Komentarz do Ewangelii dnia

7 czerwca 2024.

7 czerwca 2024

Tuż po śmierci Pana Jezusa otwarto Jego bok pchnięciem włóczni centuriona. „Natychmiast wytrysnęła krew i woda” (J 19,34). To straszna scena, ale jakże bardzo wymowna! Nie pozostawia najmniejszej przestrzeni dla podtrzymania tezy kogoś, kto zakładałby pozorną śmierć: Pan Jezus zmarł na sto procent. Tajemnicza „woda”, która nie wypływa ze zdrowego ciała, wskazuje według współczesnej medycyny na to, że Chrystus prawdopodobnie zmarł na skutek zawału lub, jak mówili nasi przodkowie, przez rozerwanie serca. Tylko w takim przypadku obserwuje się oddzielenie osocza od czerwonych krwinek. To wyjaśnia owo nienormalne wypłynięcie „krwi i wody”. Chrystus naprawdę umarł i to z powodu naszych grzechów lub z powodu najżarliwszego pragnienia zgładzenia naszych grzechów. „Moją śmiercią zwyciężyłem śmierć i wyniosłem człowieka na wyżyny nieba” – wypowiada te słowa Pan Jezus objawiając się Melitonowi z Sardes). Bóg, który spełnił obietnicę wskrzeszenia Syna, spełni również i tą obietnicę: wskrzesi nas i wyniesie nas do swojej prawicy. Stawia tylko minimalny warunek: wierzyć w Niego i pozwolić Mu się zbawić. Bóg nikomu nie narzuca swojej miłości, aby nie czynić uszczerbku na ludzkiej wolności.

W końcu na człowieka, który odniósł ranę przebicia włócznią „Będą patrzeć na Tego, którego przebili” (J 19,37), a w Apokalipsie potwierdza się: „Oto nadchodzi z obłokami, i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili” (Ap 1, 7). Jest to święty warunek boskiej sprawiedliwości: na końcu nawet ci, którzy go odrzucili, będą musieli Go uznać. Każdy, nawet samozwańczy tyran, bezlitosny morderca, dumny ateista, wszyscy bez wyjątku zostaną skłonieni do uklęknięcia przed Nim i uznania Go za prawdziwego i jedynego Boga.

(S. Stasiak OMI)