#sharePost (30 marca) – Dramat o miłości, w trzech aktach
#sharePost
Zaczyna się ostatnia noc ziemskiego życia Jezusa. Noc Ostatniej Wieczerzy i modlitwy w Getsemani. Noc zdrady i pojmania. Noc ucieczki uczniów i noc bicia. Noc zakłamanego procesu i więzienia… Noc przed świętem Paschy 33 roku naszej ery.
Miejsce to sala, już wcześniej przygotowana, duża, a zaplanowana od założenia świata, że niepojętym splotem okoliczności i wydarzeń to w domu człowieka, którego znajdą uczniowie, idąc za mężczyzną, niosącym dzban wody, odbędzie się Wieczerza, która będzie ostatnią w ziemskim życiu Zbawiciela.
Czas i miejsce, które wybrał Bóg… i… ludzie… ludzie, których On sam chciał i powołał, aby Mu towarzyszyli i by mógł posyłać ich by głosili nadejście Królestwa Bożego, uzdrawiali chorych i wyrzucali złe duchy. Dwunastu jak dwanaście pokoleń Izraela, które trafiły do Egiptu i po 430 latach Bóg wyprowadził je jako wielotysięczny tłum, mocną ręką przez pustynię do Ziemi Obiecanej w noc tamtej Paschy…
Gdy Syn Boży obmył nogi ludziom, wzruszył się do głębi. Usłyszeli wtedy słowa, których nikt się nie spodziewał: „Jeden z was Mnie wyda”. Konsternacja, podejrzliwe spoglądanie na tych, co siedzą po lewej i prawej stronie. Przecież Mistrz się nie myli, On wie co mówi, zna prawdę i nie rzuca słów na wiatr… To musi być prawda… Ktoś z nas Go zdradzi… ale kto?
Uczniowie nie czują się spokojni po tym wyznaniu Jezusa… ale tylko jeden ma pewność, że to o niego chodzi… Judasz…
-
Judasz – miłość odrzucona, sprzedana.
Przyjaciel Jezusa, który zaufał szatanowi…
Na początku był zapał, nadzieja i radość. Wreszcie pojawił się Mesjasz, który „zrobi porządek” z Rzymianami, wreszcie nas uwolni z tej parszywej okupacji… Niezwykły Człowiek, bo ma moc od Boga, leczy chorych, wyrzuca złe duchy, rozmnaża chleby i ryby, ludzie Go lubią i trudno się Nim nie zachwycić… nareszcie mam Wodza, za Którym mogę pójść i tym razem na pewno zwyciężymy…
Potem przyszła szara codzienność, zmęczenie ciągłym wędrowaniem i pracą ponad siły, bo tych ludzi wszędzie pełno, ciągle, ktoś coś chce… dobrze, że przynoszą pieniądze, to mogę sobie troszkę uszczknąć… przecież i tak nikt nie zauważy, a mi też coś od życia się należy… zasłużyłem…
Na koniec zawód, rozczarowanie… Zamiast walki z Rzymianami o wolność, potężnej niezwyciężonej armii, sukcesów i tryumfu, to ludzie nas opuszczają, a On nic nie robi… gada o Krzyżu i oddaniu Swego życia… Nie zapisałem się do tej ekipy dla porażki… Miał wjechać do Jerozolimy na zwycięskim rumaku jako nowy król z potomstwa Dawida, a On na osiołku, bez wojska, bez wygranej bitwy, bez krwawej pomsty na naszych nieprzyjaciołach… porażka… a jeszcze ten olejek nardowy, którym mu nogi namaszczono… mogłem go sprzedać za 300 denarów, a tu nic, poszedł na marne… roczna pensja… porażka… Ten Człowiek to porażka… a ja głupi przyłączyłem się do tej Porażki… Co mi po Jego przyjaźni? Przyjaźnią się nie najem… Trzeba ratować swoje życie, a z Nim dać sobie spokój i uciekać z tego towarzystwa… Ale przecież i tak mnie z Nim kojarzą… Wiem co zrobię, żeby widzieli moją dobrą wolę. Wydam Go im i wtedy docenią moje starania i lojalność… i jeszcze coś się na tym zarobi…
…
I mimo ostatniej próby Zbawiciela, by Judasza zatrzymać, by uwierzył w Miłość silniejszą niż śmierć, wszedł w noc… Noc swojego serca, które sprzedało Miłość…
Po jego odejściu atmosfera się nie poprawiła. Uczniowie, z niespokojnymi sercami, nie myśleli o Judaszu jako zdrajcy, bo… każdy z nich miał coś na sumieniu… Jak oddalić od siebie podejrzenie? Jak obronić się przed oskarżającym sercem? Najlepszą obroną jest atak…
-
Piotr – miłość niedojrzała.
No to do dzieła… Przecież jestem Piotrem – Skałą, na której oprze się Kościół, nie mogę milczeć i nie mogę pokazać swojej słabości… „Życie moje oddam za Ciebie!”
Jak to dobrze brzmi… Dodam otuchy Jezusowi i przy okazji pokażę reszcie jaki jestem odważny i wierny Mistrzowi. Niech patrzą i się uczą… Widziałem, jak uzdrawia i wskrzesza, i jak złe duchy uciekają przed Nim, przecież nic mi przy Nim nie grozi, nic mi się nie stanie… On jest zbyt potężny, żeby Mu coś groziło i mi przy Nim przy okazji… Nic mi się przy Nim nie stanie…
„Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.”
…
Kilka godzin później, gdy już wszystko, czego się Piotr obawiał się wypełniło, wypełniło się i to słowo, zostawione mu przez Pana. Miłość Szymona Rybaka była jeszcze wtedy niedojrzała, niestała, szukająca siebie i swoich korzyści, pragnąca chwały bez cierpienia, zwycięstwa bez krzyża… miłość, która nie przeszła egzaminu… opuściła Przyjaciela w momencie śmierci…
Ale to nie był koniec tej miłości, bo miłość silniejsza jest niż śmierć. I przyszedł czas, gdy Piotr dojrzał, przyszedł czas, gdy pokochał, tak naprawdę do końca. I przyszedł czas, gdy poszedł za Chrystusem tam, gdzie On, na krzyż i do Domu Ojca… do Przyjaciela, Który mu przebaczył i za niego umarł, by ten mógł żyć…
Ale w tym wydarzeniu jest jeszcze jeden człowiek, o którym mówi Ewangelia. Nie rzuca się w oczy, a jest dla nas przykładem, Umiłowany Uczeń. Ten, który słucha Serca Jezusa…
-
Jan – miłość prawdziwa.
Mistrz jest wzruszony. Przed chwilą obmył nam nogi i pouczył, że mamy tak samo jak On służyć i kochać. A przecież wcześniej mówił, że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Mówił, że jestem Jego przyjacielem… to zaszczyt… A teraz wzruszony mówi, że jeden z nas, Jego przyjaciół, Go wyda… Czy nie ja? „Panie, któż to jest?” Panie Ty znasz moje serce, wiesz do czego jest zdolne, wiesz, że to tylko chwila i mogę zdradzić… znasz mnie… a ja znam Ciebie i wiem, że nawet jeśli upadnę, to mnie podniesiesz… „Bo gdyby nawet serce nas oskarżało, to Bóg jest większy od naszego serca” (1 J 3,20)
A w miłości nie są najważniejsze deklaracje, ale wierność… nie mam miłować słowem i językiem, ale czynem i prawdą (por. 1 J 3,18). A Ty mnie kochasz nad życie… słyszę Twoje Serce i wiem, że ono pęknie na Krzyżu też za mnie…
Nie wiem czy nie stchórzę, czy Ciebie nie wydam… może to będę ja, może ktoś inny… wszyscy mamy na sumieniu grzechy, nikt z nas nie jest bez winy, ale nie chcę osądzać, oskarżać… „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem…”, wciąż brzmią mi w uszach Twoje słowa… Ty nikogo z nas nie potępiłeś, ale umyłeś nam nogi i pokazałeś, że tak samo mamy sobie służyć… nie potępiać, ale pomagać i przebaczać… Wolę posłuchać Twojego Serca niż moich ludzkich podejrzeń…
A co będzie, kiedy przyjdzie Krzyż?
Nie wiem… wierzę, że dasz mi siłę, żeby nie uciec, nie odwrócić wzroku, nie zaprzeć się Ciebie… Wierzę, że będę wówczas potrafił zobaczyć, jak bardzo kochasz, umierając za mnie i zamiast mnie, na Krzyżu, na który nie zasłużyłeś, w przeciwieństwie do mnie… Wierzę, że z Tobą wszystko jest możliwe, nawet to, bym oddał za Ciebie życie…
…
Zakończenie:
Koniec życia św. Jana jest odmienny od innych Apostołów, bo jest jedynym, który nie zginął śmiercią męczeńską. Jedyny, który nie uciekł spod Krzyża… Bo prawdziwa miłość zabija lęk… To człowiek, który nieustannie jest blisko Jezusa, spędza z Nim czas, nie szukając własnych korzyści, ale słuchając Serca Zbawiciela. Człowiek, który nauczył się kochać od Tego, Który jest Miłością – Miłością, która zwyciężyła świat.
Marcin Szwarc OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista) ze wspólnoty oblackiej w Kodniu.
(pg)
Z listów św. Eugeniusza
21 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
21 listopada 2024
Wrocław: misjonarz oblat na medal [ROZMOWA]
20 listopada 2024
Madagaskar: Prowincjał spotkał się z nowicjuszami
20 listopada 2024
Z listów św. Eugeniusza
20 listopada 2024