13 lutego – POZOSTAWIAM TĘ SPRAWĘ W KSIĘDZA RĘKACH. PRAGNĘ TYLKO WYPEŁNIENIA BOŻYCH ZAMIARÓW

This is a custom heading element.

13 lutego 2014

21 grudnia przypadała rocznica święćeń Eugeniusza.

Bardzo chciałbym ten dzień spędzić w skupieniu, ale trzeba było, abym poszedł do osoby, którą wskazał mi Ojciec Święty.

Dziennik rzymski, 21.12.1825, w:EO I, t. XVII.

Tak więc po odprawieniu mszy na grobie świętego Piotra, na którym złożył rękopis oblackiej reguły, udał się po adres otrzymany od papieża, do rezydencji archiprezbitera Pietro Adinolfi, podsekretarza w Kongregacji Biskupów i zakonów. Został serceznie przyjętym ale bez nadziei na sukces swej prosbyo formalne zatwierzdenie oblatów.

Archiprezbitera nie było u siebie. Czekałem na niego uparcie przez przeszło dwie godziny. Przyszedł wreszcie i przyjął mnie, bo mój dobry anioł tak kieruje sprawami, że tutaj wszyscy mnie przyjmują. Była to go­dzina jego obiadu, ale nie chciał, abym to brał pod uwagę. Wysłuchał mojej relacji z największą życzliwością, kazał sobie przeczytać mój mały memo­riał i doskonale zrozumiał jego treść. Jest to człowiek biegły w sprawach i bardzo rozumny. Widziałem, że z nim mogę pchnąć sprawę do przodu. Ostatecznie więc powiedziałem mu, że mam mu do przedstawienia tom, który zbiłby z tropu najwaleczniejszego i od razu mu go pokazałem. Po­wiedział mi, że przełknie wiele innych, że wieczorem zabierze się do czy­tania i że w piątek jego sprawozdanie będzie gotowe do przedstawienia Ojcu Świętemu.

„Nie obiecuję księdzu, – powiedział mi – że tu i ów­dzie nie zrobię jakiejś krytyki, to znaczy – poprawił się – jakichś uwag, ale, wertując go, widzę, że jest dobry”. Dalej mówił ze mną z dużą szcze­rością i nie ukrywał przede mną, że nie należy oczekiwać więcej niż lau- danda, po wyrażeniu przez każdego z kardynałów swego zdania w opar­ciu o sprawozdanie przedstawione przez kardynała wybranego przez nas na referenta; że taki jest przyjęty zwyczaj i że takie będą jego własne wnio­ski. Przyznam się, że jego słowa wprawiły mnie w wielkie zakłopotanie. Przez chwilę byłem niezdecydowany. Byłem nawet gotów zabrać swoją książkę i zrezygnować z tego, co mi się wydawało zbyt trudne do otrzy­mania. Nie zatrzymałem się jednak na tym pomyśle z szacunku dla papie­ża, który osobiście wytyczył mi kierunek, a powierzając się z ufnością Bożej Opatrzności, która dotąd tak odczuwalnie mnie osłaniała, powiedzia­łem archiprezbiterowi: „Pozostawiam tę sprawę w księdza rękach. Pragnę tylko wypełnienia Bożych zamiarów”.

Rozstaliśmy się bardzo z siebie na­wzajem zadowoleni, a on wyznaczył mi spotkanie na rano w sobotę, naza­jutrz po jego audiencji, która odbyła się w piątek wieczorem. Spędziłem z nim przeszło półtorej godziny, być może o tyle opóźniając jego obiad, a ten człowiek bardzo kulturalny w sposobie bycia, przyzwyczajony do tego, że u niego muszą długo wyczekiwać i generałowie zakonów i wszy­scy biskupi podlegający jego resortowi, wcale nie był zmęczony długą roz­mową ze mną, nie dał mi najmniejszego znaku znudzenia i był czarujący do końca. Patrzyłem na to jak na jakiś cud, który skłaniał mnie do dobrego wróżenia sobie w naszej sprawie.

List do Henryka Tempier, 22.12.1825, w: EO I, t. VI, nr 213.

Nigdy nie bójcie się niepewnej przyszłości powierzyć Bogu, którego znacie. Corrie Ten Boom