26 października – PRZEZ DŁUGIE NOCE I DNI UCIEKAŁEM PRZED NIM

This is a custom heading element.

28 października 2015

26 października – PRZEZ DŁUGIE NOCE I DNI UCIEKAŁEM PRZED NIM

Schyłek życia duchowego Eugeniusza przejawiał się najpierw w pewnej formie przeciętności, następnie przybrał formę coraz bardziej pochłaniającej letniości, która swój punkt szczytowy osiągnie w tym, co ojciec de Mazenod nazywał jawnym odstępstwem. W ten sposób Pielorz (s. 123) reasumuje schyłek duchowości Eugeniusza, który rozpoczął się w Palermo i trwał przez wiele lat.

Listy do rodziny z lat 1799-1804, które posiadamy, w ogóle nie potwierdzają gorliwości, która cechowała młodego Eugeniusza w Kolegium dla szlachty i w Wenecji w towarzystwie księdza Bartolo. Kiedy księżna Cannizzaro, którą nazywał drugą matką, zmarła, Eugeniusz szuka schronienia nie w modlitwie i duchowej pociesze, ale w romantycznej, chorej i tragicznej poezji.

Pielorz (s. 131) zauważa: Korespondencja Eugeniusza z lat 1802-185 – w całości kilkaset listów – nie pokazują niczego pozytywnego, gdy chodzi o jego życie duchowe. Jeśli chcemy go ocenić pod kątem zachowywania postu w tym samym okresie, Eugeniusz musiał wypełniać przepisy nakazane przez Kościół w zakresie rocznej spowiedzi i przyjmowania komunii oraz stałej obecności na mszy św.

Wiele lat później, odprawiając rekolekcje ignacjańskie, posługując się figurami retorycznymi, gdy już jako kapłan zastanawia się nad tym okresem życia, na temat swych braków w służeniu królestwu Chrystusa napisał:

Porównanie świętego Ignacego jest wspaniałe i wspaniale pa­suje do każdej sytuacji. Tak jak inni, zostałem wezwany, aby u boku tego wielkiego Króla walczyć z jego nieprzyjaciółmi, któ­rzy są także moimi. Od chwili mego urodzenia aż do momentu chrztu zaciągnąłem się do jego armii, ale zaledwie wszedłem w wiek używania rozumu, zwiódł mnie wróg i opuściłem jego sze­regi. Wnet jednak zostałem ponownie wezwany na moje stanowi­sko, ale przebywając wśród buntowników, przyzwyczaiłem się do buntu, zasmakowałem niezależności i pomimo że przebywałem w samym obozie Króla, że żywiłem się przy Jego stole, bo prowa­dziłem karygodne spekulacje z nieprzyjacielem. Ta niewierność bardzo szybko wpędziła mnie w jawne odstępstwo i kolejny raz zdezerterowałem spod sztandaru mojego Księcia, aby walczyć w szeregach nieprzyjaciela. Za bardzo zwracałem na siebie uwagę, mało kiedy zawodziłem, choć nie porównywałem się z bardziej wprawnymi; poza jedną dziedziną; wszystkie jego podstępne dzia­łania dobrze znałem, nawet te, do których dzięki Bogu zachowa­łem pewien rodzaj odrazy. Z pewnością poznałbym wszystko do końca, gdyby nie Pan, który od tej chwili na mnie zwrócił swe spoj­rzenie i zachował mnie od ostatecznej klęski.

…Jestem kapłanem, ale czy nie pomyliłem się? Czy to nie ja, który żyłem w grzechu śmiertelnym, który trwałem w tym okropnym stanie, nie myśląc nawet, aby z niego wyjść, albo mówiąc jeszcze lepiej, na­prawdę nie chcąc z niego wyjść, i to jak długo? Niestety! To ja.

Notatki z rekolekcji, grudzień 1814 roku, w: EO I, t. XV nr 130.

Uciekałem przed Nim przez długie noce i dnie, uciekałem przed nim w ciągu roku, uciekałem przed Nim w długie labirynty mojej myśli, i w moich łzach ukrywałem się przed Nim. Francis Thompson, La Meute du Ciel