Madagaskar: „udzielamy sakramentów, prowadzimy siedem szkół i przychodnię” – Stanisław Kazek OMI

– Żyjemy tutaj dzięki wsparciu z Polski. Na Madagaskarze czy w Polsce – jesteśmy bliscy sobie, mimo że dzieli nas prawie 12 tys. kilometrów – mówi Stanisław Kazek OMI w rozmowie przeprowadzonej przy okazji rozpoczętego w niedzielę Tygodnia Misyjnego.

21 października 2024

Jak wygląda działalność misyjna oblatów na Madagaskarze?

– Jak wszyscy misjonarze, i my jesteśmy wysłani do krajów „pierwszej ewangelizacji”. Na Madagaskarze zaczynaliśmy pracę już w 1980 r. na wschodnim wybrzeżu, czyli w dalekim buszu, w górach, w dziewiczych lasach. Chrzciliśmy i wciąż chrzcimy ludzi, przygotowujemy ich do sakramentów. Staramy się uczynić z nich dobrych  chrześcijan, ale także być razem z nimi i żyć z nimi. 

fot. ks. Paweł Płaczek/fb Stanisław Kazek OMI

Codzienne życie z Malgaszami – na czym ono polega? Czy oblaci towarzyszą miejscowej ludności, świadcząc także podstawową pomoc? 

– Oczywiście. Ja jestem teraz na zachodnim wybrzeżu w diecezji Morondawa, w misji Befasy pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus – gdzie osiem lat temu zaczynał ojciec Marek Ochlak OMI, dzisiaj prowincjał. Prowadzimy tutaj działalność nie tylko pastoralną – związaną z przygotowaniem do chrztu, pierwszej Komunii, bierzmowania i małżeństwa. Prowadzimy także działalność edukacyjną. Obecnie prowadzę 7 szkół, w których uczy się w tym roku 960 dzieci (w samym miasteczku Befasy mam 438 uczniów). Oprócz tego prowadzę Przychodnię im. sł. Bożej Wandy Błeńskiej. Zajmuję się również kopaniem studni, ponieważ teren na którym mieszkamy jest bardzo suchy. Znikło 90% dziewiczych lasów. 

Działalność misyjna oblatów na Madagaskarze dotyczy więc właściwie każdej przestrzeni życia.

– Jak najbardziej! Dzieła ewangelizacyjne muszą iść w parze z dziełami nauczania i z zapewnianiem podstawowych potrzeb. Miejscowych zaopatrujemy w ubrania, kapelusze, czapki i klapki… Także w zeszyty, długopisy i książki. Nawet teraz jestem w drodze, a w aucie mam 200 par croksów we wszystkich rozmiarach. 

fot. ks. Paweł Płaczek/fb Stanisław Kazek OMI

W trakcie Tygodnia Misyjnego przyglądamy się kwestii powołań oblackich w krajach misyjnych. Co może Ojciec powiedzieć o powołaniach na Madagaskarze?

– Jest bardzo dobrze. Mamy ponad 50 wyświęconych oblatów, a obecnie formuje się kolejnych 50 chłopaków. Dwóch z nich pojechało nawet do Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze. 

W Polsce organizuje się wiele akcji na rzecz Madagaskaru. Jak to wsparcie przekłada się na Waszą rzeczywistość? 

– Warto powiedzieć, że my tutaj funkcjonujemy w dużej mierze dzięki polskim parafiom, dzięki Przyjaciołom Misji. Dostajemy pomoc z Poznania – którego mieszkańcy pomogli wybudować kościół główny pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Wsparcie dociera z Nowego Tomyśla, z Zamościa, ze Szczecina – którego mieszkańcy również wsparli budowę pięknego kościoła. Dzieła misyjne funkcjonują także dzięki pomocy Fundacji „Redemptoris Missio”. W Polsce czy na Madagaskarze – jesteśmy bliscy sobie, mimo że dzieli nas prawie 12 tys. kilometrów. 


Misjonarze oblaci z Polski pracują na Madagaskarze już od ponad 40 lat. Pierwsza grupa pięciu misjonarzy, po przylocie w roku 1980, otrzymała do prowadzenia dwa już istniejące okręgi misyjne – Marolambo i Ambinanindrano, w Dystrykcie Lasów Tropikalnych, we wschodniej części Czerwonej Wyspy. Obecnie prowadzą 15 placówek misyjnych, a od 2004 r. także cztery parafie na wyspie Reunion. Aktualnie Delegatura Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Madagaskarze wchodzi w skład Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów, a tworzy ją około 100 zakonników, w zdecydowanej większości Malgaszy. Jej przełożonym jest o. Alphonse Philiber Rakotondravelo OMI. Klerycy z Kamerunu kształcą się również w seminarium oblackim w Polsce, w Obrze k. Wolsztyna. 

Rozmawiał Antoni Jezierski

fot. wyróżniające: arch. Stanisław Kazek OMI