Eugeniusz de Mazenod – brat, ojciec i przyjaciel i jego rola w początkach istnienia Stowarzyszenia Misjonarzy Prowansji

Po przedstawieniu w zarysie początków Stowarzyszenia Misjonarzy Prowansji, niewątpliwie należałoby się skupić nieco bardziej na pewnych aspektach życia Założyciela i na jego roli, jaką odgrywał w rodzinie, z którą dzielił codzienność i posługę w latach 1818-1823.

Obecnie zatrzymamy się na kilku aspektach określających jego rolę jako brata, ojca i przyjaciela, w oparciu o wyrażenia pojawiające się w jego korespondencji oraz ukazując osoby z jego otoczenia. Jedną z nich, który skupia w sobie cechy przyjaciela i brata, jest François de Paule Henry Tempier, drugą osobą, która odpowiedziała na jego uczucia, jest Marius Suzanne[1]. A oto fragment jednego z listów Założyciela, napisanego do oblatów z Aix z Paryża 18 marca 1823 roku, który w zdumiewającym połączeniu, oznaczonym kursywą, mówi o braciach, dzieciach, przyjaciołach złączonych z ojcem oraz o idei rodziny i domu: Cieszę się, że jesteście moimi dziećmi. Ach! Nie mam wątpliwości, że podążacie po śladach waszych pierwszych braci… To dzięki wam, moi bardzo drodzy przyjaciele, ta żywa i tak płodna tradycja zostanie przekazana kolejnej grupie naszego stowarzyszenia… Zawsze żyjcie w owej zażyłej jedności, która czyni z naszego domu prawdziwy raj na ziemi, a kiedy jesteście w rodzinie, myślcie o waszym ojcu, który z daleka tęskni za wami na ziemi, która zawsze będzie dla niego ziemią wygnania, tak długo, dopóki będzie on daleko od was i od wszystkich innych braci[2].

 

1. Przynależność do prawdziwej rodziny

Duch rodziny jest dla Założyciela częścią wartości odziedziczonych po starym reżimie, w którym się wychował. Nawet jeśli jako Założyciel Stowarzyszenia Misjonarzy odwołuje się do starych zakonów, które wymarły we Francji, pomija tak fundamentalny tekst, jakim jest Reguła św. Benedykta. Po części dzięki intuicji, a także dzięki otwartości serca, mimo sprzeczności, odnalazł sens rodziny zakonnej, ojcostwa, a nawet, przynajmniej na samym początku, sens wspólnego domu, rozumianego jako domus Dei.

Kapłani, do których bardzo szybko dołączą kolejni adepci w większości młodzi, utworzą Stowarzyszanie Misjonarzy Prowansji. Poza oficjalną nazwą okazjonalnie pojawią się terminy wspólnota[3] czy też zgromadzenie. W pozwoleniu na wyjazd do Paryża w 1817 roku, którego udzielą Eugeniuszowi Wikariusze generalni z Aix, figuruje jako kapłan miasta i superior Zgromadzenia Księży Misjonarzy Prowansji (superiorem Congregationis sacerdotum Missionis Gallo-Provinciae[4]). On sam mówi o naszym drogim Zgromadzeniu, nazywa je Zgromadzeniem regularnych kapłanów, co mogło denerwować kanonistów[5]. To zupełnie inne słownictwo przywołuje całkowicie odmienne obrazy rodziny i przyjaźni, które dowartościowuje de Mazenod. Chociaż wzrastał w sławnej rodzinie, to jednak nie był ślepo w nią zapatrzony, jak to zaznaczył w chwili wstąpienia do seminarium[6]. To słowo miało dla niego prawie sakralny charakter.

Po przyjeździe do Paryża, gdzie w 1817 roku wezwały go pilne sprawy, Mazenod wtajemnicza swych towarzyszy w okoliczności podróży i w uczucia, które wzbudza w nim oddalenie: Poza tym dobry apetyt, dobry sen, jeśli nie spokojny, znośne towarzystwo, ale niemoc, aby wyjść z pewnego rodzaju rozmarzenia, ono ciągle kieruje mnie ku wam, których opuściłem z tak wielkim żalem. Kilka dni później zwraca się do ojca Tempier, używając terminologii właściwej rodzinie: Jestem naprawdę smutny, gdy czuję się oddalony o 200 mil od mojej rodziny, od moich dzieci, od moich braci, a zwłaszcza od was, mego jedynego…

Wśród wielu udzielonych poleceń, odnajdujemy następujące: Polecam wam czuwać nad waszym zdrowiem i nad zdrowiem całej naszej drogiej rodziny[7]… W następnym miesiącu Założyciel skarży się, że nie otrzymał wystarczających informacji: Czyż nie wiecie, że w Paryżu czuję się jak na wygnaniu, że nie potrafię już żyć z dala od mojej drogiej rodziny, a jedyną moją pociechą jest rozmowa z wami wszystkimi. Jest szczęśliwy, że wybrał tę umiłowaną rodzinę spośród wszystkiego, co mógł mu zaoferować świat[8].

Trzy lata później w momencie odrażającego odstępstwa Mazenod nie określa całej wspólnoty z Laus mianem szczęśliwej wspólnoty i świętej rodziny[9]. Jeszcze podczas kolejnego długiego pobytu w Paryżu wraz z rodziną cieszy się z powrotu aspiranta Guibert, w którym pokładał tak wielkie nadzieje[10] i w swoich stwierdzeniach przewiduje narodziny człowieka i świętego dla drogiej Bogu rodzinie, nazywa siebie ojcem, który kocha swoje dzieci, niezależnie od tego, ile to kosztuje jego serce[11]. W Wielki Czwartek nawet przy ołtarzu odczuwa smutek, że nie może być otoczony wspaniałą i umiłowaną rodziną[12].

Niezależnie od tego, czy przebywał z dala z racji misji głoszonych w okolicy, czy też z powodu dwukrotnego pobytu w stolicy, czy też wreszcie dlatego, że w latach 1820-1822 większość studentów i nowicjuszy przeniosła się do Laus, Założyciel nigdy nie przebywał zbyt długo w otoczeniu całej swej rodziny. Często ubolewa z tego powodu, jak choćby we fragmencie listu skierowanego z misji do wspólnoty w Aix: Piszę do was podczas sumy. To prawdziwy odpoczynek dla mnie, cieszę się, gdy w duchu przenoszę się do tak ukochanej rodziny jak nasza. Bądźcie przekonani, że największą ofiarą, jaką mogę złożyć Panu, jest to długie oddzielenie, ale to dla Jego większej chwały. Ta myśl musi uciszyć wszelkie okrzyki natury, wszelkie przywiązanie, wszystkie uczucia, nawet choćby były nadprzyrodzone[13].

Wzruszony słowami wypowiedzianymi w 1823 roku przez grupę młodych profesów, pomyślał, że relacja, jaką nawiązał ze swoimi jest wyjątkowa, a wręcz nie do opisania: Czułe uczucia naszych drogich Oblatów, które tak żywo i tak dobrze wyrazili, wywołały w moim sercu uczucie, którego powinniście się spodziewać, odnowienia miłości, i takiego uczucia, które jest znane jedynie w naszej rodzinie[14].

 

2. Bracia mieszkają razem

Życie wspólnotowe wprowadzone przez de Mazenod, a także sama idea rodziny, która stanowiła bazę dla jego fundacji, zakładała na początku wspólne zamieszkanie, podział zadań oraz dzielenie się wszelkimi planami. Zapraszając Tempier, aby dołączył do pierwszej grupy, ukazywał przede wszystkim wewnętrzny zamiar swego projektu: W tym świętym Stowarzyszeniu, które ma jedno serce i jedną duszę osiągniesz szczęście… Przedstawiając swa wizję życia misjonarskiego podzielonego na dwie części dodał: Nie powiem wam więcej w tym momencie, to wystarczy, aby dać wam przedsmak duchowych słodyczy, których razem będziemy kosztowali[15].

Życie wspólnotowe zdaje się skądinąd odpowiadać doświadczeniu i osobowości Eugeniusza de Mazenod, który pomimo tragedii wieku młodzieńczego, pomimo niezależności, której często dawał wyraz, prawie zawsze przebywał w otoczeniu i potrzebował innych ludzi, aby dawać i otrzymywać. Jeśli nawet długo błądził, teraz w końcu może się utożsamić z miejscem, które jednocześnie staje się wspólnotą życia i punktem zaczepienia. Swa nową rodzinę sprowadza do miasta i do domu, byłego karmelitańskiego klasztoru w Aix, który od tej chwili będzie nazywany Misją[16].

Latem 1816 roku współbracia zauważyli, że Eugeniusz jest bardzo wyczerpany, przekonują go, że powinien nieco odpocząć, schronienie znalazł u swego kuzyna Emile Dedons w Bonneveine. W oparciu o psalm 137 (136) pisze list z wygnania i kontynuuje: Nad brzegami Huveaune jestem smutny, wspominając naszą drogą Misję, w nieco prozaiczny sposób dodając: Czuję się tutaj jak ryba wyjęta z wody[17].

Przyszłoroczny pobyt w Paryżu stanie się okazją do wypowiedzenia kolejnych skarg: Nic na ziemi nie jest w stanie wynagrodzić pobytu w naszym świętym domu, z tak dobrymi braćmi, jakimi jesteście. Nigdy tak dobrze nie poznałem wartości słów o jak dobrze i miło, gdy bracia mieszkają razem, to znaczy ze słodyczy i radości wspólnego mieszkania z braćmi (Ps 133). Dodaje, że szczęście, którego doznaje w Aix, a z dala jeszcze bardziej potrafi je docenić, niewątpliwie nie jest obecne wszędzie: Na własne oczy widzę, że nie wszystkim wspólnotom jest dane kosztować tego szczęścia, a tym bardziej myślę, że nie można go znaleźć na tym łez padole[18]. Nieco niżej Założyciel zaczyna podupadać i powtarza: Dobry Bóg mnie wygnał, aby mnie ukarać, że nie skorzystałem wystarczająco ze środków, których mi udzieliło Jego miłosierdzie w naszym świętym domu, pośród tak dobrych braci, jakimi jesteście. W końcu zwraca ojcu Tempier uwagę na młodych adeptów: Trzeba, aby mieli większe przywiązanie do domu. Ten, który będzie go uważał tylko za hotel, w którym jest się tylko gościem, nic dobrego nie dokona. Należy umieć powiedzieć… haec est recquies mea (to miejsce mego odpoczynku) na całe moje życie[19].

W następnym liście, napisanym dziesięć dni później, można zauważyć odniesienie do ideału monastycznego: Jesteśmy na ziemi, a zwłaszcza w naszym domu, aby się uświęcać, pomagając sobie wzajemnie przez nasz przykład, nasze słowa i nasze modlitwy[20]. W tej konkretnej chwili Mazenod nie zapomina, że dom w szczególniejszy sposób należy do niego. W pierwszym porywie humoru, zbulwersowany postawą biskupa de Bausset, zamierzał się zbuntować: Powiadomię arcybiskupa, że nie chcę już dłużej być w jego diecezji, że zamieszkam w moim domu, aby czynić to, co uznaję za dobre…[21]

Wspólny dom nigdy nie będzie dla rodziny zakonnej ekwiwalentem byłych starych klasztorów, ale zachowa pewne cechy z ich symboliki. Po pierwszych zgonach w Stowarzyszeniu Założyciel w późniejszym okresie doda następujący komentarz: Oto czterech naszych w niebie, jest to już ładna wspólnota. Są to pierwsze kamienie fundamentalne budowli, która musi być wzniesiona w niebieskim Jeruzalem. Jesteśmy złączeni z nimi więzami szczególnej miłości, są oni nadal naszymi braćmi, a my ich. Zamieszkują nasz dom macierzysty, naszą stolicę[22]…

W 1818 roku, po objęciu domu w Laus, nie można było już mówić w ten sam sposób o domu. Rodzina powoli się rozpraszała, nie tracąc spójności ani nie zrywając ścisłych więzów pomiędzy poszczególnymi członkami. Oczywiście, że de Mazenod utrzymywał kontakt ze swoimi współbraćmi, nigdy nie skąpił swego czasu ani środków na opłaty pocztowe. Jego nacisk na miłość braterską i ducha rodziny często przykuwały uwagę[23].

Dla stowarzyszenia misjonarzy słowa, że bracia mieszkają razem, miały dwojaki charakter: wewnątrz domu poczcie braterstwa i przynależności a na zewnątrz szczera i ścisła współpraca w służbie Kościołowi. Mazenod, przy okazji pierwszej misji w Grans, podkreślił tę jedność ducha i działania: Między nami misjonarzami jesteśmy tacy, jacy powinniśmy być, to znaczy, że mamy tylko jedno serce i jedną duszę, jedną myśl; to wspaniałe![24] Przy wielu okazjach będzie precyzował, że atmosfera, którą zamierza wprowadzić, wykracza poza zwykłą współpracę lub pokojowe współistnienie: Często przebywajcie razem, żyjcie w najdoskonalszej jedności. Gdy mówię jedność, to nie dlatego, że obawiam się, że sprzeczacie się, nie o tym pomyślałem, ale chcę powiedzieć o tej serdeczności, o takiej jedności, jeśli w ten sposób mogę się wyrazić, która musi istnieć między wszystkimi członkami naszego stowarzyszenia, które musi mieć tylko jedno serce i jedną duszę[25].

W nieco napiętej atmosferze odnosi się do sprzeciwów pochodzących z zewnątrz: Drogi Courtès, bądźmy zjednoczeni w miłości Jezusa Chrystusa, w naszej wspólnej doskonałości, miłujmy się zawsze tak, jak to robiliśmy dotychczas, jednym słowem bądźmy jedno, a oni umrą z gniewu i wściekłości[26].

 

3. Brat i przyjaciel

W męskiej wspólnocie zakonnej idea rodziny zasadza się na braterstwie i ojcostwie. U Misjonarzy Prowansji na samym początku de Mazenod uwypukla słowo brat i przez sam fakt określa nim swoich pierwszych towarzyszy. W swoich pierwszych listach adresowanych do ojca Tempier, z których zachowały się tylko fragmenty, zwraca się do niego mój dobry bracie i przyjacielu, nasz drogi i dobry bracie Tempier[27]. Gdy przebywa na wypoczynku skarży się bardzo swoim drogim braciom, że jest z dala od Misji: Czy w zasadzie pomyśleliście o tym, moi drodzy bracia, że w tak okrutny sposób wygnaliście mnie? Wyraża żal, że nie pożegnał się z tym, którego nazywa nasz brat Maunier i podpisuje się: Wasz niegodny brat[28]. W tym samym czasie do Forbin-Janson mówi o misjonarzach, którzy się do niego przyłączyli i nazywa ich nasi księża, moi współbracia[29]. Ten ostatni termin dość rzadko pojawia się w tym czasie, choć de Mazenod posłużył się nim zapraszając Tempier do wstąpienia do Stowarzyszenia: będziecie mieli czterech współbraci[30], miał na myśli również siebie samego. Z upodobaniem będzie się do niego zwracał: mój bardzo drogi przyjacielu i dobry bracie, a do całej grupy: moi drodzy przyjaciele i dobrzy bracia, moi drodzy i dobrzy bracia.

Chociaż należało mu się pewnego rodzaju pierwszeństwo, Tempier nie był jednak jedynym z pierwszych towarzyszy, którzy się do niego przyłączyli. Bez wątpliwości Założyciel doceniał gorliwość ojca Mie, ale różnica wieku i zdolności nie prowadziła do wielkiej zażyłości. Cierpienie, jakie spowodowało odejście Maunier i Deblieu w 1823 roku pokazuje, jak bardzo na nich polegał. Podczas pierwszego pobytu w Paryżu napisał do wszystkich: Do moich umiłowanych braci, moi bardzo drodzy i zawsze dobrzy bracia. Pierwszy list kończy w następujący sposób: Do widzenia drodzy przyjaciele, gdy chcę się pocieszyć, myślę o was, i kocham was z całego mego serca[31]. W podobnym tonie, nieco później, głosząc misje w Eyguières, gromi współbraci przebywających w Aix, niektórych chorych: Moi drodzy przyjaciele i umiłowani bracia, jesteście zbyt opieszali. Kończymy misje, a ja mogę powiedzieć, że nie otrzymałem prawie od was nic, czyż mogę wziąć pod uwagę cztery linijki, jakie napisał mój drogi brat Moreau przed przystąpieniem do ołtarza? Oczekując, nie wiem nic, co robicie, ani jacy jesteście, zwłaszcza że nie mogę być spokojny, gdyż moja troska skupia się na szpitalu, jakim jest wasz dom[32].

Tytuł brata, choć określał pierwszych towarzyszy Założyciela, naturalnie obejmuje również innych, w tym także najmłodszych, którzy nazywa raczej własnymi synami lub też dziećmi: Jakże jesteśmy szczęśliwi, że mamy takich braci, woła przekazując studentom z Aix wiadomości od tych z Laus[33]. W liście przytoczonym na samym początku de Mazenod używa terminu pierwsi bracia, określając nim tych, którzy rozpoczęli nową drogę. Sam Założyciel w nieco ironiczny sposób zwraca się do Suzanne: Mój drogi i mały bracie, z przyjemnością zrobiłeś mi awanturę z powodu wrażenia z mego listu do księdza M…., nie uwolnisz się od tego[34], ale do młodych zwyczajnie nie zwracał się jako do braci. Jego postawa nie jest podobna do żadnej innej. Nawet sam Tempier mówi o nim jako o ojcu, gdy staje się rzecznikiem wszystkich: Wspaniały i godny Ojcze, słusznie zasługujecie na to określenie wśród wielu tytułów, ponieważ darzycie nas dobrocią i uczuciem silniejszym niż ojcowskie[35].

W okresie młodości Eugeniusz miał przyjaciół. W Palermo, w rodzinie księcia i księżnej Cannizzaro czuł się jak w domu. Księżną będzie nazywał swą drugą matką i będzie przyjacielem Franciszka, jednego z synów, który w przyszłości poślubi bogatą dziedziczkę angielską. W 1816 roku, w liście nie do końca bezinteresownym przywoła uczucia, które żywił do niego i informuje go o zmianach, jakie zaszły w jego życiu, zapewniając, że nie odnoszą się zbytnio do ich relacji: ale jednak nieco więcej, dla ciebie jestem zawsze ten sam, to znaczy najdroższym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem[36]… Wspomni także, że przyjaźń, a nawet czułość, łączyła go z hrabią Feliksem d’Albertos, pochodzącym z rodziny bliskiej de Mazenodom[37]. W Seminarium Świętego Sulpicjusza nawiąże przyjaźń ze swym współbratem Karolem de Forbin-Janson, którą pomimo wielu niezgodności tylko śmierć mogła zniszczyć. Po powrocie do Aix, po otrzymanych święceniach ani wśród duchowieństwa ani wśród swej rodziny nie znalazł takiego przyjaciela jak on: Jesteś mym jedynym przyjacielem, mówię o tym w całym tego słowa znaczeniu, ci dobrzy i wartościowi przyjaciele, nawet jeśli komuś brakuje tylu innych rzeczy, mnie ich nie brakuje. Myśli o kimś, kto jest zdolny ponieść trudy i wraz z nim stworzyć projekty, które przyniosą dobro[38].

W szerszym znaczeniu wstępujący do Stowarzyszenia Młodzieży Chrześcijańskiej w Aix byli dla Eugeniusza i dla pionierów Stowarzyszenia Misjonarzy ich wielkimi i małymi przyjaciółmi[39]. Spośród jego pierwszych towarzyszy Tempier najlepiej odpowiedział na potrzebę dzielenia i relacji, ale przyjaciółmi nazywa zarówno wszystkich członków Stowarzyszenia, w tym także i tych najmłodszych oraz studentów z Aix i z Laus: moi drodzy przyjaciele, moi drodzy, tak bardzo drodzy przyjaciele[40]. W odniesieniu do poszczególnych osób wyraża się po prostu: mój drogi Courtès, mój drogi Coulin, mój drogi Guibert itd.

Pomimo tego, co powiedział do Forbin-Janson, Założyciel nie będzie skąpił ani zaufania ani też uczuć. Na tych dwóch płaszczyznach, według niego, zasadza się przyjaźń, choć jeden z aspektów może wziąć górę nad drugim. Nie ukrywa swego upodobania do niektórych członków, w rozmaitym stopniu dzieli swe emocje, aspiracje i projekty. Nie wszyscy w ten sam sposób na nie odpowiadają, skądinąd od nikogo nie wymaga takiej samej reakcji. Nawet w grupie najbliższych nie wszyscy są doceniani i kochani w jednakowy sposób. Forbin-Janson i Tempier, obaj, co prawda w odmienny sposób, byli dla niego wyjątkowi, Suzanne będzie nim także, ale już w nieco inny sposób.

 

4. Tempier – jedyny

Relacja z Tempier pokazuje, że braterstwo zakłada pewien typ przyjaźni, w której dominuje zaufanie i szacunek, bez zbytniego ładunku emocji[41]. Mniej więcej byli w tym samym wieku, choć wywodzili się z innej warstwy społecznej, obaj mieli wzniosły ideał stanu duchownego, pomimo skrajnie różnych temperamentów, byli zdolni dzielić te same wizje apostolskie i w niesamowicie rzadki sposób siebie doceniali i uzupełniali.

Od momentu powstania Stowarzyszenia Misjonarzy Prowansji Tempier będzie zajmował uprzywilejowane miejsce: Wy, mój jedyny, napisał Założyciel w 1817 roku[42]. Yvon Beaudoin dogłębnie przeanalizował naturę więzów łączących de Mazenod z tym, którego w późniejszym okresie nazwie: mój drogi i wierny przyjacielu, synu, bracie i drogi ojcze[43]. Jeśli nawet nie wiadomo, jak w tym kontekście, należy interpretować słowo ojciec, jeśli nie jako wspólne określenie dla wszystkich kapłanów Zgromadzenia, to jednak do Tempier będzie się zwracał za pomocą innych terminów, nazwie go nawet synem, choć to określenie w późniejszych latach będzie odnosiło się do wszystkich członków rodziny, której de Mazenod jest ojcem. Nie był pierwszym, gdy poczuł, aby wstąpić do Stowarzyszenia – Deblieu, Mie i Icard byli wcześniej, ale ponaglające zaproszenie z 9 października 1815 roku brzmiało naprawdę serdecznie: mój drogi przyjacielu, mój drogi, umiłowany bracie. Choć nie łączyła go z Eugeniuszem bliska relacja[44], to jednak Tempier był znany Eugeniuszowi. Łączyły go z nim pewne relacje, z pewnością sięgające jeszcze pobytu w niższym seminarium w Aix[45]. To wystarczyło Założycielowi, aby docenić jego zdolności i odgadnąć jego ograniczenia: Zapewniam was, iż jestem naprawdę przekonany, że dla dobra tego Bożego dzieła, bardzo ważne jest, abyście byli z nami. Osobiście bardziej liczę na was niż na siebie samego, a to ze względu na regularność domu, który według mych idei i nadziei powinien przypominać doskonałość pierwszych uczniów- Apostołów. Właśnie na tym, bardziej niż na elokwentnych przemówieniach, opieram całą moją nadzieję. Och, już widzę, że dobrze wykonacie wszystko, co jest do zrobienia! Nie jesteście przy mnie, abym mógł was przytulić do mego serca i objąć was po bratersku, te gesty lepiej niż słowa wyraziłyby uczucia, jakimi obdarzył mnie Bóg w stosunku do was. O, jak słodkie są więzy doskonałej miłości!

List kończy się gorącym do zobaczenia, ściskam was z całego mego serca[46]. Wyrażenia używane przez Założyciela upodabniają się do słów trenera, który planując przyszłość i oceniając możliwości, ożywia ducha i buduje relację. Sześć tygodni przed rozpoczęciem życia wspólnotowego na Misji wypowiada się w podobnym duchu: Mój bardzo drogi przyjacielu i dobry bracie, moje serce zapewnia mnie, że jesteście człowiekiem, którego dobry Bóg przeznaczył dla mnie, aby był moją pociechą. Mogę was jedynie zapewnić, bo święte postanowienie, że jesteście z nami, napełnia mnie szczęściem […] Do zobaczenia, bardzo drogi i dobry bracie, ściskam was z całego mego serca, wzdychając po szczęśliwej chwili naszego spotkania[47].

Ze swej strony Tempier nie tylko przystał na złożoną propozycję, ale jego sposób postępowania jest adekwatny do powagi chwili i uczuć wyrażonych przez de Mazenod. Ważny list z 27 listopada skierowany do Księdza i bardzo drogiego współbrata, zakończył słowami: Do zobaczenia, bardzo drogi współbracie[48]. W liście z 20 grudnia nazywa go świętym przyjacielem i prawdziwym bratem, kończąc: bardzo drogi i dobry bracie[49]. Posługuje się także następującymi sformułowaniami: bardzo serdecznie lub bardzo czule was ściskam[50]. Mazenod będzie zwracał się do niego używając wyrażeń niosących potężny ładunek emocjonalny: nasz drogi i dobry bracie Tempier, mój bardzo drogi przyjacielu i dobry bracie, mój dobry bracie i przyjacielu, bardzo drogi i bardzo dobry bracie lub po prostu mój drogi, mój przyjacielu, mój drogi przyjacielu.

Krótko po wspólnym zamieszkaniu misja w Grans stała się dla Założyciela okazją, aby napisać do Tempier, który przebywał w Aix: Ściskam was z całego mego serca jak drogiego brata, którym jesteście[51]. Dwa tygodnie później wyraża oczekiwanie na spotkanie: w łączności z naszym drogim i dobrym bratem Tempier, nawet w ofierze, którą ponosimy z powodu dzielących nas ośmiu dni, po upływie których się spotkamy[52]. Podobne stwierdzenia pojawia się w liście z Paryża napisanym w przyszłym roku: Nudzę się będąc z dala od was, nic nie jest w stanie wynagrodzić rozłąki z wami[53] lub też podczas pobytu na misjach jeden z listów kończy następująco: Brakuje mi was[54].

Bardzo wcześnie dwóch ludzi wzmocniło łączące ich więzy. Założyciel i Tempier w noc Wielkiego Czwartku 1816 roku wzajemnie złożyli śluby: Z niewypowiedzianą radością złożyliśmy śluby. Odtąd prosił, aby obecni, jak i przyszli jego towarzysze zrozumieli, co oznacza oblacja złożona Bogu z samego siebie, jeśli chce się Jemu całkowicie służyć[55]. Myślano, że Mazenod i Tempier prywatnie złożyli trzy śluby, ale jako pewnik można przyjąć, że chodziło o ślub wzajemnego posłuszeństwa[56]. W tym wydarzeniu można doszukiwać się śladów przeobrażania się młodego stowarzyszenia w zgromadzenie zakonne. W każdym razie ten gest potwierdza istnienie wspólnoty ducha i wyjątkowego wzajemnego zaufania. Sytuacja, która na pierwszy rzut oka zdawała się być alienująca, staje się korzystna dla obu stron.

W ciągu pierwszych trzech lat Tempier, nawet jeśli przebywał w Laus, był dla Założyciela admonitorem, asystentem, współpracownikiem i powiernikiem[57]. Fortunat, przebywając na początku 1818 roku w Aix, natychmiast dostrzegł w nim przyjaciela, zażyłego przyjaciela swego bratanka Eugeniusza[58]. Różnili się między sobą temperamentem, nie pochodzili z tej samej warstwy społecznej, nie mieli takiej samej przeszłości czy też zdolności. Akceptowali siebie takimi, jacy byli, co nie obyło się bez trudności czy kompromisów. Obrali te same cele i zdaje się, że przez większość czasu rozumieli się. Jak stwierdza Yvon Beaudoin, przyjaźń między Tempier a Eugeniuszem była bardzie efektywna niż afektywna, bardziej intelektualna niż demonstratywna, co nie wykluczało autentycznego przylgnięcia do siebie[59]. Założyciel ciągle będzie się zwracał do swego towarzysza per wy, jak też i do pierwszych swych towarzyszy, natomiast do najmłodszych normalnie zwracał się per ty. Tempier niewątpliwie nie doceniał zbytnio wylewności i uzewnętrzniania się, ale Założyciel przy okazji zapewnia go o wyjątkowym charakterze przyjaźni, jak to miało miejsce w 1817 roku: Jeśli chodzi o was, to nie mam nic do dodania, bowiem znacie me uczucia do was; kocham was, jak siebie samego, a moje zaufanie do was jest tak wielkie, że niemożliwe jest, abym ukrył przed wami najmniejszą moją myśl. Sadzę, że popełniłbym drobne przestępstwo, zbrodnię obrazy przyjaźni i nie wybaczyłbym sobie[60].

Kocham was, jak siebie samego, wskazuje na przykazanie miłości bliźniego. To wyrażenie jednak w tym miejscu ma znaczenie bardzo ścisłe. Odnajdujemy je w związku z osobą ojca Suzanne wraz z innymi reperkusjami. Tempier był bardzo oddaną osobą, potrafił docenić postawę de Mazenod względem swej osoby, czemu dał wyraz w Laus w 1819 roku:

Wasze listy pokrzepiają mnie, wasze słowa są balsamem kojącym me serce. Wydaje mi się, że mam szczęście niektóre z nich otrzymywać i je słyszeć, że jestem obok was, że was słyszę. Cóż to za iluzja!

Wzbrania się, aby czynić go uczestnikiem swych zmartwień, skarżąc się na swą samotność: Czuję, że wasze serce odczuwa wszelki rodzaj doświadczeń. Ale jakże mogłem jeszcze powiększyć ten smutek pisząc wam o sprawach, które być może was zasmucą? Nie wiem, chyba mam złe serce. Och, protestuję, nigdy w życiu nie chciałabym zasmucić kogoś tak wspaniałego, tak dobrego w moich oczach.

Jednocześnie zapewnia o swej uległości: Jedynie szczegóły, które wam przedstawiam jako nasze zmartwienia, możecie połączyć z niesamowitym bólem, jaki odczuwam, gdyż jestem od was oddalony i widzę, że z powodu moich małych zdolności nie dostrzegam wartości tego, co robię. Nie sądzę, że nie powiedziałem nic, co jest wbrew duchowi posłuszeństwa. Gdybym poprosił, aby choć nieco odjęto mi ciężaru mej posługi, to zawsze za waszą zgodą, ponieważ zapewniam was, że nie pragnę niczego jak tylko tego, czego wy chcecie[61].

Żałując, że nie może na bieżąco mieć dostępu do upragnionych informacji, Mazenod trzy lata później stara się zapewnić Tempier o wartości, jaką dla niego stanowi. W liście, w którym domaga się zmiany, Założyciel stwierdza: Poznałem prawdziwego zakonnika, prawego człowieka, dobre serce, oto cały mój drogi Tempier. Zapewnia go o całkowitym zaufaniu, jakie pokłada w swym pierwszym towarzyszu: Ciągle dziękuję dobremu Bogu, że mnie z wami połączył. […] Nikt oprócz was nie ma większego prawa do mego zaufania. […] Wszyscy w Stowarzyszeniu o tym wiedzą i na was liczy się tak samo, jak na mnie[62].

Tempier od kilku miesięcy przebywał w Aix wraz z nowicjuszami, gdy Fortunat de Mazenod, oficjalnie mianowany na stolicę biskupią w Marsylii, zadaje sobie pytanie, czy Tempier, podobnie jak swego bratanka Eugeniusza, nie mianować wikariuszem generalnym. Gdy Tempier wybadał tę sytuację, podzielił się swymi obawami i polecił Eugeniuszowi: Przemyślcie dobrze te sprawy przed Bogiem i miejsce na uwadze jedynie dobro Stowarzyszenia[63]. Aby uzyskać pozwolenie, Założyciel używa następującej argumentacji: osobiście przyczyniłem się do nominacji swego wujka dla dobra Misjonarzy. Stary biskup naturalnie liczy na mnie, a Stowarzyszenie powinno udzielić koniecznego mi wsparcia, abym mógł podjąć się nowej odpowiedzialności. Więc Stowarzyszenie powinno udzielić mi koniecznej pomocy, abym jak najlepiej wypełnił to zadanie. Osobiście zapewnię was, że nieodzowne jest, abyście się do mnie przyłączyli…, abyście ze mną współpracowali nad realizacją Bożych zamiarów względem diecezji i nas[64]. Nie wszyscy w Stowarzyszeniu zgodzą się z Założycielem, ale to już zupełnie inna historia. Ojciec Tempier aż do końca pozostanie jego wiernym przyjacielem i współpracownikiem oraz asystentem, zarówno w zarządzaniu diecezją, jak i Stowarzyszeniem, które w 1826 roku stanie się Zgromadzeniem Oblatów Maryi Niepokalanej.

 

5.      Ojciec kochający swe dzieci

W 1817 roku wypowiadając się w imieniu wszystkich Tempier nazwał de Mazenoda ojcem, przypisując mu szczególną troską: Wspaniały i godny Ojcze, słusznie zasługujecie na to określenie wśród wielu tytułów, ponieważ darzycie nas dobrocią i uczuciem silniejszym niż ojcowskie[65]. Sam go nazywa mój umiłowany Ojcze lub mój bardzo drogi i umiłowany Ojcze[66]. Jego sposób wyrażania cechuje się doskonałą spójnością, Założyciel jest świadomy, że przynajmniej w stosunku do nowego pokolenia czuje się ojcem; oblatów nazywa drogimi przyjaciółmi, umiłowanymi synami w Jezusie Chrystusie lub po prostu umiłowanymi dziećmi[67]. Od 1818 roku w zapiskach rekolekcyjnych wspomina o niepokoju, że wyłudza coś, co należy się Bogu, cieszy się widząc, że jego uczniowie odpowiadają na jego troskę. Po raz pierwszy widzimy go, jak w bardzo wyraźny sposób łączy ideę uczucia i przyjaźni z ojcostwem: Sądzę, że muszę wyrzucić sobie to, co jako ojciec powinienem sobie zarzucać, jeśli dobrze siebie badam, bowiem w stosunku do najmłodszych moich przyjaciół wydaje mi się, że to właśnie ten rodzaj miłości, jaką ich obdarzam[68]. Mówi w stosunku do najmłodszych moich przyjaciół. Mazenod zwracając się do wspólnoty z Laus szybko określi, kim zamierza być w stosunku do nich, to znaczy ich najlepszym przyjacielem, ich prawdziwym ojcem, kładąc nacisk na wzajemność tej relacji: Wiecie bardzo dobrze, czego doświadcza moje serce w odniesieniu do tak zażyłej relacji wraz z wszystkimi uczuciami. Chociaż jako pierwszy was ukochałem, jestem także wdzięczny za to, co daliście mi w zamian, nawet jeśli w tej materii tego się od was nie wymaga. Tak, moje drogie dzieci, z racji podwojenia mojej miłości do was, chcę was zapewnić o mojej wdzięczności: z waszej strony nadal uważajcie mnie za waszego najlepszego przyjaciela i waszego prawdziwego ojca […]

Im bardziej będziecie dążyć do świętości, tym większe będzie moje szczęście […] Mój duch jest w Laus, podąża za wami, towarzyszy wam, a cóż robi me serce? Ono was kocha […] Moje drogie dzieci, obyście zostali napełnieni wszelkimi łaskami i wszelkim błogosławieństwem, czego wam życzę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

Powyższe stwierdzenia są pompatyczne, pewnym znakiem jest podpis zaczerpnięty z listów świętego Pawła: Ja, Eugeniusz, piszę ręką moją[69].

Tego samego dnia Eugeniusz napisał do studentów w Aix: Nigdy nie będę w stanie podziękować za łaskę, którą obdarzył mnie dobry Bóg, dając mi dzieci, którymi wy jesteście; bardzo żywo i głęboko to odczuwam i dziękuję Mu za to w każdej chwili dnia. Moi drodzy przyjaciele, wzrastajcie w łasce i w cnocie, w miłości Jezusa Chrystusa i w jedności opartej na najbardziej zażyłej miłości. Módlcie się za mnie i odwzajemnijcie nieco tej miłości, którą was obdarzam, która jeszcze bardziej powiększy się w niebie. Całuję was świętym pocałunkiem[70].

Wątpliwości i obawy, których doświadczył młody Guibert w późniejszym okresie stały się dla Mazenod okazją, aby sprecyzować swe uczucia względem człowieka, z którym wiązał tak wielkie nadzieje. Nie zawahał się nawet wspomnieć o swej macierzyńskiej roli: Do zobaczenia, mój drogi przyjacielu, proszę Boga, abym po doświadczeniu bólów rodzenia mógł cieszyć się narodzinami człowieka i świętego w rodzinie miłej Bogu. Ojciec tej rodziny kocha was proporcjonalnie to tego, ile wy kosztujecie jego serce[71].

Powracając do relacji z Guibert, Założyciel poczyni rozróżnienie między nowicjuszami, którzy nie są jeszcze w pełni zintegrowani ze Zgromadzeniem a tymi, którzy zasługują na słodką nazwę synów w pełnym tego słowa znaczeniu. To jedyny tego rodzaju tekst pochodzący z pierwszych lat: nie jesteś w stanie pojąć idei miłości, jaką dobry Bóg dał mi względem ciebie i wartości, jaką przywiązuję do tego, aby zobaczyć, jak twe życie jest nierozłącznie związane z naszym. Odczuwam przyjemność, gdy ci to mówię, drogi przyjacielu, jesteś godny rodziny, którą Pan obdarzył wieloma błogosławieństwami, i jeśli nawet chciałbyś się do nas przyłączyć dzisiaj, nawet dzisiaj, to przytuliłbym cię do mego serca, nadając ci słodkie imię syna w pełnym tego słowa znaczeniu[72].

Nieco później, z racji odejścia dwóch swych pierwszych towarzyszy, zdecydowanie ich potępia, a zwierzając się ojcu Courtès, wprowadza nowe rozróżnienie na swe prawdziwe dzieci i inne: Do zobaczenia, mój bardzo umiłowany, twe uczucia są dla mego serca prawdziwym ukojeniem, ale w tak trudnej okoliczności bardzo wiele kosztuje mnie to, że nie mogę przebywać w otoczeniu wszystkich moich prawdziwych dzieci, aby wzajemnie sobie pomóc w znoszeniu tego wspólnego nieszczęścia, które ciąży na Stowarzyszeniu[73].

Bez cienia wątpliwości na prośbę wspólnoty z Laus[74], Kapituła Generalna z 1821 roku przyjęła, że każdy członek Stowarzyszenia, niezależnie, czy jest kapłanem czy też nie, będzie odtąd nazywany ojcem a nie księdzem. Zmiana nie dokonała się automatycznie w zwyczajach, i zdaje się, że nie miała większego znaczenia w relacjach między członkami Stowarzyszenia. Mazenod aż do śmierci będzie podkreślał, że Zgromadzenie ma tylko jednego i jedynego ojca[75]. To nic innego, jak tylko ograniczenie znaczenia nazewnictwa w kontaktach zewnętrznych.

 

6.      Marius Suzanne – umiłowany syn pośród innych

Nie dziwimy się, że uprzywilejowana relacja łącząca de Mazenod z kandydatami, w których formację sam się zaangażował, nie była taka sama jak z ojcem Tempier. Tempier był człowiekiem, którego akceptował takim, jakim jest, natomiast młodzi, nie rezygnując ze swej osobowości, byli bardziej wrażliwi na przyjęcie jego orientacji. Był oczarowany ich nastawieniem, tak samo jak postawą członków Stowarzyszenia Młodzieży Chrześcijańskiej: Szczycę się moimi braćmi, moimi dziećmi, napisał do ojca Courtès, chociaż brakuje im cnót, które ja posiadam, jestem dumny z ich dzieł i ich świętości[76]. Jest wyczulony na ich zapał a także na przywiązanie, jakie mu okazują, i w ogóle tego nie ukrywa. Niektórzy, choćby jak Courtès, byli wynagradzani za szczególną troskliwość. Ze względu na pewną łatwość wybraliśmy ojca Marius Suzanne, aby ukazać uczucia Założyciela. Biskup Jeancard, wspominając o początkach Zgromadzenia, w sposób mniej lub bardziej integralny, przekazał wiele listów napisanych przez Założyciela do ojca Suzanne[77]. Nie wszyscy cieszyli się takim uznaniem. To jednak nie wyklucza, że tak samo jak Tempier, także i Suzane był jedynym.

Suzanne mając tylko 16 lat już nosił sutannę, we wrześniu 1816 roku był pomocnikiem de Mazenod i jego współbraci na misji w Fuveau, w jego rodzinnej wiosce. Kilka tygodni później spotykamy go w Aix, gdzie 21 stycznia następnego roku rozpoczyna nowicjat. Był w pierwszej grupie, która złożyła oblację 1 listopada 1818 roku. Założyciel zwraca się do niego jako do mojego umiłowanego przyjaciela, mojego drogiego syna, mojego drogiego i dobrego syna, mojego bardzo drogiego i bardzo dobrego, mój bardzo drogi i umiłowany, mój dobry Mariuszu. List z początku 1820 roku ukazuje uczucie i jego odwzajemnienie: Mój drogi przyjacielu, podjąłem decyzję, że nie napiszę do ciebie, ponieważ twe listy i twe uczucia, jakie wyraziłeś, przyniosły mi zbyt wiele przyjemności. Moje serce jest tak wrażliwe, tak kochające, że muszę się pilnować, kiedy spotyka się z tymi, których kocha z pewną delikatnością, która odsłania wzajemność zbyt bardzo odpowiadającą jego skłonnościom. Kocham cię nade wszystko, a moje uczucia są tak żywe, że zawsze drżę, myśląc, że zabieram Bogu coś, co Jemu się należy[78].

Przy innej okazji wspomnieliśmy, że de Mazenod, chociaż okazywał ojcu Suzanne wiele uczuć, bez miłosierdzia odrywał jego braki, a zwłaszcza próżność i brak wyczucia. Zarzuty, jak i odsłanianie jego wrażliwej duszy, mógł wyrażać w zdecydowany sposób[79]. Latem Suzanne widocznie oburzony stwierdzeniami zawartymi w liście, jaki jego współbrat Coulin otrzymał od de Mazenod, niezręcznie chciał dać wyraz swej wielkoduszności. Założyciel, który w tym czasie przebywał w Laus powiadamia swego drogiego małego brata, że nie był pod wrażeniem polemiki ani rzekomej wielkoduszności, która pobudza go, aby kochać jeszcze nawet po fikcyjnym wykroczeniu obrazy przyjaźni. Dochodzi do wniosku, że jego uczucia wykraczają pod względem intensywności ponad uczucia Suzanne: Zbyt dobrze wiesz, jak cię traktuję, nigdy nie miałem najmniejszej wątpliwości w tym względzie, ty zaś nigdy nie popychaj mnie do tego stopnia, zmuszając mnie, aby cię przekonać, że jedno uderzenie mego serca wyraża więcej miłości do ciebie, niż wszystkie twe przyszłe i teraźniejsze uczucia, jeśli tylko mnie zmusisz, dodam jeszcze więcej w przyszłości[80].

Powyższe słowa pokazują, że skarga Suzanne została źle przyjęta. W tym samym czasie Mazenod jest olśniony uczuciami, otwartością i zażyłą jednością okazaną przez Suzanne ojcu Coulin. Te uczucia jednak należały się jednak Założycielowi lub ojcu Courtès. Gdy Suzanne był szczery, grzeszył per excessum, jeśli natomiast był nieszczery, to bez racji profanował to, co w człowieku jest najświętsze zaraz po darach nadprzyrodzonych, a więc prawdziwą przyjaźń. Założyciel sam siebie pytał, czy powinien wysłał list zawierający upomnienie, zdając sobie sprawę, że być może przesadził: Teraz pozostaje tylko się zastanowić, czy wyślę tobie ten list. Tak, nie zawaham się, jesteś dość mocny, masz dość cnoty, aby go znieść, a ja mam zbyt wiele miłości do ciebie, aby nie sprawić ci przykrości, gdy będziesz go czytał. Gdybym cię kochał w granicach normy, to bym go podarł. Znasz me serce, odrazę, że muszę sprawić najmniejszą przykrość tym, których kocham, teraz masz więc największy dowód, jaki mogę tobie dać, jeśli chodzi o moje uczucie do ciebie, kocham cię jak siebie samego[81].

To nie były jednak tylko słowa lub teatr. Kilka dni później Założyciel niespodziewanie powraca do zdarzenia, aby przeprosić za swój list: Mój dobry przyjacielu, mój drogi synu, czy przybywam na czas, aby nieco złagodzić ranę, jaką ci zadałem moim ostatnim listem? Gdybyś wiedział, jak bardzo cierpiałem z tego powodu, jaki gwałt sobie zadałem, być może pokusiłbyś się, aby do mnie napisać chcąc mnie pocieszyć, a ja piszę do ciebie dzisiaj tylko po to, aby tobie powiedzieć, że nigdy, nigdy nie dałem ci większego dowodu mojej miłości[82].

Prawie w tym samym czasie otrzymuje odpowiedź od Suzanne, na którą reaguje, definitywnie zamykając sprawę, której szczegóły trudno określić: Gdybym się nie powstrzymał, to od razu odpowiedziałbym na twój list, który sprawił mi tyle przyjemności, ponieważ w moich oczach ukazuje cię takim, jakiego chciałbym cię mieć. Chciałbym, abyś czytając go, był świadkiem mego uczucia, usłyszałbyś, jak z mego serca wychodzą słowa, które wypowiedziały usta. Mam rację, że cię kocham! Jesteś godzien wszystkich mych uczuć, przez całe życie będę cię kochał bardziej niż siebie samego[83].

W ciągu następnych lat Założyciel niepokoi się zdrowiem Suzanne. Powraca więc do natury uczuć, jakimi go obdarza: Mój kochany przyjacielu wiedz dobrze, że nie mogę znieść widząc cię cierpiącego; moje nerwy się kurczą, z pewnością bardziej odczuwam cierpienie niż ty go doświadczasz, tak jest zawsze, gdy sądzę, że cierpisz, do tego stopnia moja jedność z tobą jest tak ścisła, bowiem bardziej cię kocham, niż jestem w stanie o tym pomyśleć. Nie powinienem ci już tego więcej mówić, ale zawsze mi się wydaje, że w niewystarczającym stopniu o tym wiesz lub nie rozumiesz tego tak, jak trzeba. Z resztą, gdybyś nie był tak bogaty w cnoty, nie wyraziłbym się w ten sposób, to tłumaczy w moich oczach nadmiar mej czułości do ciebie, za którą niejednokrotnie się oskarżam, ale nie potrafię się nawrócić[84].

W tym samym okresie odnajdujemy ślady tych samych uczuć: Do zobaczenia, przytulam cię do mego serca, ściskam cię z całą czułością, na którą zasługujesz z tylu powodów, w post scriptum nazajutrz dodał: Jest jeszcze tyle miejsca, aby życzyć ci dobrego wieczoru i cię uściskać jeszcze raz i drugi i trzeci. Do widzenia[85]. Bardzo zdumiewające jest, że de Mazenod stara się poczynić rozróżnienie pomiędzy wyrażaniem swych uczuciach, które jest w stanie kontrolować, a samymi poruszeniami serca, których nie potrafił opanować: Mój drogi i dobry synu, kiedy muszę do ciebie napisać, jestem zobligowany, aby słowami wypowiedzieć uczucia mego serca. Chociaż być może już nie chodzi o me uczucia, to jestem skłonny wierzyć, że są zbyt czułe i żywe, jeśli niekiedy sobie wyrzucam, że kocham zbyt bardzo jakiegoś człowieka, i że mam tyle powodów, aby go kochać, to w rezultacie musi on być kochany nieporównywalnie więcej niż ktokolwiek inny[86].

Założyciel pogratulował sobie skądinąd, że potrafi dość długo przebywać w oddaleniu od swego drogiego: Drogie dziecko, ile kosztuje mnie życie w takim oddaleniu od ciebie! ale jakie to piękne, że jesteś w Laus, podczas gdy ja muszę być w Aix! Obowiązek, umiłowanie dobra, pożytek dla większej chwały Bożej przewyższa gust i upodobanie, a nawet potrzebę, tak jak to prawie powiedziałem; oto, co jest godne ludzi, którzy chcieliby umrzeć dla natury, którzy przynajmniej z nią walczą, którzy nie zaniedbują niczego, aby podporządkować pewne wysiłki, które podejmuje, aby się buntowała[87].

Preferencje Założyciela skupiają się bardziej na nadziejach, jakie wiąże w przyszłości z daną osobą lub jej nastawieniem, niż na osobistych upodobaniach. Da temu wyraz bez ogródek w liście do drogiego Suzane z 1823 roku: To prawdziwa radość dla mnie; bowiem myśląc o tobie, moje wyobrażenia opierają się na celu moich czułych uczuć, z tylu względów zasługującym na moją miłość, z racji cnót i wszystkich dobrych i pięknych zalet. Może się mylę, mówiąc tobie w ten sposób, ale codziennie dajesz mi tyle dowodów twego czułego przywiązania do mnie, że w pewnym sensie wyrywasz ze mnie to wyznanie, co zresztą nigdy nie było dla ciebie tajemnicą[88].

Tak czułe uczucia nie powstrzymują Założyciela, aby w początkach 1827 roku zaalarmowany prze grupę niezadowolonych współbraci, usunął Suzanne z urzędu. Zarzucano mu zaniedbywanie funkcji superiora domu w Marsylii. Taka postawa spowodowała prawdziwą awanturę. Przynajmniej w tym przypadku, szybko powróci spokój, a z końcem roku Suzanne powróci na swój urząd. Założyciel przeczuwał, że mógł stracić swego umiłowanego syna. W 1823 roku upominał go za nieroztropność: Chcesz wyrządzić szkodę memu życiu? Mam poprzedzić cię w drodze do grobu, cóż stałoby się, gdybyś mnie skazał na to, abym ja cię przeżył[89]? Te obawy niestety się potwierdzą, ponieważ Suzanne zachorował na gruźlicę. Jesienią 1828 roku stracono wszelką nadzieję. Ostatnie miesiące jego życia, jak możemy przypuszczać, stały się okazją do patetycznych stwierdzeń. Śmierć przyszła 31 stycznia 1829 roku. Dwa dni wcześniej pogrążony w bólu Mazenod stwierdza, że lepiej rozumie ból Maryi przeżywającej mękę Syna: Medytuję o cierpieniu Najświętszej Dziewicy u stóp krzyża, aż do dzisiejszego dnia miałem o nim tylko niedoskonałe pojęcie. Przytaczając słowa, które wypowiadał umierający, patrząc na niego dobry ojciec, dodał: Jestem rzeczywiście dobrym ojcem, a zabija mnie ten widok, bo tracę tak dobrego syna, człowieka, którego zawsze bardziej ceniłem niż siebie[90].

Eugeniusz de Mazenod do samego początku postrzegał Stowarzyszenie Misjonarzy Prowansji jako rodzinę, która najpierw zamieszkiwała ten sam dom, gdzie słowa o jak dobrze i miło, gdy bracia mieszkają razem oraz jedno serce i jeden duch mogły przetrwać także w innych warunkach. W tej rodzinie najważniejsze miejsce, które definiuje z wieloma niuansami, zajmował sam Eugeniusz. Dla pierwszych towarzyszy jest bratem, dla nowych kandydatów ojcem, dla wszystkich zaś przyjacielem. Wszyscy dla siebie są braćmi, a najmłodsi spośród nich wskażą nową drogę.

Aby zilustrować relacje, w których przyjaźń łączy się z duchem rodziny, przywołaliśmy dwie postacie, których słowa lepiej pozwalają poznać, ale także domyśleć się, jaka była jakość wzajemnych relacji. Tempier chociaż jest osobą pozbawioną szczególnej wrażliwości, jest bratem, przyjacielem w pełnym tego słowa znaczeniu, powiernikiem oraz stałym współpracownikiem, podczas gdy Suzanne jest ulubionym synem, zdolnym w ten sam sposób, co Eugeniusz, odpowiedzieć na troski Założyciela. Trudno stwierdzić, czy tego typu preferencje nie powodowały drażliwości. W każdym bądź razie Jeancard stawiał sobie to pytanie. Można odnieść wrażenie, że żyje się w innych czasach i przebywa w innym miejscu. Postawa Założyciela odpowiada nietuzinkowej postaci i jest uwarunkowana jego wychowaniem. Ale z drugiej strony, ta spontaniczność, którą się odznaczał, szlachetność, przejrzystość, lekkość wyrażania się, choć nie są właściwe wszystkim ludziom, są częścią atmosfery, jaka panowała na początku i kolejnych latach istnienia Stowarzyszenia.

Nie będziemy zbytnio wykraczali poza ramy powyższego artykułu i ograniczymy się jedynie do przytoczenia jednego z listów de Mazenod do ojca Courtes, napisanego z powodu choroby Suzanne: Gdybym na zewnątrz pokazał, że doświadczam trwogi, to wziętoby mnie za wariata, podczas gdy jestem tylko człowiekiem, chcę wierzyć, że bardzo niedoskonałym, dlatego że kocham. Ach, tak jestem bardzo niedoskonały, czy trzeba, abym się więcej nie zamartwiał, że taki jestem, i z zimną krwią patrzył jak tracę ludzi, którym dałem życie. Uwierzcie w to, że z goryczą płacę wysoką cenę szczęścia, że was kocham. Gdybym był jedynie takim ojcem, jakimi są wasi ojcowie, być może kochałbym was w taki sposób jak Suzanne, ale to coś innego, to zupełnie coś innego[91].

Założyciel często będzie wspominał o tej rzadkiej zdolności kochania, którą uważał za czysty dar, będący atrybutem Boga, jaki został mu udzielony z racji pozycji, którą Bóg zechciał mu powierzyć w Kościele[92]. Oczywiście możemy także przyjrzeć się jedynej w swoim rodzaju roli, jaką odegrał w młodym Stowarzyszeniu Misjonarzy Prowansji pod kątem kierowania, władzy sprawowanej w odniesieniu do osób i dla wspólnego dobra, albo też w sposób bardziej ogólny spojrzeć na Eugeniusza jako na inspiratora ideału czy też animatora. Chcielibyśmy powrócić do tego zagadnienia.

 

[1] W dalszej części artykułu będę używał następujących skrótów: EO – Écris oblats, Y. Beaudoin (red.), t. 1-22, Rome 1977-2003; VO – Vie oblate Life, Ottawa, 1974-2008.

[2] E. de Mazenod, list do A.-M. Sumien i do oblatów z Aix, Paryż, 18.03.1823, w: EO I, t. 6, s. 111.

[3] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 22.08.1817, tamże, s. 37.

[4] Pisma Założyciela, P.-E. Duval (red.), Rome, t. 3, s. 120.

[5] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Paryż, 04.11.1817, w: EO I, t. 6, s. 48; tenże, list do misjonarzy z Aix, 22.08.1817, tamże, s. 38.

[6] Tenże, notatki dla księdza Duclaux, październik 1808, w: EO I, t. 14, s. 77.

[7] Tenże, list do wspólnoty z Aix, Paryż, 19.06.1817; tenże, list do H. Tempier, 25.07.1817, w: EO I, t. 6, s. 29-31.

[8] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 22.08.1817, tamże, s. 36-37. De Mazenod robi aluzje do episkopatu, do którego miał otwartą drogę.

[9] Tenże, list do studentów i nowicjuszy w Aix, Château-Gombert, 29.11.1820, tamże, s. 74.

[10] Tenże, list do H. Guibert, Paryż, 19.03.1823, tamże, s. 111-112.

[11] Tenże, list do H. Guibert, Paryż, 26.06.1823, tamże, s. 127.

[12] Tenże, list do H. Courtès, Paryż, 27.03.1823, tamże, s. 113.

[13] Tenże, list do wspólnoty z Aix, Eyguières, 07.03.1819, tamże, s. 61.

[14] Tenże, list do A.-M. Sumien, Paryż, 18.03.1823, w: EO I, t. 6, s. 110-111.

[15] Tenże, list do H. Tempier, Aix, 09.10.1815, tamże, s. 7.

[16] Zob. R. Motte, Aix, dom oblacki od 1815 roku, w: Słownik historyczny Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, Rome 2004, t. 1, s. 12-15.

[17] E. de Mazenod, list do swoich braci z Aix, lipiec 1816, w: EO I, t. 6, s. 22.

[18] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 12.08.1817, tamże, s. 33-34; cytowany już list z 18 marca.

[19] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 12.08.1817, tamże, s. 34-36.

[20] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 22.08.1822, tamże, s. 38.

[21] Tenże, list do H. Tempier i E. Maunier, Paryż, 19.10.1817, tamże, s. 43.

[22] Tenże, list do H. Courtès, Marsylia, 22.07.1828, w: EI I, t. 7, s. 167.

[23] Gdy chodzi o początki istnienia Stowarzyszenia, dotknęliśmy już następujących kwestii: Podstawowe orientacje Stowarzyszenia Misjonarzy Prowansji (1816-1823), w: VO 59 (2000), s. 337-384; Wspólnoty ramą życia i posługi w początkach istnienia Misjonarzy Prowansji (1816-1823), tamże, 62 (2003), s. 127-129. W bardziej ogólnym ujęciu: F. Ciardi, Miłość cechą wyróżniającą oblacka rodzinę, Miłość, w: Słownik Wartości oblackich, Rome 1996, s. 104-112; tenże, Fizjonomia i natura wspólnoty oblackiej w okresie założenia (1815-1818), w: Claretianum 16 (1976), s. 230-237, 248-266; Y. Beaudoin, Wspólnota i misja według biskupa de Mazenod, w: VO 49 (1990), s. 184-189; D. Arena, Jedność i misja według Eugeniusza de Mazenod, tamże, 57 (1998), s. 3-26; przyznajemy jednak, że z trudem można przyjąć ideę, że zgromadzenie zakonne może być niczym mistyczne ciało swego założyciela (zob. s. 11, przypis 15). Gdy chodzi o czysto teologiczny punkt widzenia zob. P. Piras, Być tym, kim jesteśmy: wspólnota apostolska jako sakrament, tamże, s. 77-101.

[24] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Grans, 24.02.1816, w: EO I, t. 6, s. 20.

[25] Tenże, list do H. Courtès, La Ciotat, 08.11.1821, tamże, s. 90-91.

[26] Tenże, list do H. Courtès, Lorgues, 03.03.1822, tamże, s. 95.

[27] Tenże, list do G. Tempier, 24.02.1816 i 11.03.1816, w: EO I, t. 6, s. 20-21.

[28] Tenże, list do misjonarzy z Aix, Bonneveine, lipiec 1816, tamże, 22.

[29] Tenże, list do C. de Forbin-Janson, Aix, lipiec-sierpień 1816, tamże, s. 23. Ten ostatni jest także nazywany moim umiłowanym synem, choć znaczenie terminu pozostaje kwestią otwartą; tenże, list do C. de Forbin-Janson, 19.12.1815, tamże, s. 7.

[30] Tenże, list do H. Tempier, Aix, 09.10.1815, tamże, s. 7.

[31] Tenże, list do H. Tempier i E. Maunier, Paryż, 19.07. i 22.10.1817, tamże, s. 41-44.

[32] Tenże, list do wspólnoty z Aix, Eyguières, 07.03.1819, tamże, s. 59-60.

[33] Tenże, list do studentów z Aix, Château-Gombert, 29.11.1820, tamże, s. 75; zob. tenże, list do studentów z Laus, Aix, 24.10.1820 oraz list do studentów z Aix, Château-Gombert, 29.11.1820, s. 72-74.

[34] Tenże, list do M. Suzanne, Laus, 16.07.1820, tamże, s. 68.

[35] H. Tempier, list do E. de Mazenod, Aix, 05.09.1817, w: EO II, t. 2, s. 17.

[36] E. de Mazenod, list do F. de Cannizzaro, lipiec 1816, w: EO I, t. 15, s. 150; J. Leflon, Eugeniusz de Mazenod, Paryż 1960, t. 2, rozdz. II.

[37] E. de Mazenod, list do F. d’Albertos, Aix, 14.09.1820, w: EO I, t. 15, s. 197.

[38] Tenże, list do C. de Forbin-Janson, 12.09.1814, w: EO I, t. 6, s. 2; Y. Beaudoin, F. de P. H. Tempier, Rome 1987, w: EO II, t. 1, s. 157.

[39] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Grans, 24.02.1816, w: EO I, t. 6, s. 20; tenże, tamże, s. 21: nasi drodzy przyjaciele w odniesieniu do członków Stowarzyszenia Młodzieży.

[40] Tenże, list do studentów z Laus, Aix, 24.10.1820; tenże, list do studentów z Aix, Château-Gombert, 29.11.1820, tamże, s. 72-74.

[41] Zob. Monumentalne dzieło Y. Beaudoin o ojcu Tempier opublikowane w 1987 roku, EO II, t. 1 (biografia) oraz EO II, t. 2 (pisma); tenże, François de Paule Henry Tempier, w: Słownik historyczny Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, dz. cyt., t. 1. s. 704-710.

[42] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Paryż, 25.07.1817, w: EO I, t. 6, s. 6-8.

[43] Tenże, list do H. Tempier, Saint-Just, 21.10.1828, tamże, t. 7, s. 171; zob. Y. Beaudoin, F. de P. H. Tempier, dz. cyt., w: EO II, t. 1, s. 156-174.

[44] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Aix, 09.10.1815, w: EO I, t. 6, s. 6-8.

[45] H. Tempier, Wspomnienia, w; EO II, t. 2, s. 179.

[46] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Aix, 15.11.1815, w: EO I, t. 6, s. 12.

[47] Tenże, list do H. Tempier, 13.12.1815, tamże, s. 13-15.

[48] H. Tempier, list do E. de Mazenod, Arles, 27.10.1815, w: EO II, t. 2, s. 9, 11.

[49] Tamże, s. 11-12.

[50] Tamże, s. 13,16.

[51] E. de Mazenod, list do H. Tempier, 24.02.1816, w: EO I, t. 6, s. 20.

[52] Tenże, list do H. Tempier, Grans, 11.03.1816, tamże, s. 21.

[53] Tenże, list do H. Tempier, Paryż, 26.07.1817, tamże, s. 31.

[54] Tenże, list do H. Tempier, Barjols, listopad 1818, tamże, s. 54.

[55] Wspomnienia cytowane przez T. Rambert, Życiorys biskupa C.-J.-E. de Mazenod, Tours 1883, s. 187-188.

[56] Zob. J. Leflon, Eugeniusz de Mazenod, t. 1, Paris 1957, s. 44-50; Y. Beaudoin, Ołtarz ślubów, Słownik historyczny Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, dz. cyt., t. 1, s. 71-73.

[57] Zob. Y. Beaudoin, F. de P. H. Tempier, dz. cyt., w: EO II, t. 1, s. 24.

[58] F. de Mazenod, list do E. de Mazenod, Aix, 09.04., 26.08., 06.09.1818, w: Zbiory rodziny Boisgelin, Archiwum Domu Generalnego w Rzymie.

[59] Zob. Y. Beaudoin, F. de P. H. Tempier, dz. cyt., w: EO II, t. 1, s. 160-174; o przywiązaniu Tempier do Eugeniusza, o jego charakterze i życiu duchowym, tamże, s. 189-212.

[60] E. de Mazenod, list do H. Tempier, St-Chamas,01.04.1821, w: EO I, t. 6, s. 83,; tenże, list do H. Tempier, 26.07.1817, tamże, s. 31: Do widzenia, mój bardzo drogi, mój bardzo drogi przyjacielu, kocham was jak siebie samego, módlcie się za mnie.

[61] H. Tempier, list do E. de Mazenod, Laus, 20.07.1819, w: EO II, t. 2, s. 27-28.

[62] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Aix, 15.08.1822, w: EO I, t. 5, s. 100.

[63] H. Tempier, list do E. de Mazenod, 31.05.1823, w: EO II, t. 2, s. 62.

[64] E. de Mazenod, list do H. Tempier, Paryż, czerwiec 1823, w: EO I, t. 6, s. 122-123; zob. Tenże, list do H. Tempier, 21.05.1823, tamże, s. 110.

[65] H. Tempier, list do E. de Mazenod, Aix, 05.09.1815, w: EO II, t. 2, s. 17.

[66] Tenże, list do E. de Mazenod, Laus, 20.06.1819, tamże, s. 27; tenże, list do Eugeniusza de Mazenod, Marsylia, 31.05.1823, tamże. s. 62.

[67] Pośród różnych świadectw zob. E. de Mazenod, list do studentów z Laus, 24.10.1820, w: EO I, t. 6. s. 72; tenże, list do studentów z Laus, 29.11.1820, tamże, s. 74.

[68] Tenże, Rekolekcje odprawione w maju 1818, w: EO I, t. 15, s. 176.

[69] Tenże, list do wspólnoty z Laus, Château-Gombert, 29.11.1820, w: EO I, t. 6, s. 73-74.

[70] Tenże, list do studentów z Aix, tamże, s. 74.

[71] Tenże, list do H. Guibert, Paryż, 26.06.1823, tamże, s. 127.

[72] Tenże, list do H. Guibert, Marsylia, 30.09.1823, tamże, s. 129.

[73] Tenże, list do H. Courtès, Marsylia, 09.10.1823, tamże, s. 130.

[74] Zob. Y. Beaudoin, F. de P. H. Tempier, dz. cyt., w: EO II, t. 1, s. 41.

[75] Tamże, s. 73-74.

[76] E. de Mazenod, list do H. Courtès, Lorgues, 03.03.1822, w: EO I, t. 6, s. 95.

[77] J. Jeancard, Miscellanea historyczne o Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, Tours 1872; zob. Y. Baeudoin, Suzanne Marius, w: Słownik historyczny Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, dz. cyt., t. 1, s. 689-692.

[78] E. de Mazenod, list do M. Suzanne, Marsylia, 02.02.1820, w: EO I, t. 6, s. 67.

[79] E. Lamirande, Zmiany w Stowarzyszeniu Misjonarzy Prowansji w latach 1816-1823, w: VO 63 (2004), s. 154-156.

[80] E. de Mazenod, list do M. Suzanne, Laus, 16.07.1820, w: EO I, t. 6, s. 68-69.

[81] Tamże, s. 69-70.

[82] Tenże, list do M. Suzanne, Laus, 21.07.1820, tamże, s. 71.

[83] Tenże, list do M. Suzanne, Laus, 23.07.1820, tamże.

[84] Tenże, list do M. Suzanne, Aix, 21.08.1821, tamże, s. 85-86.

[85] Tenże, list do M. Suzanne, Aix, 24.08.1822, tamże, s. 103-104.

[86] Tenże, list do M. Suzanne, Paryż, 13.04.1823, tamże, s. 117-118.

[87] Tenże, list do M. Suzanne, Aix, 24.08.1822, tamże, s. 103.

[88] Tenże, list do M. Suzanne, Marsylia, 29.11.1823, tamże, s. 136-137: Ktoś bardziej zorientowany od nas przypuszcza, że de Mazenod widział Suzanne jako swego następcę.

[89] Tenże, list do M. Suzanne, Paryż, 13.04.1823, tamże, s.118.

[90] Tenże, list do H. Courtès, Marsylia, 30.01.1829, tamże, t. 7, s. 178.

[91] Tenże, list H. Courtès, Marsylia, 15.12.1828, tamże, s. 174.

[92] Zob. E. Lamirande, Aspekty serca biskupa de Mazenod, w: Études oblates 19 (1954), s. 261-286.