Obra: Niniwa – by pomóc młodym spotkać się z Chrystusem

Niniwa to duszpasterstwo młodzieżowe prowadzone przez oblatów. Wspólnoty Niniwy pomagają zbliżyć się młodym do Boga. Jedna z nich działa w Obrze, a jej opiekunem jest Norbert Jabłko OMI.

30 maja 2025

Ogólnopolski ruch NINIWA składa się z małych wspólnot młodzieżowych działających przy różnych parafiach. Nie muszą być to parafie oblackie. Jednak głównym odpowiedzialnym za Niniwę zawsze będzie oblat wybrany do tego zadania przez prowincjała.

Nasz założyciel – św. Eugeniusz de Mazenod – kładł wielki nacisk na życie wspólnotowe. Ważne jest to również dla grup Niniwy, które kilka razy w roku spotykają się na zjazdach duszpasterstwa, a w lipcu wyjeżdżają na Festiwal Życia.

Być tu i teraz

Opiekunem Niniwy z Obry od 2022 r. jest kleryk Norbert Jabłko OMI, który – jak zaznacza – w swoim zadaniu przede wszystkim skupia się na ewangelizacji i na tym, by każdemu pomóc w szukaniu, poznawaniu i budowaniu relacji z Bogiem.

– Lekcja religii w szkole, ze względu na podstawę programową i ograniczoną liczbę godzin, nie jest w stanie wyczerpać wszystkich tematów – mówi Norbert Jabłko OMI. – A tutaj, w naszej wspólnocie, jest okazja, żeby zgłębiać swoją wiarę, bardziej ją rozumieć, być jej świadomym. To ogromna wartość.

Oblat podkreśla, że drugim – równie ważnym – elementem jest towarzyszenie.

– Rozwijamy nie tylko wiarę, ale też formację ludzką. Jesteśmy po to, żeby słuchać, rozmawiać, kiedy trzeba – doradzić, pomóc, ale też razem uczyć się budowania zdrowych i dobrych relacji. Myślę, że wspólnota jest dziś jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Coraz bardziej widzimy, że „życie towarzyskie” ogranicza się do świata wirtualnego, a konsekwencją tego bywa pustka, osamotnienie, chaos.

Wspomina także jedno zdanie, które usłyszał jako uczeń Niższego Seminarium Duchownego w Wieliczce.

– Dyrektor przez trzy lata powtarzał nam: „Najważniejszy człowiek to ten, który jest obok ciebie – tu i teraz”. To mi zostało bardzo mocno w sercu. Dlatego każde nasze spotkanie zaczynamy od… schowania telefonów do szuflady. Żeby być ze sobą, a nie tylko „mazać” palcem po ekranie – uśmiecha się Norbert.

Co ciekawe – jak dodaje – to sami młodzi zaproponowali całkiem niedawno dzień skupienia u sióstr w Wielkiej Wsi. Bez telefonów. W ciszy.

fot. archiwum Niniwa Obra

– To bardzo wymowne. Pokazuje, że w młodych ludziach jest głęboka potrzeba odcięcia się od hałasu świata wirtualnego. Że chcą spotkania z samymi sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem.

Szczególnie zapadły mu w pamięć słowa uczestniczki jednego ze spotkań Niniwy.

– Powiedziała: „Kościół – jako budynek – daje mi przestrzeń wyjścia z tego świata, w którym jest tyle bodźców, oceniania… i pozwala wejść w przestrzeń ciszy, poczucia bezpieczeństwa, gdzie jest Bóg, który przyjmuje mnie taką, jaka jestem”. I faktycznie – słuchając innych uczestników spotkania miałem wrażenie, że potrzeba ciszy i bycia w przestrzeni nieoceniającej, gdzie można po prostu być – bardzo w nich siedzi.

Oblat zauważa, że życie w mediach społecznościowych często pozbawia nas właśnie tych doświadczeń.

– Z jednej strony nie wyobrażamy sobie życia bez internetu. A z drugiej – potrzebujemy miejsca, gdzie można się zatrzymać, odetchnąć, odzyskać spokój i sens. Tym miejscem jest właśnie Kościół. I wspólnota.

Ale – jak zaznacza – wspólnota, ponieważ tworzą ją ludzie, musi się tego stale uczyć.

– Staramy się to robić. Dzień po dniu. Razem.

fot. archiwum Niniwa Obra

Autentyczny świadek

– Często zastanawiam się, jak dotrzeć do młodych, żeby doprowadzić ich do spotkania z Chrystusem – mówi Norbert Jabłko OMI. – Bo tak naprawdę nie ma nic ważniejszego. Próbując różnych form, można nieświadomie zasłonić Jezusa tanią „fajnością”. Nie chciałbym, żeby ktoś przychodził na spotkania tylko dlatego, że jest fajnie, że są wyjazdy, że coś się dzieje. Oczywiście – to też jest potrzebne. Ale to są sprawy przemijające.

Oblat podkreśla, że jego celem nie jest stworzenie atrakcyjnego klubu młodzieżowego.

– Formacja w Niniwie prędzej czy później się kończy. Zmieniają się opiekunowie, okoliczności, ludzie. Chodzi o to, żeby każdy wyszedł z czymś, co jest nieprzemijające. Z czymś, czego nikt mu nie może zabrać. Z wiarą w Jezusa Chrystusa. Bo tylko On potrafi pustkę wypełnić sensem, smutek – radością, krytykę – miłosierdziem, a nienawiść – miłością.

Podkreśla, że jako duszpasterz ma konkretną tożsamość.

– Nie jestem psychologiem, aktorem ani kolegą od dobrej zabawy. Jestem oblatem, opiekunem wspólnoty. Mam być autentycznym świadkiem Zmartwychwstałego. I wiem, że nie mogę dać młodym nic cenniejszego niż wiarę. Jak to zaniedbam – to mi biada – dodaje z uśmiechem.

fot. archiwum Niniwa Obra

Jednocześnie przyznaje, że największą radość sprawia mu obserwowanie, jak młodzi się zmieniają.

– Opiekuję się Niniwą od trzech lat i widzę, jak niektórzy, którzy na początku byli zamknięci, nieśmiali, teraz coraz odważniej się wypowiadają, angażują. Zaczęli czytać na mszach świętych. Wspólnie zorganizowaliśmy jasełka, mękę Pańską, paczki miłosierdzia, kolędowanie przy szopce, animacje spotkań dla dzieci w salce parafialnej, a także przygotowujemy spotkania dla kandydatów do bierzmowania.

Dla niego samego bardzo ważne są również ogólnopolskie zjazdy Niniwy.

– Odbywają się dwa razy w roku. To zawsze moment, kiedy każdy wraca z jakimś dobrem, przemyśleniem, postanowieniem.

Wspomina też swoje początki jako opiekuna wspólnoty.

– To moja pierwsza grupa. Kiedy zaczynałem, miałem ambicję, żeby zrobimy coś reformatorskiego, wielkiego. Ale z czasem ten zapał osłabł. Trzeba było się otrząsnąć i zrozumieć, że na owoce się czeka. Że nad wieloma sprawami trzeba po prostu pracować. Pan Bóg działa w swoim czasie. A my? My się wciąż uczymy. Wciąż rozwijamy. Wciąż poznajemy. I oby tak dalej.

 

A co o byciu w Niniwie mówią jej członkowie?

Kamila:

Moja przygoda ze wspólnotą Niniwa zaczęła się rok temu, dzięki mojej przyjaciółce Juliannie, która zaprosiła mnie na jedno ze spotkań. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, jak bardzo mi się tam spodoba  Już po kilku spotkaniach poczułam, że to miejsce jest dla mnie. Pan Bóg działał w tej wspólnocie w bardzo prosty, a zarazem głęboki sposób – przez ludzi, rozmowy i wspólną modlitwę. Niedługo później pojechałam na mój pierwszy zjazd wspólnoty do Grotnik. To był niesamowity czas – pełen radości, integracji i prawdziwej wspólnoty. Tam po raz pierwszy poczułam, że naprawdę jestem częścią czegoś większego. Zaczęłam angażować się coraz bardziej, nie tylko w spotkania, ale i w różne inicjatywy, które organizowaliśmy razem. Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie poruszyły, była nasza wspólna działalność charytatywna. Razem organizowaliśmy różne akcje – pełne dobra, kreatywności i chęci pomocy innym. Potem przyszedł czas na kolejny zjazd – tym razem w Kodniu. Tam również było niesamowicie! Poznałam wielu nowych, wspaniałych ludzi, z którymi szybko złapałam wspólny język. Kiedy usłyszeliśmy o planowanej pielgrzymce do Rzymu, cała wspólnota ruszyła do działania. Organizowaliśmy jasełka, misterium męki Pańskiej i wiele innych wydarzeń, by wspólnie zebrać środki na ten wyjazd. To niesamowite, jak wiele można osiągnąć razem – zjednoczeni nie tylko celem, ale przede wszystkim wiarą. Niniwa to nie tylko spotkania czy wyjazdy – to także czas radości, rozmów, wspólnego śmiechu i dzielenia się codziennością. To miejsce, gdzie można wzrastać w wierze, nie będąc samemu. Gdzie rozmawia się o Bogu w sposób szczery, otwarty i prawdziwy. Cieszę się, że jestem częścią tej wspólnoty i wiem, że Pan Bóg postawił ją na mojej drodze nie bez powodu.

Maja:

Moja przygoda z Niniwą była dość skomplikowana. Przez długi czas byłam namawiana, żeby dołączyć, ale jakoś nigdy się nie składało. Miałam swoje obawy, wymówki, może też nie byłam gotowa. Dopiero po trudnym okresie w moim życiu zdecydowałam się spróbować – trochę z ciekawości, trochę z potrzeby odnalezienia czegoś więcej. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że będę częścią Niniwy, że będę jeździć na zjazdy i czekać na kolejne spotkania – chyba bym go wyśmiała. Najlepszym wspomnieniem są dla mnie zdecydowanie wyjazdy. To właśnie wtedy najbardziej czuję obecność Boga – wśród modlitwy, rozmów, ciszy i śmiechu. Niniwa stała się miejscem, gdzie mogę naprawdę odnajdywać siebie. I to chyba jest w tym wszystkim najlepsze.

Marysia:

Jestem w Niniwie, bo szukałam miejsca, gdzie mogę pogłębić swoją wiarę i spotkać ludzi, którzy myślą podobnie. To przestrzeń, w której czuję się bezpiecznie i swobodnie bez strachu przed ocenieniem. Niniwa daje mi wsparcie duchowe i inspirację do działania. Dzięki niej wiem, że nie jestem sama na drodze wiary. Myślę, że dzięki Niniwie stałam się bardziej otwarta na ludzi i świadoma swojej wiary. Lepiej rozumiem, kim jestem i czego szukam w życiu. Przez wspólne modlitwy, rozmowy, udział w rekolekcjach i świadectwa innych jestem zmotywowana do pogłębiania relacji z Bogiem. Najbardziej lubię zjazdy – mają wyjątkową atmosferę, dużo się wtedy dzieje, jest czas na modlitwę, zabawę i rozmowy do rana.

fot. archiwum Niniwa Obra

Zuzia:

Do Niniwy dołączyłam, bo moje przyjaciółki często mówiły, że to wyjątkowe miejsce – ciekawe spotkania, super wyjazdy i ludzie, z którymi można naprawdę pogadać. Sama miałam wtedy sporo wątpliwości w wierze i szukałam przestrzeni, w której mogłabym się w tym wszystkim odnaleźć i upewnić, że idę dobrą drogą. Najbardziej lubię zjazdy i wyjazdy – właśnie wtedy najmocniej czuję wspólnotę, radość i obecność Boga. Ale też zwykłe spotkania dają mi dużo – są czasem zatrzymania i duchowego oddechu. Dzięki Niniwie stałam się bardziej otwarta i pewniejsza w tym, co wierzę. Rozwijam swoją wiarę przez rozmowy, wspólną modlitwę i po prostu przez bycie z ludźmi, którzy dzielą podobne wartości.

Martyna:

Odkąd jestem w Niniwie, wiele się we mnie zmieniło. Kiedyś nie wierzyłam zbytnio w Boga – myślałam, że chodzenie do kościoła w niedzielę to po prostu tradycja, coś, do czego trzeba się przyzwyczaić. Z ciekawości przyszłam kiedyś na spotkanie i wtedy zaczęłam dostrzegać, że Bóg naprawdę jest obecny wśród nas. Zrozumiałam, że wiara to nie tylko zwyczaj czy obowiązek, ale coś znacznie głębszego. To taka bezpieczna przystań – miejsce, gdzie nikt mnie nie oceni, nie wyśmieje i nie zostawi samej. Bardzo podobają mi się zjazdy – dają szansę na poznanie nowych, wartościowych osób, a później cieszy mnie, że mogę ich znowu spotkać. Te spotkania pomogły mi w moim największym dołku. To nie ludzie mnie wtedy podnieśli, ale sam Bóg.

Cecylia:

Na Niniwę ściągnął mnie br. Hiacynt z Nigerii, który wielokrotnie odwiedzał moją parafię. Zaoferował mi wyjazd na zjazd Niniwy, choć nie miałam jeszcze żadnego pojęcia o tej wspólnocie. Pomimo wahania pojechałam i nie żałuję tej decyzji. Od tamtej pory dołączyłam do Niniwy z Obry (ok. pół roku temu) i już teraz mogę stwierdzić, że jest to dla mnie niezwykle wyjątkowy czas – nie tylko rozwoju duchowego, ale także życia we wspólnocie, w której każdy jest inny, ale razem stanowimy całość jako grupa. Na spotkaniach często poruszamy tematy, które zmuszają mnie do głębszych przemyśleń, a także do poszukiwania wiedzy, choćby poprzez czytanie wartościowych książek, artykułów czy homilii duszpasterzy. Myślę, że najbardziej podobają mi się nasze wspólnotowe wystąpienia – jasełka czy męka Pańska w wersji teatru cieni – podczas, których mocno się integrujemy i poznajemy z innej strony, ale często też kreatywnie, wspólnie pokonujemy nowe wyzwania oraz uzupełniamy siebie nawzajem.

Aleksy:

Zanim tu trafiłem, byłem w Oazie – wspólnocie przeznaczonej dla młodszych dzieci. Dołączyłem do niej dzięki mojej cioci, gdy miałem 9 lat. Gdy miałem 14, opiekun zaproponował mi Niniwę – wspólnotę bardziej odpowiednią dla mojego wieku. W Niniwie mogę rozwijać wiarę, poznawać fajnych ludzi i uczyć się, jak żyć zgodnie z moją wiarą. Zmieniam się na lepsze, a wiara daje mi siłę, szczególnie w trudniejszych chwilach. Z perspektywy czasu wiem, że to był dobry wybór i jestem za to bardzo wdzięczny. Najlepsze wspomnienia? Zjazdy Niniwy i Festiwal Życia – czas radości, modlitwy i wzajemnego wsparcia. To właśnie wtedy czuję, że Kościół naprawdę żyje, a młodzi tworzą prawdziwą wspólnotę pełną energii i nadziei.

 

Aby dołączyć do Niniwy, wystarczy skontaktować się z jej opiekunem lub też przyjść na spotkanie. Informacje o tym, gdzie i kiedy się odbywają, można znaleźć na stronach internetowych naszych parafii.

Tekst: Karolina Binek

fot. archiwum Niniwa Obra