
Z listów św. Eugeniusza
3 października 2025
Bliskość ubogich jest dla misjonarza ogromną pociechą (K 8)
Oblaci, będąc bardzo blisko ludzi, wśród których pracują, zawsze pozostaną uważni na ich aspiracje i ich wartości(K 8).
Dziennik Eugeniusza zawiera liczne opisy świadczące o jego bliskich relacjach z wiernymi. Oto kilka przykładów:
Trzeba było wejść na piąte piętro; ale skoro biskup rozumie swe duchowe ojcostwo, odczuwa wynagrodzenie w postaci tłumu odważnych osób należących do biednej klasy jego ludu, którzy budują się widokiem swojego pasterza, jak zbliża się do nich, aby w trudach i nieszczęściach pocieszyć najbardziej opuszczone ze swych owieczek! Mieszkańcy każdego piętra przy tej okazji oświetlili wejścia do swych domów, kłaniali się, aby otrzymać moje błogosławieństwo. Pokój chorej, przyozdobiony jak ołtarz w Wielki Czwartek, zdaje się ciągle wypełniony pełnymi miłości sąsiadami, którzy przyszli, aby uczestniczyć w obrzędzie(Dziennik, 17.10.1838, w: PO I, t. XIX).
Kolejne odwiedziny ubogiej osoby:
Bierzmowanie ubogiej, bardzo cierpiącej kobiety w jej barłogu na czwartym piętrze. Co za ból dla mojego serca, kiedy widzę, jak cierpi, ale także co za pociecha móc jej przynieść pewną ulgę moimi słowami, a także dzięki łasce mojej świętej posługi!(Dziennik, 28.12.1838, w: PO I, t. XIX).
W czasach Eugeniusza bierzmowania mógł udzielać tylko biskup:
Sakrament bierzmowania w mej kaplicy przyjęli dwaj żołnierze wyruszający na wojnę krymską. Byłoby interesujące sporządzić listę tych, którym indywidualnie udzieliłem sakramentu bierzmowania w obecnym roku (niezależnie od bierzmowania ogólnego), czy to w mojej kaplicy, czy w szpitalach albo w domach chorych, do których nieustannie mnie wzywają. Byłoby za co dziękować Bogu, który natchnął mnie, bym dla dobra tylu dusz mógł wytrwale pełnić tę posługę. Napełnia mnie ona świętą radością, daje mi pociechę, jest dla mnie prawdziwą nagrodą za służbę. Zwłaszcza gdy jestem wzywany do ubogich, jak to zdarzyło się dzisiaj. Nic bardziej wzruszającego jak wdzięczność malująca się na twarzach tych, którzy przychodzą, by asystować biskupowi w jego posłudze choremu. Często trzeba wchodzić aż na strych po schodach zbyt stromych. No cóż, niemal zawsze jest tam ciemno, ale na stopniach przypominających drabinę ustawione są liczne lampki, jedna obok drugiej, by oświetlić drogę. Niekiedy trzeba tam wdrapywać się, chwytając się liny, która służy za poręcz. Jak wzruszony musi być pasterz, gdy dotrze do chorego, do cierpiącej owieczki, której daje pociechę płynącą z religii, kierując do niej słowa zachęty i pojednania. Z ufnością jest przyjęta ta łaska, jakiej towarzyszy moja modlitwa odmawiana głośno w imieniu chorego, w duchu łączącego się ze mną. To prawdziwie szczęśliwy dzień dla pasterza, który zasmuconej rodzinie przynosi otuchę(Dziennik, 13.01.1856, w: PO I, t. XXII).
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Święty Krzyż: wystawa poświęcona „Dekretowi Gracjana” [+GALERIA]
3 października 2025
Kokotek: trwają zapisy na Zakonne Forum Duszpasterstwa Młodzieży i Powołań
3 października 2025
Komentarz do Ewangelii dnia
3 października 2025
Oblaci zaangażowani w środowisku akademickim
2 października 2025
Z listów św. Eugeniusza
2 października 2025