Śladami bł. o. Józefa Gérarda OMI [WIDEO]

Pamięć o błogosławionym misjonarzu Basutosów wciąć jest żywa. Mieszkańcy Lesotho nie tylko odwiedzają jego grób, prosząc o wstawiennictwo o. Józefa Gérarda OMI, ale także pokazują miejsca związane z życiem i działalnością niestrudzonego misjonarza. W Leostho przebywa o. Diego Sáez OMI, Postulator Generalny.

„Dziewczyna śniła, że ​​przyszedł stary ksiądz i położył ręce na jej oczach” – bł. o. Józef Gérard OMI

Pierwsze miejsce misji katolickiej

W 1862 roku o. Józef Gérard OMI udał się do króla Lesotho Moshoeshoe I, aby poprosić o pozwolenie na budowę misji katolickiej. Monarcha wyraził zgodę i ofiarował misjonarzowi dolinę Tloutle,położoną u podnóża siedziby królewskiej. Dziś znajduje się tutaj miasto Roma, nazwane tak ze względu na łączność katolików ze Stolicą Apostolską. To właśnie tu błogosławiony ojciec Gérard wzniósł pierwsze zabudowania. Do dziś znajduje się tutaj kamienny ołtarz, na którym sprawował Eucharystię wracając ze spotkania z królem Lesotho.

Postulator Generalny: „Wiem, że Bóg już czyni cuda przez wstawiennictwo tych ludzi”

Kościół św. Michała

Pierwsza kaplica misji katolickiej nosiła wezwanie św. Michała. W 1893 roku misjonarze oblaci wznieśli tutaj murowany kościół, który w 2018 roku uległ częściowemu zawaleniu.

W Romie wzniesiono także konkatedrę rzymskokatolicką pw. Matki Jezusa. To tutaj znajduje się grób bł. o. Józefa Gérarda OMI. W 1988 roku miejsce odwiedził św. Jan Paweł II. 15 września tego samego roku beatyfikował ojca Józefa w Maseru, stolicy kraju.

(pg/zdj. Postulatio OMI)


Obra: Parafialny Dzień Dziecka

Z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka w obrzańskiej wspólnocie parafialnej odbyło się spotkanie dla dzieci. Przy Domu Parafialnym dla najmłodszych przygotowano zabawy oraz kulinarne atrakcje.

Było to spotkanie na świeżym powietrzu z zabawami. Dzieci grały m.in. w dwa ognie, badmintona. Nie zabrakło waty cukrowej i lodów. Spotkanie zakończyło się wspólną modlitwą przy Grocie Fatimskiej – wyjaśnia o. Grzegorz Rurański OMI, proboszcz parafii.

Dzień Dziecka odbył się w ramach cyklicznych, cotygodniowych spotkań dzieci organizowanych przez parafię pw. św. Jakuba w Obrze.

(pg/zdj. G. Rurański OMI)


Komentarz do Ewangelii dnia

Słowo zawsze niesie w sobie pewną moc i określony ładunek. Pan Jezus, stając się człowiekiem, ukazuje nam inny wymiar słowa. Słowa, które staje się ciałem. On ma w sobie jako Bóg, wielką moc przez słowo czynić, stwarzać i zmieniać czas i przestrzeń. Nadaje sens życiu poprzez towarzyszenie w codziennej drodze, ukazując jak ważne jest zabiegać o świętość miejsca dla spotkania z Bogiem. Jak ważne jest przebaczenie, aby zawsze stając w obecności Boga, wybaczać bliźnim i prosić ich o przebaczenie. Zachowywać i pielęgnować dar wiary poprzez większe zaufanie Temu, do Którego wszystko, co żyje, należy.


Jasna Góra: VI Pielgrzymka seminariów duchownych [ZDJĘCIA, WIDEO]

Oblaccy klerycy, których w tradycji Zgromadzenia nazywamy scholastykami, wzięli udział w dwudniowej Ogólnopolskiej Pielgrzymce Wyższych Seminariów Duchownych na Jasnej Górze. Spotkanie odbyło się po raz szósty.

Tradycyjnie co pięć lat klerycy i wychowawcy wszystkich seminariów diecezjalnych i zakonnych w Polsce spotykają się na pielgrzymce u stóp Matki Bożej Jasnogórskiej. Tegoroczne spotkanie przebiega pod hasłem: „W Duchu Chrystusa Sługi” i zbiega się z liturgicznym świętem Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Obrzański scholastykat obok kleryków reprezentował rektor – o. Sebastian Łuszczki OMI oraz ojciec duchowny – o. Dawid Grabowski OMI.

Lubliniec: Najmłodsi i najstarszy oblat w Polsce. Niezwykłe spotkanie

Pielgrzymka rozpoczęła się Apelem Jasnogórskim z rozważaniem biskupa kaliskiego, Damiana Bryla. Błogosławieństwa zebranym udzielił specjalny gość pielgrzymki – kard. Lazarus You Heung-Sik, prefekt Dykasterii ds. Duchowieństwa. Drugi dzień uczestnicy rozpoczęli w archikatedrze częstochowskiej, gdzie wysłuchali konferencji biskupa bydgoskiego, Krzysztofa Włodarczyka. Po niej nastąpiła adoracja Najświętszego Sakramentu. Następnie klerycy z wychowawcami przeszli Alejami Najświętszej Maryi Panny na Jasną Górę. Tutaj celebrowana była Eucharystia w języku łacińskim pod przewodnictwem prefekta Dykasterii ds. Duchowieństwa Stolicy Apostolskiej. Na zakończenie pielgrzymki odczytano akt ofiarowania Najświętszej Maryi Pannie.

(pg/zdj. J. Radtke OMI, B. Kuzmenko OMI)


Zimnowoda: Animacja misyjna dla szkoły podstawowej

Z okazji rekolekcji przygotowujących parafię w Zimnowodzie do uroczystości odpustowych Prokura Misyjna Polskiej Prowincji przeprowadziła animację misyjną dla uczniów szkoły podstawowej.

Przewodnią myślą było rozesłanie uczniów przed wniebowstąpieniem i nakaz misyjny: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Dzieci były bardzo zaangażowane, zadawały pytania i przebierały się w tradycyjne stroje z misji – wyjaśnia prowadzący spotkanie, o. Wiesław Chojnowski OMI, dyrektor Prokury Misyjnej.

W animacji udział wzięło ponad 200 uczniów. Rekolekcje dla parafii głosi o. Dariusz Buczek OMI z Prokury Misyjnej. Wspólnota pw. Trójcy Świętej w Zimnowodzie leży na terenie archidiecezji poznańskiej. Jest mocno zaangażowana w pomoc oblackiej misji w Befasy na Madagaskarze.

(pg/zdj. W. Chojnowski OMI)


Co proponować młodzieży? Dwugłos duszpasterzy

Przekazywanie wiary młodemu pokoleniu jest bardzo trudne. Trzeba nie tylko złapać z nimi dobry kontakt, nawiązać relację, zdobyć zaufanie. Trzeba też uciekać przed pokusą banalizowania wiary. Bo w formowaniu młodzieży nie chodzi tylko o wspólne granie w piłkę, organizowanie katodyskotek czy wyjazdów w piękne zakątki świata. Chodzi o pomoc w poznawaniu Boga. O duszpasterstwie młodzieży pisze na misyjne.pl Michał Jóźwiak.

Do służby liturgicznej namawiać nie trzeba

We wspólnotach oblackich ofert dla młodych ludzi nie brakuje. Troska o to, aby była im przekazywana wiara jest dzisiaj szczególnie ważna, bo Polska jest najszybciej laicyzującym się krajem w Europie. Chłopców chcących zaangażować się w ministranturę zazwyczaj jednak w parafiach nie brakuje.

Do służby przy ołtarzu chłopaków raczej nie trzeba namawiać. Sami się garną, choć oczywiście bywa to różnie. Kiedy pracowałem w Kodniu był z tym problem, ale w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie teraz jestem, mamy trzy kategorie wiekowe ministrantów – mówi o. Krzysztof Wrzos OMI, wikariusz w parafii pw. św. Eugeniusza de Mazenoda w Kędzierzynie-Koźlu.

Nasz rozmówca przyznaje, że czasem większe zaangażowanie dzieci i młodzieży w życie religijne pociąga za sobą rodziców. Czasem dziecko – ministrant – może stać się impulsem do nawrócenia całej rodziny

Kilka razy obserwowałem już taką sytuację, że rodzina nie chodziła do kościoła, a kiedy syn wstąpił do służby liturgicznej, to niedługo potem regularnie na mszę świętą zaczęli chodzić rodzice – podkreśla ojciec Wrzos.

Rekolekcje powołaniowe

Średnio dwa razy w miesiącu misjonarze oblaci organizują rekolekcje lub weekendy powołaniowe. Rocznie w tych wydarzeniach uczestniczy około czterystu młodych ludzi. Nie wszyscy z nich myślą oczywiście o życiu zakonnym. Największą grupę stanowią ministranci. Są dla nich przygotowywane kursy lektorskie i ceremoniarskie.

Co do samych tzw. „powołaniówek” to naszym zadaniem jest zbliżenie ich do Boga, a nie przekonywanie na siłę, że mają wstąpić do naszego zgromadzenia. Przyjeżdżają po to, żeby rozeznawać. Niedawno był na takich rekolekcjach młody mężczyzna, który wahał się między oświadczeniem się swojej dziewczynie, a wybraniem drogi zakonnej. Wyjeżdżając stwierdził, że wybiera drogę do małżeństwa – relacjonuje o. Jan Wlazły, duszpasterz powołań.

„Kolega zaprosił mnie na rekolekcje powołaniowe, na które sam nie pojechał” [wideo]

W rekolekcjach, odbywających się w różnych zakątkach Polski, może wziąć udział każdy bez względu na plany na przyszłość. Jedynym kryterium jest wiek – uczestnik powinien być przynajmniej w siódmej klasie szkoły podstawowej i być przed trzydziestką. Program spotkań jest zazwyczaj dostosowany do potrzeb konkretnych uczestników.

Zjazd młodzieży w Lublińcu (zdj. P. Gomulak OMI)

Mamy rekolekcje o temacie „Rozkmina”. Na samym początku pytamy przyjeżdżających z jakimi tematami mają problem, o czym chcieliby porozmawiać, jak możemy im pomóc w rozwoju duchowym. I z tego rodzi się koncepcja na dalsze dni – opowiada o. Wlazły.

Frekwencja bywa bardzo różna. Czasem pojawiają się duże kilkudziesięcioosobowe grupy osób, a czasem… jedna osoba.

Bywa, że pojawia się jeden uczestnik i jest to dość nietypowe, ale cieszymy się z każdego, kto szuka Boga w swoim życiu. Jest to okazja, żeby poświęcić tej osobie dużo czasu. Ma to swoją wartość – podkreśla oblacki duszpasterz powołań.

Ojciec Jan Wlazły OMI zaznacza, że chłopacy przyjeżdżają na rekolekcje z różnym nastawieniem. Niektórzy myślą o kapłańskie, a inni chcą po prostu stawiać kolejne kroki na drodze do lepszego rozeznawania woli Bożej w swoim życiu. Na pierwszym miejscu jest budowanie relacji z Bogiem, reszta przychodzi później.

Jak przyciągać młodzież?

Aby jednak młodzież interesowała się życiem wspólnoty i szukała kontaktu z Bogiem, konieczne jest systematyczne budowanie relacji. To element niezbędny to tego, aby wspólnota żyła i razem postępowała na drodze wiary.

Wszystko zaczyna się od relacji. Od wejścia w świat młodych. Staram się interesować tym, czym oni się interesują. Skoro grają w fifę na konsoli, to ja też z nimi spędzam czas właśnie w ten sposób. Muszę znać ich styl bycia, komunikacji, bez tego nie złapiemy nawet kontaktu – zaznacza z kolei Krzysztof Wrzos OMI.

Kędzierzyn-Koźle: Młodzież pisała ikony

Ojciec wikariusz mówi także, że dla młodzieży angażującej się w różne wspólnotowe wydarzenia i dla chłopców w służbie liturgicznej wcale nie są najważniejsze „dodatki” w postaci organizowanych atrakcji. Szukają pogłębienia relacji z Bogiem i lepszego rozumienia tego, w co wierzą.

Organizujemy dla młodzieży spotkania, imprezy, mecze, wyjazdy, zbiórki. Wszystko po to, aby dać im czas, pokazać, że są dla nas ważni. Uważam jednak, że najważniejsza jest formacja. I to, co mnie cieszy, to fakt, że i dla nich jest ona istotna. To nie tak, że przychodzą tylko po to, żeby się pośmiać i pobyć razem. Przychodzą, bo chcą pogłębić swoją wiarę. Prowadzę na zbiórkach ministranckich krótkie katechezy i widzę, że one dają efekty – podkreśla misjonarz oblat. – Z ministrantami spotykamy się też po to, żeby ćwiczyć liturgię, bo wiemy, że im lepiej ją robimy, tym lepiej oddajemy chwałę Panu Bogu – dodaje.

Spotkanie młodzieży w Kędzierzynie-Koźlu (zdj. NINIWA Kędzierzyn-Koźle)

Prowadzić do Boga

W kontakcie ze wspólnotą parafialną ważne jest to, z kim zetkną się młodzi ludzie. Nie bez znaczenia jest to, czy będzie to surowy i nieprzystępny duchowny, czy raczej serdeczny ksiądz, który spotyka się z ludźmi nie po to, aby ich oceniać, ale by wspierać i prowadzić.

Oczywiście idealnie byłoby, gdyby młodzież przychodziła do kościoła dla samego Pana Boga, ale jednak dużą rolę odgrywa charakter i osobowość duszpasterza. Jeśli jest on otwarty na słuchanie, łatwo nawiązuje relacje, to jest duża szansa, że młodzi będą mieli dobry obraz Kościoła i będzie ważną częścią ich życia – mówi o. Wrzos.

Duszpasterz powinien wskazywać drogę. Może i powinien niektóre postawy otwarcie krytykować. Ale jego słowa będą wiarygodne i skuteczne tylko wtedy, jeśli sam będzie świadkiem wiary, którą głosi.

Doświadczenie katechezy pokazuje mi bardzo wyraźnie, że warto mówić o swoim doświadczeniu wiary. Trzeba mówić o tym, jak Bóg działa w moim życiu. To zazwyczaj młodych pociąga. Zadają pytania i sami zaczynają Go szukać – podsumowuje ojciec Krzysztof.

(misyjne.pl)


Jarosław Różański OMI: Prawd wiary i słowa Bożego nie można poznawać w języku obcym

Prawd wiary i słowa Bożego nie można poznawać w języku obcym

Misje prowadzone przez polskich oblatów rozwijały się dynamicznie. Już pięć lat po ich przybyciu do Kraju Gidarów liczba wspólnot chrześcijańskich podwoiła się, podobnie jak i liczba wiernych. Było jednak kilka wyzwań związanych z inkulturacją – pisze na misyjne.pl o. prof. Jarosław Różański OMI, misjolog.

Gidarzy (Gidar) żyją w północnym Kamerunie. Stanowią grupę etniczną mniejszą liczebnie – jak określa się czasem grupy etniczne liczące poniżej 200 tysięcy ludzi. Ich ojczyzną jest płaskowyż znajdujący się na pograniczu kameruńsko-czadyjskim. Większość z nich mieszka na terenie Kamerunu. Największe skupiska Gidarów spotkać można w dwóch miastach tego regionu: Guider (siedziba prefektury Mayo Louti) oraz Figuil. Inne, większe skupiska ludności są (począwszy od północnego-wschodu) w okolicach wiosek: Lam, Djougi, Bidzar, nad brzegami Mayo Louti (od Mayo Loue aż do Figuil) oraz w okolicach Sorawel. Większość z nich (ponad 80%) trudni się rolnictwem. Inni zajmują się hodowlą bydła, handlem, rzemiosłem, zatrudnieni są też w administracji państwowej.

Kamerun: Majówka w Figuil [wideo]

Kultura i język

Od północnego wschodu ziemie Gidarów sąsiadują z wioskami Mundang i Tupuri; od północy z wioskami Giziga, od północnego zachodu z wioskami Daba i z wioskami Fali od zachodu. Na południowym zachodzie wioski Gidarów zazębiają się z nielicznymi w tym regionie wioskami Mambay. Gidarzy wraz ze swymi sąsiadami zaliczani są do archaicznej warstwy kulturowej, zwanej niekiedy kulturą paleonigryjską, która nie ma wielu naleciałości ze strony wielkich cywilizacji negro-afrykańskich i negro-islamickich. C.G. Seligman uważał sawannę położoną na północ od wielkich zlewisk Nigru i łączące się z nimi, niegdyś znacznie większe niż dziś, jezioro Czad za kolebkę ludów Czarnej Afryki, a zatem reprezentantów najstarszej warstwy kulturowej kontynentu. Ludy te są więc raczej pasywne, konserwatywne i ściśnięte na małych obszarach otoczonych poprzez niezwykle aktywne i wywierające presję młodsze kultury. Najczęściej określa się je wspólnym mianem Kirdi lub Kirdyjczycy. Różnią się one zasadniczo od ościennych grup północnych (muzułmańskich) oraz południowych Bantu. Stanowią oni grupę liczącą 52 odrębne społeczności. Każda z nich posiada własne obyczaje, język, religię, terytorium i system społeczno-polityczny. Większość tych plemion bowiem zachowała swoją  kulturę i tradycyjne wierzenia, nie poddając się trwającemu kilka wieków procesowi islamizacji. Podstawą tradycyjnego systemu religijnego są: wiara w istnienie jednego i transcendentnego Boga oraz przekonanie o istnieniu istot niewidzialnych, do których zalicza się zarówno duchy przyrody, jak i zmarłych przodków. Dlatego też mówiąc o Kirdyjczykach trzeba podkreślić zdecydowane odcięcie się od kultur ludów muzułmańskich. Było to możliwe dzięki ucieczce i schronieniu się w niezamieszkałych lub też trudno dostępnych terenach. Stąd też słuszne także wydaje się nazywanie grup etnicznych refugialnymi, a strefy przez nie zamieszkałe – strefami refugialnymi. Podobnie jak na wielu innych terenach Kamerunu Północnego, tak samo i w kraju Gidarów, spotkać można osiedla i wioski muzułmańskich Fulbejów. Jezyk gidarski, podobnie jak i języki pozostałych Kirdyjczyków, należą do zespołu ok. 150-157 spokrewnionych ze sobą języków, tworzących grupę tzw. języków czadyjskich. Języki te wchodzą w skład wielkiej rodziny (zwanej też phylum) afroazjatyckiej. Według jednej z nowszych klasyfikacji języków czadyjskich P. Newmana język gidarski wchodzi w skład gałęzi Biu-Mandara, podgałęzi „C”, tworząc w niej odrębną grupę.

Sakrament pokuty w rodzimym języku (zdj. A. Chrószcz OMI)

Ewangelizacja ziem Gidarów

Właściwa ewangelizacja północnej części Kamerunu rozpoczęła się dopiero pod koniec 1946 r. 21 marca 1946 r. Kongregacja Rozkrzewiania Wiary wydała oficjalny dokument, który wydzielał na terenie północnego Kamerunu i Czadu tzw. Misję Czad-Kamerun, powierzając jej tereny do ewangelizacji Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Obejmowała ona Kamerun Północny oraz południowo-zachodnią część Czadu. Oficjalnie Prefekturę Apostolską Garoua erygowano 13 stycznia 1947 r. Granice prefektury dostosowane zostały do granic cywilnych Kamerunu francuskiego. Pierwszym prefektem apostolskim mianowano o. Yvesa Plumeya.

Po przybyciu pierwszej, piętnastoosobowej grupy misjonarzy oblatów na powierzone im do ewangelizacji tereny w listopadzie 1946 r., rozpoczęło się zakładanie placówek misyjnych w największych skupiskach ludności. Nie były to jeszcze wówczas ośrodki miejskie, lecz stosunkowo niewielkie skupiska handlowo-administracyjne. Do największych w północnym Kamerunie należały Maroua, Garoua, Ngaoundéré, Yagoua i Mokolo. W tych osadach znajdowały się siedziby administracji kolonialnej. Równocześnie z zakładaniem misji w głównych ośrodkach administracyjnych, misjonarze oblaci zdecydowali się na założenie misji w kilku pomniejszych. Największą osadą i głównym ośrodkiem administracyjnym na północny wschód od Garoua było Guider. O. Elie Bève, który jako pierwszy misjonarz już w kwietniu 1948 r. dotarł w te okolice, zdecydował się jednak na założenie misji w niedalekiej wiosce Lam, gdzie przyjęto go życzliwie. W 1959 r. w Guider wybudowano pierwszy, niewielki kościół, za nim zaś magazyn i pomieszczenie dla misjonarza. W tym samym roku w Guider osiedlił się o. Lucien Le Calve. W 1960 r. o. Alexis Atangana, pierwszy oblat kameruński, zamieszkał w wiosce Bidzar, zakładając trzecią misję na ziemiach Gidarów.

Kamerun: Biskup, który na emeryturze został proboszczem

W 1970 r. w ewangelizację ziem Gidarów włączyli się polscy oblaci Maryi Niepokalanej.

Byliśmy szczęśliwi i dumni, przyjmując czterech ojców misjonarzy przybywających z Polski, którzy objęli swoje misje w sektorze Guider – Lam – Bidzar, Mandama, Figuil. A zatem to kraje Gidar i Daba korzystają z tego cennego wsparcia personalnego i to w chwili, gdy kryzys powołań misyjnych w Europie wywiera wpływ także na kraje misyjne – pisał po ich przybyciu podówczas już biskup Yves Plumey.

Yves Plumey OMI w towarzystwie współbraci z okazji święta patronalnego Zgromadzenia (zdj. diecezja Vannes)

Polscy oblaci przejęli misje w Guider, Lam i Bidzar oraz założyli kolejną misję na ziemiach Gidarów w Figuil. Misje prowadzone przez polskich oblatów rozwijały się dynamicznie. Już pięć lat po ich przybyciu do Kraju Gidarów liczba wspólnot chrześcijańskich podwoiła się, podobnie jak i liczba wiernych. W drugiej połowie lat 70. rocznie chrzest przyjmowało po kilkaset osób. W 1992 r. polscy oblaci stanowili prawie połowę kleru archidiecezji Garoua. Największa grupa Polaków pracowała na terenach Gidarów. Bardzo szybko szeregi duchowieństwa katolickiego zasilili Gidarzy. Pierwszym był oblat Claude-Marie Dawai, wyświęcony na kapłana 22 maja 1972 r. Następnymi byli Edouard i André Haman oraz Lucien Bouba. Według danych szacunkowych, pod koniec lat 90. XX w. w kraju Gidarów istniało ok. 250 wspólnot chrześcijańskich, skupiających ok. 40-45% członków tej grupy etnicznej. Obecnie polscy oblaci obsługują nadal misję Figuil. Misje Bidzar, Lam i Guider przekazane zostały miejscowemu klerowi.

Pierwsze przekłady na język gidarski

Misjonarze z północnego Kamerunu zetknęli się wśród Kirdi z językami mówionymi, które nie posiadały wersji pisanej ani opracowanych reguł gramatycznych. Nie mieli oni ponadto z reguły przygotowania lingwistycznego czy nawet bardziej pogłębionego przez studia podyplomowe przygotowania teologicznego, czy też misjologicznego. Jednak zgodnie z dobrą intuicją i wieloma przykładami misji w Afryce Subsaharyjskiej, zadawali sobie trud poznawania miejscowych języków. W ten sposób powstawały teksty liturgiczne w miejscowych językach oraz pierwsze przekłady Pisma Świętego m.in. na język mundang, tupuri, massa, ngambay i daba.

Elié Bève, pierwszy misjonarz w Kraju Gidarów, początkowo posługiwał się w kontaktach z mieszkańcami Lam i okolicznych wiosek obiegowym językiem fulfulde – gdyż nikt z mieszkańców nie mówił biegle w urzędowym języku francuskim. Zapisywał też poszczególne słowa i zdania, używając głównie ortografii francuskiej i zdając się na intuicję. Podobnie czynił jego późniejszy współpracownik, o. Lucien Le Calve, który dość dobrze opanował gidarski. Tę samą drogę obrali m.in. Piotr Czyrny (pracujący na misji Guider i Bidzar), Józef Leszczyński (Guider, Figuil) oraz Tadeusz Krzemiński (Lam).

Pierwsze tłumaczenia tekstów Pisma Świętego i katechez na język gidarski pozostawały poza wszelką kontrolą i formą pisaną, gdyż były bieżącymi tłumaczeniami ustnymi katechez i liturgii, początkowo z języka fulfulde, a później prawie wyłącznie z francuskiego. Misjonarz zdawał się tutaj na intuicję i wyobraźnię swoich nowych współpracowników, niejednokrotnie katechumenów czy młodzieży (która zdobyła jakiś poziom znajomości języka francuskiego w szkole). Powstawały też pierwsze, robocze tłumaczenia czytań mszalnych, głównie Ewangelii na niedziele i święta. Zarówno przy alfabetyzacji języka gidarskiego, jak i przy pierwszych tłumaczeniach wielką niedogodnością okazał się brak szerszej współpracy i wymiany doświadczeń. Wyraźnie też brakowało zorganizowanego ośrodka koordynującego i we znaki dawał się też brak funduszy wśród misjonarzy polskich, które byłyby przeznaczone na ten cel. Wyraźnym impulsem dla tłumaczeń na język gidarski okazała się soborowa reforma liturgiczna oraz znaczne zwiększenie się liczebności wspólnot chrześcijańskich. W latach 70. pojawiły się pierwsze, powielane tłumaczenia czytań mszalnych, sakramentów oraz teksty mszy św., które były w zasadzie poprawionym tłumaczeniem wcześniejszego maszynopisu o. Elié Bève. Wydano także skromny modlitewnik. Tłumaczenia te jednak z reguły nie miały miejsca i roku wydania, nie odnotowywały też autorów, redaktorów itp. Wszystkie wydane były w Figuil, w formacie A5, z gęsto ściśniętym drukiem, z wyraźnymi różnicami w zapisie, składni i słownictwie. Świadczyło to wyraźnie o braku koordynacji i redakcji, a także o towarzyszącej pośpiechowi pobieżności. Tam też powielono w niskim nakładzie słownik gidarsko-francuski i francusko-gidarski, mający wybitnie charakter roboczy, bez jakikolwiek odniesień do rodzaju, form, niuansów znaczeniowych, itd. Do przygotowania tych wydań i tłumaczeń przyczyniła się przede wszystkim liczna grupa katechistów, w większości niepiśmiennych jeszcze prostych rolników, którzy gromadzili się na regularnych sesjach, organizowanych w poszczególnych misjach, a także we wzniesionym na początku 1973 r. Ośrodku Szkolenia Katechistów w Lam.

Kamerun: Do Figuil pielgrzymowało 12 tysięcy pątników

Rodzime pieśni chrześcijańskie

Wzrostowi liczby wspólnot chrześcijańskich, jak również wzrostowi ich liczebności, towarzyszyło także rozwijanie się rodzimej twórczości chrześcijańskiej. Wykorzystywała ona bogate, gidarskie tańce i pieśni, śpiewane przy akompaniamencie różnego rodzaju tam-tamów, kossokoi, ganawla, dalinga i im podobnych. Pieśni te, oparte zwykle na śpiewie kantora (lub kliku głosów śpiewających zwrotki) oraz zbiorowym powtarzaniu refrenu, nawiązywały zarazem do nowej tradycji chrześcijańskiej, jak i do gidarskich motywów i środków wyrazu poetyckiego. Rozprzestrzeniały się one o wiele szybciej od tłumaczeń i stanowiły bez wątpienia jeden z najmniej zbadanych i docenianych, a zarazem najbardziej skutecznych środków ewangelizacji. W ich rozpowszechnianiu zasłużyły się zwłaszcza regularne szkolenia katechistów we wspomnianym wyżej Ośrodku Szkolenia Katechistów w Lam, jak również szkolenia w poszczególnych misjach, coraz częstsze wspólne święta, uroczystości pogrzebowe itp. Nie można tutaj pominąć także rosnącej popularności pielgrzymek do założonego przez polskich oblatów sanktuarium Świętej Bożej Rodzicielki w Figuil, gdzie główne, doroczne uroczystości z coraz większym rozmachem organizowano 1 stycznia. Z czasem ich kalendarz poszerzył się znacznie i rocznie. Pod koniec lat 80. doroczne święto gromadziło ok. 10 tysięcy chrześcijan i sympatyków, stając się największym, regularnym gromadzeniem się chrześcijan w północnym Kamerunie. Chrześcijańskie pieśni gidarskie – powielane pojedynczo lub po kilka oraz przepisywane ręcznie – również znalazły swoje anonimowe wydanie w Figuil. W 1989 r. natomiast ukazał się w formie powielaczowej bogaty wybór, uporządkowany według świąt kościelnych, zebrany i poprawiony przez o. Piotra Czyrnego oraz dwóch księży gidarskich: André Hamana i Eduard Hamana. Śpiewnik ten został poprawiony w latach 90. podczas specjalnych sesji z katechistami, organizowanymi w Lam i wydany wraz z modlitewnikiem przez o. Jarosława Różańskiego w Polsce w 1999 r. Zbiór ten zawierał 49 modlitw oraz 161 pieśni.

Kamerun: Ich wyznanie wiary robi wrażenie [wideo]

Nowe przekłady czytań mszalnych i opracowanie uproszczonego mszału

Największe postępy w opanowaniu języka gidarskiego zanotował o. Władysław Kozioł, który w Kraju Gidarów pracował przez dwadzieścia lat (1981 – 2001) w misjach Lam, Figuil i Guider. We współpracy z Jeanem Maingle, długoletnim katechistą pochodzącym z Lam, zadali sobie trud ukończenia i uporządkowania alfabetyzacji języka w oparciu o zasady proponowane przez Summer Institute of Linguistics dla tej grupy językowej. O. Władysław Kozioł i Jean Maingle są też autorami pierwszej gramatyki języka gidarskiego, wydanej po raz pierwszy w kilkunastu egzemplarzach na powielaczu w Figuil w 1993 r. Od tego czasu gramatyka ta jest wciąż udoskonalana i poszerzana przez autorów. Nie doczekała się jednak szerszej prezentacji ani publikacji. W 1993 r. rozpoczęto w Lam nowe tłumaczenie czytań mszalnych na niedziele i święta. U początków tej inicjatywy był Jarosław Różański OMI, odbywający swój staż misyjny w Lam. Rok później powstało w Guider Centrum Tłumaczeń Gidarskich, za które został odpowiedzialny o. Władysław Kozioł. Jego głównymi współpracownikami byli Gidarzy pochodzący – ze względu na różnice dialektyczne języka – z różnych misji. Byli to m. in. Jean Maingle (Lam), Pierre Bouba (Figuil) oraz Maurice Oumarou (Guider). Rolę konsultanta pełnił gidarski ksiądz Lucien Bouba. Owocem pracy Centrum Tłumaczeń Gidarskich w Guider jest wydanie trzech lekcjonarzy liturgicznych, zawierających komplet czytań na niedziele i święta, oraz znacznie skrócone wydaniu Mszału Rzymskiego. Wydawnictwa przygotował do druku w Polsce o. Jarosław Różański. Całość nosi tytuł Missel dá makada. Jako pierwszy ukazał się tom czwarty, zawierający czytania na niedziele i święta roku liturgicznego C. Dwa lata później ukazał się rok A i B, i wreszcie w 1997 r. uproszczony mszał.

Liturgia w buszu (zdj. A. Chrószcz OMI)

Lekcjonarze i mszał w języku gidarskim zostały dobrze przyjęte przez wspólnoty chrześcijańskie w Kraju Gidarów oraz przez wspólnoty utworzone na skutek migracji w dużych miastach czy innych regionach Kamerunu. Przyjęciu temu towarzyszyła nierzadko nauka czytania w języku gidarskim, także i dla kobiet. Teksty zaakceptowano z entuzjazmem pomimo, iż język ten posiada znaczne różnice dialektyczne. Być może też otwierają one drogę procesowi tworzenia się gidarskiego języka literackiego, wspólnego dla całej grupy etnicznej. Warto przy tym zaznaczyć, iż brak rzeczywistej dostępności pisma zainspirował misjonarzy do prowadzenia pracy alfabetyzacyjnej – także wśród kobiet – równoległej do pracy przekładowej. „Czy młodzież potrafi zainteresować się również ewentualną literaturą gidarską”? – pytał na łamach „Misyjnych Dróg” o. Krzysztof Zielenda z misji w Guider. I odpowiedział: „Myślę, że tak. Z wielką radością patrzyłem zawsze na siedzących pod drzewem młodych ludzi czytających liturgiczne księgi gidarskie”.

Przekład Nowego Testamentu i podstawowe trudności

Rozpoczęte w 1993 r. nowe tłumaczenie czytań mszalnych na niedziele i święta zaowocowało wydaniem w 2008 r. w Polsce gidarskiego przekładu Nowego Testamentu (Ymanman Meleketeni. Nouveau Testament, guidar). Było ono uzupełnieniem i poprawieniem dotychczasowych przekładów fragmentów Nowego Testamentu, zawartych w wydaniach trzech lekcjonarzy na niedziele i święta roku liturgicznego A, B i C.

Przekład ten przygotowany został przez misjonarzy i ich współpracowników, borykających się z wieloma trudnościami, z których najważniejszą wydaje się być nieznajomość języka oryginału. Instrukcje watykańskie zalecają, by teksty liturgiczne (a zatem i biblijne do użytku liturgicznego – w wypadku tłumaczeń gidarskich – teksty wcześniejszych lekcjonarzy) dokonywane były z wzorcowej edycji łacińskiej, nie zaś z innych tłumaczeń. Przy tłumaczeniach Biblii natomiast zalecane są teksty oryginalne – a zatem w przypadku tłumaczeń gidarskich, typiczny, oryginalny tekst grecki Nowego Testamentu. Jednak w grupie polskich misjonarzy, pracujących w Kraju Gidarów i zaangażowanych w przekłady, ani tym bardziej wśród samych tłumaczy rodzimych, nie było nikogo władającego biegle łaciną, a tym bardziej greką. Misjonarze bazowali na – często bardzo powierzchownym – przygotowaniu biblijnym, wyniesionym głównie z seminarium, oraz z własnej lektury. Z konieczności posługiwano się zatem przede wszystkim tłumaczeniami tekstów liturgicznych na język francuski oraz francuskojęzycznych wydań Biblii. Niekiedy tylko odwoływano się do tekstów oryginału, bazując na wydaniach krytycznych. Główny ciężar rozumienia tekstów biblijnych spoczywał przede wszystkim na misjonarzach polskich, którzy sięgali także często po tłumaczenia polskie w poszukiwaniach głębszego zrozumienia tekstów biblijnych. Podobnie i grupa tłumaczy gidarskich, którzy zapoznali się z tajnikami języka francuskiego w szkole kameruńskiej, miała spore problemy w zrozumieniu tekstów francuskich. Tym bardziej, że na trudności językowe – w mniejszym stopniu dotyczące grupy polskojęzycznej – nakładały się trudności kulturowe. Biblia bowiem była łatwiej przyswajalna dla misjonarzy polskich – ze względu na jej zrośnięcie się z kulturą polską, niż dla tłumaczy gidarskich, którzy napotykali – oprócz bariery językowej – także barierę kulturową. Inaczej mówiąc – tekst oryginału nie był już do końca tekstem oryginału, lecz jego przekładem z przekładu, tym trudniejszym, że międzykulturowym i dokonywanym w zróżnicowanym i słabo przygotowanym środowisku tłumaczy. Nie bez znaczenia jest ponadto zasygnalizowany wcześniej fakt braku skonkretyzowanego planu czy też zwykłej koordynacji tłumaczeń przez odpowiednie władze kościelne i zakonne.

Spotkanie polskich misjonarzy w Kamerunie

Wreszcie odbiorcy gidarscy – cel zabiegów i zamierzony efekt długiego procesu przekładu. Dla nich najbardziej podstawową barierą jest samo pismo, księga, nawet w rodzimym języku. A za tym kryje się zupełnie odmienna mentalność kultury ustnej, która nie miała okazji zapoznać się z tekstami pisanymi. W tej kulturze klasyczny schemat autor – tekst – odbiorca ulega zupełnemu zachwianiu i wymyka się prawie zupełnie spod kontroli teorii przekładu. Wielką trudność stanowił także wybór właściwego dialektu, gdyż w języku gidarskim – podobnie jak i w innych językach nieposiadających formy standardowej –  jest ich wiele. Niektóre z nich naznaczone są także wpływami języka sąsiadów – np. języka mundang, giziga czy daba. W grę wchodziły tutaj nie tylko kwestie czysto lingwistyczne, np. który z dialektów jest najbliższy wszystkim innym, najlepiej zrozumiały, ale ważniejsze kwestie socjolingwistyczne, tj. znaczenia i prestiżu poszczególnych wspólnot chrześcijańskich. Praca różnych tłumaczy w poszczególnych etapach powstawania tekstu pozwoliła jednak na stworzenie być może czegoś nowego, co stanie się językiem literackim, gdyż tłumaczenie zostało zaakceptowane przez wszystkie wspólnoty chrześcijańskie. Przy przekładzie na język gidarski nasuwał się jednak szereg innych pytań. Czy nie należałoby najpierw dopracować do końca reguł gramatycznych? Rozwiązać najpierw niektóre problemy stylistyczne, podać normy ograniczające stosowaną powszechnie w mowie potocznej elizję itp.? Ustalić zasady pisowni? Prace nad tłumaczeniem postępowały wraz z pracami nad ustalaniem reguł gramatycznych i opracowywaniem słownika przez o. Władysława Kozioła i Jeana Maingle. Brak wypracowania powyższych reguł sprawił, że widać wyraźne różnice między pierwszym lekcjonarzem wydanym w 1994 r., a późniejszymi wydanymi w 1996 r. Jeszcze więcej zmian – ale też i ujednolicenia – wprowadziło wydanie Nowego Testamentu.

Wielką trudność stanowił także brak słownictwa chrześcijańskiego czy też nawet wielu podstawowych terminów oddających najważniejsze idee biblijne. Brak terminologii soteriologicznej (zbawienie, odkupienie, Zbawca, Odkupiciel, usprawiedliwienie, uświęcenie, świętość; określenie wiary i nadziei; Kościół, wspólnota świętych itp.). Niekiedy posiłkowano się tutaj słownictwem wziętym z fulfulde lub też z języka francuskiego, np. grasiya – „łaska”; batem – „chrzest”; komminiyon – „komunia” itp. Występowały także problemy z zapisem terminów chrześcijańskich i imion własnych czy nawet miejscowości, wziętych z pierwowzoru francuskiego. Trudności te i drogi ich rozwiązywania widoczne są w różnicach w lekcjonarzu na rok C z 1994 r. i w późniejszych lekcjonarzach z 1996 r. i wydaniu Nowego Testamentu z 2008 r. Przy imionach opowiedziano się ostatecznie za zachowaniem pisowni francuskiej, przyjętej także w kameruńskich urzędowych spisach imion i nazwisk. Przy terminologii chrześcijańskiej stosowano bądź to formy zgidaryzowane, np. kretiende, Eukaristiya, bądź też poprawne, francuskie, np. Eglise, dimanche, Evangile.

Trudności przysparzała także symbolika chrześcijańsko-żydowska, zapożyczona z codziennego życia albo z podłoża historycznego i kulturowego, np. zwierzęta i fantastyczne bestie, symbolika liczb, siedmioramienny świecznik, winna latorośl itp. Trudno było też uporać się z prezentacją realiów społeczno-materialnych, zupełnie odmiennych od życia i północnokameruńskiej organizacji społeczno-politycznej, choćby nawet dom, który buduje się na skale, który ma okna i piętra (młodzieniec wypadł z okna na piętrze w Dziejach Apostolskich), przypowieści wzięte z życia codziennego itp. Podobne problemy niosły także biblijne realia religijne i związane z nimi prawo. Warto tutaj podkreślić przejęcie nazwy Boga – Mangelva – z języka gidarskiego, co ma duże znaczenie dla praktycznego dialogu międzyreligijnego, jak również wyszukanie i dostosowanie w języku miejscowym takich terminów jak Pan – Daya czy Duch Święty – Zengile Senido. I wreszcie jedna z najbardziej podstawowych trudności, związanymi z innymi, najbardziej podstawowymi kategoriami myślenia, innym sposobem rozumowania, inną koncepcją czasu i przestrzeni. To wszystko sprawia, że trudności tłumaczenia potęgują się o przekład niemalże całego sposobu myślenia.

Biorąc pod uwagę powyższe trudności w przekładzie Nowego Testamentu na język gidarski, można zadać sobie najprostsze i retoryczne pytanie: czy zatem ten przekład nie wykracza już u podstaw poza istniejącą w tłumaczeniach „przestrzeń tolerancji”, dopuszczalną liczbę odchyleń, wynikającą z barier językowych, struktury języka i ograniczeń tłumaczy? Nie mówiąc już o tym, że przekład ten narusza wyraźnie dość rygorystyczne normy kongregacji watykańskich? Czy zatem warto było podejmować ten trud i narażać tak wiele dla tak miernego w oczach statystyk zysku: stu kilkudziesięciu tysięcy potencjalnych, niewykształconych odbiorców Bożego słowa?

Wiercenie studni w Kamerunie [WIDEO]

Mimo tych trudnych pytań wydaje się, iż wysiłek przekładu tekstów biblijnych na język gidarski jest nie tylko pożyteczny, ale także konieczny. Prawd wiary i słowa Bożego nie można poznawać w języku obcym wyuczonym wraz z obcym systemem myślenia, wartościowania. Z podobnymi trudnościami spotykały się przekłady biblijne wielu narodów. Są to bowiem trudności typowe w procesie inkulturacji Ewangelii, tym bardziej, jeśli ten proces nakłada się – wzorem wielowiekowej tradycji – na proces kształtowania się języka literackiego w ogóle.

(misyjne.pl)


Kamerun: W drodze do Yaoundé [ZDJĘCIA]

Ojciec Alojzy Chrószcz OMI dotarł właśnie do Jaunde (Yaoundé) – stolicy Kamerunu. Stąd samolotem uda się na urlop do Polski. Jednak pokonanie 1300 kilometrów z Figuil na północy kraju to nie lada wyzwanie.

(zdj. Google Maps)

Misjonarzowi droga zajęła trzy dni.

Przed wyjazdem na urlop ojciec Alojzy zdążył położyć dach na kilku kaplicach w buszu w oblackiej misji w Figuil.

(pg/zdj. A. Chrószcz OMI)


Komentarz do Ewangelii dnia

Po ustanowieniu sakramentów Eucharystii i Kapłaństwa, Pan Jezus udaje się na osobne miejsce do ogrodu oliwnego - Getsemani. Zabiera ze sobą nowo ustanowionych szafarzy - prezbiterów, wybiera z tego grona tylko tych, z którymi przebywał na Górze Przemienienia. Czyli Piotr, Jan i Jakub idą z Mistrzem dalej. Odłączają się od reszty uczniów. Pan Jezus dzieli się z nimi swoim żalem jaki nosi w sercu. Prosi ich o czuwanie i modlitwę. Sam odczuwa coraz większe napięcie i smutek z powodu zbliżających się wydarzeń. Męka i śmierć na krzyżu coraz bliżej. Wybrana trójka prezbiterów tak samo jak na Górze Tabor zalękniona, ale i zmęczona, usypiają. Pomimo wybudzania przez Mistrza trwają w jakiejś „hibernacji”. Pan Jezus niestety nie może liczyć na swoich uczniów. Pozostaje osamotniony, ale zawsze w łączności z Ojcem w Duchu. Tak jak na Górze Tabor objawił swoją chwałę wobec wybranych uczniów, tak teraz z ich strony doznaje opuszczenia. Nie ma tego entuzjazmu, tego piotrowego krzyku: „dobrze, że tu jesteśmy”. Zaczyna się ciemność, zapada głęboka cisza i żal, przerywany szeptem modlitwy Pana Jezusa. Bóg pozostaje wierny Swojej Miłości. Plan zbawienia człowieka nabiera swojego tempa. Tajemnica nieprawości wydaje swój ostatni krzyk, nadchodzi wolność w Chrystusie Jezusie.


Lubliniec: Najmłodsi i najstarszy oblat w Polsce

W drodze na Jasną Górę na VI Ogólnopolską Pielgrzymkę Wyższych Seminariów Duchownych klerycy obrzańskiego scholastykatu odwiedzili oblacką infirmerię w Lublińcu. Najmłodsi zakonnicy mieli okazję spotkać się z najstarszym oblatem Polskiej Prowincji  – o. Antonim Leszem OMI. Jako misjonarz przez wiele lat posługiwał w krajach zachodniej Europy należąc do Delegatury Francja-Beneluks. W czerwcu skończy 97 lat. Pierwsze śluby zakonne złożył 8 września 1949 roku, a święcenia prezbiteratu przyjął 30 maja 1954 roku.

(zdj. WSD OMI)

Scholastycy odwiedzili też dom zakonny i Oblackie Centrum Młodzieży w Lublińcu-Kokotku.

(pg/zdj. WSD OMI, Natalia Skrzypiec)