Komentarz do Ewangelii dnia
W gronie Dwunastu były osoby bogate i biedne, wykształcone i nie, z większych i małych miast, kolaborujące z rzymskim okupantem i będące w żydowskiej partyzantce. Można powiedzieć, że był to przekrój ówczesnego społeczeństwa. Tak jakby Bóg chciał przypomnieć, że każdy z nas może być świadomym swego powołania uczniem – misjonarzem. Ty i ja również.
Marcin Wrzos OMI/niniwa.pl
fot. Kaique Rocha/pexels
Sługa Boży kleryk Alfons Mańka OMI. Męczennik II wojny światowej
Alfons Mańka urodził się 21 października 1917 r. w Lisowicach w wielodzietnej, bardzo religijnej rodzinie Karoliny i Piotra. Regularnie pielgrzymował z rodzicami i rodzeństwem do sanktuariów maryjnych w Piekarach Śląskich i Częstochowie. W 1937 r. ukończył Niższe Seminarium Duchowne oblatów w Lublińcu. Wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i rozpoczął nowicjat w Markowicach. Pierwsze śluby zakonne złożył 8 września 1938 r. Następnie przeniósł się na studia do Krobi. W 1939 r. z powodu zbliżającej się wojny kleryków przeniesiono z powrotem do Markowic. Po inwazji nazistów oblaci zostali objęci aresztem domowym i zmuszono ich do pracy w niemieckich majątkach. W dniach wolnych profesorowie mogli kontynuować wykłady, by przygotowywać młodych adeptów do kapłaństwa.
8 grudnia 1939 r., w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, rozkazano zakonnikom zburzyć kapliczkę i figurę Matki Bożej. Odmówili wykonania tego rozkazu. Niewykonanie polecenia mogło wiązać się nawet ze śmiercią, a tymczasem tego samego dnia oblaci zostali zwolnieni z przymusowej pracy, co nazwano „cudem Niepokalanej”. W następnym roku do kl. Mańki nie dochodziły zbyt radosne wieści od rodziny. Dowiedział się, że 13 marca jego ojciec zginął w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Niespełna dwa miesiące później również Alfons został aresztowany. 4 maja 1940 r. przyszło po niego Gestapo. Alfons został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Szczeglinie, a zaraz potem do Dachau, gdzie pracował w kamieniołomie. Otrzymał tam numer obozowy 9348.
2 sierpnia 1940 r. roku kleryka Alfonsa Mańkę przeniesiono do obozu Mathausen-Gusen w Austrii i przydzielono mu numer 6665. To w tym miejscu zakończyło się życie młodego oblata. Komendantem obozu był pułkownik Franz Ziereis, znany z okrutnego i sadystycznego traktowania więźniów. Mathausen-Gusen było obozem znanym ze szczególnie trudnych warunków. Osadzeni umierali tam z wycieńczenia i chorób. Taki los spotkał też Alfonsa Mańkę. Zmarł z wyczerpania 22 stycznia 1941 r. o godzinie 19. Kiedy rodzina otrzymała jego rzeczy, znalazła w nich karteczkę z napisem: „Będę Bogu wierny aż do śmierci”.

„Umarł, jak żył święcie. Wycieńczony głodem, wśród bicia i strasznych męczarni, nie wypowiadając słowa skargi. Na ustach jego była nieprzerwana modlitwa. Zawsze był skupiony. Widzieliśmy go po śmierci. Był to szkielet z anielską pogodą na twarzy” – pisał o nim świadek.
27 listopada 2021 r. w Poznaniu oficjalnie rozpoczął się proces beatyfikacyjny kleryka Alfonsa Mańki OMI.
– Przeżył 23 lata. W tym czasie zafascynował się Jezusem, zafascynował się swoim powołaniem misjonarza oblata Maryi Niepokalanej i pragnął od samego początku swojej drogi zakonnej dążyć do świętości. Świadectwem swojej krzyżowej drogi i męczeńskiej śmierci Alfons Mańka potwierdził wszystko, o czym pisał wcześniej w dziennikach – mówił wówczas o. Lucjan Osiecki OMI, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego kl. Alfonsa Mańki. – Wielokrotnie w dzienniczku duchowym i listach do rodziny wskazywał, że w życiu trzeba pełnić wolę Bożą. Po ośmiu miesiącach katorgi w obozach koncentracyjnych nie mówił o uwolnieniu płonnej nadziei, zwycięstwie, ale mówił o zgadzaniu się z wolą Bożą. A co jest wolą Bożą? Jezus Chrystus powiedział, że wolą Ojca jest, aby nikogo nie stracił. Wolą Boga jest życie, ocalenie i świętość człowieka – powiedział.
28 września 2022 r. na Świętym Krzyżu odbyło się sympozjum naukowe dotyczące osoby i życia sługi Bożego kleryka Alfonsa Mańki OMI. Było ono organizowane pod patronatem Komisji Konferencji Episkopatu Polski ds. Duchowieństwa, Katedry Mistyki Chrześcijańskiej WT UKSW, Uniwersyteckiego Centrum Wolności Religijnej UKSW oraz Instytutu Mazenodianum.
Transmisja w wydarzenia dostępna jest tutaj.
Klerykowi Alfonsowi Mańce OMI poświęcona jest specjalna strona internetowa zawierająca m.in. szczegółowy życiorys oblata, informacje dotyczące procesu beatyfikacyjnego, publikacje z nim związane oraz świadectwa jego rodziny.
W Polsce oblaci są obecni od 1920 r. Zgromadzenie zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów, prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i Turkmenistanie. Poza polską prowincją zakonną posługuje kolejnych około 100 oblatów pochodzących z Polski. Wśród nich jest czterech biskupów. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Przełożonym oblatów w Polsce jest o. Marek Ochlak OMI, wieloletni misjonarz na Madagaskarze.
fot. archiwum OMI
Marcin Wrzos OMI/Michał Jóźwiak
Marian Puchała OMI: w Polsce widać zastój ekumeniczny
Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan zapoczątkował w 1908 r. Paul Watson, najpierw anglikański, a później rzymskokatolicki mnich. Rozpowszechnił go z kolei francuski ksiądz Paul Couturier. Hasłem tegorocznych obchodów tego Tygodnia są słowa „Czy wierzysz w to?” zaczerpnięte z Ewangelii wg św. Jana.
Podejście Kościoła do ekumenizmu zmieniło się na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. W 1928 r. papież Pius XI w swojej encyklice Mortalium animos ogłosił, że ekumenizm negatywnie wpływa na wiarę, obawiając się synkretyzmu.
„Jasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich. Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli” – czytamy w papieskim dokumencie.

Stanowisko Watykanu wpływało oczywiście na praktykę. Kościół z początku nie angażował się w ekumenizm.
– Na początku idea ekumenizmu rozwijała się w kościołach pozakatolickich. W naszym wyznaniu wciąż obowiązywało myślenie, że bracia odłączeni mają się nawrócić i powrócić do Kościoła rzymskokatolickiego. To podejście wynikało z setek lat podziału. Zaczęło się ono zmieniać po soborze watykańskim II. Wydano wówczas „Dekret o ekumenizmie”. Po nim nastąpiło szerokie otwarcie drzwi na dialog z innymi wyznaniami chrześcijańskimi – mówi o. dr Marian Puchała OMI, wykładowca zagadnień ekumenicznych w oblackim seminarium w Obrze.
„Obecny święty Sobór z radością dostrzega, że nieustannie wzrasta udział wiernych Kościoła katolickiego w ruchu ekumenicznym, i zaleca biskupom na całym świecie, by go odpowiednio popierali i roztropnie nim kierowali” – stanowi soborowy dekret.
Kolejne lata, szczególnie za pontyfikatu Jana Pawła II, charakteryzowały się dużym dynamizmem, jeśli chodzi o podejmowanie inicjatyw na rzecz dialogu.
– Na przestrzeni kilkudziesięciu lat ten dialog bardzo się rozwijał. Powoływano komisje, tworzono deklaracje i dokumenty. Było także sporo inicjatyw praktycznych: spotkań modlitewnych czy wspólnych dzieł miłosierdzia. To jednak tylko kilkadziesiąt lat wspólnej drogi po prawie tysiącu lat podziału (w przypadku prawosławia). Nie można więc oczekiwać natychmiastowych sukcesów i łatwych rozwiązań prowadzących do jedności. Nikt poważny nie myśli dzisiaj o jedności jako powrocie do idei unionizmu. Chodzi o wypracowanie modelu pojednania, który mógłby być przyjęty przez wszystkich chrześcijan, wedle słów Chrystusa; „Ojcze spraw, aby byli jedno” (J 17,20) – komentuje o. Puchała.

W ostatnich latach zapał ekumeniczny wyraźnie przygasł. I choć nadal organizowane są spotkania ekumeniczne, nabożeństwa i wciąż podejmowane są wspólne działania charytatywne, to jednak idea dialogu międzywyznaniowego nie przyciąga nowych osób.
– W Polsce widać zastój ekumeniczny. Nie wszystkich ta idea pociąga, także wśród osób duchownych. Na spotkaniach pojawiają się od wielu lat ciągle te same twarze. Brakuje w tej sferze dynamizmu, choć papież co jakiś czas daje impuls do tego, żeby te kwestie na nowo podejmować. Z całą pewnością dobrym pretekstem do rozmawiania o tym jest Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan – zaznacza o. Marian Puchała OMI. – Świat potrzebuje pokoju, a najlepszym narzędziem do jego osiągnięcia jest dialog. Dialog między narodami, a także między religiami i wyznaniami. W tym sensie ekumenizm jest ważnym zagadnieniem w kontekście budowania pokojowych relacji – dodaje misjonarz oblat.
Znaczenie dialogu ekumenicznego widać w sposób szczególny w działalności ewangelizacyjnej Kościoła. Na misjach ma on wymiar praktyczny, bo ludzie różnych wyznań współpracują ze sobą w działalności pomocowej. Jest on jednak istotny także w kwestii spójności przekazu, z jakim Kościół idzie do świata.
– Misjonarze wiedzą, że dialog jest koniecznością. Kiedy głoszą Chrystusa ludziom w Afryce czy na innych kontynentach, to muszą dbać o wiarygodny przekaz. Jak głosić jedynego Zbawiciela, kiedy jest się skłóconym z przedstawicielami innych wyznań? Kiedy jednak ewangelizuje się w dialogu z innymi, przekaz może być bardziej spójny. Dialog w krajach misyjnych miał duże znaczenie w kontekście rozwoju ekumenizmu – mówi o. Marian Puchała OMI.
Tak jak dialog ekumeniczny w krajach misyjnych jest drogą współpracy, tak w innych regionach świata może być drogą prowadzącą do pokoju i pojednania. Kościół katolicki, na początku niechętnie uznający wartość ekumenizmu, przyjął ostatecznie za słuszne dążenie do jedności w różnorodności. Niech ta zmiana punktu widzenia będzie lekcją dla wszystkich, którzy na siłę chcieliby forsować swój światopogląd i swoją wiarę, jako jedynie słuszną.
***
W Polsce oblaci są obecni od 1920 r. Zgromadzenie zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów, prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i Turkmenistanie. Poza polską prowincją zakonną posługuje kolejnych około 100 oblatów pochodzących z Polski. Wśród nich jest czterech biskupów. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Przełożonym oblatów w Polsce jest o. Marek Ochlak OMI, wieloletni misjonarz na Madagaskarze.
Michał Jóźwiak
fot. wyróżniające – archiwum OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Budujmy relacje. Jak paralityk. Gdy nie będziemy mieli sił fizycznych czy duchowych, to przyjaciele czy znajomi nas odwiedzą, nie pozostawią nas samych. Także w swoich modlitwach, gdy trzeba, zaprowadzą przed Jezusa.
Marcin Wrzos OMI/niniwa.pl
fot. arch. NINIWA Team
Warszawa: znamy hasło tegorocznego Festiwalu Życia. Ruszyły już zapisy
„Przejście” to hasło tegorocznej edycji Festiwalu Życia w Kokotku. Nawiązuje ono do jednego z najbardziej spektakularnych cudów opisanych w Biblii. Decyzja o postawieniu kroku pomiędzy ściany wody wymagała od Mojżesza gigantycznej wiary, odwagi i zaufania Bogu. Właśnie do tego chcą zachęcić młodych organizatorzy. Spotkanie lednickie odbędzie się z kolei pod hasłem „Zawsze w górę”.
– Chcemy nawiązać do Roku Jubileuszowego obchodzonego w Kościele pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Przyglądając się życiu Mojżesza i jego niezłomnej postawie, gdy przez 40 lat wędrował przez pustynię, możemy wręcz powiedzieć, że w historii ludzkości ciężko wskazać człowieka, którego można trafniej nazwać pielgrzymem nadziei – przekonuje o. Tomasz Maniura OMI, misjonarz oblat i główny organizator Festiwalu Życia w Kokotku.

W programie nie zabraknie najbardziej wyczekiwanych wydarzeń – koncertów, konferencji, wieczoru uwielbienia czy ekstremalnego Biegu Festiwalowicza, choć organizatorzy zapowiadają też nowości i niespodzianki, które wpłyną na rozwój festiwalu.
– Opracowując treść każdej kolejnej edycji festiwalu, zawsze staramy się odpowiadać na najbardziej palące pytania, wątpliwości i problemy, z jakimi obecnie mierzą się młodzi ludzie. Cieszę się, gdy później słyszę od nich, że te rozważania rzeczywiście głęboko do nich trafiają i pomagają im uporządkować różne sprawy – dodaje o. Maniura.
Pełna wypowiedź o. Tomasza Maniury OMI w wersji audio dostępna poniżej.
Kaplica Świętych Młodzianków przy Oblackim Centrum Młodzieży NINIWA w Kokotku, gdzie odbywa się Festiwal Życia, decyzją biskupa gliwickiego Sławomira Odera na czas wydarzenia (7–13 lipca 2025) została ustanowiona kościołem jubileuszowym. Za jej odwiedzenie połączone z adoracją Najświętszego Sakramentu i modlitwą będzie można uzyskać odpust zupełny.
– Festiwal jest dla młodych wyzwalającym doświadczeniem. Z jednej strony mogą dać upust emocjom po całym roku zmagań w szkole czy na studiach, a z drugiej – naładować duchowe akumulatory na kolejne miesiące – wskazuje Szymon Zmarlicki, rzecznik prasowy Festiwalu Życia. – Jednocześnie, gdy przez cały tydzień przebywają wśród swoich rówieśników wyznających te same wartości, czują się po prostu wolni, bo nie muszą niczego udawać – zauważa.
Sprzedaż karnetów tygodniowych (indywidualnych i grupowych) wystartowała na stronie www.bilety.festiwalzycia.pl. Ci, którzy chcą zaoszczędzić, nie powinni zwlekać do ostatniej chwili – obecna cena (670 zł) obowiązuje tylko do 7 maja, później wzrośnie.
Festiwal Życia – przez kilkanaście lat organizowany w mniejszej skali w Kodniu nad Bugiem, a od 2018 roku w Kokotku, dzielnicy Lublińca na Śląsku, z wydarzenia o charakterze regionalnym stał się największym plenerowym festiwalem katolickim dla młodzieży w Polsce, przyciągając tysiące uczestników z całego kraju, a także z różnych, nieraz bardzo odległych części świata – od niemal całej Europy, poprzez Azję, Stany Zjednoczone i Kanadę, aż po Australię. Swoją popularność wydarzenie nazywane „katolickim Woodstockiem” zawdzięcza umiejętnemu połączeniu typowej wakacyjnej rozrywki z konkretną duchową formacją. W trakcie całego festiwalowego tygodnia w programie przewidziane są zarówno koncerty największych gwiazd polskiej muzyki, konferencje znanych i cenionych prelegentów, tematyczne warsztaty, strefa chilloutu czy ekstremalny, widowiskowy bieg przez wodę, błoto, piasek i las, jak i codzienne msze święte pod przewodnictwem biskupów, oblegany wieczór uwielbiania, a nawet całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu.
Informacja prasowa/Michał Jóźwiak
Fot. Episkopat News
Bp Eugeniusz Juretzko OMI: Afryka się zmienia [MISYJNE DROGI]
O zmianach w Afryce w ciągu ostatnich 50 lat, duszpasterstwie Pigmejów, roli starszych i współpracy z muzułmanami z bp. Eugeniuszem Juretzko OMI rozmawia Aleksander Barszczewski.
Aleksander Barszczewski: Jak zmieniły się warunki, w których pracują misjonarze? Ojciec jest na misjach prawie 50 lat.
Bp Eugeniusz Juretzko OMI: – Dla Europejczyków wydawać się to może zaskakujące, ale warunki materialne przez te 50 lat w Afryce nie zmieniły się drastycznie. Wszystko tak naprawdę zależy od kraju, w którym jesteśmy. W Kamerunie mamy względny dobrobyt, szczególnie w dużych miastach, z kolei 25 kilometrów od mojej diecezji, w Republice Środkowoafrykańskiej, śmierć z głodu nie jest niczym zaskakującym. Życie misjonarza wygląda jednak bardzo podobnie jak kiedyś. Na miejsca docieramy motorami, nie samochodami. Dwóch księży kupiło sobie auta po okazyjnej cenie i stoją, bo nie mają gdzie jeździć. Sprawunki załatwiamy osobiście, nie przez internet, bo często go nie ma, jak i prądu. Bardzo zmieniło się za to zaangażowanie ludzi. Na początku, kiedy przyjechałem do Yokadoumy, wszystko musiałem robić sam: załatwiać, płacić i budować. Teraz, po latach, sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Widać ogromny wkład ludzi w budowę parafii, potrzebnych budynków, kaplic itd. Przykładowo przy budowie kaplicy finansuję dach, a resztę zawsze muszą dać ludzie. Pamiętam, jaką ogromną pracę wykonaliśmy podczas budowy katedry. Pomoc miejscowych była bezcenna – i nie chodzi o pieniądze, bo ich przecież nie mają, ale o pracę. Ci ludzie bardzo poświęcają się takiej pracy, np. laniu betonu, co trzeba robić dzień i noc bez przerwy. Ludzie rzucali swoją pracę i robili, co trzeba. Kiedy potrzebowałem, zawsze miałem ludzi.

A sama praca duszpasterska misjonarzy również się zmienia?
– Bardzo. Spotykamy zupełnie nowe zagrożenia, np. w postaci sekt rosnących jak grzyby po deszczu, takich jak świadkowie Jehowy czy mariawici. Ich wyznawcy są bardzo często agresywni i niebezpieczni. Nie tak łatwo sobie z nimi poradzić. Wraz z sektami pojawia się również synkretyzm religijny, czyli po prostu mieszanie religii i wyznawanie po trochu z każdej. My się do tych warunków musimy dostosować. Teraz bardzo potrzebne jest pogłębianie znajomości Pisma Świętego i wiary katolickiej, żeby skutecznie bronić się przed takimi zagrożeniami. Dlatego właśnie potrzebujemy dobrze wychowanych i uformowanych księży. Na tym polu bardzo dużo zrobili oblaci. Na północy Kamerunu założyliśmy seminarium, z którego wyszło już trzech biskupów oraz wielu księży. Kładziemy ogromny nacisk na duszpasterstwo rodzin – bez nich bardzo trudno o dobre powołania. Duża część pracy nadal skupia się jednak na polepszaniu warunków życiowych Kameruńczyków. Księża koordynują wiele działań, np. pomagają rolnikom znajdować kupców na ich produkty, pomagają materialnie przy budowie studni, budynków itd. Generalnie staramy się jednak uczyć ludzi, a nie dawać im gotowe rozwiązania. Sprowadzamy wielu specjalistów, którzy uczą miejscowych fachu. Sam sprowadzałem swego czasu agronomów, którzy pomogli ludziom w zakładaniu upraw.
Jak wyglądają kontakty z muzułmanami?
– Z islamem jest różnie. Słyszałem, że są muzułmanie, którzy celowo i złośliwie działają na szkodę chrześcijan, muszę jednak uczciwie powiedzieć, że sam nie miałem nigdy żadnych problemów z muzułmanami. Wręcz przeciwnie. Na południu, w mojej diecezji Yokadouma, w tych bardzo ważnych sprawach, takich jak zdobycie terenów pod misje czy budowa katedry, muzułmanie nawet dyskretnie mi pomagali. Katolicy zaś często nie byli tacy skorzy do pomocy. Na północy sytuacja jest trochę inna – jest dużo więcej fundamentalistów, którzy robią problemy. U nas jednak żyjemy z muzułmanami w naprawdę dobrych relacjach.

Co mogło mieć wpływ na takie relacje z muzułmanami?
– Chyba to, że jasno ustawiałem relację. Mówiłem moim ludziom: Bóg, szef, rodzina. Wasz szef, choćby był muzułmaninem, musi być szanowany. Prefekci muzułmańscy czuli się szanowani, więc nie robili problemów. Znowu: zwykła ludzka życzliwość. Raz zdarzyło się, że jakiś muzułmanin zburzył nam kaplicę. Poszedłem wtedy z różańcem w ręku do jego szefa i mówię: „My dwaj jesteśmy ludźmi modlitwy, nie może być między nami wojny. Rozkaż temu, który zburzył kaplicę na nowo ją odbudować”. I tak się właśnie stało. Odpowiednie ustawienie relacji pozwala nam na dobre współżycie.
Jak w Kamerunie traktuje się starszych ludzi?
– W kulturze afrykańskiej starszych ludzi traktuje się z ogromnym szacunkiem. Są skarbnicą wiedzy o kulturze, tradycji i historii. Teraz zaczęło się to niestety zmieniać, zaczął pojawiać się materializm. Kiedyś życie było uboższe, ale bardziej ludzkie. Trochę niestety winne są temu szkoły. Te katolickie mniej, bo razem z nauką również wychowujemy. Sytuacja jednak jest inna w szkołach w większych miastach, np. w stolicy. Tam nauka nie idzie w parze z wychowaniem i kultura stacza się. Jest też trochę tak, że młodzi nie są do końca zainteresowani poznaniem tego wszystkiego. Pamiętam jedną panią, która pięknie grała na cytrze. Niestety po jej śmierci nikt już nie umie tego robić.
O Ojcu mówi się, że jest „misjonarzem Pigmejów”. Jak zmieniła się sytuacja tego prześladowanego plemienia?
– Można powiedzieć, że „mali ludzie” byli prześladowani. Jednak ich sytuacja jest inna w każdym regionie Kamerunu. Nie można wybrnąć z trudnej sytuacji poprzez zagłaskiwanie i litowanie się nad biedakami, a niestety tak to teraz trochę wygląda. Tutaj potrzeba twardej ręki, dyscypliny i ogromu pracy. Od początku byłem zwolennikiem „drogi integracji” – wybrania spośród pigmejskiej społeczności elity i włączenia ich do zwykłych klas szkolnych, jak wszystkich innych Kameruńczyków. Oni później mogliby już uczyć następnych. Wszystko szło w tym kierunku. Niestety wprowadzono dla nich specjalne klasy, tworząc w ten sposób, choć niezamierzenie, segregację i teraz jest ciężko. Oczywiście postęp widać: Pigmeje zaczynają mieszać się z innymi, czy to w pracy, czy poprzez śpiewanie w jednym chórze, czy to wreszcie przez małżeństwa. Nadal jednak tych przejawów integracji jest za mało. Pigmeje też muszą zadbać o siebie, a otoczenie szczerze ma im w tym pomóc.
***
Biskup Eugeniusz Juretzko urodził się w Radzionkowie 25 grudnia 1939 r. jako drugie z czworga dzieci Teodora i Marii z domu Skop. Stanowili typową śląską, katolicką rodzinę: Teodor był górnikiem pracującym w kopalni Radzionków, natomiast Maria dbała o dom. Ojciec Eugeniusza był miłośnikiem muzyki i należał do górniczej i parafialnej orkiestry dętej. Talent i miłość do muzyki młody Eugeniusz odziedziczył po ojcu. Po ukończeniu szkoły podstawowej wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego Diecezji Katowickiej w Tarnowskich Górach. 7 września 1955 r. rozpoczął nowicjat u Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Świętym Krzyżu. Po roku złożył śluby zakonne i udał się do Markowic, gdzie w Niższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów MN w 1958 r. zdał maturę. Kolejnych sześć lat to studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze. Tam też 8 września 1961 r., złożył śluby wieczyste. Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk ks. abp. Antoniego Baraniaka w Poznaniu 17 maja 1964 r. Po święceniach został skierowany do Lublińca, gdzie odbył roczne studium pastoralne. Następne lata to praca duszpasterska w prowadzonych przez oblatów parafiach: najpierw był to Kędzierzyn, a od 1966 r. Obra. Ojciec Eugeniusz Juretzko z grupą czterech oblatów wyjechał z Polski 1 maja 1969 r. Była to pierwsza powojenna grupa oblackich misjonarzy. Po ukończeniu kursu języka francuskiego w Paryżu i załatwieniu spraw wizowych, 2 stycznia 1970 r., misjonarze wypłynęli z Marsylii i 23 stycznia dopłynęli do portu Douala w Kamerunie. O. Eugeniusz rozpoczął afrykański okres życia. 12 czerwca 1991 r. Stolica Apostolska podała do publicznej wiadomości informację, że na prośbę biskupów Kamerunu Ojciec Święty Jan Paweł II podzielił diecezję Bertoua i erygował nową diecezję Yokadouma, mianując pierwszym biskupem nowej diecezji o. Eugeniusza Juretzko OMI. Biskup Eugeniusz tworzył od zera całe zaplecze administracyjne. Praca wśród Pigmejów była właściwie pracą od podstaw: głoszenie Ewangelii i katechizacja, zabieganie o ich równouprawnienie, wykształcenie, zdrowie. Stąd wzięło się zakładanie przychodni, organizowanie tzw. leśnych szkół, w których Pigmeje mają pierwszy kontakt z nauczaniem i obrona przed wszelką niesprawiedliwością. Aby ocenić ogrom pracy o. Juretzko, warto przedstawić liczby: 14 parafii, 21 księży, 38 braci i sióstr, 8 kleryków, około 30 tys. katolików. Biskup wybudował około 60 szkół podstawowych (w większości są to jedyne szkoły dla Pigmejów) i jedną średnią, 16 przychodni i szpital, pomimo tego, że od dłuższego czasu zmagał się z problemami zdrowotnymi. Zmarł 16 stycznia 2018 r. Za swoją pracę otrzymał od prezydenta Republiki Kamerunu Paula Biya, najwyższe odznaczenie tego kraju i został włączony w poczet „Chevalier de l’ordre de la valeur”.
Rozmawiał Aleksander Barszczewski
fot. archiwum OMI
Z listów św. Eugeniusza
Trzydziesta ósma rocznica moich święceń kapłańskich
Trzydziesta ósma rocznica moich święceń kapłańskich. Jak zwykle celebrowałem tę uroczystość w kaplicy domowej klasztoru naszych pobożnych kapucynek, od których odbieram zawsze najbardziej wzruszające dowody ich siostrzanego przywiązania. Resztę dnia spędziłem w wyższym seminarium z rekolektantami, którzy jutro przyjmą święcenia. Po wieczornej modlitwie, zanim ich pożegnałem, podzieliłem się z nimi moimi refleksjami, które na pewno będą zgodne z tym, czym Duch Święty natchnie ich w tych dniach łaski(Dziennik, 21.12.1849, w: PO I, t. XXII).
Z Eucharystii płynie siła do życia chrześcijańskiego i zapał do dzielenia się tym życiem z innymi (Św. Jan Paweł II).
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Pierwsze kazanie Jezusa. Zacytował proroctwo Izajasza, które określało, po czym będzie można poznać Mesjasza, gdy przyjdzie. Mistrz z Nazaretu potwierdził, że jest właśnie Nim – stąd to poruszenie w synagodze. Czy ciebie i mnie – nasze chrześcijaństwo – można rozpoznać po ewangelicznym sposobie życia? Oby tak właśnie było.
Marcin Wrzos OMI/niniwa.pl
fot. Markus Spiske/unsplash
Siedlce, Grotniki, Kędzierzyn-Koźle: wizyty duszpasterskie w oblackich parafiach; „Wierni czekają na spotkanie i wspólną modlitwę”
Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje, że duszpasterze powinni odwiedzać parafian, aby towarzyszyć im w drodze wiary i w przeżywaniu codzienności. Dotyczy to przede wszystkim proboszcza, ale też wspierających go w obowiązkach duszpasterskich duchownych.
„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując” (kan. 529 § 1).
Prawo kanoniczne nie określa, kiedy takie spotkania powinny się odbywać. W Polsce jednak przyjęło się, że wizyty duszpasterskie odbywają się tygodniach po świętach Bożego Narodzenia. Podstawowym celem kolędy jest modlitwa księdza wraz z parafianami w ich domach, poświęcenie domu oraz błogosławieństwo dla rodziny na cały rok.
Siedlce
Chociaż formy odwiedzin duszpasterskich obecnie się zmieniają, to jednak wiele parafii decyduje się na klasyczne rozwiązania. Tak jest m.in. w prowadzonej przez oblatów parafii pw. św. Teresy od Dzieciatka Jezus w Siedlcach.
– Chodzimy po całej parafii od drzwi do drzwi. Jest to możliwe dzięki pomocy ojców z innych domów oblackich. Bywa że ludzie są zdziwieni, że przychodzi ojciec, którego nie znają, ale dla większości kluczowa jest wspólna modlitwa i błogosławieństwo dla domu. Nasz proboszcz ustala trasę kolędy tak, by do rodziny odwiedzonej w jednym roku przez oblata spoza parafii, w kolejnym roku przyszedł duszpasterz z naszej parafii– mówi Wojciech Trzcieliśnki OMI, wikariusz oblackiej parafii w Siedlcach.
Jak podkreśla misjonarz oblat, istnieje także możliwość zgłoszenia się do parafii, aby ustalić dogodny termin wizyty. – Jest też opcja dodatkowych zapisów – jeśli kogoś nie było w domu w wyznaczonym terminie. Wielu ludziom zależy na tym, żeby przyjąć duszpasterza, nawet jeśli są średnio związani z Kościołem. Czasem przyjmują nas nawet niewierzący, żeby się spotkać i porozmawiać. Oczywiście zdarzają się też osoby, które nam nie otwierają, ale mają do tego prawo. Rozumiemy to i szanujemy. Z wrogością nigdy się nie spotkałem – dodaje ojciec Trzcieliński.

Grotniki
Nieco inny system odwiedzin obowiązuje w parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Grotnikach. Proboszczem jest tam o. Piotr Paśko OMI. – Odwiedzamy tylko te domy, które w poprzednim roku przyjęły kolędę. Jeśli rok temu ktoś nie przyjął lub został pominięty, to w ciągu Adwentu mógł się zgłosić i dopisać do listy – mówi.
Proboszcz zwraca także uwagę, że obraz kolędy kreowany przez media jest nieprawdziwy.
– Czasem w mediach pokazuje się, że ludzie są rzekomo nieprzychylni odwiedzinom duszpasterskim. To nieprawda. Redakcje wyszukują jakiś wyjątek i pokazują go jako regułę. Brak życzliwości podczas tzw. kolędy zdarza się niezwykle rzadko. Tym bardziej, że idziemy do tych, którzy chcą nas przyjąć – podkreśla o. Paśko.
Wśród tematów podejmowanych podczas kolędy są codzienne sprawy, bieżące życie parafii, a także kwestie związane z życiem sakramentalnym. – Parafianie dopytują o sakramenty. Dzięki kolędzie w zeszłym roku zawartych zostało siedem małżeństw, bo pary postanowiły uregulować swoją sytuacje. Żyły bez ślubu, a po wizycie duszpasterskiej okazało się, że jest w nich chęć zawarcia małżeństwa – relacjonuje o. Paśko.

Kędzierzyn-Koźle
Ojciec Krzysztof Wrzos OMI, wikariusz parafii pw. św. Eugeniusza de Mazenoda w Kędzierzynie-Koźlu, zaznacza, że metoda chodzenia po kolędzie od drzwi do drzwi ma tę zaletę, że nie zostają pominięci seniorzy, którzy bardzo czekają na wizytę księdza, ale mają niewielki kontakt z parafią. – Kędzierzyn-Koźle się starzeje. Jest sporo seniorów, którzy są schorowani i nie chodzą do kościoła. Nie mamy więc żadnych zapisów, bo mogliby się o nich nie dowiedzieć i zostaliby pominięci. Chodzimy więc klasyczną metodą od drzwi do drzwi – opowiada ojciec Wrzos. – Przyjmują nas zazwyczaj osoby w średnim wieku albo starsze. Mało jest młodych ludzi, rodzin z dziećmi. Nie wiem, czy to wynika z tego, że oni nas nie przyjmują, czy z tego, że takich rodzin jest u nas niewiele – relacjonuje o. Wrzos.
Wizyty duszpasterskie bywają okazją do nawiązania relacji z tymi, którzy na co dzień nie praktykują.
– Lubię chodzić do tych, którzy są daleko od Kościoła. W każdym roku mam przypadki, że ktoś powoli zaczyna zmieniać swoje życie. Ktoś ochrzcił dziecko po kilku latach zwlekania – mimo że tego nie planował. Albo jakaś para podejmuje decyzję, że chcą wziąć ślub. Jeśli okazuje się, że w ciągu roku mogę tych ludzi przygotowywać do sakramentów – to jestem szczęśliwy, bo widzę konkretne efekty spotkań duszpasterskich. O to w tym chodzi – mówi ojciec wikariusz. – Niektórzy boją się przyjąć księdza, bo obawiają się oceny ich sytuacji moralnej czy religijnej. Staramy się bardzo zwracać na to uwagę, żeby patrzeć na ludzi z wyrozumiałością i szacunkiem, a nie wypytywać ich czy wytykać im błędy – dodaje.
Krzysztof Wrzos OMI podkreśla także, że podczas wizyt duszpasterskich co do zasady nie są przyjmowane ofiary od parafian. – Nigdy nie wyciągamy ręki po kopertę. Nie przyjmujemy ofiar kolędowych – chyba, że ktoś nalega i mówi, że mu na tym zależy. Daninę kolędową można złożyć w kościele.
W Polsce oblaci są obecni od 1920 r. Zgromadzenie zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów, prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i Turkmenistanie. Poza polską prowincją zakonną posługuje kolejnych około 100 oblatów pochodzących z Polski. Wśród nich jest czterech biskupów. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Przełożonym oblatów w Polsce jest o. Marek Ochlak OMI, wieloletni misjonarz na Madagaskarze.
Michał Jóźwiak
Kodeń: sanktuarium nagrodzone medalem
8 stycznia w sali operowej w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie odbyła się uroczysta gala podsumowująca jubileusz 550-lecia województwa lubelskiego. Podczas uroczystości odznaczono 33 instytucje i osoby, które angażowały się w działania na rzecz rozwoju regionu oraz zachowania jego tożsamości historycznej i kulturowej. Pamiątkowe medale wyróżnionym wręczył marszałek województwa lubelskiego – Jarosław Stawiarski. Wśród zasłużonych znalazło się także sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej.
– Nasze sanktuarium zostało wyróżnione za sprawą 400 lat kultu obrazu Matki Bożej. To najbardziej znane miejsce kultu w tym regionie Polski. Co roku odwiedza nas około 300 tysięcy pielgrzymów. Coraz częściej są to odwiedzający nie tylko z Polski, ale i z Europy czy innych kontynentów – mówi o. Mariusz Bosek OMI, rzecznik kodeńskiego sanktuarium.

Województwo lubelskie utworzył w 1474 r. król Kazimierz Jagiellończyk. Celem obchodów jego 550-lecia była popularyzacja historii województwa oraz szczególnych miejsc, które umacniały na przestrzeni lat polską tożsamość.
„Czujemy się zobowiązani do przekazywania młodemu pokoleniu tych wszystkich wartości, które przez stulecia tworzyły ducha polskości w sercach naszych przodków. Chcemy bardziej poznać dzieje naszej małej ojczyzny i jej wkład w dziedzictwo kulturowe Polski i Europy. Świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi środowiskami, pragniemy popularyzować wiedzę o chlubnych kartach historii województwa lubelskiego, a także wzmacniać we wspólnotach lokalnych poczucie dumy z własnej tożsamości” – czytamy w uchwale Sejmiku ustanawiającej rok 2024 „Rokiem Jubileuszu 550-lecia Województwa Lubelskiego”.
List do uczestników gali wystosował prezydent Andrzej Duda.
„Dziękuję za Państwa zaangażowanie we współczesne sprawy regionu. Dziękuję też za pielęgnowanie pamięci o ludziach i wydarzeniach, które kształtowały dzieje Lubelszczyzny i całej Rzeczypospolitej. Cieszę się, że ubiegłoroczne obchody dały sposobność do przypomnienia, jak wiele doniosłych wydarzeń decydujących o losach naszej Ojczyzny rozgrywało się właśnie tutaj – w Lublinie i innych miastach regionu” – napisał Prezydent RP.
Wśród odznaczonych pamiątkowymi medalami z insygniami województwa znaleźli się naukowcy, samorządowcy, regionaliści, przedstawiciele władz, duchowieństwa i krajoznawcy, którzy reprezentowali instytucje wyróżniające się w regionie.
Transmisja z gali dostępna poniżej.
Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej, nazywanej Matką Jedności i Królową Podlasia, znajduje się na trasie Szlaku Renesansu Lubelskiego. Kościół pw. św. Anny został wzniesiony w latach 1629–1635 w stylu późnego renesansu, w miejscu wcześniejszego, drewnianego kościoła z 1599 r. Według legendy w XVII w. potomek możnego miejscowego rodu Mikołaj Sapieha został uzdrowiony w trakcie mszy św. odprawianej przez papieża Urbana VIII przed obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej w Watykanie. Ponieważ nie uzyskał zgody papieża na wywiezienie obrazu do Polski, wykradł go i zmyliwszy papieskie pogonie przywiózł do Kodnia 15 września 1631 r. W 1709 r. papież Klemens XI wydaje bullę ustanawiającą kościół św. Anny kolegiatą. Po koronacji obrazu Matki Bożej koronami papieskimi w roku 1723 Kodeń stał się Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej. W 1875 r., kiedy wojska carskie zajmowały kodeński kościół na cerkiew, obraz został wywieziony na Jasną Górę. Powrócił do Kodnia w 1927 r., kiedy to opiekę nad kodeńskim sanktuarium powierzono Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W 1973 r. uzyskał tytuł bazyliki mniejszej. Historia obrazu i sanktuarium została zekranizowana w filmie „Błogosławiona wina” (2015). Aktualnym przełożonym i kustoszem sanktuarium jest o. Krzysztof Borodziej OMI.
tekst: Michał Jóźwiak
zdjęcia: Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej