [felieton]

Jeśli ktoś wierzy w Kościół, który jest bezgrzeszny i nie popełnia błędów - jest to marzenie ściętej głowy. Siła Kościoła tkwi w Chrystusie i wyrywaniu się z wszelkiego dziadostwa, ale tylko z Nim i podążając za Nim.

14 grudnia 2022

Wraz z adwentem rozpoczynamy nowy rok liturgiczny. Zawsze towarzyszy mu jakiś konkretny temat. Były lata, że haseł było tak dużo, że człowiek gubił się w tym, na co zwracać uwagę chociażby w przepowiadaniu. Tym razem temat Kościoła w Polsce zatrzymał mnie. Wierzyć w Kościół? Jak? Dlaczego? Po co? Tym bardziej, że w ostatnim czasie nasiliły się głosy, które z niesamowitą konsekwencją podważają Jego autorytet i nauczanie. Po co chrzcić dzieci? Zrezygnować ze spowiedzi dzieci! Autorytet Kościoła… czy w zasadzie jeszcze posiada jakikolwiek autorytet w naszym polskim – coraz szybciej laicyzującym się społeczeństwie?

(zdj. pixabay.com)

Przyznam się bez bicia, że zacząłem pisać ten tekst w pierwszą niedzielę adwentu, ale kolejne serie rekolekcji i wyjazdy związane z moją posługą sprawiły, że trafił do folderu „szkice”. Może i dobrze, bo doświadczenie Kościoła podczas rekolekcji adwentowych to dobre dokształcenie. Z doświadczenia stwierdzam, że zazwyczaj uczęszczają na nie osoby głęboko wierzące i zaangażowane w Kościół.

Wierzę w Kościół… Chrystusowy

Tutaj leży środek ciężkości. Dla ludzi niewierzących Kościół pozostanie instytucją. Trzeba się z tym pogodzić. Jego ocena społeczna będzie zależała od miłości i przejrzystości w działaniu. Będzie oceniany tylko według miary, jaką świat pogański oceniał pierwszych uczniów Jezusa, których w pierwszym wieku w Antiochii po raz pierwszy nazwano chrześcijanami – christianoi – Chrystusowymi. Na tyle, na ile Kościół w Polsce będzie Chrystusowy, na tyle będzie tolerowany w społeczeństwie. Przypuszczam, jak to brzmi, ale nie łudzę się, że w Polsce będziemy kochani, myślę, że pośród ludzi niewierzących możemy być tolerowani.

Istotą Kościoła jest Chrystus. To nie jest Kościół papieża Franciszka, konkretnego biskupa czy proboszcza, ale jest to Kościół Chrystusowy. Jeżeli o tym zapomnimy, stracimy Jego istotę. Ta uwaga nie dotyczy tylko świeckich i otaczającego nas świata. Dotyczy też nas – duchowieństwa. Parafia nie jest własnością proboszcza, diecezja biskupa, prowincja prowincjała… itd.

Stawiamy sobie jako główny zamiar uświadomić wiernym, że mimo trudnych spraw trzeba wierzyć w Kościół i Kościołowi. Wierzyć w Kościół dlatego, że jest rzeczywistością Bosko-ludzką. Wierzyć Kościołowi dlatego, że Kościół bazuje na autorytecie samego Boga – mówił bp Andrzej Czaja podczas konferencji prasowej z okazji prezentacji programu duszpasterskiego w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski.

Rodzi się pytanie, czy nie należy przypominać też nam, kapłanom, że mamy wierzyć w Kościół?

Piotr, Paweł i oblaci – Ewangelia i ludzie papieża
(cathopic.com)

Wiara duchowieństwa

Tajemnicą poliszynela jest, że wśród duchowieństwa istnieje podział dotyczący hierarchii. W moim wypadku emocje wyzwalają się, gdy kapłan dowiaduje się, że jestem ustanowionym przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Na szczęście takich sytuacji nie jest zbyt wiele, ale każda z nich jest bolesna i niepokojąca. Drugie „na szczęście”, że po spokojnej rozmowie wiele rzeczy udaje się wyjaśnić, dojść do porozumienia. Ale problem leży gdzie indziej.

Przed święceniami i objęciem wszelkich urzędów w Kościele składamy przyrzeczenie wobec Boga dotyczące posłuszeństwa – w przypadku wyznania wiary przypomina się o posłuszeństwie papieżowi – także jego zwyczajnemu nauczaniu, w przypadku święceń składa się przysięgę wierności biskupowi. Rozumiem, że w gronie kapłańskim można porozmawiać o pewnych kontrowersjach, ale jako pasterze nie mamy prawa podważać pasterskiego autorytetu papieża czy biskupa. Sami musimy głęboko wierzyć, że Kościołem de facto kieruje Duch Święty…

Przepowiadanie Słowa Bożego i katecheza parafialna

Wśród trzech ścieżek realizacji programu duszpasterskiego na pierwszym miejscu wymieniono powyższą. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” – pisze św. Paweł w Liście do Rzymian 10,17. Od początku kapłaństwa jestem misjonarzem ludowym. Głoszę misje parafialne i rekolekcje, jeżdżę z konferencjami tematycznymi i dla grup specjalnych. Zawsze jak wchodzę na ambonę towarzyszy mi zalęknienie. Kiedyś pytałem doświadczonego misjonarza, co z tym zrobić – odpowiedział mi:

Jeśli kiedykolwiek wejdziesz na ambonę i nie będziesz czuł strachu, to znak, że powinieneś z niej zejść.

Oblaci mają być “specjalistami od Słowa Bożego” – biblijne tradycje Zgromadzenia

Po pierwsze to świadomość, że nie głoszę siebie, ale mam głosić Chrystusa. Na kolędzie rozśmieszały mnie  argumenty, że w Kościele jest polityka na ambonie. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ostatnie kazanie polityczne słyszałem będąc w podstawówce. Głosił je emeryt przed wyborami Lecha Wałęsy. To był ostatni raz. Rodzi się jednak pytanie, czy z szacunku do Słowa Bożego i słuchaczy stajemy na ambonie przygotowani?

I jeszcze jedno… Msza niedzielna, która trwa 40 minut… Najczęściej kosztem kazania lub homilii. A przecież ludzie mają prawo usłyszeć coś więcej, niż kilka luźnych myśli. W przypadku homilii jestem w stanie uwierzyć, że można ja ująć w papieskiej „pięciominutówce”, o ile rzeczywiście jest homilią, czyli wyjaśnieniem Liturgii Słowa. Kazanie podejmuje już konkretny temat. Jedno i drugie domaga się mojego przygotowania, przemodlenia. Święty Eugeniusz kładł nam do głowy, że mamy mówić tak, żeby ludzie wychodząc z kościoła, wiedzieli, co z tym zrobić.

Sprzeciwiałoby się wprost duchowi naszej Reguły, gdyby się bardziej zważało…na elegancję stylu niż na rzetelność doktryny…. Musimy stanowczo starać się tylko o pouczenie ludzi…, nie zadawalać się łamaniem im chleba Słowa, ale im go przeżuwać, słowem, tak postępować, aby wychodząc po naszych kazaniach, nie podziwiali głupio tego, czego nie zrozumieli, ale żeby wracali zbudowani, poruszeni, pouczeni i zdolni powtórzyć w łonie swojej rodziny to, czego z naszych ust się nauczyli – św. Eugeniusz de Mazenod (1818 rok)

Czym jest Misja Parafialna i dlaczego warto ją przeżyć?

Od kilku ładnych lat, głosząc misje parafialne wraz ze współbratem, zachęcamy wiernych, aby pod koniec tego czasu przygotowali sobie karteczki z anonimowymi pytaniami. Uzasadniamy to tym, że nie chcemy, aby coś pozostało niejasne, albo może jakaś kwestia potrzebuje szerszego omówienia. Oczywiście podkreślamy, że to też okazja, żeby zapytać kapłana o sprawy, które nurtują słuchaczy. Odpowiedzi udzielamy na ostatnim apelu misyjnym. I uwaga! Nigdy nie zdarzyło się, żeby pytań nie było. Zazwyczaj jest wtedy na apelu dużo więcej ludzi. Ogromna większość pytań dotyczy życia duchowego i spraw związanych z przeżywaniem wiary…

Apel podczas Misji Parafialnej z pytaniami od wiernych – Wyry, archidiecezja katowicka (zdj. parafia w Wyrach)

To pokazuje, że pierwszy kierunek realizacji programu duszpasterskiego, jaki obrali biskupi, jest strzałem w dziesiątkę. Może tylko jeszcze jedno dopowiedzenie. Im dłużej jestem księdzem, tym bardziej przekonuje się, że należyte i piękne sprawowanie Eucharystii jest najprostszą i najskuteczniejszą formą katechizacji, która prowadzi do spotkania z Bogiem. Wszystko w jednym miejscu. Oczywiście, nie pomniejszam tym samym innych aspektów katechezy parafialnej.

Zwiastowanie prawdy o Kościele m.in. w mediach

Pozwolę sobie znów przywołać słowa św. Pawła: „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy”… Jak się mówi o Kościele w mediach wszyscy doskonale wiemy, ale nie dziwmy się, że potem opinia społeczna w to wierzy. Stwierdzenie św. Pawła nie dotyczy tylko spraw duchowych, jest prostym mechanizmem komunikacji. Oczywiście, żyjemy w czasach, gdzie trzeba podkreślać rzeczy oczywiste – sprawy naganne muszą być piętnowane. Jak mówił św. Jan Paweł II – Kościół musi być „szklanym domem”, przejrzystym i klarownym.

(zdj. Lincoln Ho, Grandin Media)

A skoro już nawiązujemy do papieża-Polaka. Na ostatnich warsztatach dla rzeczników instytucji kościelnych uderzyła mnie informacja, jak Jan Paweł II podchodził do świata mediów. W 1983 roku zorganizował najlepsze w historii papiestwa biuro prasowe. Oczywiście wielka w tym zasługa Joaquina Navarro-Vallsa, który postawił papieżowi kilka warunków – m.in. o stałym dostępie do Ojca Świętego i pełnej wiedzy o tym, co dzieje się za Spiżową Bramą. Każdy komunikat Watykanu przed publikacją przechodził przez tego człowieka, a papież wielokrotnie pytał się go o to, co dziś nazywamy kreowaniem wizerunku. Były to lata, gdzie świeżo biuro prasowe powstało przy Białym Domu i kilku prezydentach Europy. Przy czym rzecznik i biuro prasowe nie było odgrodzeniem się papieża od dziennikarzy. Usprawniało komunikację.

W Kościele każdego dnia dzieje się wiele dobra. Zajmując się mediami od kilku lat, traktuję je jako środek do przekazywania dobrej nowiny i Dobrej Nowiny… Myślę, że w tej kwestii Kościół ma wciąż wiele do zrobienia. Dzisiejszy Internet to prawdziwy areopag, na którym stanął św. Paweł. Ten pozornie wyglądający apostoł Chrystusa, nie zastanawiał się ani przez chwilę, nie kalkulował: „tutaj chrześcijanie są w mniejszości, wycofujemy się”. Wszedł i zaczął głosić Dobrą Nowinę. Zresztą tam są ludzie, nawet uważający się za wierzących, których w kościele nie uraczymy. I wcale nie oznacza to, że Chrystus i Ewangelia są dla nich obojętne…

Około roku temu puściłem płatną reklamę w mediach społecznościowych. Post dotyczył pięknego gestu małej dziewczynki, która podarowała kopertę ze swoim kieszonkowym oblatowi. Powiedziała mu, aby za te pieniążki kupił jedzenie dla biednych i bezdomnych. Publikacja nabiła ogromne zasięgi, a dzięki statystykom reklamy wiem, że w ponad 90% klikana była przez młodzież…

Pachnieć owcami

Chcemy kontynuować tę synodalność Kościoła i realizować także w ramach próby realizacji celu przywracania wiarygodności Kościołowi i zapraszania do współodpowiedzialności za Kościół – sprecyzowali trzeci cel polscy biskupi.

Ja zacznę od drugiej strony. To, co papież Franciszek wskazał – pasterze powinni pachnieć owcami. Chodzi o to, żebyśmy nie stali się „odklejką” od tych, na których najbardziej nam zależy. To ludzie, którzy podobnie jak my wierzą w Chrystusa, Kościół i angażują się w funkcjonowanie parafii – parafii, które przecież zgodnie ze źródłem tego terminu, są „para-phyo” – miejscem „wzrastania obok”. Jako Kościół żyjemy w tym świecie, ale nie dla wartości tego świata.

Wigilia dla ubogich i bezdomnych współorganizowana przez oblatów na Ukrainie (zdj. Caritas Spes-Ukraina)

Bardzo lubię kolędę. I wśród ostatniej dyskusji na temat „kolęda jak dawniej” czy „kolęda na zaproszenie” – opowiadam się za pierwszą, która zresztą i tak jest na zaproszenie. Przecież do nikogo nie wchodzę na siłę. Niejednokrotnie jednak trafiałem na sytuację, że ktoś widząc, że idzie zakonnik, drzwi od dawna zamknięte otwierał. Wizyta duszpasterska jest dla mnie przede wszystkim okazją do porozmawiania o wierze i życiu wiarą w konkretnym środowisku. Niekiedy wywiązywały się z tego długie rozmowy i od razu zaznaczam, że nie kończyłem kolędy późno w nocy. Ktoś chce porozmawiać, inna osoba nie ma takich potrzeb. Chodzi o stworzenie okazji. Synodalność to świadomość, że jako Kościół kroczymy razem. Niektórzy księża boją się, że zostaną pozbawieni władzy, ale tu przecież chodzi o pasterza, który i tak idzie na przedzie, ale musi oglądać się za siebie, czy któraś z owiec nie potrzebuje dodatkowej troski…

Kościół

Ostatnio głosząc rekolekcje ewangelizacyjne, związane z jubileuszem jednej ze wspólnot parafialnych, zdałem sobie sprawę, że świat zmienił paradygmat świętości. Pomylił pojęcia. Świętość to nie bezgrzeszność i brak błędów. Jeśli ktoś wierzy w Kościół, który jest bezgrzeszny i nie popełnia błędów – jest to marzenie ściętej głowy. Świętością Kościoła jest Chrystus, a Kościół będzie święty, gdy każdy z nas będzie wciąż patrzył na Jezusa i pozwalał się Mu wyrywać z naszego dziadostwa, naszych grzechów i wad, z naszego konformizmu i schematów. Dlatego właśnie w Biblii chrześcijan nazywano świętymi – nie dlatego, że nie popełniali błędów, ale byli „para-phyo”, rośli w tym świecie dla wartości Królestwa.


o. Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.