Posługa amerykańskich oblatów w więzieniach o zaostrzonym rygorze

Oblacka Szkoła Teologii w San Antonio (Texas) w Stanach Zjednoczonych rozszerza działalność edukacyjną wśród więźniów, szczególnie w zakładach o zaostrzonym rygorze. To efekt podpisanego porozumienia między szkołą wyższą, prowadzoną przez misjonarzy oblatów, a Departamentem Stanu Texasu, archidiecezją San Antonio oraz wspólnotą Trzech Krzyży, która zajmuje się resocjalizacją osadzonych w duchu chrześcijańskim.

Byliśmy pierwszą katolicką instytucją szkolnictwa wyższego w Teksasie, która zaoferowała program formacji wiary dorosłych w więzieniu, a teraz mamy wiele miejsc, w których padają pytania o możliwość uczestniczenia w programie - wyjaśnia dr Scott Woodward, przewodniczący oblackiej uczelni.

Pracownicy uczelni stworzyli dwuletni program formacyjny dla więźniów w celu zmniejszenia zjawiska recydywy. Obejmuje on okres przebywania w zakładzie penitencjarnym, a także po uzyskaniu zwolnienia. Cykl składa się z 220 godzin lekcyjnych.

Scott Woodward (po prawej) z jednym z osadzonych (zdj. OMI USA)

Sesje pierwszego roku obejmują Biblię, wyznanie wiary, historię Kościoła, sakramenty, życie chrześcijańskie oraz moralność i życie modlitewne. Rok kończy się rekolekcjami zamkniętymi. Drugi rok obejmuje rekolekcje otwarte i zamknięte oraz trzy sekcje nazwane „szkołami”. Istnieją szkoły: modlitwy, umiejętności duszpasterskich i Pisma Świętego. W drugim roku uczestnicy skupiają się na rozwiązywaniu konfliktów, komunikacji, przywództwie, wybaczaniu sobie, radzeniu sobie ze zmianami, współpracy i docenianiu różnic.

Jednocześnie program poddawany jest bieżącej ewaluacji, wyniki już są widoczne.

Dało mi to lepsze zrozumienie Kościoła powszechnego i modlitwy. Mógłbym całymi dniami opowiadać o tym, jak wspaniały jest ten program i jakie przynosi korzyści - wyjaśnia David, jeden z osadzonych, który jednocześnie podkreśla, że instruktorzy odpowiadali na wszystkie pytania i traktowali uczestników z szacunkiem.

Nauczyłem się, jak ważna jest umiejętność zaangażowania się w coś i odpowiedzialność – dopowiada Marcos, który poprzez kursy zafascynował się historią Kościoła i modlitwą różańcową - Jestem bardzo szczęśliwy, że przeszedłem przez ten program.

Misjonarze oblaci oferują również program rekolekcji w więzieniach o zaostrzonym rygorze. Menard Correctional Facility w Illinois to placówka karna dla 3700 więźniów. Część z nich nigdy nie wyjdzie na wolność. Dwa razy do roku osadzeni mają okazję uczestniczyć w rekolekcjach dla 40 osób. Ćwiczenia prowadzą: o. Salvador Gonzales OMI i o. Mark Dean OMI z domu rekolekcyjnego King's House w Belleville w stanie Illinois.

„Kairos in Prison Retreat” to rekolekcje oparte na chrześcijaństwie, specjalnie zaprojektowane, aby pomóc osadzonym spotkać się z innymi chrześcijanami znajdującymi się w tej samej sytuacji, dzielić się swoją wiarą i rozwijać swoją relację z Chrystusem i sobą nawzajem.

Ludzie przebywający w więzieniu rozpaczliwie pragną możliwości odnalezienia Chrystusa i doświadczenia czegoś nowego w swoim życiu – tłumaczy ojciec Salvador - Znam jednego dżentelmena, który przez osiem lat był na liście oczekujących na rekolekcje. Kiedy w końcu przyszła jego kolej, był bardzo wdzięczny za możliwość doświadczenia Jezusa. Stał się innym człowiekiem.

(pg/omiworld)


6 lipca 2021

ACH TAK, ZDAWAŁO MI SIĘ, ŻE KAŻDY MI ODPOWIADA: JEGO DUSZA JEST W NIEBIE.

Podczas pobytu z siostrą we Włoszech ponownie odwiedza Wenecję. Przed pięćdziesięciu laty, będąc nastolatkiem, mieszkał tam przez trzy lata.

Przybycie do Wenecji. Dzień nie skończyłby się, gdybyśmy nie poszli zwiedzić dzielnicy St-Sylvestre, gdzie moja siostra i ja mieszkaliśmy w okresie naszego dzieciństwa. Najpierw wszedłem do kościoła, do którego normalnie uczęszczałem, ledwie go poznałem, dokonano w nim tylu zmian. Na próżno szukałem grobu, gdzie złożono mojego świętej pamięci ciotecznego dziadka.

Wspomina o ojcu Auguste-André de Mazenodzie, który zmarł w 1795 roku podczas wygnania w Wenecji. W latach 1755-1801 był wikariuszem generalnym diecezji marsylskiej. Z wielkim wzruszeniem wspomina ojca Francesco Milesiego, proboszcza parafii, na terenie której mieszkał jako nastolatek. Później ojciec Milesi został mianowany patriarchą Wenecji.

Mój czcigodny przyjaciel, były proboszcz Milesi, który mnie spowiadał w pierwszych latach młodości, po ojcowsku podtrzymywał, często dbając o moje małe, dziecięce potrzeby, aby ulżyć moim rodzicom emigrantom, nie szczędził mi swojej delikatności, krótko mówiąc, kochał mnie jak własne dziecko. To on w swojej wzruszającej troskliwości zapoznał mnie z błogosławionym Barthélemy Zinellim i jemu podsunął, co powinien uczynić, aby mnie wykształcił w pobożności i literaturze. Gdzie był ten dobry proboszcz Milesi?

Niestety! Oczekiwałem go przy katedrze, przy której uczył nas co niedzielę; oczekiwałem na niego przy ołtarzu, przy którym tak często służyłem mu do mszy, pytałem o niego tych wszystkich, którzy go znali. Jego dusza jest w niebie. Ach tak, zdawało mi się, że każdy mi odpowiada: jego dusza jest w niebie; ale jego ciało, jego szczątki spoczywają daleko stąd.

Mszę świętą odprawiłem w kościele świętego Sylwestra na tym samym ołtarzu, gdzie tak często w moim dzieciństwie przyjmowałem Ciało Jezusa Chrystusa... Nie byłem w stanie wyrazić wszystkiego, co przeżyłem podczas Najświętszej Ofiary, łącząc dwa końce mojej egzystencji: moje dzieciństwo i mój obecny stan biskupi.

Dziennik, 26.05.1842, w: EO I, t. XXI.

Często wspominamy miejsca, które odwiedziliśmy w okresie naszej młodości, zestawiając je w naszej pamięci z osobami, które wywarły na nas wpływ i nadal są dla nas ważne.

Czy w każdym miejscu możemy dostrzec, o czym nam przypomina taka osoba, której dzisiaj już nie ma, a nadal żyje w naszej pamięci dzięki obcowaniu świętych?


Poświęcenie domu parafialnego w Łebie

W niedzielę 4 lipca o. Paweł Zając OMI dokonał poświęcenia nowego domu parafialnego, który będzie służył miejscowej wspólnocie oraz turystom, którzy pragną zatrzymać się w Łebie. Wcześniej wraz z ekonomem prowincjalnym prowincjał polskich oblatów celebrował Eucharystię przy ołtarzu polowym, polecając w modlitwie wszystkich, którzy przyczynili się do otwarcia domu parafialnego. Gruntowny remont trwał blisko dwa lata. Obecny budynek dostosowany jest do obowiązujących standardów i komfortu. Oferuje 18 pokoi mieszkalnych, aneks kuchenny oraz salę do spotkań.

Można tu odpocząć, nabierając sił duchowych i fizycznych, a w połączeniu ze świetnym miejscem – w końcu: „w Łebie jak w niebie” – to idealne miejsce do całorocznego wypoczywania – zachęca proboszcz, o. Adam Jaworski OMI

(pg/zdj. OMI Łeba)


Święty Krzyż: Odpust ku czci Najdroższej Krwi Chrystusa

W pierwszą niedzielę lipca w świętokrzyskim sanktuarium obchodzono odpust ku czci Najdroższej Krwi Chrystusa. W 2006 roku obchód liturgiczny został przywrócony dla Świętego Krzyża specjalnym dekretem ówczesnego biskupa sandomierskiego Andrzeja Dzięgi. Tegorocznym uroczystościom przewodniczył bp Wiesław Lechowicz – delegat Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Po każdej Mszy świętej przed relikwiami Drzewa Krzyża Świętego odmawiano litanię do Najdroższej Krwi Chrystusa.

Do czasu reformy kalendarza liturgicznego po Soborze Watykańskim II w dniu 1 lipca obchodzona była uroczystość Najdroższej Krwi Chrystusa. Obecnie obchód ten został w Kościele powszechnym złączony z uroczystością Najświętszego Ciała Chrystusa (zwaną popularnie Bożym Ciałem), zachował się jedynie – na zasadzie pewnego przywileju – w zgromadzeniach Księży Misjonarzy i Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa oraz na Świętym Krzyżu.

Odnawiając odpust Krwi Chrystusa dla świętokrzyskiego sanktuarium, biskup Dzięga polecił, aby w każdy piątek udzielano tutaj komunii świętej pod dwiema postaciami.

(pg)


Wrocław: Takich parafian chciałby mieć każdy proboszcz...

Wrocław. Wejście na chór. Podczas liturgii klatkę schodową przemierzają przedstawiciele czterech śpiewających wspólnot: chór, orkiestra, schola młodzieżowa i dziecięca. Tak to wygląda zapewne od 20 lat. Z biegiem czasu klatka schodowa coraz bardziej domaga się remontu. A że parafia to wspólnota, a nie ranczo proboszcza, pojawiła się myśl o remoncie sfatygowanej przestrzeni kościoła.

Pomysł na remont klatki schodowej prowadzącej na emporę chóralną pochodzi od pań z Wrocławskiego Chóru Pokoju, które regularnie śpiewają psalmy responsoryjne i najczęściej korzystają z tego przejścia. Do akcji zaprosiliśmy wszystkie parafialne zespoły muzyczne – tłumaczy organista oblackiej parafii, Marek Gierczak.

Środki na zakup materiałów pochodziły z parafialnego funduszu remontowego. Na mocy pospolitego ruszenia, choć wypadałoby bardziej powiedzieć wspólnotowej odpowiedzialności, ustalono grafik prac. W dniach pracy zawodowej chętni zmagali się ze szpachlą i pędzlem od 19.00 do 21.30, w soboty od 9.30-15.00, a czasem nawet dłużej. Całość prac wykonano w niecałe dwa tygodnie. Efekt zachwyca.

Niosło nasz poczucie wspólnoty. Działaliśmy razem. Patrzyłam na starsze koleżanki, które dawały z siebie wszystko i starałam się im dotrzymywać kroku… Nagrodą było malowanie. Po pracy w pyle, pokrywanie ścian czystą farbą (efekty widoczne od ręki), dawało nam wiele radości. Mnie cieszyło również oglądanie własnych kilkunastoletnich dzieci, które pracowały ramię w ramię z nami dorosłymi. Chcieli pomóc mamie i zrobić coś dla swojego kościoła. Mam dziką satysfakcję. Każda kolejna wędrówka na chór kojarzyć mi się będzie z wspólną ciężką pracą, która miała swój szczęśliwy finał. Bardzo mnie cieszy myśl, że w moim kościele jest takie miejsce, gdzie jest czysto i ładnie. Pomogłam, by tak było – mówi Dominika Nowakowska.

Cudownie jest uczestniczyć w takim wydarzeniu. Atmosfera towarzysząca wspólnej pracy była czymś niezwykłym. I niezwykły jest efekt tego zrywu, bo była to inicjatywa spontaniczna. Widać teraz, że ma to sens. I ci co śpiewają, grają, mają w sobie duży potencjał – przyznaje rodzina Berkowskich.

Teraz jest radość… Już po wszystkim. Nasza klatka schodowa prowadząca na chór, bije srebrzystą szarością. Dwa tygodnie temu wygląd jej był żałosny: płatami odpadające żółtawo-brązowawe lamperie, szare brudne partie górne – wspomina jedna z uczestniczek akcji remontowej.

Odświeżone wejście na chór nie odstrasza lecz cieszy nasze oko i mam nadzieję, że zachęci innych do śpiewania, grania na Bożą chwałę – dodaje organista Marek Gierczak.

Inicjatywę i trud pracy docenił proboszcz parafii. Zwieńczeniem wysiłku była kolacja przy charakterystycznych wyrobach kuchni włoskiej.

(pg/zdj. Anna Turowska)


5 lipca 2021

CHODZI O DOBRO TYCH, KTÓRZY MAJĄ PRAWO DO MOJEJ MIŁOŚCI I POŚWIĘCENIA

Natalia, siostra Eugeniusza, miała pięcioro dzieci. Pierwsze umarło w 1825 roku w wieku 12 lat, drugie w 1929 roku w wieku 19 lat, a teraz trzeci, Ludwik de Boisgelin, zmarł właśnie w wieku 27 lat. Rodzina była zdruzgotana i w trybie pilnym poproszono wujka Eugeniusza, aby wyjechał z nią na odpoczynek do północnych Włoch.  Eugeniusz pojechał w towarzystwie Jeancarda (byłego oblata, który został księdzem diecezji marsylskiej) i we Włoszech wraz z rodziną spędził dwa miesiące.

Niestety, cios, który właśnie na nas spadł, słusznie moją siostrę i moją siostrzenicę pogrążył w głębokiej melancholii; gdyby ten stan się przedłużał, byłby niebezpieczny dla mojej siostrzenicy; konieczne zatem było, aby je stąd zabrać, aby je oderwać od ich bólu. Moja siostra z trudem zdecydowała się na podjęcie podróży, nie ukrywa, że sama jej potrzebuje; chociaż czuje, że jej córka jest zupełnie niezainteresowana. Ta ostatnia uwaga pomaga jej przezwyciężyć niechęć, ale potrzeba było mojego zaangażowania. Za nic w świecie nie chciałem ograniczyć się do tej konieczności; ale nie jest moim zwyczajem wsłuchiwanie się w moje awersje, kiedy chodzi o dobro tych, którzy mają prawo do mojej miłości i poświęcenia. Za nic w świecie nie chciałbym ograniczać się do tej konieczności; ale nie jestem przyzwyczajony, aby dawać posłuch moim urazom, kiedy chodzi o dobro tych, którzy mają prawo do mojej miłości i mojego poświęcenia.

Dziennik, 25.04.1842, w: EO I, t. XXI.

W swoim dzienniku zamieścił osobisty komentarz do wydarzeń. Do ojca Tempiera napisał:

Przedsięwziąłem tę podróż tylko z myślą o miłosierdziu i o słusznym przywiązaniu do mojej siostry i mojej siostrzenicy, bardzo daleki od obiecywania sobie najmniejszej z tego przy­jemności, musiałem się zmusić, by to przedsięwziąć; a zatem nuda, której potem z tego powodu mogłem doświadczyć, wkalkulowana z góry, bynaj­mniej mnie nie martwi. Najwyżej zresztą jest czymś, z czego mogę sobie zrobić przedmiot zasługi. Nic nie jest bardziej naturalne niż ofiara, którą zrobiłem. Nadzieja przywrócenia zdrowia tak miłemu dziecku, które jest ciągle bardzo chude i bardzo słabe, złączona z pragnieniem oderwania mojej siostry od jej głębokiego bólu, są motywami bardziej niż wystarcza­jącymi, by nałożyć bratu i wujowi, którym jestem, większe ofiary niż ta, którą robię bardzo chętnie, chociaż to mnie kosztuje.

List do Henryka Tempiera, 30.04.1842, w: EO I, t. IX, nr 762.

Eugeniusz często naciskał, aby oblaci ograniczali zbyt zażyłe kontakty z rodziną, osobiście jednak odczuwa takie przywiązanie. Być może dlatego, że głęboko cierpiał z powodu oddzielenia od rodziny w latach młodości spędzonych na wygnaniu?


Nowy kustosz sanktuarium w Kodniu

Z dniem 1 lipca biskup siedlecki Kazimierz Gurda potwierdził decyzję Prowincjała Polskiej Prowincji o nominacji kustosza Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej - Królowej Podlasia, Matki Jedności. Został nim o. Krzysztof Borodziej OMI.

Nominat jest jednocześnie superiorem (przełożonym) oblackiej wspólnoty w Kodniu oraz dyrektorem Domu Pielgrzyma. Pochodzi z Dołhobrodów niedaleko Kodnia. Pierwsze śluby zakonne złożył w 1980 roku, w bieżącym roku obchodził 35. rocznicę święceń prezbiteratu. Przed Kodniem był przełożonym w Lublinie i Poznaniu.

Nowym proboszczem parafii pw. św. Anny w Kodniu został mianowany o. Michał Hadrich OMI, a ekonomem domu zakonnego - o. Piotr Furman OMI.

(pg)


O zmianach duszpasterskich mówią oblaccy proboszczowie...

Jedną z najczęściej wpisywanych fraz w przeglądarce Google dla strony oblaci.pl w czerwcu br. była: "zmiany personalne u oblatów 2021". W naszej tradycje nie są to typowe "zmiany", "dekrety", "translokacje", ale "obediencje". Użycie tego właśnie słowa podkreśla naszą tożsamość zakonną. Słowo pochodzi od łacińskiego "obedientia", czyli posłuszeństwo. O przeżywanie zmian i kształt duszpasterstwa zapytaliśmy trzech oblatów proboszczów, którzy otrzymali tegoroczne obediencje. Choć zmiany dotyczą trzech misjonarzy, dotykają aż pięciu parafii: Katowic, Kodnia, Zahutynia, Lublińca, Poznania.

Przenosiny z parafii do parafii to zapewne duże przeżycie i dla parafian i dla Was? Czego najbardziej żal, gdy odchodzicie z poprzednich placówek? Jak to jest stanąć przed nową wspólnotą, która widzi Was być może po raz pierwszy?

Bartosz Madejski OMI (Katowice - Poznań): Najbardziej żal zaufania, na które się pracuje latami. Z zaufania rodzi się współpraca, a potem dobre owoce, jak ożywienie wiary w parafii i w konkretnych ludziach. Przed nową parafią staję jak Jonasz, wypluty przez wielką rybę, poobijany i nieśmiały, ale ufny, że Bóg z tej biedy zrobi znowu coś pięknego.

Tomasz Woźny OMI (Zahutyń - Lubliniec): Tak, zmiana placówki to dość smutne wydarzenie. Zwłaszcza jeśli człowiek oddaje się i związuje się z ludźmi. Choć zawsze w tyle głowy coś podpowiada, że kiedyś trzeba będzie iść dalej. Na pewno do najtrudniejszych przeżyć należy rozstanie z parafianami, a szczególnie dzień pożegnania. Te wierszyki, przemówienia. Trudno wtedy bez wzruszenia stać jak kołek. Trudna jest też świadomość szybkiego odejścia z placówki, bo to około miesiąc od decyzji ojca prowincjała, a tu pakowanie i organizacja wyjazdu. A nowa wspólnota? Dla mnie powrót do Lublińca nie jest doświadczeniem nowej wspólnoty, bo mam jej obraz jeszcze z czasów pracy jako wikariusz. Miło jest w pierwszych dniach spotkać ludzi, którzy z uśmiechem na ustach mówią: "Witamy Ojca! A nie mówiłam, kiedyś Ojciec do nas wróci!" To bardzo miłe i dodaje odwagi.

Michał Hadrich OMI (Poznań-Kodeń): Każde przenosiny to zawsze pewien trud i dla odchodzącego kapłana, który zdążył się już zżyć ze wspólnotą i dla samej wspólnoty, która po raz kolejny będzie musiała się przyzwyczaić do nowego duszpasterza. Ja mam akurat ten plus, że idę na parafię, gdzie byłem wikariuszem i mam nadzieją, że mnie jeszcze trochę pamiętają.

Pożegnanie o. Tomasza Woźnego OMI i br. Krzysztofa Kalaczyńskiego OMI w zahutyńskiej parafii, kościół filialny na Dolinie (zdj. M. Płaziak)

Oblacki termin na przenosiny to „obediencja” – pochodzi od łacińskiego słowa „obedientia”, czyli „posłuszeństwo”. Czy posłuszeństwo bardziej stanowi trudność czy szansę?

Tomasz Woźny OMI: Myślę, że trochę jedno i drugie. Bo jedno dotyka człowieczeństwa, a drugie ducha. Po ludzku posłuszeństwo jest trudne i nieraz przychodzi z dużym wysiłkiem. I jest to trudne dla mnie jako człowieka. A z drugiej strony, każda zmiana jest nową szansą na rozwijanie talentów, sprawdzenie siebie w nowej rzeczywistości, spróbowanie pracy w nowej wspólnocie i nowy entuzjazm w posłannictwie Kościoła i charyzmatu oblackiego.

Michał Hadrich OMI: Dla mnie zawsze stanowi szansę na poznanie nowych ludzi, nowego środowiska. To szansa, żeby wykrzesać w sobie nowy zapał.

Bartosz Madejski OMI: Posłuszeństwo jest trudne i pewnie dlatego jest szansą do rozwoju dla nas i dla świeckich. Niesamowite jest to, że gdy jesteśmy posłuszni poleceniom przełożonych, na pewno idziemy za Jezusem i idzie za nami Boże błogosławieństwo.

Ostatnie zdjęcie przed wyjazdem... Katowice

Sekret na dobre duszpasterstwo?

Michał Hadrich OMI: Myślę że umiejętne połączenie osobistej pobożności ze słuchaniem ludzi. Co oczywiście nie jest łatwe.

Bartosz Madejski OMI: Sekret na dobre duszpasterstwo? To chyba jakiś żart... Dla mnie ideałem jest bł. Józef Gerard, jego postawa i słowa: "Świat należy do tego, kto bardziej pokocha i potrafi tę miłość udowodnić" i o tym, gdy pisze, jak wyobraża sobie misjonarza oblata Maryi Niepokalanej.

Tomasz Woźny OMI: Nie ma takiego sekretu, bo każda wspólnota jest inna i zadaniem duszpasterza jest wsłuchać się w potrzeby danej wspólnoty i dostrzeganie jej potrzeb. Najważniejsze to być. Duszpasterz powinien być  ze swoimi owcami i je znać. Drugie to słuchać. Nie da się budować wspólnoty na monologu. Tu trzeba poznać ludzi, a tego się nie da nie słuchając, jakie są ich potrzeby i oczekiwania. Trzecie to szukać. To to co mówi papież Franciszek, trzeba zejść z wygodnej kanapy i wejść między ludzi, a nie czekać aż sami do nas przyjdą. Charyzmat oblacki jest tak bogaty i aktualny, że każdy znajdzie coś dla siebie.

(pg)


Święto Matki Bożej Kodeńskiej w Luksemburgu

W oblackiej parafii pw. św. Henryka w Luksemburgu świętowano wspomnienie liturgiczne Matki Bożej Kodeńskiej. To pokłosie peregrynacji obrazu Matki Bożej Kodeńskiej w tej polonijnej wspólnocie z 2018 roku. Zawiązała się wtedy I róża różańca, która 2 lipca obchodziła jednocześnie swoje święto patronalne. Z tej okazji Penitencjaria Apostolska udzieliła odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami dla parafii w Luksemburgu.

2 lipca, pomimo dnia pracy, wieczorem w kościele św. Henryka w Luksemburgu zebrała się licznie zgromadzona Polonia, która w łączności z sanktuarium w Kodniu świętowała wspomnienie liturgiczne Matki Bożej Kodeńskiej. Dla Polonii jest to szczególny dzień, ponieważ z jednej strony Penitencjaria Apostolska, udzieliła naszej wspólnocie łaski odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami, z drugiej jest to także święto patronalne I róży różańca, która narodziła się jako owoc peregrynacji Matki Bożej w czasie przygotowań do jubileuszu 100-lecia Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów w 2018 – 2019 roku.

Uroczystej Eucharystii przewodniczył o. Daniel Jeżak OMI – opiekun I róży różańcowej Matki Bożej Kodeńskiej. W kazaniu nawiązał do tytułu kodeńskiej Madonny – Matki Jedności.

W świecie rozdartym niezgodą, podziałami, ideologiami najlepiej zgody uczyć się od Maryi. Ona zasłuchana i wpatrzona w Syna, zawsze do Niego prowadzi – wskazywał ojciec Jeżak.

Jednocześnie przypominał, jak wielką wartość ma modlitwa różańcowa.

Zobacz: [Matka Boża Kodeńska w Luksemburgu – galeria]

Po Mszy świętej odbyło się nabożeństwo eucharystyczne, w czasie którego duszpasterze ponowili akt zawierzenia wspólnoty Matce Bożej Kodeńskiej. Na koniec odśpiewano Apel Podlasia.

(pg/zdj. OMI Luksemburg)


Święty Krzyż: Ruszył bezpłatny autobus weekendowy z Kielc na Święty Krzyż

Od soboty 3 lipca wznowiono kursowanie bezpłatnego autobusu z Kielc na Święty Krzyż. Aby z niego skorzystać, obowiązkowa jest rejestracja. Pojazd kursować będzie dwa razy dziennie w soboty i niedziele aż do 26 września br. Jeśli zainteresowanie turystów i pielgrzymów będzie utrzymywać się po wskazanym terminie końcowym, przejazdy będą realizowane dalej w październiku.

W trakcie jazdy organizatorzy zapewniają opiekę przewodnika, który mówić będzie o atrakcjach turystycznych województwa świętokrzyskiego.

System rezerwacji dostępny jest tutaj: KLIKNIJ

Przystanki na trasie linii Kielce - Święty Krzyż:

Odjazd z Kielc o godz. 10.00 i 14.30

Kadzielnia (parking dla autokarów)
Dworzec PKP
Cedzyna
Mąchocice
Ciekoty
Święta Katarzyna
Bieliny
Huta Szklana
Święty Krzyż.

Przystanki na trasie linii Święty Krzyż-Kielce:

Odjazd ze Świętego Krzyża o godz. 13.00 i 18.00

Święty Krzyż
Huta Szklana
Bieliny
Święta Katarzyna
Ciekoty
Mąchocice
Cedzyna
Dworzec PKP
Kadzielnia (parking dla autokarów).

 

(pg/zdj. Michał Kita/Radio Kielce)