Leon Nieścior OMI: „Patrz, jak ci się kochają nawzajem”

O teologii miłosierdzia pierwszych chrześcijan.

9 marca 2023

Na samym początku chrześcijanie nie rozwijali szczególnie teologii miłosierdzia, ale ją praktykowali. Właśnie po tym się ich rozpoznawało – pisze o. prof. Leon Nieścior OMI w „Misyjnych Drogach”.

 

Współczesność przyniosła bogaty rozwój teologii miłosierdzia Bożego i związanej z nim pobożności. W pierwszych wiekach myśl teologiczna o miłosierdziu zaledwie wykracza poza objawienie biblijne. Chrześcijaństwu przychodzi wówczas walczyć o fundamentalne prawdy, takie jak bóstwo Chrystusa czy konieczność łaski do zbawienia. Tymczasem bogata jest praktyka miłosierdzia względem bliźniego, naśladująca miłosierdzie Boże.

Św. Grzegorz z Nyssy powiada, że Bóg ma ten przymiot z natury, a my przez zjednoczenie naszej woli z Jego wolą. Jak stwierdza ktoś inny, naprawdę jesteśmy zdolni do naśladowania pod tym względem Boga, jeśli tylko chcemy. Chcąc właśnie tego, pierwsi chrześcijanie praktykowali miłosierdzie na różne sposoby. Niektóre z tych sposobów stają się wprost sztandarowe i budzą podziw pogan: opieka nad sierotami, wdowami, chorymi, starcami i więźniami, grzebanie porzuconych zmarłych, wykupywanie niewolników, pomoc materialna biednym. W II w. Tertulian staje się świadkiem takich czynów.

Świadectwo Tertuliana

Tertulian (155–220), pisarz łaciński, w dziele „Apologetyk” zwraca się do namiestników rzymskich prowincji Cesarstwa w obronie chrześcijan. Sprzeciwia się wszczynanym przez nich prześladowaniom. Stara się obalić przesądy o chrześcijanach panujące wśród pogan. Pokazuje, kim naprawdę są chrześcijanie. Jako prawnik wygłasza mowę obronną, nie rezygnując z dostępnych obrońcom w sądzie środków retorycznych. Według Euzebiusza z Cezarei (+ 339), niedługo po publikacji dzieło Tertuliana zostało przełożone na grekę, więc musiało być bardzo poczytne.

W rozdziale 39. autor nawiązuje do solidarności chrześcijan i datków składanych przez nich. Nie daje się ich „z wpisowego, jak gdyby za sprzedaną religię, ale każdy przynosi umiarkowany datek w oznaczonym dniu miesiąca, albo kiedy chce i o ile chce i może. (…) Są to jak gdyby składki pobożności”. To między innymi z tych środków wspiera się potrzebujących.

Ten sposób okazywania wielkiej miłości daje nam w oczach niejednych specjalną cechę. „Patrz – powiadają – jak ci się kochają nawzajem” (sami bowiem poganie nienawidzą się między sobą), „i jak jeden za drugiego gotów jest umrzeć” (sami bowiem byliby raczej skłonni jeden drugiego mordować).

W następnych wiekach wielu będzie powoływać się na przytoczone przez Tertuliana słowa pogańskiego podziwu: Vide, ut invicem se diligunt, które staną się tak znane, że mniej obeznanym każą szukać swego źródła w Piśmie Świętym, na przykład w Dziejach Apostolskich. Owszem, zdaje się pobrzmiewać w nich nieco napuszona retoryka, która chętnie posługuje się czarno-białym ujęciem rzeczywistości, i, moglibyśmy rzec, pewna nieskromność eksponująca przewagę moralną chrześcijaństwa. Zapytajmy jednak: czym poza względami apologii i retoryki mógł kierować się Tertulian, przytaczając pozytywną opinię pogan o chrześcijanach?

Spotkanie dla ubogich u misjonarzy oblatów w Czechach (zdj. Soňa Pikrtová)

Czyny przekonują bardziej niż słowa

Wydaje się, że pisarz sam znalazł się pod jej wpływem, gdy jeszcze był poganinem. Urodził się w Kartaginie, w rodzinie pogańskiej. Jego ojciec był dowódcą wojskowym, centurionem. Tertulian udał się do Rzymu, gdzie zdobył sławę wybitnego adwokata. Około 193 r. nawrócił się na chrześcijaństwo. Powszechnie uważa się, że z czasem męstwo okazywane przez chrześcijan podczas prześladowań przekonało go do nowej wiary. Zdaje się czynić aluzję do tego faktu w rozdziale 50. „Apologetyka”, w którym stwierdza, że krew męczenników jest posiewem nowych chrześcijan. Jednak koniec II w. był czasem względnego spokoju. Wprawdzie cesarz Septymiusz Sewer (193–211), który właśnie doszedł do władzy, zarządził represje wobec chrześcijan, ale nie uczynił tego już na samym początku władzy.

Mogła też przekonać Tertuliana do wiary chrześcijańskiej postawa jej wyznawców w czasie pokoju, a zwłaszcza ich czynna miłość bliźniego. Jak podaje Euzebiusz z Cezarei, w połowie III w. gmina rzymska miała na utrzymaniu półtora tysiąca potrzebujących pomocy. Tak zorganizowana dobroczynność przemawiała do człowieka wychowanego w środowisku pogańskim. Spotykamy wiele starożytnych świadectw o heroicznej postawie chrześcijan podczas częstych wówczas epidemii. Dionizy, biskup Aleksandrii, donosił ok. 259 r., że wierni w jego Kościele z narażeniem życia spełniali ostatnie posługi względem umierających z powodu zarazy.

A dzisiaj?

Jak dzisiaj dobroczynność w chrześcijaństwie może stać się jego szczególną cechą, a więc i apostolskim świadectwem? Rozwinęły się w międzyczasie wielkie systemy opieki zdrowotnej i społecznej. Nie bez wielkiego udziału religii ludzkość dojrzała do większej wrażliwości na potrzeby człowieka. Dobroczynność stała się postawą wspólną dla większości ludzi, tak iż sam jej fakt nie wyróżnia chrześcijan spośród innych. Z jednej strony nabywa coraz większego znaczenia indywidualne świadectwo pod tym względem. Chrześcijanin spotyka na swojej osobistej drodze kogoś, kto potrzebuje jego pomocy, i nadal znakiem rozpoznawczym jego wiary może być wrażliwość na bliźniego. Z drugiej strony, w masowym wymiarze swojej dobroczynności, chrześcijaństwo ma ciągle coś osobliwego, jak choćby to, że nie praktykuje jej w sposób ostentacyjny…

Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg” – KLIKNIJ

(misyjne.pl/zdj. gł. Catholic Diocese of Saginaw/Flickr)