Co naprawdę dzieje się w Wenezueli?

This is a custom heading element.

11 lipca 2017

Wenezuelskie media są pod kontrolą władzy i dbają o to, aby świat widział ich kraj jako oazę spokoju. O tym jak naprawdę wygląda sytuacja w Wenezueli mówi o. Rafał Wleklak, misjonarz oblat.

Wenezuela oazą spokoju nie jest. I to już od wielu tygodni. Od kwietnia na ulicach miast dochodzi do starć demonstrantów z policją, w wyniku których zginęło już kilkadziesiąt osób, a setki zostały rannych.

– Doświadczając eskalacji przemocy ludzie zdają sobie sprawę, że od nas samych niewiele zależy – mówi o. Rafał Wleklak OMI, który pracuje w San Cristóbal.

Aż 73% mieszkańców sprzeciwia się decyzjom podejmowanym przez Maduro, które chce dokonać istotnych zmian w wenezuelskiej konstytucji. Zmiana konstytucji planowana przez Maduro miałaby pozbawić znaczenia parlament, w którym opozycja ma zdecydowaną większość. Sytuację zaostrzają problemy społeczne, z którymi kraj nie może się uporać. Swoją rolę w takiej sytuacji mają misjonarze i robią, co mogą, aby pomagać krajowi pogrążonemu w chaosie.

– Panuje powszechne ubóstwo, jest problem głodu. Próbujemy wesprzeć grupę najbardziej potrzebujących, szczególnie ludzi starszych i pozbawionych funduszy, a także wsparcia rodziny czy sąsiadów. Staramy się zapewnić im pożywienie. Drugim problemem jest powszechny brak leków. Pod tym względem sytuacja jest bardzo tragiczna – mówi polski misjonarz.

Na ulicach stolicy kraju jest bardzo niespokojnie. Dochodzi do licznych zamieszek i starć ulicznych między opozycją a siłami rządowymi. W wyniku rozruchów zginęło już kilkadziesiąt osób, a setki zostało rannych. Ponadto tysiące Wenezuelczyków usiłuje uciec z kraju. O modlitwę apeluje Episkopat tego kraju, który ogłosił dzień 21 maja dniem ogólnonarodowej modlitwy w intencji dialogu i pojednania.

– Tego, co przeżywamy do końca nie da się zrozumieć z zewnątrz. Walce politycznej towarzyszy ogromne cierpienie ludności pozbawionej żywności, lekarstw, wolności, bezpieczeństwa i jakiejkolwiek ochrony prawnej – podkreśla przewodniczący miejscowego episkopatu kard. Baltazar Porras.
Wszystko zaczęło się już dziesięć lat temu, kiedy władze Wenezueli podjęły decyzję o nieprzedłużeniu koncesji na działalność głównej wenezuelskiej stacji telewizyjnej RCTV. Stacja była krytyczna wobec Chaveza. Przedstawiciele opozycji uznali to za cios wymierzony w wenezuelską demokrację i niezależność mediów.

(mj)