„Nie lubię, gdy mówią o mnie proboszcz, wolę być po prostu ojcem”

Nigeryjski oblat wśród Inuitów w Kanadzie Północnej.

10 lipca 2022

Przyjechał do kanadyjskiej prowincji oblackiej z Nigerii. Tutaj odbywa studia teologiczne. Posługuje w Matimeksuh–Lac John, 1000 kilometrów na północ od Montrealu. Dodatkowo dojeżdża do społeczności Ekuanitshit. Znają go wszyscy, często proszą o modlitwę. Od społeczności Pierwszych Narodów otrzymał tradycyjną kurtkę, a w biblioteczce stoi Biblia przetłumaczona na innu-aimun – obok telewizora ogromny łapacz snów.

o. Ali Nnaemeka OMI (zdj. Radio-Canada, Delphine Jung)

„Nie lubię, kiedy mnie nazywają księdzem…”

Misjonarz przyznaje, że woli, gdy parafianie mówią do niego po prostu: ojcze.

Ludzie nazywają mnie po prostu: ojciec Ali. Nie lubię, gdy tytułują mnie księdzem, proboszczem.

Przyjeżdżając na północ, chciał maksymalnie poznać kulturę i zwyczaje miejscowych ludzi. Poznał język innu-aimun w stopniu komunikatywnym, choć nie czuje się jeszcze na siłach, żeby w nim rozmawiać. Dzięki temu sakramenty sprawowane są w miejscowym języku. Problem stanowi jedynie kazanie.

Przez rok zgłębiałem kulturę Maliotenam. Nocowałem w namiotach, uczestniczyłem w tańcach słońca – przyznaje oblat z Nigerii.

W kulturze Pierwszych Narodów znalazł wiele podobieństw do swojej rodzimej, w szczególności: oczyszczenie, znaczenie rodziny, języka…

Oczyszczenie…

Pytany przez Delphine Jung z Radio-Canada o świadomość udziału oblatów z prowincji kanadyjskich w prowadzeniu szkół rezydencjalnych, przyznaje, że w Nigerii o tym nie słyszał. Przede wszystkim chciał posłuchać ludzi na miejscu. Do Kanady przyleciał w grudniu 2014 roku.

Tak, moi współbracia wyrządzili krzywdę. Potępiamy to, co się stało, ale musimy też zrobić coś dla uzdrowienia. Nie mogę zmienić przeszłości, mogę natomiast pomóc wspólnocie podążać do przodu – przyznaje misjonarz – Znajduję się po stronie oskarżonych, ale jednocześnie jestem po drugiej stronie, po stronie tych ludzi. Oni są moją rodziną, cierpię razem z nimi.

Oblaci z kanadyjskich prowincji prowadzili 48 szkół z internatem w całym kraju, uczestnicząc w rządowym programie edukacyjnym. Niektórym z zakonników przedstawiono zarzuty przemocy wobec wychowanków. W 1991 roku podczas dorocznej pielgrzymki Pierwszych Narodów nad Jezioro św. Anny kanadyjscy oblaci wyrazili głęboki żal i przeprosili za udział w rządowym systemie szkół rezydencjalnych. Przy wejściu do kościoła wisi plakat Ojca Świętego ze wstrząsającą liczbą „215”, nawiązującą do odkryć domniemanych grobów dzieci w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej [w oryg. „le triste chiffre „215”, qui fait référence aux restes présumés d’enfants découverts un an plus tôt à Kamloops, en Colombie-Britannique”].

Bolesna historia wciąż czeka na wyjaśnienie.

(zdj. Radio-Canada, Delphine Jung)

W oczekiwaniu na pielgrzymkę papieża, wierzy, że Franciszek przyjedzie.

To są ludzie, którzy wierzą, którzy praktykują, cieszą się, że mogą się z nim spotkać – mówi misjonarz.

Inkulturacja liturgii

Kościół wygląda tutaj inaczej od europejskich. Przeplata się tutaj wiara katolicka z tożsamością Inuitów. Droga krzyżowa wyryta na porożu karibu, tabernakulum stylizowane na namiot używany kiedyś przez Pierwsze Narody, elementy dekoracyjne świątyni nawiązujące do miejscowej kultury. W jednym z miejsc wyeksponowane zdjęcia zmarłych Inuitów z lokalnej społeczności. Także liturgia zawiera elementy kulturowe ludzi stąd.

Moim życzeniem byłoby użycie szałwii. Czasami używamy jej na pogrzebach, jeśli rodzina o to poprosi. Zależy mi na wykorzystaniu elementu lokalnego, ponieważ pozwala on wszystkim uczestniczyć – tłumaczy misjonarz.

Z tego samego powodu w liturgiach pogrzebowych używany jest charakterystyczny bębenek. Misjonarz unika jednak przesady, podkreślając, że nie chodzi o folklor, ale inkulturację liturgii.

Nie możemy też zmienić całej struktury mszy. Ale możemy zmienić sposób, w jaki ją celebrujemy – dodaje.

(pg w oparciu o: “La mission du curé des Innus : réconcilier les Autochtones avec l’Église”, Delphine Jung, Radio-Canada/zdj. D. Jung, Radio-Canada)