O. Kazimierz Łabiński OMI: świadek dwóch totalitaryzmów
W różnych okolicznościach historycznych dość istotnie oddziaływał na otoczenie i wpisał się w historię regionalną zachodniej Wielkopolski, środkowego Nadodrza, Górnego Śląska, wreszcie i Kujaw. Jako człowiek działający w różnych kontekstach czasoprzestrzennych skupia na sobie ostatnio coraz silniej uwagę historyków. Szkic ten będzie prezentacją jego życiorysu. W tym roku minęła 110. rocznica od urodzenia tegoż duchownego i 25 lat od jego śmieci. Warto barwne koleje życia o. Łabińskiego przybliżyć szerszej grupie odbiorców, pod wieloma względami był to bowiem człowiek nietuzinkowy.
Heroiczna młodość
Duchowny urodził się 25 lutego 1914 r. we wsi Stare Drzewce w rodzinie chłopskiej. Jego ojciec zmarł na tyfus na początku I wojny światowej, wychowywali go matka, która zawarła kolejny związek, mając późniejsze dzieci, i dziadek, powstaniec wielkopolski. Ponieważ Stare Drzewce znalazły się w granicach Republiki Weimarskiej, żyjąca tradycją patriotyczną rodzina przeprowadziła się do wielkopolskiego Borgowa leżącego w granicach II Rzeczypospolitej.
Kazimierz Łabiński ukształtowany został przez polską szkołę, tak zwaną II kumulację romantyczną w XX wieku (czasy międzywojnia), należał do pokolenia Kolumbów. Przeszedł kolejne szczeble edukacyjne, przy czym dość wcześnie jako młody nastolatek wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Misjonarz Oblatów w Krobi. 18 czerwca 1939 r. po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze biskup poznański Walenty Dymek udzielił mu święceń kapłańskich. Równolegle do edukacji wczesnoszkolnej i zakonnej działał w harcerstwie i etos harcerski cenił przez całe życie. Chciał zaangażować się w duszpasterstwie młodzieżowym i zamierzał podjąć dalsze studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale wojna to uniemożliwiła.

Podczas wojny był aktywny jako kaznodzieja, od jesieni 1941 r. za działalność patriotyczną i samo bycie polskim duchownym ścigany był listem gończym przez gestapo, groziło mu aresztowanie i zsyłka do obozu w przypadku zatrzymania. Działał duszpastersko w zachodniej Wielkopolsce. Ale oblat szedł jeszcze dalej – zaangażował się czynnie w ruchu oporu. Ponieważ w Wielkopolsce bardzo żywotne były wpływy endeckie, wiosną 1943 wstąpił do Straży Porządkowej (podstruktury Narodowej Organizacji Wojskowej) i stał na czele struktur tej organizacji w Kościanie. Po scaleniu zaś NOW z Armią Krajową został dowódcą obwodu kościańskiego AK. Nosił pseudonimy („Grzegorz”, „Inspektor”, „Piekarz”, „Kmieć”). Jak pisze Edmund Mikołajczak, duchowny nie tylko był kapelanem podziemia, ale wręcz stał na czele tamtejszych struktur wojskowych (mógł udzielać awansu aż do stopnia majora). Ukrywał się w lasach, organizował pomoc dla cywili, kontaktował się z innymi organizacjami konspiracyjnymi i Państwem Podziemnym, organizował wsparcie dla ofiar obozów, przesiedleńców, ułatwiał przerzucanie osób zagrożonych konspiracją na Zachód, pomagał w przechwytywaniu zrzutów lotniczych czy w ukrywaniu się zestrzelonych nad Warthegau pilotów alianckich. Pod koniec wojny poświęcił się też współtworzeniu partyzantki na ziemi kościańskiej.
Wojna była dlań doświadczeniem generacyjnym. Doświadczenie to utrwalał w swojej poezji. W niewydanym zbiorze pt. „Niebezpieczne drogi” znajduje się wiersz „Roztrącone liście”:
„Wbrew prawom okupanta,
musimy mieć broń.
Zakopana nie czeka w środku gęstwiny.
Dookoła chłopców czupryny
troską poorana młodych skroń.
Do fortów zabrali łączniczki – dziewczyny
Traugutki, Władzie, Martyny.
nikt nie wie, czy wrócą,
czy z nami znów się pokłócą
i chłopców serca zasmucą”.
Wiarę w ideały podziemia poświadcza i inny wiersz: „Przed nami jeden cel”, też ze zbioru „Niebezpieczne drogi”:
„Wszystkie drogi,
czy proste, jak lot kuli,
czy krzywe, jak huk armat,
po piaskach leśnych duktów,
czy po błotach trzęsawisk,
do wiosek i miast
mają jeden cel
uratować wolność, odzyskać Polskę,
naród uczynić zwartym,
pracowitym,
wykształconym
nowoczesnym społeczeństwem,
żyjącym na fundamencie domu
sprawiedliwego prawa”.

Poezję niepodległościową będzie ojciec Łabiński tworzył przez całe życie, a po przemianach 1989 r. zaangażuje się w strukturach Światowego Związku Żołnierzy AK. Wojna była niewątpliwie czasem heroicznym w jego życiu. Konspiracja w Warthegau okazała się znacznie bardziej niebezpieczna niż w Generalnej Guberni, była ryzykowna, bezwzględnie zwalczana, okrutnie represjonowana. Współcześnie o jakościowym innym wymiarze okupacji na ziemiach wcielonych do Rzeszy pisze historyk Andrzej Chwalba. Bycie księdzem dodatkowo wzmagało ryzyko, gdyż w Warthegau planowano polskie duchowieństwo unicestwić (mordując czy kierując do obozów, zwłaszcza do Dachau). Od Kraju Warty tylko Okręg Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie miał procentowo większą liczbę zgładzonych duchownych. Ksiądz wielkopolski to inteligent, na tym obszarze też społecznik, działacz spółdzielczy i oświatowy, dobrze wykształcony lider i patriota zarazem – stąd Niemcy nienawidzili polskiego duchowieństwa. Dodatkowo oblat nie tylko sprawował w ukryciu swe czynności kapłańskie, niosąc tym samym nadzieję czy krzewiąc patriotyzm, ale wręcz stał się przywódcą podziemia i czołowym współtwórcą partyzantki w zachodniej Wielkopolsce.
Działalność w czasie komunizmu
Zimą 1945 r. wojska radzieckie zajęły Wielkopolskę. Zaczęto sobie zadawać pytanie, czy to jest wyzwolenie, czy kolejna okupacja sowiecka. Oblat był świadkiem gwałtów na polskiej ludności cywilnej czy rozstrzeliwania niemieckich żołnierzy. Pomimo ogromu zła ze strony nazistów współczuł i zapamięta egzekucję żołnierzy Wermachtu, którzy złożyli broń pod jego namową (przekonał ich by poddali się Rosjanom). Rozstrzelano ich, co podkreślał duchowny potem w swoich wspomnieniach i w przejmującej poezji, pod kościołem w Starym Białczu.
Rozpoczął się nowy etap. W obliczu braku księży, którzy jeszcze nie wrócili z Dachau ojciec Łabiński podjął pracę stałą w pięciu parafiach, pełniąc obowiązki proboszcza i kilka dodatkowych kościołów administrując czasowo. Ale przełomem było zaangażowanie i skierowanie przez oblatów duchownego na zachód, do tworzącego się Kościoła na Ziemiach Odzyskanych. Duchowny przez rok (1946-1947) był proboszczem wielkiej gorzowskiej parafii pw. Chrystusa Króla, ale z samym Gorzowem Wielkopolskim zwiąże się aż do 1959 roku. W tym okresie będzie prowadził katechizację, działalność przykościelną, harcerską, edukacyjną, artystyczną, sportową. Oczywiście narazi się komunistom, ale zapamiętany zostanie jako człowiek modlitwy, który prosił o modły wiernych, kiedy był wzywany na przesłuchania przez komunistyczny aparat represji. Działalność i skala organizacji: czy to wycieczek, czy kursów w celu nabycia zawodu – przekwalifikowania, czy pielgrzymek, czy przedstawiań, czy opieki nad dziećmi i młodzieżą, była ogromna. Ludziom, którzy przybyli głównie z Kresów Wschodnich duchowny ten niósł nadzieję, rozmawiał z nimi, pokazywał, że w nowych warunkach są inne cele, wyzwania, podniety, że należy nie tylko rozpaczać, ale działać. To była jego praca organiczna.

W latach 1946-1953 oblat był redaktorem „Tygodnika Katolickiego”, najbardziej poczytnego pisma religijnego na Ziemiach Odzyskanych. Sam pod pseudonimami: „Świetliński”, „Pejczyk”, „Grzegorz”, „Szeler”, co podaje ksiądz Robert Romuald Kufel, napisał blisko 400 artykułów. W czasopiśmie publikowały czołowe postaci kultury religijnej i zarazem znamienitości świata sztuki, nauki, m.in. ks. Jan Piwowarczyk, ks. Zygmunt Kaczyński, ks. Jan Zieja, Antoni Gołubiew, Wojciech Żukrowski, Paweł Jasienica, Kazimiera Iłłakowiczówna, Zygmunt Wojciechowski, Zofia Kossak, Jerzy Zawieyski. Choć czasopismo to miało poparcie prymasa Stefana Wyszyńskiego, to po licznych ingerencjach cenzury zmuszono redakcję do zaprzestania działalności.
Ojciec Łabiński działał również bezpośrednio na rzecz kurii gorzowskiej. W 1946 r. został członkiem Komisji dla Ziemi Lubuskiej przy Wojewódzkiej Radzie Kultury i Sztuki w Poznaniu. W kurii odpowiadał głównie za sprawy młodzieżowe i szybko awansował, zostając dyrektorem Wydziału Duszpasterskiego (od 1950 r.) a następnie Wydziału Nauki Katolickiej. Wydawał periodyki kurii: w latach 1951-1952 „Zarządzenia Kurii Gorzowskiej”, wreszcie w latach 1957-1959 „Gorzowskie Wiadomości Kościelne”. W tym czasie brany był pod uwagę jako ewentualny przyszły biskup gorzowski. Za kolportaż materiałów katechizacyjnych, jak pisze Marian Przybylski, musiał jednakże przejść w 1958 r. aresztowanie i uciążliwe postępowanie sądowe, a komuniści w końcu wymusili opuszczenie przezeń Gorzowa Wielkopolskiego w Wigilię 1959 r.
Prowincjał oblatów skierował go, jako mającego pełnić obowiązki proboszcza, do Lublińca Śląskiego, gdzie ojciec Łabiński posługiwał do 1963 r. Znowu naraził się komunistom swą pracą z młodzieżą. Potem krótko gościł w Wielkiej Brytanii, Belgii i Francji. W Anglii poważnie podpadł władzy ludowej, gdyż jego nauki i kazania wyemitowano na falach Radia Wolna Europa.
W 1964 r. został proboszczem parafii w Markowicach na Kujawach, ważnym sanktuarium maryjnym, choć w istocie małej podinowrocławkiej wiosce, z którą związał się już na resztę życia. Związał się z wioską, ale przede wszystkim jej mieszkańcami i tak samo oni mocno związali się z nim. Tutaj we współpracy z Prymasem Tysiąclecia i przy wsparciu prowincji oblatów przygotowywał koronację cudownej gotyckiej figury Maryi z Dziecięciem. Prymas dokonał koronacji 27 czerwca 1965 r. Były to Dni Maryjne, uroczystości bardzo rozbudowane, a w wydarzeniu tym uczestniczyło wiele osób – około 30 tysięcy wiernych. To największe wydarzenie religijne na Kujawach Zachodnich w Polsce Ludowej (najbardziej liczne i wspominane latami).

W Markowicach oblat również działał, organizując zajęcia dla dzieci i młodzieży. Został zapamiętany jako pobożny kapłan. Z jego parafii było kilka powołań kapłańskich. Młodzież uczył języków obcych, sam był wszak poliglotą. Wpływał na to, że niektórzy jego uczniowie potem podjęli studia i zrobili kariery. Organizował też wycieczki, pielgrzymki, przedstawienia teatralne, zabawy dla dzieci. W latach 80. znowu naraził się komunistom, inicjując prężnie działający w Markowicach ruch oazowy, dużo pisał, tworzył też filmy krótkometrażowe. Przyczynił się do upamiętnienia kujawskich bohaterów (przy czym nie tylko Polaków ale też związanych z regionem Niemców, zwłaszcza Ulricha von Wilamowitz-Moellendorffa – „księcia filologów”, najważniejszego interpretatora antycznej myśli helleńskiej na przełomie XIX i XX w.). Organizował też odpusty w markowickim sanktuarium, pomagał w działalności tamtejszego Niższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów, w którym był spowiednikiem. Doprowadził do remontu miejscowej świątyni, przy której umieścił „skansen” dokumentujący kujawskich bohaterów. Wydawał wówczas też poezję religijną, a jego bliskim współpracownikiem, pomocnikiem w działaniach kommemoracyjnych był historyk i regionalista Edmund Mikołajczak. Oblat miał swój udział w upamiętnianiu związanych z Markowicami oblatów-męczenników II wojny światowej: Mariana Wyduby OMI i błogosławionego Józefa Cebuli OMI. Po przejściu na emeryturę w 1990 r. cały czas był aktywny, szczególnie dla społeczności markowickiej. Zmarł 27 czerwca 1999 r., kilka dni po tym jak obchodził 60-lecie kapłaństwa i dokładnie w rocznicę koronacji Matki Boskiej Markowickiej.

Ojciec Łabiński był człowiekiem formacji międzywojennej, przez większość życia zmagał się z dwoma totalitarnymi porządkami, których doświadczyło jego pokolenie. Pod pewnymi względami to bohater, żyjący w różnych środowiskach i animujący życie nie tylko religijne, ale szerzej – kulturowe. Społecznik i patriota, kaznodzieja i poeta, harcerz i żołnierz podziemia, duchowny wielkopolski nawiązujący do lokalnej tradycji pracy organicznej, ale również oblat, który kroczył przez świat, mając zawieszony „oblacki krzyż” i kierujący się ideałami misji.
dr Bartłomiej Gapiński
Komentarz do Ewangelii dnia
Wiara z pewnością jest relacją z Bogiem. Wiąże się ona jednak także z walką. Prowadząc życie duchowe, warto pamiętać, że będzie ono coś kosztowało – poświęcenie czasu, wierność obowiązkom, niejednokrotnie także narażenie się innym ludziom. Wybierając Jezusa, mówimy „nie” złym duchom. Nie miej złudzeń, one tak łatwo nie odpuszczą. Ale pamiętaj, że kiedy wybierasz Jezusa, stajesz po stronie tego mocniejszego. On jest mocarzem. Nikt nie kocha tak jak On. Czy jesteś gotowy nie odpuścić, nie iść na kompromisy ze złem i być wiernym Jezusowi dzisiaj?
Piotr Osiński OMI/niniwa.pl
fot. Paul Zoetemeijer/unsplash
Jasna Góra: 41. Ogólnopolska Pielgrzymka Braci Zakonnych. Wśród nich byli oblaci
W rozmowie z JasnaGóraNews brat Andrzej Paliwoda, przewodniczący Podkomisji Braci Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, powiedział, że pielgrzymka, która organizowana jest przez podkomisję, którą reprezentuje, ma dla zakonników dwa wymiary: indywidualny oraz wspólnotowy.
– Gromadzimy się dla wspólnej modlitwy oraz rozmów i dzielenia się doświadczeniami – powiedział, dodając, że jest to świetny czas na indywidualną modlitwę i spotkanie z Maryją w miejscu tak szczególnym, jakim jest Jasna Góra.
Wspomniał również, że uczestnicy pielgrzymki wysłuchali dwóch konferencji. Pierwsza dotyczyła sfery ducha, związanych z modlitwą, druga natomiast kwestii nowych technologii w życiu zakonnika.
Wśród prelegentów była prof. Monika Przybysz z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Temat jej wystąpienia to: „Szanse i zagrożenia związane z używaniem mediów elektronicznych przez osoby konsekrowane (smartfon za klauzurą)”. Prelegentka w rozmowie z JasnaGóraNews przyznała, że już samo urządzenie staje się problematyczne, ponieważ skonstruowane jest tak, by korzystanie z niego uzależniało użytkownika powodując wzrost dopaminy (hormonu szczęścia). Ponadto twórcy aplikacji pracują nad tym, by prezentowane treści przyciągały uwagę powodując jak najdłuższe przebywanie w tej przestrzeni i jednoczesne zubożenie intelektualne; człowiek zaczyna czytać jedynie tytuły, nie całe artykuły, co daje pole do popisu kreatorom fałszywych informacji. Prof. Przybysz zauważyła, że osoby życia konsekrowanego z racji tego, że dużo czasu spędzają w odosobnieniu, są bardziej narażone na te współczesne pułapki mediów elektronicznych. Z drugiej strony, Internet daje także możliwości ewangelizacji, należy jednak pamiętać, że zasadnicza jej część odbywa się w świecie rzeczywistym. Sieć jest przestrzenią gdzie można zasiać ziarno i wskazać właściwy kierunek.
Br. Wacław, kamilianin, od 36 lat posługuje w Berlinie, ale na pielgrzymkę przyjeżdża co roku. Zauważył, że dzisiejszy świat jest „szalony” i potrzeba znaków takich jak prostota i pokora brata zakonnego, a najlepiej czerpać ich wzorce tu na Jasnej Górze. – Potrzeba swoim życiem świadczyć, że istnieją uniwersalne wartości – powiedział. Przypomniał też, że do pielgrzymki należy się przygotować, co on sam czyni za każdym razem, chociażby zapoznając się z postacią jej patrona.
Br. Andrzej Langowski, franciszkanin, opowiedział o „cichej obecności” polegającej między innymi na wspieraniu ojców i kapłanów, których głównym zadaniem jest praca duszpasterska. – To też czas spędzony na kolanach w kaplicy i trwanie w modlitwie – wyjaśnił. Podkreślił, że sami wierni dają świadectwo owoców tej „cichej obecności” zakonników.
Br. Antoni Procek z Opactwa Cystersów w Wąchocku zauważył, że ponieważ w pielgrzymce biorą udział bracia z różnych zgromadzeń, jest to też szansa do wymiany doświadczeń w zakresie formacji i życia codziennego.
Organizatorem Pielgrzymki jest Podkomisja Braci przy Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich, jest ona także odpowiedzialna za wybór prelegentów oraz patrona. Daje to każdego roku okazję do poznania postaci jednego ze świętych czy błogosławionych. W tym roku był to bł. br. Fabian Stanisz, dominikanin.

W Polsce oblaci są obecni od 1920 r. Zgromadzenie zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów, prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i Turkmenistanie. Poza polską prowincją zakonną posługuje kolejnych około 100 oblatów pochodzących z Polski. Wśród nich jest czterech biskupów. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Przełożonym oblatów w Polsce jest o. Marek Ochlak OMI, wieloletni misjonarz na Madagaskarze.
Maria Kopacka-Fornal, Jakub Wróbel
Warszawa: wydano książkę „Bł. Józef Cebula OMI (1902-1941). Kontekst życia i męczeńskiej śmierci”
W publikacji znalazły się wszystkie wygłoszone wtedy referaty, w wersji poszerzonej, gdyż w czasie konferencji prelegenci ograniczeni byli czasowo. Dodatkowo w publikacji znalazły się wystąpienia o. Luisa Ignacio Roisa Alonso OMI, superiora generalnego Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, wypowiedziane w czasie uroczystości 25-lecia beatyfikacji w Malni i Lublińcu oraz teologiczne i prawne omówienie dotyczące kwestii męczeństwa.
Recenzentami tej naukowej pozycji byli: o. prof. dr hab. Jarosław Różański OMI z UKSW i o. dr hab. Piotr Piasecki OMI, prof. UAM. W recenzji stwierdzili, że pozycja ta stanowi cenne opracowanie dotyczące męczeństwa duchowieństwa polskiego w czasie II wojny światowej oraz prześladowań stosowanych przez narodowy niemiecki socjalizm, wrogi wszystkiemu co chrześcijańskie. Wskazali także, że publikacja ta może stać się pomocna nie tylko dla historyków, ale też dla formatorów i kleryków seminariów duchownych.
Książkę można przeczytać lub ściągnąć w formacie PDF pod linkiem: Bl.-Jozef-Cebula-OMI.pdf (uksw.edu.pl)
Ojciec Józef Cebula OMI urodził się ur. 23 marca 1902 r. w Malni na Śląsku. Młode lata spędził w trudnych realiach zaboru niemieckiego. Wzrastał w rodzinie tradycyjnie religijnej. Był dość wątłym i chorowitym dzieckiem. Po ukończeniu szkoły podstawowej w Malni rozpoczął edukację w Seminarium Nauczycielskim w Opolu (Königliche Katholische Präparanden-Anstalt). Uczęszczał tam przez dwa i pół roku. Pod koniec 1918 r. ciężko zachorował na zapalenie opłucnej. Musiał poddać się operacji, po której w kwietniu 1919 r. odesłano go do domu jako nieuleczalnie chorego. Edukację kontynuował w nowo utworzonym oblackim junioracie (Niższym Seminarium Duchownym) w Lublińcu, które ukończył w czerwcu 1921 w Krotoszynie, gdzie przenoszono ostatnie roczniki szkoły – ze względu na dużą liczbę chętnych. Nowicjat rozpoczął 14 sierpnia 1921 r. w Markowicach na Kujawach. Ponieważ oblaci nie mieli wtedy jeszcze w Polsce własnego seminarium duchownego, Józefa Cebulę wysłano na studia filozoficzne do Liège w Belgii. Po roku wrócił do Lublińca. Tam kontynuował formacje. Święcenia w stopniu prezbiteratu przyjął 5 czerwca 1927 r. Został skierowany do pracy w Małym (Niższym) Seminarium Duchownym w Lublińcu jako nauczyciel i wychowawca oraz spowiednik. W roku 1931 mianowano go superiorem (przełożonym) klasztoru w Lublińcu. W czasie wojny przyjmował w domu w Markowicach uciekinierów z innych domów, a także posługiwał duszpastersko mieszkańcom okolic, choć było to zabronione. 7 grudnia 1939 r. burmistrz Strzelna von Egan wydał rozkaz, żeby następnego dnia w święto Niepokalanego Poczęcia Maryi (święto patronalne oblatów) zakonnicy zniszczyli wszystkie figury Matki Bożej, znajdujące się w okolicznych kaplicach przydrożnych. Wtedy to o. Józef, jako przełożony klasztoru, zareagował krótkim stwierdzeniem: „Kto chce być oblatem, ten do rozbijania figur nie pójdzie”. 18 kwietnia 1941 r. trafił do obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Był okrutnie torturowany i wyszydzany. 9 maja, po trzech tygodniach przebywania w obozie, pędzony na druty otaczające obóz, zginął od kul karabinu maszynowego – został zastrzelony 28 kwietnia przez jednego z wartowników. Został beatyfikowany przez Jana Pawła II w Warszawie, 13 czerwca 1999 r.
Robert Wawrzeniecki OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Każdy dzień wiąże się z kolejną porcją obowiązków i zadań do wykonania. Dobrze, że w wirze tych spraw sięgasz po słowo Boże i chcesz usiąść u stóp Jezusa tak jak ewangeliczna Maria. Pomimo wielu spraw, które zajmują twoją głowę, postaraj się dzisiaj bardziej słuchać, co On ma ci do powiedzenia, niż myśleć, co masz zrobić za 2, 4 czy 8 godzin. Daj sobie komfort przebywania z Bogiem. On jest kimś naprawdę ważnym w twoim życiu. Miej dla Niego czas, uwagę i skupienie.
Piotr Osiński OMI/niniwa.pl
fot. Rod Long/unsplash
Wrocław: Kato-Party, czyli impreza z wartościami
– Takie wydarzenie to jeden z elementów duszpasterstwa. Osiedle na Popowicach liczy około trzynastu tysięcy ludzi. Są dzieci, są dorośli, starsi, którzy już nawet nie wychodzą ze swoich mieszkań, no i jest młodzież. Młodzież, która wchodzi w dorosłość i szuka swojej drugiej połowy, myśli o zawiązaniu małżeństwa. Stwarzamy przestrzeń do tego. Na początek jest Eucharystia. Modlimy się, a później jest czas na zabawę. To jest dobra przestrzeń, żeby znaleźć męża albo żonę z takimi samymi wartościami. Kiedy szukają kogoś w klubie, to nie wiadomo, na kogo trafią, jakie ten ktoś ma wartości, a tutaj już na samym starcie wiadomo – mówi o. Błażej Mielcarek OMI, proboszcz parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju we Wrocławiu. – Jest to parafia, w której mieszkają też studenci, więc oni także przychodzą. A część uczestników Kato-Party przyjeżdża nawet z drugiego końca Polski. Są to też ludzie zrzeszeni wokół Ruchu Czystych Serc i oni tam się komunikują ze sobą, znają się między sobą więc – opowiada misjonarz oblat.
Organizatorzy podkreślają jednak, że jest to impreza nie tylko dla singli, ale także dla par i dla małżeństw, które chciałby się pobawić w atmosferze, w której ważne są chrześcijańskie wartości. Celem jest po prostu dobra zabawa.

Przyjeżdżają z całej Polski
Jako proboszcz sprawy organizacyjne oddaję młodym, ponieważ to oni wiedzą najlepiej, czego potrzebują, w jaki sposób najlepiej się bawią. – Młodzież się sama organizuje. Ja z serca błogosławię, daję przestrzeń, miejsce, trochę poświęcam czasu na to, żeby wspomóc młodych, ale główną część organizacyjną zostawiam im – mówi proboszcz parafii na Popowicach.
Jednym z organizatorów jest Kamil Urbański, chociaż organizacją tego Kato-Party zajmowało się 13 osób.
– Ideą tego wydarzenia jest dobra zabawa, z dobrymi ludźmi, wartościowymi. Bawimy się bez alkoholu i narkotyków. Tworzymy przestrzeń, by mogli spotkać się ludzie z różnych wspólnot katolickich z Wrocławia, ale nie tylko, ponieważ mamy zasięg ogólnopolski i wiele osób przyjeżdża do nas specjalnie – opowiada.
I rzeczywiście, już przed wejściem na Kato-Party można było spotkać ludzi, którzy opowiadali, że są już po raz kolejny albo przyjechali z innego miasta, by właśnie tutaj się pobawić. Nie jest to zatem impreza tylko parafialna, ale zarówno organizatorzy jak i uczestnicy pochodzą z różnych zakątków Wrocławia, a nawet Polski.

Wehikuł czasu, Dookoła Świata i Baciarka
– To jest dziewiąta edycja. Kato-Party organizujemy cyklicznie, trzy razy w roku; w styczniu, po Wielkanocy i po wakacjach. Na razie nasz rekord imprezowy to było 300 osób w styczniu tego roku, dziś też może być z 300 osób – ale dokładne liczby będziemy znać po imprezie, ponieważ mamy formę otwartą. Nawet jeśli ktoś się nie zdążył zapisać, to też może przyjść – mówi organizator.
Każda impreza ma swój temat. – Staramy się, żeby każda impreza była tematyczna. Dzisiaj tematem jest „Wehikuł Czasu”, więc będą przeboje z lat 70., 80. I 90. Poprzednio była impreza na temat „Dookoła Świata”, więc grane były utwory z całego świata, a jeszcze wcześniej była „Baciarka”, czyli impreza góralska – dodaje.

Pobawią się też seniorzy
Planowana jest także impreza parafialna dla seniorów organizowana przez zespół Kato-Party. Takich, które ukończyły pięćdziesiąty rok życia.. – Na naszym osiedlu jest bardzo wielu starszych ludzi. To osiedle budowano w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wtedy przyjeżdżali ludzie, którzy dzisiaj są już emerytami, niektórzy niedawno przeszli na emeryturę. Ważne, żeby dla nich także stworzyć przestrzeń, aby mogli się spotkać, porozmawiać ze sobą, ale także, by mogli potańczyć. Zobaczymy, jak nam się to uda, bo jest to pionierski pomysł – dodaje o. Błażej Mielcarek OMI.
Niemieccy Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przybyli do Wrocławia, do dzielnicy Popowice, w 1928 r. Wcześniej, bo w 1905 r. wybudowano tu kaplicę pw. św. Jerzego i utworzono samodzielny okręg duszpasterski, który w roku 1914 został podniesiony do rangi parafii. Oblaci niemieccy, na prośbę biskupa, nabyli teren z kościołem oraz plebanią i osiedlili się w połowie stycznia 1928 r. Po II wojnie światowej, 1 1947 r., posługę w tej parafii we Wrocławiu podjęli oblaci z prowincji polskiej. Na prośbę ówczesnego administratora apostolskiego posługując jeszcze w dwóch sąsiadujących z parafią kaplicach, które z czasem stały się samodzielnymi parafiami na Pilczycach i Kozanowie. Po uzyskaniu pozwolenia władz został wybudowany nowy kościół pw. Matki Bożej Królowej Pokoju, poświęcony w 1994 r. Z czasem wyremontowano salki parafialne i dom oblacki. Oblaci, oprócz prowadzenia duszpasterstwa parafialnego i rekolekcyjnego, zaangażowani są w posługę w zakładzie karnym oraz w pracę naukową na PWT. Aktualnym przełożonym domu jest o. dr Marian Puchała OMI.
tekst i zdjęcia: Justyna Nowicka
Święty Krzyż: IV Dzień Całunu – naukowe spojrzenie na tajemnicę Całunu Turyńskiego
Dzień Całunu rozpocznie się o godzinie 9.00 i obejmie serię konferencji:
– mgr Krzysztof Sadło – „Całun Turyński czyli co?”;
– prof. dr hab. Wojciech Kucewicz – „Nowe metody oceny wieku Całunu Turyńskiego”;
– prof. dr hab. Jan Jaworski – „Ostatnie badania śladów krwi na Całunie”;
– ks. prof. dr hab. Krzysztof Kaucha – „Fałszerstwo? Problem? Dowód? Święty Graal? Znak? Cud? Całun z perspektywy teologii fundamentalnej”;
Po przerwie odbędzie się panel dyskusyjny moderowany przez prof. dr. hab. Zbigniewa Treppę.
Wydarzenie łączy aspekty naukowe z duchowymi. O godzinie 15.00 zaplanowano koronkę do Bożego Miłosierdzia i mszę świętą, a następnie projekcję filmu „Oblicze Jezusa”. Szczegółowe informacje oraz zapisy dostępne są na stronie internetowej: www.dziencalunu.pl.

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Położone jest na Łysej Górze, dawnym miejscu kultu pogańskiego. Inicjatorem założenia opactwa benedyktyńskiego w tym miejscu był Bolesław Chrobry w 1006 r. Pierwszy kościół w stylu romańskim ufundowany został między rokiem 1102 a 1138 przez Bolesława Krzywoustego. Początkowo świątynia była poświęcona Świętej Trójcy. Od XIV w. dodano wezwanie Świętego Krzyża – po tym, gdy w 1306 książę Władysław Łokietek przekazał benedyktynom relikwie Drzewa Krzyża Świętego W 1819 r. klasztor skasowano. Posługę pełnili tu jeszcze przez pewien czas benedyktyni, a następnie kler diecezjalny. W latach 1852–1865 mieścił się tu dom poprawczy dla tzw. księży demerytów (dysfunkcyjnych). Od 1936 r. świątynia stała się kościołem klasztornym i miejscem nowicjatu misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. W 2013 r. sanktuarium podniesiono do godności bazyliki mniejszej. Aktualnym przełożonym i kustoszem relikwii Świętego Krzyża jest o. Rafał Kupczak OMI.
tekst: o. Mariusz Kiełbasa LC/Michał Jóźwiak
fot. Michał Jóźwiak
Wrocław: 30-lecie poświęcenia kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju
Niedzielnej mszy świętej przewodniczył prowincjał polskich oblatów – o. Marek Ochlak OMI. Homilię wygłosił z kolei sekretarz prowincjalny, o. Wojciech Popielewski OMI.
– Oto nasze rodzinne święto. Jesteśmy wielką wielopokoleniową wspólnotą, która świętuje trzydziestą rocznicę poświęcenia kościoła. Świątynia jest miejscem, w którym łączy się doczesność z wiecznością – mówił ojciec Popielewski.
Sekretarz prowincjalny zwracał też uwagę, że jako wierni nie jesteśmy dziećmi błąkającymi się we mgle, ale pielgrzymami, którzy wiedzą, dokąd idą.
– Tu w świątyni dowiadujemy się, że to, co najlepsze jest jeszcze przed nami, a nasze życie ma kierunek. Jak dobrze, że jest tutaj ta świątynia, do której prowadzą wszystkie drogi wrocławskich Popowic. Musimy sobie jednak ciągle zadawać pytanie, czy drogi naszego życia także zmierzają w tym kierunku, w kierunku Boga – zaznaczał ojciec Popielewski.
Cała homilia dostępna jest tutaj.

Proboszcz wrocławskiej parafii, o. Błażej Mielcarek OMI, podkreśla, że jubileusz to przede wszystkim okazja do dziękczynienia Bogu za wieloletnią opiekę Maryi nad parafianami oraz całą społecznością.
– Chcemy podziękować za 30 lat od poświęcenia naszego kościoła, za nieustanną opiekę Matki Bożej nad nami, oblatami, i wszystkimi, którzy uczestniczą w życiu naszej parafii. W duchu wdzięczności planowane są różne wydarzenia, które mają umocnić więzi między parafianami i gośćmi.
Jednym z takich wydarzeń był koncert symfoniczny zespołu BŁOGOsfera, w ramach którego wierni zgromadzeni w kościele wysłuchali dwóch świadectw: Karoliny i Bartka Kielisiów oraz Natalii Janiak. Prelegenci mówili o swoim doświadczeniu wiary oraz roli Maryi w swoim życiu. W trakcie uroczystości została również poświęcona figura św. Józefa, która od tej pory będzie miała znajdowała się w świątyni.

W nadchodzących miesiącach parafia planuje wiele inicjatyw ewangelizacyjnych, m.in. Kurs Alfa oraz rekolekcje adwentowe, które są stałym elementem duchowego wzrostu każdej wspólnoty parafialnej. W przyszłym roku planowana jest także ewangelizacja uliczna. Misjonarze chcą dotrzeć do jak największej liczby osób.
– Naszym celem jest budowanie wspólnoty opartej na autentycznym świadectwie życia. Ludzie przestali słuchać ogólników, potrzebują konkretnego, prawdziwego świadectwa – podkreśla ojciec Błażej Mielcarek OMI.

Niemieccy Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przybyli do Wrocławia, do dzielnicy Popowice, w 1928 r. Wcześniej, bo w 1905 r. wybudowano tu kaplicę pw. św. Jerzego i utworzono samodzielny okręg duszpasterski, który w roku 1914 został podniesiony do rangi parafii. Oblaci niemieccy, na prośbę biskupa, nabyli teren z kościołem oraz plebanią i osiedlili się w połowie stycznia 1928 r. Po II wojnie światowej, 1 1947 r., posługę w tej parafii we Wrocławiu podjęli oblaci z prowincji polskiej. Na prośbę ówczesnego administratora apostolskiego posługując jeszcze w dwóch sąsiadujących z parafią kaplicach, które z czasem stały się samodzielnymi parafiami na Pilczycach i Kozanowie. Po uzyskaniu pozwolenia władz został wybudowany nowy kościół pw. Matki Bożej Królowej Pokoju, poświęcony w 1994 r. Z czasem wyremontowano salki parafialne i dom oblacki. Oblaci, oprócz prowadzenia duszpasterstwa parafialnego i rekolekcyjnego, zaangażowani są w posługę w zakładzie karnym oraz w pracę naukową na PWT. Aktualnym przełożonym domu jest o. dr Marian Puchała OMI.
tekst: Michał Jóźwiak
zdjęcia: fot. Szyszka Fotografia
Z listów św. Eugeniusza
Należy zawsze patrzeć na sprawy pod ich różnym kątem
Chociaż superiorowie lokalni spoza Francji są zobowiązani pisać do mnie tylko co trzy miesiące, będę bardzo się cieszył z otrzymywania Ojca listów częściej. Proszę tylko, żeby Ojciec do mnie nie pisał pod wpływem zbytniego wzburzenia jakimś sprzeciwem albo jakiejś innej przykrości. Ojciec rozumie złe strony takiego postępowania. Może się zdarzyć, że nazajutrz Ojca przykrość zniknie, podczas gdy ja, podzielając ją, będę z tego powodu cierpiał przez miesiąc. Często sprawiano mi dużo zmartwień, ponieważ nie unikano popadnięcia w ten błąd. Chciałbym również, aby w niczym nie przesadzano. Należy zawsze patrzeć na sprawy pod ich różnym kątem, mówić bez pasji, mając na uwadze tylko dobro dusz i prawdziwe interesy Zgromadzenia. Następnie tak należy mnie informować o sprawach, żebym je zrozumiał, jakbym był na miejscu(List do o. Jeana Baudranda w Kanadzie, 30.09.1849, w: PO I, t. I, nr 124).
Wyczuwamy frustrację założyciela, który musiał być umieszczony na liście każdej misji, aby być przewodnikiem i animatorem zgodnie z charyzmatem, który otrzymał od Boga. Musiał czekać miesiąc na listy ze wschodniej Kanady i miesiąc na odpowiedź.
Bardzo rozsądna jest jego rada, by dać sobie czas na uspokojenie się przed powiedzeniem lub napisaniem czegoś po emocjonalnej konfrontacji lub rozczarowaniu. Ile razy żałowaliśmy naszych słów lub reakcji następnego dnia, gdy już się uspokoiliśmy.
Frank Santucci OMI, tłum. o. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Co jest konieczne, aby moje życie było spełnione i ukierunkowane na wieczne szczęście w niebie? Jezus podaje dwie najważniejsze zasady: bezgraniczną i pełną miłość do Boga oraz kochanie bliźniego jak siebie samego. Każdy dzień daje możliwości, aby te dwie zasady wprowadzać w czyn. Nie jest to proste, ale tylko miłość nadaje życiu prawdziwy smak. Dzisiaj na pewno będziesz mieć możliwość, aby dać praktyczną odpowiedź, czy potrafisz kochać bliźniego. Przyjrzyj się uważnie, gdzie możesz spotkać bliźniego, wobec którego nie możesz przejść obojętnie.
Piotr Osiński OMI/niniwa.pl
fot.