Rzym: Jubileusz Misjonarzy Miłosierdzia [AKTUALIZACJA]
Poranna sesja miała charakter modlitewno-formacyjny – po wspólnej modlitwie i wprowadzeniu abp. Rino Fisichelli, pro-prefekta watykańskiej Dykasterii ds. Ewangelizacji, Sekcji Podstawowych Zagadnień Ewangelizacji w Świecie – odbyły się dwa wykłady zaproszonych gości: abp. Alfonso V. Amarante CSsR, rektora Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, oraz ks. prał. Michele Fiorentino, kierownika Biura ds. Ewangelizacji z dykasterii. Ich tematem było „Przebaczenie jako źródło nadziei”. W przerwie między wykładami, przy kawie w atrium Auli Pawła VI, była okazja do rozmowy.
O 16.00, w ramach wydarzenia „24 godziny dla Pana”, w bazylice św. Andrzeja della Valle odbyło się nabożeństwo pokutne z indywidualną spowiedzią. Nabożeństwo nosiło przesłanie „Jesteś moją nadzieją” (Ps 71,5), a wokół tego tematu skoncentrowane były czytania i krótka homilia. Podczas adoracji, przeplatanej śpiewem i recytacją psalmów, jeden z nich odczytał o. Robert. Pomiędzy sesją formacyjną a nabożeństwem o. Paweł i o. Michał nagrywali materiały dla sekcji polskiej Radia Watykańskiego, udając się do siedziby redakcji.

W sobotę, 29 marca, misjonarze przeszli w pielgrzymce przez Drzwi Święte w Bazylice św. Piotra, a w południe przy Grocie Lourdziej w Ogrodach Watykańskich odmówili wspólnie różaniec, polecając w swoich modlitwach papieża Franciszka.
W niedzielę, 30 marca, przed południem Misjonarze Miłosierdzia z całego świata sprawowali Eucharystię pod przewodnictwem abp. Rino Fisichelli w bazylice św. Andrzeja della Valle.
Spotkanie zakończyło się popołudniowym koncertem sakralnych utworów Ennio Morricone w kościele świętych Ambrożego i Karola na Via del Corso.
tekst: Robert Wawrzeniecki OMI
foto: Misjonarze Miłosierdzia
Z listów św. Eugeniusza
Reguła zawiera opis posługi i jest podręcznikiem
Patrząc na założoną przez siebie rodzinę zakonną, Eugeniusz przypomniał sobie swoje własne powołanie. Doświadczył Chrystusa ukrzyżowanego jako swojego Zbawiciela i zrozumiał, że został powołany, aby być Jego współpracownikiem: aby podążać z innymi w poszukiwaniu sensu i szczęścia.
W pierwszej regule swojej rodziny misyjnej w następujący sposób opisał naszą misję:
Są oni powołani, aby być współpracownikami Zbawiciela, współodkupicielami rodzaju ludzkiego (Reguła z 1818 r.).
To prawdziwy „opis posługi”! W dniu naszego chrztu każdy z nas został „powołany przez Chrystusa Zbawiciela”. Bycie współpracownikami Tego, do którego należymy, jest częścią naszego chrześcijańskiego DNA. W codziennym życiu jesteśmy zaproszeni do postrzegania każdej osoby i każdego wydarzenia jako zaproszenia do bycia współpracownikami Zbawiciela. Nie jesteśmy wezwani do rzeczy niemożliwych, ale do uświadomienia sobie, że w prostym uśmiechu, pomocnej dłoni, słowie zachęty lub przeprosinach jesteśmy współpracownikami. Zrozumiała to święta Teresa z Avila, gdy napisała: Chrystus nie ma ciała tutaj, na ziemi, oprócz twojego. Nie ma rąk, tylko twoje. Nie ma nóg, tylko twoje. Ty jesteś oczyma, które świecą Chrystusową litością w świecie. Ty jesteś nogami, na których chodzi, aby czynić dobro. Ty jesteś rękami, którymi On błogosławi teraz wszystkich ludzi. Poznając Konstytucje i Reguły, odkryjemy, że to nasz podręcznik, pomagający w osiągnięciu tego ideału.
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Jezus głosił to, czym żył. Faryzeizm jest oddzieleniem jednego od drugiego. Słowo Boże zawsze prowadzi do otwartości i do przyjęcia. Nie oskarża, ale usprawiedliwia po to, by wzmocnić człowieka. Niestety nie każdy głoszący jest tak naprawdę uczniem Jezusa. Zobacz siebie i swoje relacje z ludźmi – czy odpowiadają słowu Bożemu?
T. Maniura OMI
fot. pexels/John-Mark Smith
Katowice: Oswajanie śmierci - koncert
„Śmierć nie musi być jedynie strasznym, pozbawianym nadziei faktem. Jest jeszcze inna opcja. Jest Ktoś, komu tę śmierć udało się pokonać. Oswoić. To jest pokerowa zagrywka wszech czasów – śmierć stała się największym sprzymierzeńcem życia. Lament zamienia się w prawdziwą radość. Przegrana w zwycięstwo” – czytamy w opisie spektaklu.

– Śmierć jest jedną z najbardziej pewnych rzeczy w życiu, a jednocześnie najtrudniejszą do zaakceptowania. Z tego dysonansu, konfliktu wewnętrznego, zrodziła się potrzeba, aby językiem artystycznym, bazując na różnych tekstach, spróbować zajrzeć śmierci w oczy. Bo wszystkim nam śmierć zagląda w oczy – bez względu na to, kim jesteśmy. W tym programie to my chcemy spojrzeć śmierci w twarz i zobaczyć, jaka ona jest – zaznacza Adam Szewczyk.

– Nie zamierzamy odkrywać Ameryki. Często rzeczy oczywiste – te, które są wypowiedziane i postawione przed nami – stają się rozbrojone, oswojone. Pomysł na tytuł wziął się z pewnej historii. Mój dobry znajomy podesłał mi link do zbioru starych katolickich pieśni pogrzebowych w ich pierwotnych wykonaniach. Zetknięcie się z tymi pieśniami było dla mnie bardzo mocnym doświadczeniem. W ich tekstach dostrzegłem bezpośrednie spojrzenie śmierci w oczy. Te pieśni są bardzo proste, a jednocześnie wyrażają prawdę o tym, co jest po śmierci. Wyrażają prawdę, która również wybrzmi w naszym spektaklu – o tym, że śmierć jest przepotężna, pewna i nie da się przed nią uciec. Ale wyrażają też prawdę o tym, że istnieje życie, które „wciąga tę śmierć nosem” – dodaje artysta.
– Jestem człowiekiem, który bardzo kocha życie. I jest mi bliżej do światła niż do ciemności, ale czas Wielkiego Postu sprzyja temu, aby spojrzeć na przejście – na czas Paschy, na to, że zanurzamy się w śmierci Jezusa Chrystusa. Dla mnie Wielki Post jest okresem, w którym bardziej skupiam się na modlitwie. To czas refleksji i przejścia ze śmierci do życia, które chcieliśmy zobrazować w utworach i refleksjach dotyczących kolejnych etapów – dopowiada Magda Anioł.

– Proponujemy dziesięć kroków, aby oswoić śmierć. Na szczęście jest zmartwychwstanie. Bardzo lubię ten moment w naszych koncertach, kiedy nadchodzi jasność. Na początku wizualizacja ukazuje na ekranie trupią czaszkę – obraz bardzo konkretny. Ta twarz ma puste oczodoły i wydaje się, że nie ma gdzie patrzeć. Jednak w trakcie spektaklu ten wizerunek przeobraża się w twarz Chrystusa. I to jest właśnie najbardziej budujące i radosne – że jest życie. Po śmierci następuje przejście do życia, a nie do śmierci. Coś po tym wszystkim jest dalej – stwierdza artystka.

To niezwykłe wydarzenie było nie tylko koncertem, ale także duchową podróżą – od lęku przed śmiercią do nadziei płynącej ze zmartwychwstania. Publiczność wyszła z kościoła nie tylko wzruszona, ale i wewnętrznie umocniona. Bo jeśli śmierć można oswoić, to życie nabiera jeszcze głębszego sensu. Następne spektakle będą odbywać się w kolejnych parafiach na Śląsku i nie tylko.

Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przybyli do Katowic prawdopodobnie na początku 1934 r., a osiedlili się przy konwencie bonifratrów w Katowicach-Bogucicach, aby głosić rekolekcje i misje parafialne w języku polskim i niemieckim. Rozpoczęli budowę klasztoru i kaplicy na Koszutce, które zostały poświęcone w 1937 r. W latach wojennych dom w Katowicach został przyłączony do Niemieckiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej oraz erygowano w 1940 r. samodzielną parafię pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, co miało uchronić klasztor i kościół od grabieży przez okupantów niemieckich. Niestety, nie udało się to w całości, gdyż SS-mani przejęli większość pomieszczeń klasztornych i zdjęli krzyż żelbetonowy z elewacji. Wówczas proboszcz wraz z parafianami ustawili go przed kościołem, obsadzając kwiatami. W 1945 r. powrócili polscy oblaci, przystępując do odbudowy. Od roku 1954, po otrzymaniu zgody władz, rozbudowano znacznie kościół parafialny. Mieszkający tu oblaci są zaangażowani w duszpasterstwo parafialne i rekolekcyjne, a także sprawują posługę w stałym konfesjonale, są kapelanami sióstr zakonnych oraz szpitala bonifratrów, a także są zaangażowani w duszpasterstwo specjalistyczne osób głuchych i zmagających się z uzależnieniami. Aktualnym przełożonym domu jest o. Franciszek Bok OMI.
fot. Maciej Organ OMI
Robert Grabka OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Bóg mnie zna, rozumie mnie lepiej niż ja sam siebie; kocha mnie. Chcesz przyjmować od Boga to, co dla ciebie dobre? Zacznij dawać ludziom wokół ciebie to, co dla nich jest dobre.
Tomasz Maniura OMI
Z listów św. Eugeniusza
Reguła oblacka jest sanktuarium zapewniającym żywotność naszemu ideałowi głoszenia Dobrej Nowiny ubogim
Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi (Łk 4,18).
W pewien Wielki Piątek młody Eugeniusz, nie mając żadnego planu, spojrzał na krzyż i zdał sobie sprawę, że jest biedny, że jest grzesznikiem, który oddalił się od Boga:
Szukałem szczęścia poza Bogiem i na moje nieszczęście zbyt długo. Ileż razy w minionym życiu moje rozdarte i niespokojne serce wyrywało się ku swojemu Bogu, od którego się oddaliło? Czyż mogę zapomnieć te gorzkie łzy, jakie na widok krzyża popłynęły z moich oczu w ów Wielki Piątek? Ach, przecież one wypływały z serca i nic nie mogło ich powstrzymać. Były zbyt obfite, abym mógł je ukryć przed tymi, którzy wraz ze mną uczestniczyli w tej wzruszającej ceremonii. Byłem w stanie grzechu ciężkiego, i to właśnie było powodem mojego bólu.
Wówczas zdał sobie sprawę, że jest grzesznikiem oraz że Jezus ogłosił mu dobrą nowinę o zbawieniu:
Szczęśliwy, tysiąckroć szczęśliwy, dzięki temu, co uczynił ten dobry Ojciec, mimo mej niegodności, używając wobec mnie całego bogactwa swego miłosierdzia (Zapiski z rekolekcji odprawionych w grudniu 1814, w: PO I, t. XV, nr 130).
W 1816 r. założył Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, ponieważ rozumiał, co to znaczy być ubogim i potrzebować zbawienia, dlatego chciał nieść Dobrą Nowinę ubogim ludziom, którzy nie znali Bożego miłosierdzia i miłości.
Możemy zatem powiedzieć, że nasza oblacka reguła jest sanktuarium skrywającym ten ideał i jako odkupionym grzesznikom pomaga nam nim żyć: uznajemy nasze ubóstwo i pozwalamy się przemieniać Bożej miłości i miłosierdziu.
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
III. Jezus upada po raz pierwszy [o. Damian Dybała OMI, Opole]
Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył!
„Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści (...). Spadła na Niego chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie” (Iz 53,4-5).
Jezus upada pod ciężarem krzyża – nie jest to upadek przypadkowy, lecz wynik ogromnego ciężaru, który na siebie wziął. To nie tylko ciężar drewna, ale przede wszystkim grzechy całego świata.
Ojciec Damian Dybała OMI, proboszcz parafii pw. św. Jana Pawła II w Opolu, a zarazem misjonarz miłosierdzia, tak komentuje ten moment drogi krzyżowej: „Przy tej stacji chcielibyśmy podjąć temat grzechu powszedniego. Kościół przestrzega nas, że «grzech lekki osłabia miłość» oraz że – jeśli jest popełniany jest świadomie i pozostawiony bez skruchy – «usposabia nas stopniowo do popełniania grzechu śmiertelnego». Wydaje się, że trochę, a może nawet zdecydowanie za bardzo, przyzwyczailiśmy się do popełniania grzechów powszednich i nie zwracamy już na nie uwagi. Tymczasem lekceważąc grzechy powszednie, usypiamy nasze sumienie. Doktor Kościoła, św. Teresa z Ávila, mówiła: «O grzechy powszednie mało się troszczyłam i to mnie zgubiło»”.
– Trzeba prosić Pana, żeby dodawał nam siły do walki z grzechami, które popełniamy codziennie. Nie chciejmy się do nich przyzwyczajać. Powstańmy, tak jak Jezus powstawał spod krzyża. Nie można się zniechęcać w powstawaniu – opowiada o. Damian Dybała OMI. W tym kontekście przywołał pewną historię: „Do pewnego księdza przyszedł młody, zniechęcony człowiek. «Ojcze, upadam ciągle i już nie mam siły się podnosić. To bez sensu» – mówił. «Próbuj ciągle» – odpowiedział mu ksiądz. «Bo warto, aby Pan, kiedy zejdzie na ziemię, zastał cię powstałym, a nie upadłym» – dodał”.
Misjonarz miłosierdzia mówi dalej, że jesteśmy pielgrzymami nadziei, pełnymi nadziei. – I chociaż potykamy się i upadamy, to chcemy się podnosić i iść dalej – podsumowuje o. Dybała.
Grzech powszedni nie zrywa naszej relacji z Bogiem, ale osłabia człowieka duchowo. Każda drobna niewierność, lenistwo w modlitwie, obojętność wobec drugiego człowieka – są jak małe kamienie, które powoli obciążają serce. Tak jak zmęczenie i wycieńczenie sprawiają, że Jezus upada, tak drobne grzechy osłabiają miłość do Boga i ludzi.
Wśród grzechów powszednich, które łatwo nam przychodzi popełniać – i chyba dlatego nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką krzywdę wyrządzają – są grzechy języka. W Liście św. Jakuba czytamy:
„Naszym językiem wielbimy Pana i Ojca, a jednocześnie przeklinamy ludzi, stworzonych na obraz Boga. Te same usta życzą innym szczęścia i przeklinają ich. Tak, moi przyjaciele, być nie może! Czy z jakiegokolwiek źródła wypływa jednocześnie woda słodka i gorzka? Czy drzewo figowe może zaowocować oliwkami, a winorośl figami? Czy ze słonego źródła może wypływać słodka woda?”.
Słowo ma ogromną moc. Dobre słowo potrafi pocieszyć, podnieść na duchu i umocnić, ale złe słowo może zniszczyć, a nawet „zabić” drugiego człowieka. Dojrzały człowiek musi brać odpowiedzialność za swoje słowa. Pan Bóg dał człowiekowi język po to, aby nim uwielbiać i czynić dobre oraz piękne rzeczy. Tymczasem język stał się najbardziej niszczycielską bronią świata. Nie rzucajmy słów na wiatr – mają one ogromną moc i siłę.
Jednym ze sposobów odrywania się od przywiązania do grzechu powszedniego jest szczery akt skruchy, odmawiany na początku każdej Eucharystii: „Zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”. Niech te słowa nie będą wypowiadane przez nas automatycznie, ale staną się prawdziwym aktem serca, które powstaje z grzechu.
Panie Jezu, Ty upadłeś, ale się podniosłeś. Daj mi siłę, bym nie lekceważył małych niewierności, które oddalają mnie od Ciebie. Naucz mnie, by każdy mój upadek był okazją do powstania i większej miłości.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
Robert Grabka OMI
Grafika wyróżniająca: Agnieszka Robakowska