„Bóg istnieje i stworzył mnie z powodu”

Świadectwo matki, żony i lekarza...

25 listopada 2023

Elisa mieszka w Brescii, jest mężatką i matką trzech córek. Pracuje jako ginekolog szpitalny. Jest kobietą, która żyje misją, która stanowi jej życiowe i zawodowe zobowiązanie w codziennym życiu, przeżywa ją z pasją i entuzjazmem. Dwadzieścia lat temu odwiedziła mnie w Temento w Senegalu i od tego czasu utrzymujemy więź przyjaźni.

Flavio Facchin OMI: Eliza, co możesz nam powiedzieć o sobie, o swoim życiu?

Któż nie słyszał nigdy pytania: Co chcesz robić w życiu? Jaki jest cel twojego istnienia? Co ciebie motywuje? Jaki jest twój powód do życia? To pytania, które człowiek zadaje sobie nie tylko w młodości, ale mogą one co jakiś czas powracać, by zapukać do drzwi naszego serca. Odpowiedź, którą sobie udzieliłam w czasach młodości i do której wracam, gdy zdarza mi się tracić kierunek i motywację swoich działań, brzmi: Chcę, żeby moje życie czemuś służyło, chcę dokonać zmiany, chcę żyć dla czegoś wielkiego. Niczym w filmie „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” nie chcę znaleźć się u kresu swego istnienia i odkryć, że nie żyłam.

Powtarzasz, że „chrzest czyni nas wszystkich misjonarzami” – żyjemy misją, wkładając w nią całe swoje serce…

Tak, zaczynając od „granitowego” aksjomatu, że „Bóg istnieje i stworzył mnie z powodu”, spędzam swoje życie podążając za wskazówkami, które On stopniowo mi przekazuje, poprzez sytuacje, których doświadczam i wybory, których dokonuję. Nie jest przypadkiem, że znalazłam się na tej ziemi w konkretnym momencie historycznym, w konkretnym mieście i w konkretnej sytuacji rodzinnej. Mam 47 lat, od 18 lat jestem żoną anestezjologa, matką trzech córek w wieku 16, 14 i 11 lat, lekarzem szpitalnym ginekologiem, siostrą czterech braci, córką osiemdziesięcioletnich rodziców, przyjacielem dla wielu znajomych. W każdym z tych warunków moją misją jest obdarowywanie sercem z pasją i entuzjazmem. Tylko w ten sposób można poczuć się żywym, kochanym i wdzięcznym.

Jak realizujesz to w praktyce?

Konkretnie? Każda drobnostka może być okazją do miłości: przygotowanie obiadu, posprzątanie pozostawionych butów, zajęcie się biurokratycznymi obowiązkami domowymi, odpisanie na wiadomość lub e-mail, telefon do osoby, z którą dawno się nie kontaktowałam, wysłuchanie moje córki, wyjście z mężem na spacer czy wyjazd na narty ze znajomymi, rezygnacja z czegoś w wyniku niespodziewanego wydarzenia, wykonywanie swojej pracy nie czekając na koniec zmiany, ale intensywnie przeżywając służbę…

Tak wiele można doświadczyć, zachowując swoje oczy utkwione w zdaniu Jezusa „Cokolwiek uczyniliście dla najmniejszego z moich braci, uczyniliście dla Mnie” (Mt 25,40). W tym ciągłym napięciu, pomimo ograniczeń, niepowodzeń i chwil zmęczenia, idę przez życie w poszukiwaniu Jezusa i pozwalam, aby On mnie odnajdywał.

Czego życzysz naszym czytelnikom?

Życzę wszystkim, abyśmy wsłuchiwali się w swoje najgłębsze pragnienia, które są głosem Boga w nas. Mam nadzieję, że wyruszymy w podróż z innymi ludźmi, którzy poważnie i radośnie pragną uchwycić istotę życia. Życzę wszystkim spotkania mistrzów, wzorców, duchowych ojców i matek, którzy pomogą nam rozeznać, co naprawdę ważne i poprowadzą nas w realizacji misji, do której przeżycia jesteśmy wyjątkowo powołani. Twoja misja nie jest daleko, to tu i teraz. I miej wiarę! Bóg wie, czego potrzebujesz i da ci wszystko, abyś mógł żyć pełnią życia jako dziecko Króla.

(procuramissioniomi.eu/tł. pg)