Wiara w języku migowym – misjonarze oblaci pracujący z niesłyszącymi

Misjonarze oblaci zaangażowani są w duszpasterstwo osób niesłyszących w Polsce. Już od lat uczą ich religii, przygotowują do sakramentów i odprawiają dla nich msze.

24 września 2024

Józef Tomys OMI 27 września 1953 roku we Wrocławiu odprawił dwie msze święte dla niesłyszących. Pierwsza z nich odbyła się w kościele św. Jerzego na Popowicach, który dzisiaj jest parafią pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju. Oblat zapoczątkował w archidiecezji wrocławskiej współpracę z głuchymi, dzięki czemu powstało dla nich duszpasterstwo, a niewielki wówczas kościółek na Popowicach stał się jego centrum. Msze dla niesłyszących odbywały się tam raz w miesiącu. Ale ze względu na dużą liczbę ich uczestników ojciec Józef zaczął starać się o zorganizowanie większego pomieszczenia. Dlatego oblat wraz z głuchymi przeniósł spotkania duszpasterstwa do kaplicy sióstr jadwiżanek, gdzie pracował do 1961 roku.

Józef Tomys OMI, fot. Archiwum Fundacji Fonis

Większa pomoc

W obowiązkach zastąpił go Brunon Wielki OMI – dziś mieszkaniec wspólnoty w Lublińcu. Oprócz odprawiania mszy świętej – przygotowywał on głuchych do sakramentów. To dzięki niemu oraz kilku innym mieszkającym wówczas we wrocławskiej wspólnocie oblatom w archidiecezji powstało więcej duszpasterstw dla niesłyszących.

Brunon Wielki OMI zaraz po prymicjach został przez prowincjała skierowany na kurs przygotowujący do pracy z niesłyszącymi w Katowicach-Panewnikach. Po ukończeniu wielu różnych szkoleń w tym kierunku, pracował w duszpasterstwie niesłyszących w Lublińcu, Wrocławiu, a także w Gorzowie Wielkopolskim.

Kolejnym oblatem, który posługuje się językiem migowym jest Wojciech Turski OMI. Obecnie uczy religii w szkole dla niesłyszących w Katowicach. Dawniej zajmował się tym Krzysztof Wolnik OMI.

Dar od Boga

W 2010 roku Krzysztof Wolnik OMI był wikariuszem w parafii w Siedlcach. Trzy lata później ówczesny prowincjał Ryszard Szmydki OMI przeniósł go do Katowic, skąd odchodził ojciec uczący w szkole dla głuchych i słabosłyszących. Żaden z duszpasterzy nie chciał jednak go zastąpić. W związku z tym ojciec Krzysztof zapisał się na letni kurs języka migowego we Wrocławiu, który trwał ponad dwa tygodnie.

– Nauka języka migowego przychodziła mi z łatwością. Na końcu kursu przewodniczyłem mszy świętej i ksiądz, który był też podczas niej obecny – powiedział, że nie jeden tak nie miga jak ja. Wtedy zrozumiałem, że mam do tego talent, zrobiłem jeszcze inne kursy i dzisiaj mam trzy stopnie systemowego języka migowego i dwa stopnie polskiego języka migowego – opowiada oblat.

Każdą lekcję religii w szkole ojciec zaczynał znakiem krzyża lub modlitwą odmawianą w migowym. Następnie wyświetlał wiele obrazów i informacji na tablicy multimedialnej. Do swoich uczniów zwracał się językiem prostym, gdyż nie zawsze istnieje możliwość idealnego przetłumaczenia Pisma Świętego na język migowy.

– Czasami konieczne jest przestawienie szyku wyrazów albo przedstawienie niektórych znaków w formie graficznej. W języku migowym zdarza się, że jeden wyraz składa się z trzech znaków. Do tego dochodzi jeszcze gestykulacja twarzy i nie zawsze jest to łatwe. Mimo to do kolejnych katechez nie musiałem się długo przygotowywać. Odbieram to jako dar od Boga. Bo często było tak, że tylko zobaczyłem wcześniej, jaki jest temat i już wiedziałem, co mam uczniom przekazać. To szczególnie ważne, bo miałem dwadzieścia sześć godzin lekcji religii w przedszkolu, szkole podstawowej, gimnazjum i liceum. Konieczne było też przestawienie się mentalnie, żeby każdemu przekazać treści odpowiednie do jego poziomu – wspomina Krzysztof Wolnik OMI.

Przed ważniejszymi uroczystościami oblat odprawiał też msze święte dla niesłyszących. A z racji, że zaangażował się w Duszpasterstwo Osób Niesłyszących na poziomie krajowym, to na Koszutce w Katowicach raz w miesiącu odbywała się msza w języku migowym. Brali w niej udział niesłyszący nie tylko z parafii, lecz także z okolicznych miejsc. Tłumaczem w tym czasie często był jeden z kleryków. Często zajmowała się tym także nauczycielka ze szkoły.

– Odprawiać mszę z tłumaczem było dużo łatwiej niż bez, bo kiedy miałem na przykład konsekrację, musiałbym tłumaczyć tylko jedną ręką, w drugiej trzymając Pana Jezusa albo kielich z krwią Pańską – wyjaśnia.

Fot. Archiwum Krzysztofa Wolnika OMI

Życie sakramentalne w szkole

Często lekcje religii były jedynym miejscem, w którym niesłyszący i niedosłyszący uczniowie mogli zdobywać wiedzę na temat wiary, gdyż na co dzień raczej nie byli praktykujący. Mimo to ojciec Krzysztof starał się ich bardzo angażować do różnych tego typu zadań. Prowadził w szkole kółko teatralne, w ramach którego z innymi nauczycielami i z dziećmi przygotowywał na przykład jasełka. Dzieci i młodzież chętnie brały udział w konkursach religijnych, a te, które nie miały zbyt dużego ubytku słuchu, zgłaszały się na konkurs piosenek o tematyce związanej z wiarą.

Krzysztof Wolnik OMI spowiadał też dzieci pomiędzy lekcjami, gdyż w parafiach nie miały możliwości się wyspowiadać ze względu na barierę językową. Można więc powiedzieć, że życie sakramentalne oblat prowadził w szkole. Na lekcjach przygotowywał uczniów do pierwszej komunii świętej oraz do bierzmowania. A gdy brali udział w spotkaniach przygotowujących do sakramentów odbywających się w parafii, wówczas tłumaczył im wszystko na język migowy.

– Posługiwanie się językiem migowym i bycie duszpasterzem niesłyszących dało mi dużo. Dzięki temu odkryłem, że mam talent, bo wcześniej zupełnie nie spodziewałem się, że będę potrafił posługiwać się językiem migowym. Cieszę się również, że mogłem pomagać tym osobom. Często się przy mnie otwierały i zwracały się do mnie z różnymi problemami. Jestem wdzięczny, że mogłem uczyć w tej szkole. Dziś wciąż mam kontakt z moimi dawnymi uczniami. Niektórzy z nich założyli już rodziny. Błogosławiłem kilka małżeństw. Kiedy jestem w Katowicach, to za każdym razem staram się odwiedzić tę szkołę. Wciąż to doświadczenie daje mi dużo w mojej posłudze i chciałbym jeszcze wrócić do pracy z niesłyszącymi – podkreśla misjonarz.

Tekst: Karolina Binek

fot. wyróżniające: Freepik