5 stycznia – SUMA WYDARZEŃ I PRZEŻYĆ JAKO PRZYGOTOWANIE

This is a custom heading element.

6 stycznia 2016

5 stycznia – JUBILEUSZ DWUSTULECIA: SUMA WYDARZEŃ I PRZEŻYĆ JAKO PRZYGOTOWANIE

Zupełnie tak jak dziecko jest ojcem rodziny, tak samo przeżycia z okresu młodości są bardzo żywe w życiu dorosłym. (Gustav Stresemann). Kiedy zastanawiam się nad sposobem, w jaki Pan przygotował Eugeniusza, aby dać początek wspólnocie misjonarzy, w jego życiu zauważam wiele wydarzeń i przeżyć, które są żywe, a które nadały kolorytu i znaczeniu rodzinie mazenodowskiej, powołanej do życia 25 stycznia 1816 roku.

Eugeniusz urodził się w szlacheckiej rodzinie i niczego mu nie brakowało: kochający go rodzice, dom pełen służących, dobra szkoła podstawowa, wszystkie wygody, jakich potrzebował. Rewolucja francuska wszystko to rozproszyła, Eugeniusz doświadczył wygnania ze swej ojczyzny, braku poczucia bezpieczeństwa i strachu a nawet ubóstwa, gdy jego rodzina musiała liczyć na miłosierdzie bliźnich. W późniejszym okresie życia te wspomnienia sprawią, że będzie się troszczył o inne osoby, które cierpiały z powodu emigracji, ubóstwa lub lęku – dla tych samych osób założył oblatów.

Ojciec Eugeniusza był prawnikiem, otrzymał staranne wykształcenie. To po nim Eugeniusz odziedziczył talent bycia znamienitym i przekonywującym kaznodzieją. Nauczył się, jak wszystkich sprawiedliwie traktować i z łatwością nawiązywać relacje ze wszystkimi warstwami społecznymi. Nauczył się rozumieć i szanować prawo, a także był zdolny, aby tę zdolność wykorzystać podczas pisania wielu Konstytucji i Reguł dla Stowarzyszenia Młodzieży i misjonarzy.

Jego matka pochodziła z bardzo bogatej średniej klasy społecznej. Od niej nauczył się, jak załatwiać sprawy i zarządzać finansami, co pozwoli mu skutecznie zarządzać oblatami i diecezją marsylską. Nie zapominajmy o znaczącej pomocy finansowej matki, która dostarczała koniecznych środki na rozmaite projekty Kościoła Misji.

Eugeniusz miał dobrych nauczycieli i mentorów – zwłaszcza księdza Bartolo Zinelli w Wenecji. Od nich nauczył się wagi kierownictwa duchowego dla formacji ludzkiej i duchowej. Jako kapłan, misjonarz i biskup w swym życiu i posłudze był przewodnikiem dla ludzi, którzy potrzebowali pomocy – dał początek wspólnocie misjonarzy, aby poświęcić się ewangelizacji i wzbudzaniu wiary pośród najbardziej zapomnianych i opuszczonych.

Jego gorące i wrażliwe serce doprowadziło go do niesamowitej wrażliwości na potrzeby innych i poszukiwania najlepszej odpowiedzi. Był rozmiłowany i dumny, że urodził się, by być przywódcą. Gdy wybuchał gniewem, przekraczał siebie, aby dać świadectwo publicznej skruchy, gdy spostrzegł, że zranił innych.

Bóg wykorzystał jego mocne i słabe strony, aby uformować swe narzędzie – kapłana, zakonnika i założyciela oblatów. Bóg przygotowywał to gliniane naczynie, aby złożyć w nim skarb:

Nosimy skarb w naczyniach glinianych, aby owa przeogromna moc była z Boga a nie z nas. 2 Kor 4, 7

Gdy wraz ze świętym Eugeniuszem podążamy ku dniowi 25 stycznia, zatrzymajmy się, aby zastanowić się, w jaki sposób Bóg kształtował nas jako naczynia gliniane przechowujące skarb. Skoro uczyniliśmy to jako poszczególne osoby, pomyślmy w jaki sposób, na przestrzeni dwustu lat, wielka rodzina mazenodowska była zbiornikiem dla miłości i miłosierdzia Zbawiciela.

Dziecko rzeczywiście jest ojcem rodziny – to, czego Bóg dokonał w naszym życiu, w dobrych jak i w złych jego momentach, ukształtowało nas, abyśmy przynieśli owoc, abyśmy byli płodni i w sytuacje opuszczenia nieśli miłość Zbawiciela, aby zmartwychwstać.