Obra: dlaczego klerycy zdecydowali się wstąpić do oblatów?
Ile czasu potrzeba, by zostać misjonarzem oblatem Maryi Niepokalanej? To zależy od tego, czy chce się zostać bratem zakonnym, czy też księdzem-zakonnikiem – czyli ojcem. Dobrym początkiem drogi jest przyjazd na rekolekcje powołaniowe organizowane przez Sekretariat Powołań.
Droga właściwej formacji zaczyna się od nowicjatu (a czasami także prenowicjatu), czyli rocznego przygotowania do rozpoczęcia życia zakonnego. Nowicjat kończy się złożeniem pierwszych ślubów zakonnych. Śluby składa się na jeden rok i nowicjusz staje się po nich oficjalnie członkiem naszego zgromadzenia – misjonarzem oblatem Maryi Niepokalanej.
Co dalej?
Scholastycy (albo po prostu „klerycy”) – czyli kandydaci na ojców – rozpoczynają sześcioletnie studia magisterskie z teologii w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze. Zwykle po czterech latach ponawiania rocznych ślubów składają śluby wieczyste, podczas których otrzymują oblacki krzyż – znak, który wyróżnia nas od innych zakonników. Pod koniec piątego roku studiów klerycy przyjmują święcenia diakonatu, a rok później prezbiteratu.
Bracia zakonni rozpoczynają juniorat. Jest to czas poszerzania wiedzy, umiejętności i kwalifikacji zawodowych. Po dwóch latach spędzonych w Obrze wraz ze swoimi kursowymi współbraćmi-klerykami rozpoczynają trzyletnią posługę w naszych klasztorach. Po pięciu latach od pierwszych ślubów składają śluby wieczyste.

W jednostkach specjalnych Boga
Na drodze przygotowującej do święceń prezbiteratu są obecnie m.in. Tomasz Maruszak OMI, Bohdan Kuzmenko OMI, Mateusz Chrzanowski OMI oraz Norbert Jabłko OMI. Pierwszy z nich poznał oblatów na Świętym Krzyżu: „Nie wiedziałem wtedy, czego Bóg ode mnie oczekuje, ale zaufałem Mu i postanowiłem nawiązać kontakt z oblatami. Z czasem, gdy poznawałem coraz bardziej zgromadzenie i inne wspólnoty, urzekła mnie otwartość i prostota oblatów, traktowali mnie normalnie. A do tego charyzmat zgromadzenia i osoba św. Eugeniusza idealnie zgrywały się z tym, co mi w sercu grało. To pragnienie głoszenia nadziei Ewangelii najbardziej opuszczonym, tym, od których świat się odwrócił albo o których zapomniał. Dzisiaj jestem czwarty rok w zgromadzeniu i nie żałuje tej decyzji, póki co. Z każdym dniem coraz bardziej odkrywam bogactwo tej rodziny i powołania. Nie jest to łatwa droga, ale kiedy zawierzy się Jezusowi i autentycznie stara się z Nim kroczyć przez każdy dzień, to największy trud czy przeciwność jakoś stają się do zniesienia”.
Bohdan Kuzmenko OMI pochodzi z Ukrainy. Gdy miał szesnaście lat, w jego kraju odbyła się rewolucja, a następnie rozpoczęła się wojna. Tak jak wielu jego rodaków, miał w sobie ogromne pragnienie, by bronić swoją ojczyznę przed wrogiem: „Chciałem zaciągnąć się do wojska i jechać na wojnę. Ale już wtedy jasno słyszałem głos powołania do życia zakonnego. W sercu odczuwałem ogromną rozterkę. Dużo się modliłem o rozeznanie życiowej drogi. Po namowie jednego z braci zakonnych wybrałem zakon. Teraz odczuwam ogromny pokój w sercu i pewność tego, że jestem na właściwym miejscu. Chcę podążać za głosem tego, który przygotował dla mnie najlepszą przyszłość. Bóg zrealizował mój plan sto razy lepiej: trafiłem do jednej z Jego najlepszych jednostek specjalnych i teraz walczę o zbawienie dusz!”.

Mateusz Chrzanowski OMI pochodzi z Kanady. Wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, bo to oni wychowali go w wierze. Od urodzenia uczęszczał do parafii pw. św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze.
– Dzięki posłudze oblatów w tej parafii otrzymałem wszystkie dotychczasowe sakramenty. Miałem głębokie przekonanie, że przychodząc do tego kościoła, odnalazłem drogę prawdziwego życia, realizację powołania, rozwinięcie potencjału, życia tak diametralnie innego od zagubionej, ubogiej i cierpiącej rzeczywistości „nowoczesnego” świata. Rozpoczęcie życia zakonnego było dla mnie zachwytem nad pięknem daru chrztu świętego, darem życia chrześcijańskiego – jego wyzwoleniem, autentycznością, radością, miłością i pragnieniem przeżycia go całym sobą – wyjaśnia kleryk.
Podobne zdanie ma Norbert Jabłko OMI, który pochodzi z oblackiej parafii w Łebie, a który chce dziś być oblatem, bo widzi aktualność charyzmatu przekazanego przez świętego Eugeniusza. Oddają to m.in. słowa: „Kościół Boży, wspaniałe dziedzictwo, co zrodzony z Chrystusa świętej Krwi, za dnia naszych jakże spustoszony woła do sumień wiernych swoich sług”.
– Święty Piotr w Ewangelii pyta Jezusa: „Panie, do kogóż pójdziemy?”. I zaraz sam odpowiada: „Ty masz słowa życia wiecznego”. Wierzę w to, że Bóg-Stwórca dla każdego z nas ma wyznaczoną drogę i dla każdego z nas wyznaczył cel – świętość. Z tym chcę dotrzeć do każdego człowieka, którego Bóg postawi na mojej drodze. Myśląc teraz o rozeznawaniu powołania, z własnego doświadczenia powiem, że ważne jest cierpliwe obserwowanie tego, co Duch Święty mówi do nas każdego dnia: na modlitwie i w różnych życiowych doświadczeniach. Warto to sobie zebrać i zobaczyć, do czego jestem przez to zapraszany – podkreśla Norbert.
Rozmowa o formacji z o. Sebastianem Łuszczkim OMI
Karolina Binek (oblaci.pl): Jak na przestrzeni lat zmieniła się formacja kleryków w WSD w Obrze?
- Jeśli chodzi o towarzyszenie kandydatom w formacji oblackiej i kapłańskiej teraz i wcześniej, to mam pewne porównanie, gdyż posługuję w seminarium od 17 lat – najpierw jako ojciec duchowny, później wykładowca i od pięciu lat jako rektor. Przez tak długi okres czasu rzeczywiście można zauważyć pewne zmiany.
Kiedy rozpoczynałem swoją posługę w seminarium w Obrze w 2008 r. było wówczas ponad 60 kleryków z dwóch narodowości. Dzisiaj kleryków jest 21, ale aż z sześciu narodowości. W tym czasie nastąpiło przejście z formacji bardziej masowej na indywidualną. Roczniki nie są tak liczne jak dawniej, nierzadko na wykładzie jest 2-3 słuchaczy. Plusem tej sytuacji jest to, że można więcej czasu poświęcić na rozmowę, bycie razem i lepsze poznanie się.
Korzystamy też na pewno więcej niż wcześniej ze zdobyczy nauk o człowieku, głównie z psychologii. Nieocenioną pomocą w formacji w wymiarze ludzkim są terapeuci, zresztą niektórzy z nas formatorów-oblatów też specjalizują się w tej dziedzinie. Korzystamy z tych narzędzi, które nam daje współczesna nauka o człowieku, bo w końcu łaska bazuje na naturze. Dzisiaj w formacji do kapłaństwa nie wystarczy sama pobożność; potrzebny jest jeszcze trud wejścia w siebie, często w historię swojego życia, aby odkryć miejsca, gdzie Bóg był obecny nie zawsze w sposób oczywisty. A poznając przy tym lepiej siebie, można budować zdrowsze i lepsze relacje z innymi
Jak już wspomniałem, nasza wspólnota przez te 17 lat czas nabrała też mocno wymiaru międzynarodowego i międzykulturowego. Dzisiaj w Obrze formują się kandydaci z trzech kontynentów i sześciu krajów (Polska, Ukraina, Kanada, Nigeria, Kamerun i Madagaskar). Jedyne święcenia kapłańskie w tym roku naszych diakonów-absolwentów Douglasa i Hyacintha odbędą się 26 lipca w Kamerunie. W Polsce w tym roku nie będzie nowych kapłanów, ale cieszy nas 5 współbraci, którzy 14 czerwca w Obrze przyjmą święcenia diakonatu.
Zmiany dostrzega się wreszcie w zupełnie innym profilu osobowościowym kandydatów, niż jeszcze kilkanaście lat temu. Dziś, jak zresztą w każdej epoce, są oni dziećmi swoich czasów - zanurzeni w świat cyfrowy, poruszający się płynnie w świecie mediów społecznościowych, korzystający z możliwości, jakie z tych technologii płyną.
Czy trudno jest dostosować formację do tak szybko zmieniającego się świata chociażby pod względem technologicznym czy też w dobie sztucznej inteligencji?
- To są na pewno wielkie wyzwania – nowe technologie, media społecznościowe, też sztuczna inteligencja, ale one są tylko dodatkiem do formacji kapłańskiej, nie są jej sednem. Z nowymi technologiami trzeba nam się oswoić i żyć, to nieuniknione, ale nie żyjemy dla nich. Gdy się zrozumie tę różnicę, będzie wiadomo, na co zwracać uwagę w formacji kapłańskiej i zakonnej. Pierwszym zadaniem seminarium nie jest napisanie pracy magisterskiej z teologii, nie jest nauczenie się głoszenia kazań czy odprawiania mszy świętej. Pierwszym celem seminarium jest zdobycie doświadczenie Boga, doświadczenie żywej wiary we wspólnocie Kościoła. W tym zadaniu nie pomoże ani Instagram ani sztuczna inteligencja. Te narzędzia mogą służyć później do ewangelizacji, do szukania kontaktu z ludźmi, ale fundamentu pod żywą wiarę nie położą; do głębokiego spotkania człowieka z Bogiem nie doprowadzą, bo nie taka jest ich natura.
Czeski teolog, ks. Tomasz Halik, powiedział takie ciekawe słowa: „Kto chce szukać żywego Boga i rzeczywiście naśladować Chrystusa, musi mieć odwagę pływać na głębi, a nie na płyciźnie. Bóg bowiem jest głębią. Na mieliźnie żadnego Boga nie ma”. Dobrym obrazem formacji seminaryjnej jest ta biblijna scena, kiedy Piotr po nieudanym połowie stoi zrezygnowany po kostki w wodzie, a Jezus go zaprasza - „wypłyń na głębię”! Prawdziwe życie jest w żywym Bogu, jest na głębi, a sztuczna inteligencja jest tutaj bezradna, bo... jest sztuczna.
Oczywiście, widzimy ogromny wpływ nowoczesnych technologii na dzisiejszego człowieka, studenta, też teologii, któremu trudno już czytać drukowane książki i woli używać PDF-ów na czytniku lub słuchać audiobooków. Żyjemy w cywilizacji obrazkowej, w świecie emocji wyrażanych przez emotikony, a tymczasem Pan Bóg stał się Słowem, które trzeba czytać, medytować, żyć nim i w końcu głosić. To jest wyzwanie, żeby nie mylić tych dwóch rzeczywistości - gdzie potrzeba korzystać z mediów elektronicznych i sztucznej inteligencji to się robi, ale gdzie jest potrzeba uklęknąć w kaplicy na adoracji i trwać przy Chrystusie eucharystycznym, to też się robi I temu dajemy pierwszeństwo, to w tej drugiej aktywności jest prawdziwe życie, jest głębia. Taką prawdą staramy się żyć w naszej wspólnocie i przekazywać ją młodszym współbraciom.
Czym różni się formacja diecezjalna od zakonnej, oblackiej?
- Powiem szczerze, że nie znam zbyt dobrze zasad formacji diecezjalnej, ale myślę, że główna różnica dotyczy tego, że my jesteśmy zakonnikami i misjonarzami. Po pierwsze, w naszej formacji położny jest większy akcent na życie wspólnotowe. Po święceniach pracujemy we wspólnotach, a kapłani diecezjalni częściej w pojedynkę; taka specyfika pracy wymaga też odpowiedniego wychowania i przygotowania. Po drugie, nasza zakonność zakłada życie ślubami, np. więcej uwagi zwracamy w formacji na ślub ubóstwa, na używanie wspólnych rzeczy i cały styl życia z tym związany. Staramy się też, aby seminarium nie było tylko uczelnią czy akademikiem, co przede wszystkim domem.
Po trzecie, aspekt geograficzny. Jesteśmy misjonarzami, otwarci na cały świat i gotowi wyruszać na jego krańce, a w formacji diecezjalnej granice te wytycza teren własnej diecezji. Przez naszą misyjność mamy chyba trochę szersze spojrzenie na Kościół powszechny, bo tej uniwersalności Kościoła doświadczamy na co dzień w naszej formacji. Służą temu możliwości stażów pastoralnych w krajach misyjnych, obecność we wspólnocie formacyjnej współbraci z innych kontekstów kulturowych, większy nacisk też kładziemy na studiowanie języków obcych.
Tych kilka różnic to są generalnie sprawy drugorzędne, bo mamy jedno ratio studiorum, czyli plan studiów seminaryjnych, mamy tę samą Eucharystię, która najbardziej formuje człowieka i czerpiemy z tego samego źródła miłosierdzia, składając w nim nasze słabości. Mówiąc obrazowo, pracujemy w jednej firmie, tylko że w różnych oddziałach.
W kolejnych dniach po uroczystości św. Eugeniusza de Mazenoda będziemy publikować na naszym portalu nowennę w intencji powołań oblackich. Mamy nadzieję, że historie naszych kleryków oraz przedstawianych w nowennie oblatów pomogą w rozeznaniu odpowiedniej ścieżki życiowej kolejnym pokoleniom.
Tekst: Karolina Binek
fot. archiwum WSD w Obrze
Obra: sztuka „Grube ryby” przygotowana przez kleryków
Przedstawienie teatralne przygotowywane przez naszych kleryków to już tradycja i (z przerwą na pandemię) odbywa się co roku. Ostatnio klerycy zaprezentowali „Dożywocie”, na którym również miałam okazję być. Dlatego mój pierwszy wniosek jest taki, że tegoroczna sztuka wypadła lepiej niż poprzednia. Poruszone zostały ważne życiowe wątki dotyczące relacji międzypokoleniowych i miłosnych. W niektórych momentach było zabawnie, w innych poważnie. Na twarzach widzów można było zaobserwować zarówno zaskoczenie, jak i uśmiech. Zresztą – sama doświadczałam tych emocji.

Klerycy dobrze weszli w swoje role. Na uwagę na pewno zasługuje fakt, że potrafili nawet zmienić swoje głosy czy też sposób poruszania się. Mam tutaj na myśli szczególnie kleryka Jacoba Mganbunga OMI, który grał staruszka i w siwej peruce wyglądał naprawdę realistycznie. W dodatku jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze poradził sobie ze starą polszczyzną, chociaż – jak przyznaje w rozmowie ze mną – zdarzały się słowa, których znaczenie nie znał: „Mówię lepiej po polsku niż w zeszłym roku. Ale tym razem miałem jeszcze więcej tekstu do nauczenia się. Nie było to łatwe i musiałem poświęcić na to dużo czasu. Nie rozumiałem znaczenia wyrazów takich jak 'bodajcie’ albo 'byłem na wychodnym’. Ale nie wyobrażałem sobie wymawiać ich podczas przedstawienia i nie mieć pojęcia, co moja postać ma na myśli, dlatego wcześniej dowiedziałem się, o co w tym wszystkim chodzi. Cieszę się, nawet moi współbracia podczas próby generalnej zauważyli moją zmianę głosu czy też postawy, dzięki czemu jeszcze bardziej upodobniłem się do odgrywanego przeze mnie Wistowskiego”.
Co ciekawe – Kubie podczas występów nie towarzyszył właściwie żaden stres, co można było łatwo zauważyć, gdyż kleryk czuł się na scenie seminaryjnej auli bardzo swobodnie. Podobnie jak Mateusz Chrzanowski OMI odgrywający rolę ojca Heleny, a nawet Tomasz Maruszak OMI grający Wandę.
– Przygotowania do sztuki rozpoczęliśmy ponad trzy miesiące temu. Nie był to dla mnie problem, że odgrywałem kobiecą rolę. Ale podczas prób dużo zastanawiałem się, jaka to może być osoba, jak może się zachowywać i w jaki sposób coś przeżywać. Jeśli chodzi o strój – mamy pod sceną dość dużo rekwizytów, dzięki czemu nie musiałem długo go szukać. W tym roku też towarzyszył mi na deskach seminaryjnego teatru mniejszy stres niż ostatnio, bo miałem już większe doświadczenie – mówi oblat.

Z tegorocznym swój występ sprzed roku może porównać też Karol Kłosowski OMI wcielający się w postać zakochanego w Helenie Pagatowicza.
– Rok temu miałem główną rolę i nie chciałem teraz być aż tak bardzo zaangażowany. Ale tak się stało, że zostałem „dobrym duszkiem” tego wydarzenia i dbałem o to, żeby wszystko wypadło dobrze. Przez to czasami się denerwowałem, bo znałem właściwie na pamięć wszystkie teksty i kiedy któryś ze współbraci się pomylił lub o czymś zapomniał – zawsze, nawet nieświadomie, zwracałem na to uwagę – uśmiecha się kleryk.
Karol zajął się również scenografią, która – choć nieco podobna do tej sprzed roku – teraz też robiła wrażenie. Były prawdziwe drzwi, którymi aktorzy wchodzili na scenę, okno czy też fotele dopasowane do czasów, w których rozgrywała się akcja.

W tym roku kleryków było też lepiej słychać niż w zeszłym. Była dobra oprawa muzyczna i światła, które dodawały nastroju. O to wszystko zadbał Wojciech Wilczek OMI, który pojawiał się na każdej próbie i dopasowywał oświetlenie. Na początku jego praca wymagała bardzo dużo skupienia: „Cały czas śledziłem scenariusz słowo po słowie, aby na pewno włączyć muzykę w odpowiednim momencie i zaświecić światło. Nie mogłem się rozproszyć nawet na chwilę, bo wtedy się myliłem. Teraz, gdy odegraliśmy już sztukę dziesięć razy – zdążyłem nauczyć się słów-kluczy i wiedziałem, co kiedy mam zrobić, by wyszło dobrze”.
Jak w prawdziwym teatrze – nie obyło się też bez wpadek. Podczas jednego z występów pojawiły się duże problemy z włączeniem muzyki, przez co chłopaki zaczęły improwizować i udawali na scenie, że zepsuło się radio. Czasami, gdy ktoś pomylił się w tekście, konieczne było wejście mu w słowo lub wypowiedzenie także innej kwestii niż ta, która powinna być według scenariusza. Na szczęście na każdą z takich sytuacji oblaci znaleźli sposób. A ja polecam, by w przyszłym roku znaleźć czas na obejrzenie sztuki wystawianej w murach obrzańskiego seminarium, która z pewnością też się odbędzie.
Klasztor w Obrze k. Wolsztyna istnieje od 1291 r., kiedy na te tereny południowej Wielkopolski przybyli cystersi. Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej mury pocysterskie przejęli w 1926 r., organizując w nich Wyższe Misyjne Seminarium Duchowne. Wykształcili tu do 1939 r. niespełna 100 prezbiterów, którzy rozpoczęli pracę w kraju jako rekolekcjoniści i duszpasterze parafialni i sanktuaryjni, a także poza krajem – jako misjonarze i duszpasterze polonijni. W okresie powojennym mury seminarium opuściło około 700 wyświęconych księży. Dziś absolwenci seminarium pracują na wszystkich kontynentach, w ponad 25 krajach. Pięciu z nich przyjęło świecenia episkopatu: Eugeniusz Jureczko OMI (Kamerun; zmarł w 2018 r.), Jacek Pyl OMI (Ukraina-Krym), Radosław Zmitrowicz OMI (Ukraina), Wiesław Krótki OMI (Kanada Północna – Eskimosi) i Jan Kot OMI (Brazylia). Obecnie w Obrze kształci się około 30 kandydatów na prezbiterów z różnych kontynentów. Aktualnym przełożonym i rektorem seminarium jest o. dr Sebastian Łuszczki OMI.
Tekst i zdjęcia: Karolina Binek
Święty Krzyż: Noc Muzeów po raz pierwszy w oblackim sanktuarium [+GALERIA]
Na Święty Krzyż przybyły setki pielgrzymów i turystów, by bliżej zapoznać się z tajemnicami tego wyjątkowego miejsca. Pierwszym punktem programu były nieszpory chorałowe w wykonaniu Scholi Cantorum Kielcensis pod dyrekcją siostry Hanny Szmigielskiej OSB. Następnie uczestnicy wydarzenia mogli poznać historię sanktuarium oraz zwiedzić liczne sale i wystawy.
Największym zainteresowaniem cieszyły się pomieszczenia klasztorne, które na co dzień pozostają niedostępne dla zwiedzających. Przed wejściem za klauzurę ustawiła się długa kolejka osób pragnących zobaczyć te unikalne wnętrza. Nie mniejszym zainteresowaniem cieszyły się krypty pod kaplicą Oleśnickich.
Zwieńczeniem wieczoru była kompleta chorałowa, której dźwięki wybrzmiały w kaplicy Relikwii Drzewa Krzyża Świętego, tworząc atmosferę głębokiej zadumy i modlitwy.
Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Położone jest na Łysej Górze, dawnym miejscu kultu pogańskiego. Inicjatorem założenia opactwa benedyktyńskiego w tym miejscu był Bolesław Chrobry w 1006 r. Pierwszy kościół w stylu romańskim ufundowany został między rokiem 1102 a 1138 przez Bolesława Krzywoustego. Początkowo świątynia była poświęcona Świętej Trójcy. Od XIV w. dodano wezwanie Świętego Krzyża – po tym, gdy w 1306 książę Władysław Łokietek przekazał benedyktynom relikwie Drzewa Krzyża Świętego W 1819 r. klasztor skasowano. Posługę pełnili tu jeszcze przez pewien czas benedyktyni, a następnie kler diecezjalny. W latach 1852–1865 mieścił się tu dom poprawczy dla tzw. księży demerytów (dysfunkcyjnych). Od 1936 r. świątynia stała się kościołem klasztornym i miejscem nowicjatu misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. W 2013 r. sanktuarium podniesiono do godności bazyliki mniejszej. Aktualnym przełożonym i kustoszem relikwii Świętego Krzyża jest o. Rafał Kupczak OMI.
Krzysztof Jamrozy OMI / Karolina Binek
foto. Krzysztof Jamrozy OMI
Kleryk Maciej Donnerstag OMI zajął pierwsze miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Wiedzy Biblijnej dla Alumnów
Drugie miejsce zajął alumn pierwszego roku Piotr Żmuda z diecezji tarnowskiej, a trzecie alumn roku propedeutycznego Jakub Żakieta z archidiecezji łódzkiej.
Księga życia
Przewodniczącym jury konkursu był ks. dr hab. Jacek Kucharski, moderator Dzieła Biblijnego Jana Pawła II w diecezji radomskiej. Zaznaczył, że w tym roku alumni musieli wykazać się wiedzą z Listu do Hebrajczyków: „W tym roku w finale uczestniczyło dwudziestu dziewięciu alumnów z całej Polski. Nasi finaliści poradzili sobie doskonale. Mamy w tym roku także uczestnika, który zdobył maksymalną liczbę punktów. […] Bezkonkurencyjny zwycięzcą został alumn Maciej Donnerstag OMI. Poziom, który zaprezentowali alumni daje wielką radość do tego, że konkurs ciągle nie tylko cieszy się dużym powodzeniem w seminariach w Polsce, ale pokazuje nam też niegasnący zapał w tych, którzy przecież Pismo Święte uczynią w swoim kapłaństwie jedyną i najważniejszą księgą życia”.

List wciąż aktualny
Bardziej intensywne studiowanie Pisma Świętego Maciej Donnerstag OMI zaczął dopiero w seminarium. Pomogło mu to w rozwoju duchowym. Do konkursu przygotowywał się przez miesiąc. Starał się każdego dnia znaleźć chociaż chwilę na naukę. Czytał tekst Listu do Hebrajczyków, a do przypisów robił sobie fiszki, aby zapamiętać skróty biblijne. Często chodził na spacery, podczas których słuchał treści Listu.
– Ten list bardzo pięknie pokazuje, jak Jezus Chrystus był zapowiadany w Starym Testamencie, w naprawdę wielu miejscach. Praktycznie co drugie zdanie listu odnosi się do jakiegoś tekstu ze Starego Testamentu. Autor pisał do grupy chrześcijan, która była prześladowana i daje wiele wskazówek, jak wzmocnić swoją wiarę. A to jest temat uniwersalny, tak samo aktualny w naszych czasach. Dodam, że dopiero w tygodniu przed finałem zacząłem rozumieć kilka przesłań obecnych w tekście, więc nie warto poddawać się po pierwszym przeczytaniu, kiedy jeszcze rozumie się niewiele – mówi kleryk, który podczas oddawania arkusza był pewien wszystkich swoich odpowiedzi.
Przed ogłoszeniem wyników Maciej zastanawiał się, czy będzie konieczna dogrywka, ponieważ wcześniej zdarzały się takie sytuacje. Jego obawy okazały się jednak niepotrzebne. „Bardzo się ucieszyłem, kiedy ogłoszono oficjalne wyniki” – podkreśla.
Tekst: Karolina Binek
fot. Radosław Mizera/Gość Niedzielny Radomski
Komentarz do Ewangelii dnia
Z pewnością dane ci było iść w życiu niejedną drogą. Masz jakąś ulubioną? Droga na szczyt Tatr albo brzegiem morza, droga do ukochanej osoby albo miejsca, w którym zawsze znajdujesz przyjaźń. Ile czasu poświęcasz na chodzenie tymi drogami? One wszystkie są tylko milimetrem na wyjątkowej drodze, którą jest Jezus. Może i tą drogą idziesz już długo, może dopiero zaczynasz. Nie ma lepszej drogi we wszechświecie.
Paweł Zając OMI
fot. Toomas Tartes/unsplash
Obra: spotkanie oblatów należących do Dystryktu szwedzko-norweskiego
W spotkaniu wzięło udział czterech oblatów pochodzących z Polski i pięciu pochodzących ze Sri Lanki. Pierwszego dnia o. Wojciech Popielewski OMI przeprowadził dzień skupienia. Tematem konferencji był Jezus w centrum życia oblackiego.
– Zostałem poproszony o przeprowadzenie dnia skupienia na temat, który jest fundamentalny dla naszego zgromadzenia zakonnego, a jest to odpowiedź na pytanie: co to znaczy, że Jezus Chrystus jest w centrum naszego życia. Pokazałem dwie rzeczy – że w centrum naszego życia nie tylko jest Jezus Chrystus jako idea, ale udział w Jego tajemnicy paschalnej. My uczestniczymy w Jego męce, śmierci oraz w Jego zmartwychwstaniu. Za tym idzie osobiste doświadczenie, w które wprowadzamy innych, więc to, co robimy jako oblaci nie jest głoszeniem doktryny, ani nie jest jakąś instrukcją. Jest przekazywaniem doświadczenia wiary, czegoś bardziej fundamentalnego. Mówiliśmy również o tym, że to, czy Jezus jest czy był, zależy od tego, czy przyjmujemy wiarę w zmartwychwstanie. Bo Chrystus po prostu był. Jako ktoś z historii, jako ktoś, kogo szanujemy. Ale jeżeli zmartwychwstał, to znaczy, że jest i że jest obecny. To ma przełożenie na nasz sposób bycia, planowania, misji – wyjaśnia o. Wojciech Popielewski OMI.
Drugiego dnia oblaci wzięli udział w spotkaniach, podczas których poruszone zostały sprawy bieżące Dystryktu. Pobyt w Obrze dla wielu z nich był okazją do odwiedzenia ważnego miejsca dla każdego oblata z polskiej prowincji. Spotkanie przebiegło w dobrej, braterskiej atmosferze.
Misjonarze oblaci z Polski pracują w Skandynawii od 1966 r. Przybyli na zaproszenie amerykańskiego oblata Johna Taylora, który osiem lat wcześniej przybył do Danii i na Grenlandię, a w 1962 r. został biskupem Sztokholmu. Wpierw posługiwali w Szwecji, następnie okazjonalnie w Danii, a od 1980 r. także w Norwegii. Dziś oblatów pracujących w Skandynawii jest około 20, reprezentują pięć narodowości. Przełożonym dystryktu szwedzko-norweskiego, należącego do Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, jest o. Jagath Premanath Gunapala OMI. Głównym centrum polskich oblatów jest dom w Rosengård w Malmö (Szwecja).
Tekst: Karolina Binek, Karol Dudek OMI
fot. Tomasz Maruszak OMI
Prowincja Środkowoeuropejska: Christoph Heinemann OMI objął urząd prowincjała
Poza oblatami w tym wydarzeniu wzięli udział również współpracownicy z całej prowincji oraz burmistrz miasta Hünfeld – Benjamin Tschesnok.
Pielgrzymka wiary
Ustępujący prowincjał, o. Felix Rehbock OMI, wygłosił kazanie, w którym odniósł się do życia Maryi jako do pielgrzymki wiary. Podkreślił, że ten obraz można odnieść również do powołania i odpowiedzialności, jaka czeka nowego prowincjała: „Maryja wyruszyła w podróż do obcego kraju. Była otwarta na działanie Boga – podobnie jak ojciec Heinemann i nowa Rada Prowincjalna, wyruszający w drogę, której przebiegu nie znają, ale podążają nią ufnie – poddając się w pełni Bożemu kierownictwu”.
Nie tracić nadziei
Następnie w jadalni oblackiej odbyło się przyjęcie, które przebiegało w atmosferze wdzięczności, zaufania i radości. Ojciec Rehbock wręczył nowym władzom prowincji symboliczne prezenty: skarpetki do pójścia na pielgrzymkę oraz białe róże. Podczas tej części wydarzenia ustępujący prowincjał nawiązał do słów papieża Franciszka i oznajmił, że róże to znak wsparcia ze strony świętej Teresy z Lisieux – patronki misji, która wraz ze zmarłym papieżem powinna być przykładem dla zespołu kierowniczego Prowincji Środkowoeuropejskiej. „Nie traćcie nadziei, podtrzymujcie jedność otwartym sercem, we wspólnocie, mocą wiary” – dodał na koniec oblat.

Wyzwania
Ojciec Heinemann podziękował poprzedniemu kierownictwu za sześć lat oddanej służby. Zaznaczył, że były to lata pełne wspaniałych chwil i wyzwań. W tym wszystkim jego poprzednik odznaczał się wytrwałością, cierpliwością i niestrudzonym zaangażowaniem.
Wśród prezentów wręczonych byłemu prowincjałowi znalazły się kiełbaski i słodycze, a także wentylator – nawiązujący do kolejnego zadania stojącego przed ojcem Felixem, do którego wniesie on powiew świeżości.
Christoph Heinemann OMI – prowincjał Prowincji Środkowoeuropejskiej, jest członkiem Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej od 1993 roku. Po studiach teologicznych w Moguncji przyjął w 2000 r. święcenia kapłańskie. Początkowo pracował w duszpasterstwie parafialnym w Ingoldingen i Monachium. Od końca 2003 r. jest członkiem rady redakcyjnej czasopisma „WEINBERG” i redaktorem czasopisma kaznodziejskiego „Słowo Boże w Roku Kościelnym”.
Tłumaczenie tekstów ze strony oblaten.org: Karolina Binek
Fot. Facebook Oblatenmissionare (Missionary Oblates)
Papież Franciszek zmarł. Jego pontyfikat zapisał się jako czas odwagi, prostoty, otwartości na misje i służby ubogim. Miał 88 lat
"Najdrożsi bracia i siostry, z głębokim bólem muszę ogłosić śmierć naszego Ojca Świętego Franciszka. O godzinie 7.35 tego ranka biskup Rzymu Franciszek powrócił do Domu Ojca" - powiedział kard. Farrell. "Całe jego życie tu na ziemi było ofiarowane w służbie Panu i Jego Kościołowi. Uczył nas wiernego życia wartościami Ewangelii, odwagi i uniwersalnej miłości. W szczególny sposób troszczył się o biednych i osoby marginalizowane" - dodał.
"Z ogromną wdzięcznością za jego przykład prawdziwego ucznia Pana Jezusa powierzamy duszę Papieża nieskończonej miłosiernej miłości Trójjedynego Boga" - zakończył kardynał kamerling.
Wraz z odejściem Franciszka zakończył się pontyfikat, który dla wielu był znakiem nadziei, nowego otwarcia i głębokiej reformy. Jorge Mario Bergoglio – bo tak brzmi jego nazwisko – urodził się 17 grudnia 1936 roku w Buenos Aires. Był jednym z pięciorga dzieci w rodzinie włoskiego imigranta, pracownika kolei. Zanim wstąpił do zakonu, pracował jako technik chemik. 11 marca 1958 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Formację zakonną rozpoczął w Chile, gdzie zgłębiał humanistykę, a potem kontynuował studia w podstołecznym San Miguel, uzyskując licencjat z filozofii. Studiował także literaturę i psychologię w Kolegium Maryi Niepokalanej w Santa Fe i w Kolegium Zbawiciela w Buenos Aires. Kapłańskie święcenia przyjął 13 grudnia 1969 r. z rąk abp. Ramóna José Castellanosa. Po studiach kontynuowanych w Hiszpanii, 22 kwietnia 1973 r., złożył śluby wieczyste jako jezuita. W swoim kraju był m.in. prowincjałem zakonu (1973–1979), mistrzem nowicjatu, wykładowcą, a także rektorem kolegium w San Miguel. Kilkukrotnie wyjeżdżał także do Niemiec. Na urząd biskupi został powołany przez Jana Pawła II 20 maja 1992 r, jako biskup pomocniczy archidiecezji Buenos Aires. Sakrę przyjął 27 czerwca tego samego roku z rąk kard. Antonio Quarracino. W 1997 r. został arcybiskupem koadiutorem, a rok później – arcybiskupem metropolitą Buenos Aires. Był także odpowiedzialny za wiernych obrządków wschodnich w Argentynie, niemających własnego biskupa.
21 lutego 2001 r. Jan Paweł II wyniósł go do godności kardynalskiej, przydzielając mu kościół tytularny św. Roberta Bellarmina w Rzymie. W latach 2005–2011 pełnił funkcję przewodniczącego Argentyńskiej Konferencji Biskupiej. Uczestniczył w konklawe w 2005 r., które wybrało Benedykta XVI – wtedy, jak ujawniono po latach, był jednym z głównych kandydatów, zajmując drugie miejsce w końcowym głosowaniu. Konklawe kardynałów z marca 2013 roku – po niespodziewanej rezygnacji Benedykta XVI – wybrało Jorge Mario Bergoglia na papieża. Został wówczas pierwszym papieżem-jezuitą, pierwszym papieżem z Ameryki Łacińskiej i pierwszym, który przybrał imię Franciszek. Wychodząc do wiernych na loggii bazyliki św. Piotra, powiedział, że kardynałowie „znaleźli papieża z końca świata”. Był także pierwszym zakonnikiem na tronie Piotrowym od czasu Grzegorza XVI – kameduły wybranego w 1831 roku.
Pontyfikat Franciszka trwał ponad dwanaście lat – rozpoczął się oficjalnie 19 marca 2013 roku. Od początku był znakiem prostoty, pokory i bliskości z ludźmi. Franciszek poruszał serca nie tylko słowem, ale stylem życia: odrzuceniem przepychu, otwartością na ubogich, migrantów i ludzi wykluczonych. Jego encykliki, m.in. Laudato si’ czy Fratelli tutti, były wołaniem o troskę o wspólny dom i o braterstwo między ludźmi. W czasie jego pontyfikatu Kościół wszedł w drogę synodalności, w której papież kładł nacisk na wspólne rozeznawanie, słuchanie wszystkich głosów i decentralizację struktur. Jednocześnie nie unikał tematów trudnych, takich jak nadużycia w Kościele, kwestia kobiet, reforma Kurii Rzymskiej czy rola świeckich. Choć nie brakowało kontrowersji i oporu wobec jego stylu, to właśnie on przypomniał Kościołowi, że „czas jest ważniejszy niż przestrzeń”, a „rzeczywistość jest ważniejsza od idei”. Był ósmym papieżem, który po wyborze pozdrowił wiernych z loggii watykańskiej bazyliki w geście, który – od czasów Piusa XI – oznacza pełne wejście w służbę całemu światu. Ten symboliczny gest, połączony z prostym „Dobry wieczór” i prośbą o modlitwę za niego, stał się zapowiedzią nowego sposobu bycia pasterzem: bardziej słuchającym niż nauczającym, bardziej bliskim niż odległym, bardziej bratem niż monarchą.
Dziś Kościół dziękuje za życie i posługę papieża Franciszka – papieża, który uczył, że Ewangelia ma twarz ubogiego, że peryferie są sercem świata, a miłość jest największą siłą przemieniającą Kościół i ludzkość.
Tekst: Marcin Wrzos OMI / Vatican News /KAI
fot. Vatican News
Z listów św. Eugeniusza
Kim są ubodzy dla oblackiej rodziny?
W charyzmacie świętego Eugeniusza bardzo jasno określono, jak odkryć tożsamość ubogich:Wezwanie Jezusa Chrystusa, posłyszane w Kościele poprzez potrzeby zbawienia ludzi(K 1). Po ukazaniu fundamentów w Regule znajdujemy uściślenie, kim są ubodzy. Są to najbardziej opuszczeni i ci, którzy mają najmniejszy kontakt z Kościołem.
Całe Zgromadzenie jest misyjne. Jego naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego Królestwa najbardziej opuszczonym. Niesie ono Dobrą Nowinę ludom, które jeszcze jej nie przyjęły i pomaga im odkryć w świetle Ewangelii ich własne wartości. Tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do grup, z którymi on ma najmniej kontaktu. Wszędzie bowiem nasze posłannictwo polega na tym, aby najpierw iść do tych, których sytuacja głośno woła o nadzieję i zbawienie, jakie w pełni może przynieść tylko Jezus Chrystus. Są to różnego rodzaju ubodzy – im dajemy pierwszeństwo(K 5).
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Oddalenie kogoś, z kim spędziło się wiele wspólnych chwil, z kim łączyły nas wspólne wydarzenia, musi boleć. Oddalenie i zdrada Judasza to po ludzku ból dla Jezusa, który chce uratować wewnętrzne piękno w każdym człowieku. Ból podwójny: ten związany ze stratą relacji i ten związany ze zbawieniem Judasza, który zaczyna swój plan.
Będę dziś z Jezusem na modlitwie. W miejsce oddalenia Judasza – moja miłość do Niego.
Dominik Ochlak OMI
fot. Freepik