Katowice: Spotkanie świeckich o charyzmacie oblackim

Tym razem tematem były kryzysy św. Eugeniusza.

23 lutego 2022

W Katowicach już po raz jedenasty odbyło się spotkanie o charyzmacie oblackim. Tym razem tematem były kryzysy św. Eugeniusza. W pierwszej kolejności pod lupę wzięliśmy kryzys z lat jego młodości, który rozpoczął się po śmierci księżnej Canizzarro i trwał przez kilka pierwszych lat po powrocie Eugeniusza do Francji. Poszukujący swojej tożsamości, spotykał się z ciągłymi rozczarowaniami: trudy w relacji z matką i jej rodziną, samotny, wyczerpujący pobyt na wsi, nieudane próby znalezienia żony i odzyskania majątku. Całkowicie rozczarowany swoja ojczyzną pragnął powrócić na Sycylię, ale i ta próba znalezienia „szczęścia” zakończyła się fiaskiem. Odreagowania szukał w światowych rozrywkach, ale na dłuższą metę nie przynosiły mu one ulgi.

Doszedłem do tego, że znienawidziłem swego Stwórcę za to, że mnie stworzył… – wspominał po latach w notatkach rekolekcyjnych.

Po kilkuletnim  procesie powrotu do dawnej gorliwości religijnej, w „pewien Wielki Piątek” spotyka żywego, miłosiernego Boga. To doświadczenie staje się punktem zwrotnym w jego historii i nadaje sens jego życiu.

W tych wydarzeniach mogli odnaleźć się nie tylko najmłodsi uczestnicy spotkania, reprezentujący wspólnotę Niniwa, ale była to też szansa dla starszej „młodzieży” przypomnienia sobie swojej historii spotkania z Chrystusem, która zapaliła ich do służby w Kościele.

Jednak ta jak my, tak i Eugeniusz borykał się w tej służbie z różnymi trudnościami, które sprawiały, że zadawał sobie pytanie czy to co robi ma sens. Tak było na początku powstania Zgromadzenia. Jego gorliwość i otwartość na młodzież oraz ubogich drażniła innych przedstawicieli Kościoła. Szlachta miała do niego żal, że głosi w języku prowansalskim, biskupi próbowali podebrać mu księży, proboszczowie byli zawistni, bo przyciągał okoliczną młodzież. W samym Zgromadzeniu pojawiały się różne trudności. Zmęczony tą sytuacją Eugeniusz u stóp Maryi doświadczył pocieszenia i potwierdzenia, że to co robi jest wolą Bożą. Jednocześnie zobaczył też swoje słabości, które miały wpływ na trudny wewnątrz wspólnoty. Późniejsze zatwierdzenie Zgromadzenia przez papieża było potwierdzeniem przekonania o tym, że Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej nie jest tylko wymysłem Eugeniusza de Mazenoda, ale pragnieniem samego Boga.

Wydawać by się mogło, że teraz już wszystko pójdzie jak z płatka, ale tak naprawdę dopiero rozpoczynały się prawdziwe schody i dziesięcioletni okres „nocy ciemnej” gorliwego misjonarza. Eugeniusz nie tyle przeżywał wewnętrzne zmagania, co czekało go wiele prób zewnętrznych, z których najtrudniejsze było „opuszczenie” przez papieża. Kiedy władze oczerniały Eugeniusza, papież zabronił mu dociekać swoich praw w sądzie. Założyciel Zgromadzenia pozostał posłuszny głowie Kościoła narażając na szwank swoją reputację. Pociechą w tym czasie było trwanie we wspólnocie i działanie dla jej dobra oraz nieustawanie w ewangelizacji.

Patrząc na historię ojca de Mazenoda uczestnicy spotkania mogli dostrzec drogę i przemianę jakiej doświadczył. Ze zbuntowanego, wyniosłego nastolatka, który pragnął być nazywany „hrabią”, wyrósł misjonarz, który, ze względu na wierność papieżowi, potrafił zrezygnować z walki o swoje racje i dobre imię.

Na koniec spotkania nie zabrakło czasu na podzielenie się osobistymi refleksjami. Jedna z uczestniczek podsumowała usłyszaną historię słowami: „To daje nadzieję!”.

(M. Mazur-Katowice)