Warszawa: "My Polacy. O polskości Śląska"

Przed warszawskim kościołem sióstr wizytek ustawiono plenerową wystawę „My Polacy. O polskości Śląska”. Podejmuje ona temat ponad 1000. letniej historii Polski i Polaków na Śląsku. Z okazji Powstań Śląskich zaprezentowano biogramy 20 postaci związanych ze Śląskiem, wśród nich znalazł się bł. o. Józef Cebula OMI urodzony w Malni koło Krapkowic.

Świętość to normalność – słów kilka o bł. Józefie Cebuli OMI

Ojciec Józef Cebula OMI został wyniesiony na ołtarze w gronie 108 męczenników II wojny światowej 13 czerwca 1999 roku.

(pg/zdj. W. Kluj OMI)


Belgia: Wojownicy Maryi w polonijnym ośrodku w Ressaix

Wspólnota Wojowników Maryi działająca przy oblackim duszpasterstwie polonijnym w Belgii zakończyła bieżący rok formacyjny. W tym celu członkowie udali się do ośrodka polonijnego w Ressaix. Spotkanie rozpoczęło się od modlitwy różańcowej i adoracji Najświętszego Sakramentu. Następnie sprawowana była Eucharystia pod przewodnictwem o. Aleksandra Dońca OMI, moderatora wspólnoty.

Nie zabrakło czasu na świadectwa o tym, jak modlitwa rodzinna zmienia życie. Zwieńczeniem spotkania był wspólny grill.

(pg/zdj. Duszpasterstwo Polonijne Misjonarzy Oblatów MN w Belgii)


Komentarz do Ewangelii dnia

Jakże w życiu trzeba być ostrożnym. Nigdy nie wiadomo, z czym lub z kim mamy do czynienia. Często poprzez brak roztropności i zbyt lekkiego podchodzenia do wielu spraw, w naszym życiu zagrażać może nam wiele niebezpieczeństw. Ważne dla nas uczniów Chrystusa, aby czuwać i być w tak zwanym „nasłuchu” na to wszystko co i jak nas spotyka. Badać „duchy” i oczywiście wyciągać odpowiednie wnioski widząc konkretne owoce postępowania i życia, tych, co to próbują nam w różny sposób narzucić swoje zatrute wizje i filozofie. Módlmy się i czuwajmy, aby nie ulegać pokusom bylejakości. Wydawajmy dobre owoce naszego życia w Chrystusie i Jego nauczaniu.


Święty Krzyż: Umowa między domem zakonnym a ŚPN

W poniedziałek 26 czerwca br. została podpisana umowa między Domem Zakonnym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Świętym Krzyżu a dyrekcją Świętokrzyskiego Parku Narodowego w sprawie dalszego użytkowania przez organ ochrony przyrody parteru zachodniego skrzydła pobenedyktyńskiego klasztoru na Świętym Krzyżu. Mieści się tam ekspozycja przyrodnicza, która wraz z wybudowaniem nowoczesnego kompleksu w Nowej Słupi zostanie przeniesiona w nowe miejsce. Umowa została podpisana na trzy lata.

Po podpisaniu umowy płatnego użytkowania przez Dom Zakonny na Świętym Krzyżu zachodniego skrzydła klasztoru oraz tzw. szpitalika pobenedyktyńskiego w ramach reintegracji sakralnych zabudowań na Świętym Krzyżu (ZOBACZ), konieczne ustalenia prawne podjęto w kwestii możliwości dalszego funkcjonowania Muzeum Przyrodniczego. Na mocy umowy Świętokrzyski Park Narodowy będzie korzystać z nieruchomości nieodpłatnie.

Misjonarze oblaci niezmiennie utrzymywali wolę optymalnych rozwiązań między domem zakonnym a Świętokrzyskim Parkiem Narodowym, gwarantując możliwość funkcjonowania Muzeum Przyrodniczego w części klasztoru do czasu wybudowania nowej siedziby.

To z całą pewnością historyczny moment dla dotychczasowej współpracy między Świętokrzyskim Parkiem Narodowym a domem zakonnym na Świętym Krzyżu. Misjonarze oblaci zabiegali o ten moment od blisko 30 lat. I wreszcie się udało po trudnych negocjacjach; najpierw przez dwa lata z Ministerstwem Środowiska, Premierem i całym Rządem RP. Aż wreszcie ukazało się rozporządzenie Rady Ministrów w początkach lutego 2022 r. w sprawie uporządkowania terenu na Świętym Krzyżu. To otworzyło nam drogę do ubiegania się o te trzy działki na szczycie Łyśca (1,34 ha), na których znajduje się tzw. szpitalik i skrzydło zachodnie pobenedyktyńskiego klasztoru należące do Skarbu Państwa. Złożyliśmy wniosek do Starostwa Kieleckiego z chęcią nabycia tych działek w celu integracji i rewitalizacji całego klasztoru dla potrzeb turystów i pielgrzymów świętokrzyskiego sanktuarium. Ale jeszcze przez rok musieliśmy twardo pertraktować i negocjować z zarządem starostwa, by wreszcie 30 maja br. podpisać umowę na 50 letnie użytkowanie tych działek w trybie płatnym i bezprzetargowym – mówił o. dr Marian Puchała OMI, przełożony domu zakonnego na Świętym Krzyżu. – Dlatego możliwa jest ta dzisiejsza uroczystość i podpisanie naszej umowy. Ale zdajemy sobie sprawę, że bez zgody Świętokrzyskiego Parku Narodowego nic by się nie zadziało. Stąd nasze serdeczne podziękowanie za zrozumienie całej sytuacji, za bardzo dobrą współpracę od momentu objęcia urzędu przez dyrektora. I dziś możemy świętować i cieszyć się z rozwiązania tej trudnej sytuacji dla obu stron. Mam nadzieję na dalszą dobrą współpracę dla tego niezwykłego miejsca – dodał przełożony oblatów na Świętym Krzyżu.

Dyrektor Świętokrzyskiego Parku Narodowego wyraził wdzięczność za dobrą współpracę z misjonarzami oblatami. Nakreślił plany budowy nowoczesnego centrum przyrodniczego w Nowej Słupi, który pozwoli na przeniesienie działalności przyrodniczej do nowej lokalizacji. Umiejscowienie Muzeum Przyrodniczego w części klasztoru od lat rodziło wiele problemów funkcjonalnych oraz komplikacji w utrzymaniu. Obiekt odbiegał też od możliwości zorganizowania wystawy w nowoczesnej i przystępnej dla zwiedzających formie.

To będzie dla dobra nas wszystkich, dla unormowania ruchu turystycznego i pielgrzymkowego na Świętym Krzyżu. Dla dobra przyrody, tradycji, kultury i edukacji – konkludował dr Jan Reklewski – dyrektor Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

Q&A dotyczące reintegracji obiektów sakralnych na Świętym Krzyżu

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium narodowe. Klasztor benedyktyński miał tutaj ufundować Bolesław Chrobry w 1006 roku. W opactwie na szczycie Łysicy przechowywane są relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Najpierw byli tutaj obecni benedyktyni. W wyniku kasaty na wniosek zaborcy rosyjskiego majątki kościelne zostały przejęte przez państwo pozostające pod protektoratem carskiej Rosji. W 1936 roku do opieki nad sanktuarium zostali zaproszeni Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Objęli część zabudowań klasztornych z bazyliką, które podnieśli z ruiny. Od upadku reżimu komunistycznego w Polsce nieprzerwanie starali się o powrót do sakralnego charakteru: skrzydła zachodniego, w którym mieściło się najpierw więzienie carskie, a potem więzienie polskie, a także tzw. szpitalika pobenedyktyńskiego. W 2023 roku obiekt klasztorny na Świętym Krzyżu powrócił do swoich pierwotnych granic i przeznaczenia. Wraz z reintegracją zabudowań klasztornych na Świętym Krzyżu nie zmienił się dotychczasowy prawny zakres ochrony przyrody na tym obszarze, jak również ochrona zabytków.

(pg/mp/zdj. OMI Święty Krzyż)


Obra: Kurs lektorów i ceremoniarzy

W domu Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze odbywa się kurs dla lektorów i ceremoniarzy. Uczestniczy w nim blisko 30 ministrantów z całej Polski. Spotkanie potrwa do 30 czerwca. Organizatorem jest Sekretariat Powołań Polskiej Prowincji. W trakcie dni spędzonych w obrzańskim scholastykacie kandydaci na lektorów i ceremoniarzy zdobywają potrzebną wiedzę teoretyczną i praktyczną do spełniania funkcji liturgicznych. Spotkania z ceremoniarzem seminaryjnym i polonistką prowadzącą zajęcia z poprawnej dykcji i artykulacji to podstawa prawidłowego i odpowiedzialnego wykonywania zadań w zgromadzeniu liturgicznym. Obok zajęć związanych z liturgią, uczestnicy mają okazję do pogłębionej modlitwy, rekreacji i spotkań z oblackimi klerykami.

(pg/zdj. Sekretariat Powołań)


Protest kijowskich katolików na konferencji ministra

Po kontrowersyjnej demonstracji podczas wydarzenia "Arsenał Książki", kiedy uczestnicy żądali dymisji ministra Ołeksandra Tkaczenko, szef resortu Kultury i Polityki Informacyjnej zorganizował otwartą konferencję, na którą zaprosił wszystkich, którzy chcą podjąć dialog w „formacie otwartego społeczeństwa europejskiego”. W poniedziałek 26 czerwca w Narodowym Muzeum Sztuki, pośród wielu działaczy, pojawili się również przedstawiciele rzymskokatolickiej parafii pw. św. Mikołaja w Kijowie. Na spotkanie przyszli z transparentami, oczekując jasnych odpowiedzi na temat przyszłości stołecznej świątyni, która popada w ruinę.

Przypomnijmy, że minister obiecywał przekazanie kościoła miejscowej wspólnocie katolickiej do dnia 1 czerwca 2022. W parafii odbyła się nawet uroczystość przekazania kluczy do świątyni z udziałem biskupa diecezji kijowsko-żytomierskiej. Dzień później w specjalnym komunikacie Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej zdementowało fakt powrotu kościoła do wspólnoty katolickiej. Po interwencji dziennikarskiej resort wskazał, że obiekt sakralny zostanie zwrócony do końca 2023 roku, ale sam Tkaczenko - choć uważa się za "zwolennika" oddania kościoła - na wyraźne pytanie prasy, nie wskazał konkretnego terminu.

Ponad rok czekaliśmy na przekazanie nam odpowiednich dokumentów. Jeśli pójdziecie dziś do pomieszczeń piwnicznych, a nawet do centralnej sali, zobaczycie, że wszystko tam jest zniszczone, wszystko spalone. Obecnie tylko parafianie wspierają swoim wysiłkiem ten zabytkowy budynek. Dlatego prosimy: dotrzymaj słowa i zwróć nam kościół, który słusznie należy do parafii - wskazywał na spotkaniu jeden z parafian oblackiej wspólnoty.

Kościół św. Mikołaja, wzniesiony w stylu neogotyckim w latach 1899-1909, jest jedną z dwóch świątyń rzymskokatolickich, zbudowanych w stolicy Ukrainy przed rokiem 1917. Jego projektantem był miejscowy architekt pochodzenia polskiego Władysław Horodecki (1863-1930), nazwany po latach „kijowskim Gaudim”. W czasach sowieckich świątynię zabrano katolikom. W 1980 otwarto go dla publiczności jako salę koncertową. Mieścił się w nim państwowy Narodowy Dom Muzyki Organowej i Kameralnej. O zwrot świątyni wciąż stara się miejscowa wspólnota katolicka. Dodatkowym ciosem dla niszczejącego kościoła był pożar świątyni we wrześniu 2021 roku spowodowany zwarciem instalacji elektrycznej w instrumencie należącym do państwowej instytucji.

Kijów: Stopione części organów na nienaruszonym obrazie Matki Bożej

Niedawno uchwalono ustawę o przekazywaniu obiektów, które mają status pomników o znaczeniu narodowym - odpowiedział Tkaczenko. - Po jej wejściu w życie będziemy mieli do tego podstawy prawne. Osobiście jestem za podjęciem decyzji [o przekazaniu świątyni wiernym], bo w przeciwieństwie do wielu innych państwowych świątyń ta świątynia ma specyficzną historię, a jej społeczność obiecuje zainwestować w jej odbudowę. Kiedy więc będziemy mieli ramy prawne, wrócimy do tej kwestii. Jeśli chodzi o stan budynku, nie myślcie, że o nim zapomnieliśmy. Niedawno prowadziliśmy rozmowy z burmistrzem Brukseli o rozpoczęciu prac [anty]awaryjnych i władze Brukseli są gotowe przeznaczyć na to środki.

O podjętych już decyzjach prawnych przypomniał ministrowi prawnik parafii, Oleg Yakymyak:

Nie ma formalnych przesłanek do nieprzekazania świątyni wiernym, o czym świadczy samo Memorandum, dekret Prezydenta i zarządzenie Gabinetu Ministrów. Dokument przewidywał, że świątynia zostanie zwrócona po znalezieniu nowej lokalizacji dla Domu Muzyki. Nie będę wchodził w szczegóły, dlaczego tak się nie stało, ale chciałbym podkreślić, że w kościele św. Mikołaja nie ma już Domu Muzyki Organowej i Kameralnej, podczas gdy kościół niszczeje. Parafia, przy wsparciu światowej wspólnoty katolickiej, będzie mogła lepiej o kościół zadbać, będzie mogła go uratować – bo dziś to pytanie brzmi właśnie tak dotkliwie: kościół trzeba, bez przesady, ratować. Dlatego chcę usłyszeć od pana konkretną datę przekazania, kiedy to nastąpi – lub jasne stanowisko Ministerstwa Kultury, że to się nie stanie - mówił przedstawiciel prawny parafii.

W odpowiedzi minister podkreślił, że wprawdzie Dom Muzyki Organowej i Kameralnej został przeniesiony z kościoła św. Mikołaja, to jednak nie ma ukonstytuowanej prawnie lokalizacji. Wskazał jednocześnie na konieczność wejścia w życie specjalnej ustawy o przenoszeniu zabytków narodowych. Zapowiedział, że gdy to nastąpi, rozmowy ze wspólnotą parafialną zostaną wznowione.

Po spotkaniu Oleg Yakymyak na swoim profilu społecznościowym umieścił wpis, w którym poinformował, że minister obiecał w najbliższym czasie "poważną męską rozmową" na temat zwrotu kościoła św. Mikołaja katolikom.

(pg/credo.pro/zdj. OMI Kijów)


Tomasz Gali OMI: Oblaci są bardzo potrzebni w Gorzowie Wielkopolskim

Przemysław Dygas z portalu echogorzowa.pl zadał trzy pytania o. Tomaszowi Galiemu OMI, który posługiwał jako wikariusz w oblackiej parafii pw. św. Józefa na Zawarciu w Gorzowie Wielkopolskim.

(zdj. archiwum prywatne T. Gali OMI)

Spędził ojciec trzy lata w Gorzowie. Jak można podsumować ten okres?

Przyjechałem tu w sierpniu 2020 roku. To był już czas pandemii, w związku z czym początki nie były łatwe. Ograniczenia w spotkaniach z grupami parafialnymi, zdalne nauczanie z szkole. Te trzy lata były czasem budowania relacji z ludźmi, do których - jak wierzę - posłał mnie Pan Bóg. Wychodziłem z założenia, że moim zadaniem nie jest ,,suche" wypełnianie wyznaczonych obowiązków, tylko bycie z ludźmi. A przestrzeni było sporo: wspólnoty działające przy kościele, uczniowie z „Odzieżówki”, rodzinne spływy kajakowe, wyjazdy z młodzieżą, kanał „Góra Słowa” na YouTube. Czas mojego pobytu w Gorzowie wiąże się z konkretnymi osobami, za które jestem wdzięczny.

Gorzów Wielkopolski: Młodzież z Niniwy z wizytą w Brukseli

Na czym polega specyfika pracy oblatów i ilu ich jest w naszym mieście?

W klasztorze przy ul. Brackiej jest sześciu oblatów. Część z nas posługuje lokalnie, jako duszpasterze w parafii św. Józefa na Zawarciu. Druga część pełni funkcję misjonarzy ludowych, co oznacza głoszenie rekolekcji oraz misji parafialnych w różnych zakątkach Polski. Celem zgromadzenia jest ewangelizacja ubogich. Osób, które doświadczają biedy na płaszczyźnie materialnej bądź też duchowej jest naprawdę wiele. Na ile poznałem Gorzów i okolice uważam, że obecność oblatów jest tu bardzo potrzebna.

Opuszcza ojciec Gorzów i zaczyna nową misję w Brukseli. Od kiedy ona się zaczyna i na czym będzie polegać?

Począwszy od 1 lipca będę należał do delegatury Francja-Beneluks. Od przeprowadzki dzieli mnie zatem kilka dni. W Brukseli funkcjonuje Polska Misja Katolicka, która skupia wielką rzeszę naszych rodaków żyjących na emigracji. Poza tym na zachodzie Europy, jak wiadomo, brakuje księży, więc zakładam, że czekają mnie również zupełnie nowe wyzwania, jeśli chodzi o potrzeby Kościoła lokalnego. Sprawowanie sakramentów, głoszenie słowa Bożego - to sprawy oczywiste i podstawowe. A co więcej? Czas pokaże. Myślę, że i tam nie brakuje ubogich, do których oblaci powinni dotrzeć.

Jest taki dom… gorzowski Dom u Oblatów

(echogorzowa.pl)

 


Senegal: By dać młodzieży dostęp do edukacji

Koungheul leży na obszarze sawanny około 400 km od stolicy Senegalu – Dakaru. Suchy klimat i wysokie temperatury pozwalają ludziom na uprawę zaledwie prosa i orzeszków ziemnych. Temperatura w tym rejonie stale utrzymuje się powyżej 30 stopni Celcjusza, a w okresie letnim sięga niemalże 50.

Misjonarze oblaci stworzyli w miejscowości centrum edukacyjne dla dzieci i młodzieży z okolicznych wsi. Wraz z dostępem do edukacji potrzeba było stworzyć całe zaplecze mieszkaniowo-żywieniowe na kształt internatu.

W ubiegłym roku podjęliśmy główne prace remontowe w budynkach Centrum, wybudowaliśmy nowe łazienki, otynkowaliśmy ściany, odnowiliśmy łóżka i materace, zakupiliśmy stoły, biurka i krzesła do gabinetu i refektarza, wybudowanych w ostatnich latach. Projekt jest nadal otwarty i mamy nadzieję, że uda nam się go zakończyć w ciągu roku – informuje Prokura Misyjna Prowincji Śródziemnomorskiej.

(pg/procuramissioniomi.eu)


Oblat w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii - Tu się dzieją cuda, ale powoli...

Ojciec Krzysztof Wrzos, misjonarz oblat, od kilku lat udziela sakramentu bierzmowania trudnej młodzieży. Młodzi mu zaufali.  – Myślę, że jeżeli oni czują, że ty w nich wierzysz, ufasz im, kibicujesz im, to oni tym bardziej mają motywację, żeby się zmienić – tłumaczy zakonnik w rozmowie z Piotrem Ewertowskim na misyjne.pl.

Szafarzem zwyczajnym sakramentu bierzmowania jest biskup. Prawo kanoniczne w wyjątkowych sytuacjach pozwala jednak oddelegować do tej posługi jakiegoś kapłana. Tak jest w przypadku o. Krzysztofa Wrzosa OMI, który już od kilku lat otrzymuje od biskupa upoważnienie do udzielania sakramentu bierzmowania chłopakom z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Dobrodzieniu.

Cieszę się, że już od kilku lat mogę obserwować, jak ci chłopcy odnajdują Pana Boga. Nie dzieje się to nagle lub jakoś spektakularnie, lecz stopniowo – mówi oblat.

Krzysztof Wrzos OMI: „Katecheta musi być świadkiem wiary”

Niełatwe początki 

Wszystko zaczęło się jakieś siedem lat temu, kiedy ojciec Krzysztof pracował jeszcze w Lublińcu, skąd jest ok. 20 minut jazdy samochodem do Dobrodzienia. Pracownicy Ośrodka przyjeżdżają czasem do oblatów w Lublińcu na Mszę świętą. Pewnego razu po Eucharystii jeden z nich podszedł do o. Wrzosa i spytał, czy nie chciałby przyjechać do tej młodzieży. Nie było to łatwe zadanie. Podopieczni placówki często pochodzą z trudnych środowisk i poranionych rodzin. Wielu z nich nie było nawet ochrzczonych.

Początki były trudne. Kiedy przyjechałem po raz pierwszy do ośrodka i zobaczyłem te kraty w oknach, to byłem wręcz przerażony – opowiada oblat. – Młodzież patrzyła na mnie z nieufnością, nie wiedziała, co to za gościu do nich przyjechał, próbowali mnie na różne sposoby, na przykład wyzwiskami. Przeszedłem obok tego. Odwiedzałem ich regularnie, aż w końcu zaczęli się pojawiać na organizowanych przeze mnie spotkaniach i tak się nawiązała nasza relacja. Zaprzyjaźniłem się z nimi i pozyskałem ich zaufanie – tłumaczy zakonnik.

(zdj. Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Dobrodzieniu)

Nie było takie oczywiste, że uda się stworzyć więź z podopiecznymi Ośrodka. Dlatego, gdy o. Krzysztof przeniósł się do Kodnia, a później jeszcze do Kędzierzyna, kontynuował swoją pracę duszpasterską w Dobrodzieniu. Wychowawcy wraz z dyrekcją stwierdzili, że skoro już zdobył ich zaufanie, to warto dalej podążać tą drogą.

Ja też czułem, że nie mogę ich porzucić. Chciałem utrzymać te relacje – wyjaśnia oblat.

Ojciec Krzysztof prowadzi dla młodych katechezy, rekolekcje, dni skupienia. Zawsze też spowiada. Ustawiają się wtedy długie kolejki. W końcu pojawiła się idea, aby gotowi do tego chłopacy przyjęli sakrament bierzmowania. Nie było to takie proste, biorąc pod uwagę ich stan i to, z jakich środowisk pochodzą. Dyrektor placówki wraz z katechetą i oblatem wystosowali wspólne pismo do biskupa o pozwolenie na udzielenie sakramentu młodzieży – z zaznaczeniem tych szczególnych okoliczności. Biskup się zgodził. Teraz już od kilku lat udziela takiego pozwolenia.

Bez fajerwerków 

W tym roku bierzmowanie otrzymało ośmiu chłopaków, jeden z nich konwertował z Kościoła ewangelicko-augsburskiego do katolickiego. W poprzednich latach niektórzy chłopacy, zanim przyjęli sakrament bierzmowania, otrzymywali najpierw chrzest, bo jeszcze nie byli ochrzczeni. To też wymagało pozwolenia biskupa. Nawrócenia nie są tu nie wiadomo jak spektakularne, lecz stopniowe, dokonują się w powolnym budowaniu relacji z Bogiem.

Ja bym nie powiedział, że te chłopaki nagle się zmieniają, że ktoś doświadcza Pana Boga i nagle następują jakaś wielka transformacja, to proces – wyjaśnia o. Wrzos. – Ja po prostu do nich przyjeżdżam, mówię im o Panu Bogu, o swoim doświadczeniu wiary, o tym, co mi daje relacja z Panem Bogiem. Opowiadam im swoje świadectwo. I to ich chyba zachęca, żeby też szukać. Oni mają swoją historię życia, nie zawsze ciekawą i kolorową, naznaczoną wieloma upadkami, grzechami, doświadczeniem jakiegoś zła – czy to w społeczeństwie, czy w rodzinie. Takim osobom trudno mówi się o Panu Bogu, ale jeśli pokazujesz im, że są kochani przez Pana Boga, jest szansa na to, żeby wygrali życie, że odmienią swoje życie. Kiedy odkrywasz, że Pan Bóg chce tobie w tym wszystkim pomóc, to w głębi serca rodzi się pragnienie, by jednak spróbować zaprosić Go do swojego życia. Jest różnie. Są takie śmieszne sytuacje, że przyjeżdżam i spowiadam chłopaków, a ci, którzy na początku byli u spowiedzi, to na końcu znów chcą do niej przystąpić, bo już zdążyli nawywijać – albo już komuś przyłożyli, albo pokłócili się z kimś – śmieje się oblat.

Co proponować młodzieży? Dwugłos duszpasterzy

Oblacki charyzmat 

Obecnie na spotkania organizowane przez o. Krzysztofa przychodzi większość podopiecznych Ośrodka. Oblat zauważył, że w takim środowisku są osoby, które przewodzą grupie, swoiści „szefowie”. Jak oni idą do spowiedzi czy porozmawiać, to inni idą za nimi. Ten, kto kieruje całą grupą – ma autorytet. Dzięki temu, że o. Wrzosowi udało się trafić do liderów, pozyskał też innych dla Chrystusa. Jak podkreśla, ta jego działalność dobrze wpisuje się charyzmat misjonarzy oblatów.

Nasz założyciel, św. Eugeniusz de Mazenod, chciał iść do ludzi pogubionych duchowo, do ubogich, żeby głosić im Pana Jezusa. Mimo że jestem wikariuszem w parafii, to moje wizyty w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Dobrodzieniu sprawiają, że bardziej czuję się oblatem, realizuję charyzmat oblacki, który jest niejako ewangelizacją na froncie – dodaje kapłan.

(zdj. Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii w Dobrodzieniu)

Zdarza się, że niektórzy chłopacy po opuszczeniu placówki wracają do starego życia. Ojciec Wrzos zaznacza jednak, że te rzucone ziarenka wciąż mogą wydać owoc. Część z nich bowiem zmienia swoje życie diametralnie. Znajdują dobrą pracę, zakładają rodziny… Nie jest to odkrywcze, ale chyba zawsze warto przypominać, że to miłość przyciąga serca. Nie ta miłość cukierkowa i sztuczna, od której może zemdlić, ale ta szczera i konsekwentna, która jednocześnie wspiera i wymaga. Tak też dzieje się w przypadku podopiecznych Ośrodka w Dobrodzieniu.

To nie są moje sukcesy, lecz w pierwszej kolejności Pana Boga, a także wspaniałego grona pedagogicznego z Ośrodka Socjoterapii. Podchodzą oni z miłością do chłopców – mówi oblat. – Oczywiście, są jednocześnie stanowczy, bo w tym wieku trzeba od młodych wymagać, ale trzeba to robić z miłością. Chłopcy widzą, że wychowawcom zależy na nich, to też motywuje ich do obrania dobrej drogi. Są naprawdę wyjątkowi, kochani, w każdym z nich jest dobro. Trzeba pomagać im odkryć to dobro w sobie, a także wzbudzać wiarę, że każdy z nich może wygrać życie i zmienić je na lepsze. Myślę, że jeżeli oni czują, że ty w nich wierzysz, ufasz im, kibicujesz im, to oni tym bardziej mają motywację, żeby się zmienić, nie czują się „przegrywami”. To miłość sprawia, że chcemy się zmieniać. Jakby oni cały czas w domu rodzinnym słyszeli, że są do niczego, potem w szkole słyszeli, że są niczego, podobnie w ośrodku, to rzeczywiście by w to uwierzyli i nie widzieli sensu podejmowania jakichkolwiek starań. Kiedy im jednak pokazujesz, że w nich wierzysz, to oni się otwierają, chcą zaufać i dać się poprowadzić – podsumowuje o. Krzysztof Wrzos OMI.

Kędzierzyn-Koźle: Młodzież pisała ikony

(misyjne.pl)