Jako pierwszy kapłan modlił się w Katyniu…

Historia o. płk. Wilhelma Kubsza OMI.

5 grudnia 2023

Polski duchowny katolicki, podpułkownik ludowego Wojska Polskiego, Generalny Dziekan Wojska Polskiego, kapelan 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, w komunistycznym reżimie otrzymywał od sowieckiej Rosji wszelkie sprzęty liturgiczne, aby sprawować sakramenty wśród żołnierzy armii generała Berlinga. Jako pierwszy kapłan modlił się nad mogiłami polskich oficerów zamordowanych w Katyniu… Jego obecność w komunistycznym wojsku do dziś budzi emocje. W sprawach wiary nigdy nie odmówił posłuszeństwa Kościołowi, nigdy nie stał się komunistycznym „księdzem-patriotą”. Był po prostu kapelanem, kapłanem…

Spowiedź żołnierzy przed bitwą pod Lenino – 1943 rok (zdj. archiwum)

Od kapłaństwa do partyzantki

Urodził się w Gliwicach 29 marca 1911 roku w rodzinie urzędnika kolejowego Karola i Jadwigi, jako szósty syn z jedenaściorga dzieci. Jego młodszy brat, Józef, był również oblatem, który jako nowicjusz tego zgromadzenia zginął podczas wojny pod El Alamein w Egipcie.

W 1914 roku rodzina Kubszów przeniosła  się do Wodzisławia. Ojciec Wilhelma, Karol, walczył w powstaniach śląskich, był czynnym działaczem bractw i stowarzyszeń katolickich.

W 1924 rok Wilhelm rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Lublińcu. 14 sierpnia 1930 roku rozpoczął oblacki nowicjat w Markowicach. Rok później złożył swoje pierwsze śluby zakonne. Swoje studia seminaryjne rozpoczął w 1932 r. najpierw w Krobi, by następnie rok później kontynuować je w Obrze. Święcenia kapłańskie przyjął 21 czerwca 1936 roku z rąk bp. Walentego Dymka.

Pierwszą placówką o. Wilhelma była Obra, gdzie pełnił funkcję ekonoma. W czerwcu 1939 roku został duszpasterzem w Łunińcu na Polesiu, a od lipca roku 1941 był administratorem parafii Puzicze. Tam zastał go wybuch wojny między Niemcami, a Związkiem Radzieckim. Kiedy wojska niemieckie początkowo odnosiły zwycięstwa i przejęły kontrolę m.in. nad Puziczami o. Wilhelm odmówił podpisania volkslisty, za co w maju 1942 roku został aresztowany przez Gestapo i osadzony w więzieniu, najpierw w Sosnkowiczach, potem w Baranowiczach. Ostatecznie o. Kubsz został skazany na śmierć. Wyrok ten otrzymał za kontakty z partyzantami, rozprowadzanie materiałów antyniemieckich i namawianie młodzieży do rezygnacji z wyjazdów na roboty w Niemczech. Dzięki pomocy jednego ze strażników uciekł z więzienia. Przedostał się do partyzantki, w której służył nie tylko jako kapłan, ale też jako dentysta (zawód technika dentystycznego o. Wilhelm zdobył jeszcze jako kleryk w Obrze).

Tak o. Kubsz wspomina ten czas:

Partyzantka nasza przebywała na terenie mojej parafii Puzicze na błotach gryczyńskich, otoczonymi lasami. W tym samym czasie, gdy hitlerowcy posuwali się pod Stalingrad, dzieliłem los bezdomnych partyzantów na Polesiu. Pod względem narodowościowym gros stanowili Rosjanie- żołnierze Armii Czerwonej, którzy broniąc się przed śmiercią głodową uciekli z obozów jenieckich w pobliskie lasy. Następną grupę stanowili Żydzi, którzy uciekli  z getta. Byli wśród nich i Polacy, przedwojenni więźniowie Berezy Kartuskiej oraz Polacy, którzy za sprzyjanie partyzantom ściągnęli na siebie wyrok śmierci (…) W każdą niedzielę i święto odprawiałem im Mszę Świętą. A właściwie trzy Msze Św., odprawiając każdą w innym miejscu. Byli to przecież moi parafianie. Dołączyli się do nas i prawosławni, bo ich proboszcz został rozstrzelany…

Wilhelm Franciszek Kubsz OMI (zdj. archiwum)

„Znakiem krzyża wskazywałem jednym drogę do wolności, drugim do zmartwychwstania”

W czerwcu 1943 roku został powołany na kapelana I Dywizji im. T. Kościuszki. Był ze swoimi żołnierzami „na dobre i na złe”. Jego posługę żołnierzom najlepiej charakteryzują słowa  samego kapelana, które zapisał wspominając bitwę pod Lenino:

Byłem wtedy wraz z nimi, błogosławiłem walczących, koiłem umierających, znakiem krzyża wskazywałem jednym drogę do wolności, drugim do zmartwychwstania…

W 1944 roku został dziekanem I Armii Polskiej w ZSSR, został podniesiony do rangi pułkownika.

Lipiec 1943 – Sielce nad Oką. Katecheza dla 1 Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater (zdj. archiwum)
Styczeń 1944 roku – uroczystości żałobne w Katyniu (zdj. archiwum

Po której stronie politycznej się opowie?

Kiedy wojsko radzieckie wkroczyło do Warszawy, rozpoczął się nowy etap w działaniach wojennych, a raczej bardziej się rozwinął – walka polityczna. O. Wilhelm był przymuszany do jasnego określenia się, po której stronie politycznej się opowie. Po latach o. Kubsz wyjawił, że został zaocznie oskarżony za działanie przeciw ZSSR , poprzez wygłoszenie „nie takiego kazania, jak trzeba” oraz o rzekome odrzucenie zaproponowanego mandatu do KRN. Do tego doszedł osobisty konflikt z ówczesnym naczelnym dowódcą gen. Rolą-Żymierskim na tle stosunku do żołnierzy Armii Krajowej. W skutek tych wszystkich okoliczności 31 stycznia 1945 roku o. Wilhelm został usunięty z wojska…

Po opuszczeniu wojska ukrywał się przez dwa lata (1945-47) pod fikcyjnym nazwiskiem, Franciszek Kopiec, w klasztorze Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Świętym Krzyżu. W następnych latach pełnił różne funkcje w oblackich klasztorach w Gdańsku, Poznaniu, Pawłowie k. Chojnic i Laskowicach Pomorskich. Przez cały ten czas o. Wilhelm marzył i starał się o powrót do wojska. Dopiero w 1964 roku został ponownie zatrudniony w Generalnym Dziekanacie Wojska Polskiego. Został proboszczem kościołów garnizonowych najpierw we Wrocławiu, następnie w Katowicach i Jeleniej Górze. Zmarł po ciężkiej chorobie nowotworowej 24 lipca 1978 roku w Jeleniej Górze, mając 67 lat życia i 42 lata kapłaństwa.

(zdj. archiwum)

Odznaczenia

Krzyż Grunwaldu III klasy, Krzyż Walecznych, sowiecki Order Wojny Narodowej II st, Krzyż Oficerski i Komandorski Orderu Odrodzenia Polski oraz pośmiertnie Krzyż Orderu Virtuti Militari IV klasy.

Wspomnienia

Były to pierwsze dni czerwca 1943 r. Dla wypoczynku po trudach partyzanckich skierowano mnie do podmoskiewskiej miejscowości letniskowej w Srebrnym Borze i ułatwiono mi zwiedzanie wielkiej stolicy kraju rad. Tak upłynęło kilka dni.

Dnia 8 czerwca powiedział mi gen. Żukow, że w dniu następnym odbędzie się I Zjazd Patriotów Polskich w Moskwie. Ucieszyłem się ogromnie z możliwości spotkania naszych rodaków. Poznałem tam wielu, wśród płk. Zygmunta Berlinga, Wandę Wasilewską, Włodzimierza Sokorskiego, dr. Bolesława Drobnera, Andrzeja Witosa, prof. dr. Jakuba Parnasa, dr. Stefana Jędrychowskiego, płk. Antoniego Siwickiego, Aleksandra Kłosa, Kazimierza Witaszewskiego, Stanisława Skrzeszewskiego, Włodzimierza Stahla, Janinę Broniewską, Helenę Usiejewicz i wielu innych.

Płk Berling powitał mnie z miejsca słowami: „Mianuję księdza majorem. Oto dywizja ma już swego kapelana-partyzanta”. (…)

kapelan rozmawia ze swoim kościelnym i kierowcą kaplicy polowej (zdj. archiwum)

Pod koniec czerwca 1943 r. przybyłem z Moskwy do Sielc nad Oką. W 1 Dywizji im. Tadeusza Kościuszki spotkałem się z nadzwyczaj życzliwym przyjęciem ze strony dowódcy [jak i oficerów i żołnierzy] Za najpilniejsze swe zadanie uważałem przygotowanie kaplicy. Na ten cel oddano mi jeden z nielicznych domków, który dotychczas służył celom wczasowo-wypoczynkowym. (…)

W rocznicę bitwy pod Grunwaldem 15 lipca miała być pierwsza uroczysta Msza Święta dla naszych żołnierzy i delegacji. Przez kilka wieczorów, gdy żołnierze byli po ćwiczeniach, słuchałem spowiedzi. Przystępowali młodzi i starsi. Dnia 15 lipca o godz. 7.30 odprawiłem uroczystą Mszę Świętą dla naszych żołnierzy (…) Śpiewano chóralne pieśni religijne i religijno-patriotyczne, przygrywała potężna orkiestra dęta pod batutą Cajmera. Żołnierze śpiewali, ale i mocno szlochali. Znaczna część żołnierzy przystąpiła do Komunii Św. Ileż starań włożyły uprzednio dziewczęta w uprzątnięcie budynku i przeobrażenie go w piękną kaplicę dywizyjną, ozdobienie nie tylko ołtarza, ale i całej kaplicy kwiatami…

Po nabożeństwie odbyła się przysięga 1 Dywizji.

Sielce 1943- o. Kubsz przyjmuje przysięgę płk Berlinga (zdj. archiwum)

O godz. 9.30 po dokonaniu przeglądu wojsk przez płk. Bolesława Kieniewicza i złożeniu przezeń dowódcy dywizji i meldunku o gotowości żołnierzy do przysięgi (…) Jako pierwszy złożył przysięgę na moje ręce dowódca dywizji- płk Zygmunt Berling. Byłem ubrany w komżę, a w reku trzymałem krzyż. Następnie poszedłem z płk. Berlingiem na trybunę, gdzie dowódca stojąc w asyście Wandy Wasilewskiej i kapelana dywizji odbierał przysięgę od żołnierzy.

Gdy wcześnie rano przygotowałem się do Mszy Świętej usłyszałem pytanie podchodzących żołnierzy: „Czy ma ksiądz ministranta?” Czy możemy posłużyć do Mszy Świętej?” – Chętnie przyjąłem ich propozycję. Po Mszy Świętej doszły mnie ich uwagi: „A jednak umie odprawiać” – O co im chodzi?- pomyślałem sobie. (…) Gdy zbliżaliśmy się pod Lenino słuchałem zwykle spowiedzi w czasie postoju w marszu do pozycji przyfrontowych. Szukając odpowiedniego miejsca do udzielania sakramentu zauważyłem zbliżającą się grupę żołnierzy. Wystąpił jeden, zameldował się przepisowo i powiedział: „Nie mieliśmy do księdza zaufania. Nie mogło się nam w głowie pomieścić, że pozwolono na obecność katolickiego kapelana w wojsku. Pójdziemy w bój, nie wiadomo, czy przeżyjemy, więc serdecznie przepraszamy księdza majora”. (…)

Ojciec Kubsz błogosławi oblackim krzyżem polskie oddziały przeprawiające się przez Wisłę pod Warką – rok 1944 (zdj. archiwum)

Gdy żołnierze otrząsnęli się ze swoich wątpliwości i nabrali zaufania do mnie, zaczęli mnie męczyć swoimi skrupułami. Odtąd przychodzili na poufne rozmowy. Wyraźnie zaznaczali, że przychodzą również w imieniu swoich kolegów.

„Ksiądz major jest kapelanem, dlatego przychodzimy z całym zaufaniem jako do swego ojca duchowego” Nikomu nie mówiłem o ich wątpliwościach. Uważałem za swój obowiązek koić rany, naprostowywać ich myśli…

Każdego dnia, przeważnie wieczorem, odprawiałem Mszę Świętą i słuchałem spowiedzi. Każdego też dnia przystępowało wielu żołnierzy do spowiedzi (…)

Bywały wypadki, że sami dowódcy prosili mnie, abym przyszedł z nabożeństwem, bo wtedy żołnierze lepiej słuchają i lepiej pracują. Trudno było nie pójść, gdyż każda jednostka prosiła. Mniej więcej obchodziłem kolejno wszystkie jednostki. W niedziele zawsze odprawiałem trzy Msze Święte, każdą w innej jednostce. Trzecią Mszę Świętą odprawiałem z reguły po południu, bo parę godzin spowiadałem przed nabożeństwem. Przy każdej Eucharystii przystępowało kilkudziesięciu żołnierzy do Komunii Świętej.

Było kilka wypadków, że sami żołnierze przygotowywali się wzajemnie do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej. Moja rola ograniczała się tylko do skontrolowania i uzupełniania wiadomości podanych przez żołnierzy. Panował gorliwość niczym pierwszych gmina chrześcijańskich…

(bh)