Z listów św. Eugeniusza

6 października 2025

6 października 2025

Bliskość z ubogimi to kochać i być kochanym (K 8)

Leflon (tom IV, strony 328-330), opierając się na relacjach naocznych świadków, pisze:

Misjonarz z powołania, pozostał nim przez całe życie, poświęcając się przede wszystkim najbiedniejszym i najbardziej opuszczonym duszom. Ten arystokrata, który zaszokował salony Aix, oddając się tej „nieokrzesanej” posłudze i który nie był zbytnio skłonny do demokracji, wykazywał wzruszającą troskę o zwykłych ludzi. Kochał ich i był przez nich kochany, rozumiał ich i był przez nich rozumiany… Jednak najbardziej typowe dla Marsylii było to, że sympatię okazywały mu kobiety sprzedające ryby w dzielnicy portowej, nie zważając na protokół. Ich królowa, Babeau, która nie była nieśmiała, czasami zmuszała jego powóz do zatrzymania się, stawała przed jego drzwiami i rozpoczynała rozmowę w dialekcie prowansalskim, który jest bardziej niż bezpośredni, chociaż jego melodyjne harmonie łagodzą to, co w innym przypadku mogłoby być zbyt dosadną uwagą. Jej koleżanki podbiegały, aby dodać coś do rozmowy, a biskup de Mazenod, w swoim dowcipnym i serdecznym stylu, odpowiadał w sposób bezpośredni, używając równie barwnych wyrażeń, jednocześnie wplatając kilka duchowych przemyśleń. Następnie odjeżdżał, udzielając błogosławieństwa kobietom z targu rybnego, które klękały pobożnie na ziemi. Kobiety darzyły go tak wielkim szacunkiem, że „uzgodniły, iż będą prosić o niego osobiście za każdym razem, gdy któraś z nich zachoruje”, a w 1848 roku mianowały się jego opiekunkami i strażniczkami i pośpieszyły do pałacu biskupiego, gdy pojawiły się pogłoski, że republikanie, wściekli z powodu wyników wyborów, planują go zaatakować. „Niech się biskup nie boi” – powiedziały mu – „jesteśmy tu, aby go chronić”. W rzeczywistości nie potrzebował on takiej „ochrony”, ponieważ były to tylko groźby, ale gdyby doszło do czegoś więcej, determinacja tych femmes terribles powstrzymałaby napastników, ponieważ nie ograniczyłyby się one do obrzucania ich najostrzejszymi i najmocniejszymi słowami ze swojego bogatego słownictwa. Z tych wyjątkowych doświadczeń nie należy jednak wyciągać wniosku, że tylko kobiety sprzedające ryby doceniały wrodzoną dobroć biskupa. Świadectwa dowodzą, że kiedy przechodził pieszo, „zwykli ludzie i ubodzy otaczali go, witali się z nim, rozmawiali i biegli za nim”.

Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI