Specjalność oblatów, czyli kim jest misjonarz ludowy?

This is a custom heading element.

4 listopada 2021

Nazwa „misjonarz ludowy” nie wszystkim jest bliska i znana. Słysząc ją, niektórzy pytają nawet, czy określenie „ludowy” to nawiązanie do poprzedniego ustroju. To oczywiście nieprawda. Kim jednak jest i czym zajmuje się taka osoba?

Życie religijne katolików w Polsce skupia się przeważnie wokół duszpasterstwa parafialnego. Każdy mądry proboszcz z kolei wie, że co jakiś czas jego wspólnota potrzebuje duchowej odnowy. Dlatego zgodnie z pewnymi zasadami, które reguluje prawo kanoniczne, zaprasza misjonarzy ludowych, żeby ci poprowadzili misje parafialne. Tą pracą zajmują się głównie zakonnicy z różnych zgromadzeń męskich. To także jedna z głównych gałęzi działalności oblatów. Jak czytamy w oblackich Konstytucjach i Regułach – „głoszenie misji i misje zagraniczne tradycyjnie zajmują pierwsze miejsce w apostolstwie”. Z czym wiąże się tytuł misjonarza ludowego? Na czym polega ta posługa? Zapytałem o to moich gości: o. Daniela Biedniaka OMI i o. Wojciecha Trzcielińskiego OMI. Specjalnie dla czytelników portalu misyjne.pl opowiadają o swojej pracy.

Kim oni są?

Tydzień Misyjny pobudzał nas do refleksji nad naszym zaangażowaniem w głoszenie Ewangelii. Na łamach naszego portalu pisaliśmy wielokrotnie, że każdy ochrzczony jest misjonarzem. Przypomina o tym o. Trzcieliński.

Powiedziałbym, że jest to pewnym zdefiniowaniem misji, czy sprecyzowaniem misji, czy zadania, które każdy ochrzczony ma. To co też papież Franciszek powtarza, że ochrzczony równa się posłany, że jesteśmy uczniami-misjonarzami. Misjonarz to jest ten, który chce się dzielić największą radością, odkryciem swojego życia, czyli że jest kochany przez Chrystusa, że Chrystus każdego człowieka kocha no i właśnie to chce innym głosić, mniej lub bardziej pośrednio czy bezpośrednio.

Trzeba jednak sprecyzować, że realizowanie funkcji misjonarze może przybierać różne wymiary. Jest przecież zależne od możliwości i konkretnego powołania, którym zostaliśmy obdarzeni. Na pytanie o to, kim jest misjonarz ludowy i z czym wiąże się podjęcie tej funkcji odpowiada o. Daniel Biedniak.

Misjonarz dla mnie to jest ten, który niesie Chrystusa tym, którzy na Niego czekają. Misja Jego to zbawienie ludzi i oczywiście też doprowadzenie ich do sakramentów świętych, do tej namacalnej obecności Chrystusa w znakach.

o. Daniel Biedniak OMI (archiwum prywatne)

Ojciec Wojciech zwraca z kolei uwagę, że nazwa „ludowy” rzeczywiście może być dziś różnie odbierana. Oblat wyjaśnia jednak jej genezę i precyzuje na czym polega praca tych, których możemy tak nazwać.

No ta nazwa jest rzeczywiście trochę „oldschoolowa”, mówiąc modnie, czyli gdzieś nawiązuje do trochę dawnej polszczyzny. Natomiast chodzi o to, że to jest misjonarz, który nie wyjeżdża poza granice kraju – czyli mamy misje ad gentes, czyli to pierwsze głoszenie Ewangelii – ale to jest misjonarz, który idzie do tych, którzy Chrystusa już znają i prowadzi rekolekcje czy takie dłuższe w tej polskiej tradycji, tygodniowe rekolekcje czyli misje parafialne albo, inaczej mówiąc, misje ludowe. Więc misjonarz ludowy, czyli ktoś kto pozostaje w kraju i zajmuje się pracą rekolekcyjną.

Kto może nim zostać?

Praca misjonarza ludowego jest mocno związana z posługą sakramentalną. Misjonarze nie tylko odprawiają msze święte, podczas których głoszą kazania, ale sporo czasu spędzają także w konfesjonale. W czasie misji udzielają również sakramentu namaszczenia chorych. O. Biedniak jest przekonany, że aby dobrze realizować wszystkie swoje zadania, misjonarze ludowi muszą posiadać jedną ważną cechę.

Myślę, że to jest zakochanie w słowie Bożym. No idziemy nie głosić siebie. Zawsze kiedy staję przy ambonie, kiedy wyjeżdżam na misje czy rekolekcje, wiem, że reprezentuję Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, a przede wszystkim św. Eugeniusza de Mazenoda, który był zakochany w Jezusie, w słowie Bożym i te wartości nieprzemijające niósł. Myślę, że zakochanie w słowie Bożym, ale też i taka otwartość na ludzi, bliskość. Nie wyobrażam sobie misjonarza ludowego, który idzie i z dala głosi, czy z dala poucza nad głowami, ale mówi prosto do serca. Oprócz misji czy rekolekcji warto też wspomnieć: misjonarze też proklamują słowo Boże w oparciu o czasopismo „Misyjne Drogi” i dokonują też w wielu parafiach animacji misyjnej, rozprowadzając misyjny, oblacki kalendarz – tym samym zbierając ofiary i wspierając misje ad gentes. A więc ten mały fragment misji ad gentes my też podejmujemy, oczywiście nie mówiąc z własnego doświadczenia, ale dzieląc się doświadczeniem naszych współbraci.

To, co jest konieczne w pracy misjonarza ludowego, oblaci mają okazję przyswajać sobie w czasie formacji w seminarium, ale też później, kiedy wyznaczeni do tej pracy przez przełożonych jeżdżą na misje ludowe z doświadczonymi współbraćmi i od nich uczą się tego, jak dobrze i z oddaniem wykonywać tę posługę. O tym jak wygląda Szkoła Misjonarzy Ludowych opowiada o. Trzcieliński, który od kilku miesięcy zapoznaje się z posługą.

No jest to pojęcie bardzo, bardzo szerokie i różnie można na to patrzeć. Jest tutaj ojciec superior, który jest odpowiedzialny za moje kształcenie, z którym gdzieś, raz na jakiś czas, się spotykamy, który też pilotuje to pisanie kazań przeze mnie – więc ta szkoła jest bardzo, bardzo praktyczna, w tym sensie takim misjonarskim, no to są właśnie te wyjazdy z innymi misjonarzami, też samemu, no i to jest rozłożone w czasie, więc będą też misje, w których będę towarzyszył, nie tylko tutaj oblatom z Poznania, ale także innym oblatom z Prowincji, a więc to jest to przysłuchiwanie się, tworzenie tej wspólnoty misjonarskiej już bezpośrednio w czasie misji. Też taką myślą ojca prowincjała było to, żebym tutaj troszeczkę się udzielał przy parafii, dlatego też raz w tygodniu jestem w biurze parafialnym, mam tutaj możliwość uczestniczenia w pracy miejscowych grup parafialnych, też jedną grupę mam pod opieką, no i to wszystko jest jakimś takim uczeniem się, uczeniem mnie, właśnie tego, po pierwsze czego ludzie potrzebują, w jaki sposób głosić i jak głosić.

o. Wojciech Trzcieliński OMI (zdj. YouTube)

Powołanie

Oblaci starają się na różne sposoby i do różnych środowisk docierać z przesłaniem Ewangelii. Skąd u moich rozmówców pragnienie, żeby realizować powołanie oblackie właśnie jako misjonarze ludowi? Co zainspirowało ich w tej pracy? Mówi ojciec Daniel.

Pan Bóg zawsze mówi do człowieka, najczęściej wtedy, kiedy człowiek się tego nie spodziewa. W mojej parafii od 30 lat głosili rekolekcje, misje Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. To, co mnie tak najbardziej no zachęciło, żeby tą drogą pójść, to trzy postawy misjonarzy-rekolekcjonistów, misjonarzy ludowych, w ogóle Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej – to: obecność, bliskość i świadectwo życia. Myślę, że dzisiaj to papież Franciszek daje za zadanie wszystkim misjonarzom. I za tym poszedłem. Też pragnę, tak jak moi współbracia, poprzednicy, którzy głosili w mojej parafii te misje, rekolekcje i no właśnie tymi cechami się charakteryzowali. I ja zapragnąłem tak, jak oni.

Jak zaznacza jedna z oblackich Konstytucji –  oblaci, „jako narzędzie Słowa, powinni być otwarci i elastyczni. Muszą nauczyć się zaradzać nowym potrzebom i szukać odpowiedzi na nowe pytania. Będą to robić rozpoznając stale działanie Ducha Świętego”. Ten zapis dobrze rozumie o. Wojciech. Dlaczego chciał zostać misjonarzem ludowym?

No on jest trochę związany z tym, jak poznałem w ogóle misjonarzy oblatów, bo właśnie do mojej parafii, która nie jest parafią prowadzoną przez nasze Zgromadzenie, ale przez księży diecezjalnych, przyjeżdżali właśnie oblaci na różnego rodzaju rekolekcje, spotkania, kazania. No i właśnie byli to misjonarze ludowi. Myślę, że choć no wtedy jeszcze z tego nie zdawałem sobie sprawy, to było już to pierwsze ziarno. No i potem w seminarium gdzieś takie odkrycie, że właśnie chcę głosić Ewangelię, tak bardziej mobilnie, nie w ramach jakiegoś duszpasterstwa parafialnego, ale właśnie w ramach spotkań z różnymi ludźmi w różnych parafiach, środowiskach, w których żyją. No i to gdzieś przez te sześć lat seminarium we mnie dojrzewało, jakoś to odkrywałem i też już potem poprzez praktykę, kiedy się jeździło z różnego rodzaju kazaniami, że sprawia mi to radość, frajdę, ale też, że czuję, że to jest to.

Pracy jest wiele

Ojciec Daniel Biedniak jest misjonarzem ludowym już niemal od 11. lat. Kocha to co robi, chociaż przyznaje, że zadań mu nie brakuje. W ciągu roku poświęca na pracę misyjną znaczną część swojego czasu.

Licząc, że sześć serii rekolekcji w wielkim poście każdego roku, cztery serie w adwencie rekolekcji, no i tak około sześciu, ośmiu misji w roku, tym bardziej teraz, kiedy w archidiecezji poznańskiej pielgrzymujemy za Matką Bożą Jasnogórską, tych misji jest o wiele więcej, to jest też taka specyficzna sprawa, bo misje, rekolekcje maryjne są jakby też w naszym charyzmacie, głosimy Jezusa też w oparciu o życie Maryi, bo przecież no jesteśmy oddani Jezusowi przez Maryję.

Oblat zauważa, że bycie misjonarzem ludowym często wiąże się też z różnymi zabawnymi historiami. Jedna z nich przydarzyła się, kiedy ojciec Daniel kończył misje święte w Warszawie.

Taka najbardziej zabawna sytuacja, ale też i taka prawdziwa, kiedyś w Warszawie głosiłem rekolekcje i mówię na zakończenie w ostatnim już słowie misjonarskim: Kochani, dzisiaj kończą się rekolekcje, misjonarz wyjeżdża, wrócicie do swojego trybu życia… I mała dziewczynka, siedząca z mamą w pierwszej ławce, powiedziała: I teraz będzie święty spokój. Wracając z Warszawy pociągiem do Katowic, myślałem, że było to takie no infantylne, a jednak było to prawdziwe, dlatego, że świętość zaczyna się, kiedy człowiek podąża Bożymi drogami, a spokój wtedy, kiedy no idzie za głosem Boga. A więc tego świętego spokoju wszystkim zawsze życzę, kończąc rekolekcje i misje. (…) Bardzo też proszę was, którzy będziecie też słuchać czy czytać ten wywiad, o modlitwę za misjonarzy ludowych Polskiej Prowincji, za tych wszystkich, którzy wiele, wiele lat przede mną głosili i teraz ze mną głoszą – ja jestem też jednym z najmłodszych, może tak powiedzmy, misjonarzy, ale staram się korzystać z ich też doświadczenia, by właśnie ta świętość się zaczynała i nie kończyła, ale trwała, no i właśnie ten spokój przybliżania się do Boga i Jego dotyku trwała.

(zdj. archiwum prywatne)

Służyć Bogu, służyć ludziom

Praca misjonarza ludowego to przede wszystkim służba. Zgodnie przyznają to o. Biedniak i o. Trzcieliński. Oprócz nich tę posługę podjęło około 30 oblatów w całej Polsce. Przekłada się to na setki misji i rekolekcji, które polscy oblaci prowadzą w ciągu roku nie tylko w kraju, ale i za granicą. Każda parafia i miejsce do którego przyjeżdżają przynosi nowe wyzwania. Starają się jednak pamiętać o zasadzie, którą zostawił im w testamencie założyciel, św. Eugeniusz: „Zachowujcie między sobą miłość (…), a na zewnątrz gorliwość o zbawienie dusz”. I te słowa są trafnym opisem tego, o co chodzi w pracy misjonarza ludowego i w tworzeniu misyjnej wspólnoty.

 

(misyjne.pl)