Coraz więcej uchodźców w oblackich klasztorach na Ukrainie

Wciąż potrzebna jest pomoc na miejscu.

5 marca 2022

Dopiero co do Tywrowa w obwodzie winnickim na Ukrainie dotarła pomoc z Katowic. Wolontariusze już segregują dary. Część z nich dzisiaj wydano. Zapotrzebowanie jest niemal na wszystko. Codziennie do oblackiego klasztoru przybywa około 60 osób, które skrzętnie przygotowują jedzenie, starają się jakoś pomóc. Teraz zajmują się także pomocą humanitarną z Polski.

Dom dla uchodźców w Tywrowie

Oblacki klasztor stał się domem dla osób, które uciekają przed wojną. Pochodzą z różnych stron Ukrainy. Jest ich coraz więcej. Zakonnicy przyjmują wszystkich, dopóki starczy miejsca. Organizują posiłki, po prostu są.

Niektórzy zatrzymują się na kilka nocy, niektórzy na dłużnej – wyjaśnia o. Aleksander Zieliński OMI.

Oblacka pomoc dotarła na Ukrainę

Czernichów – piwnice kościoła

Oblacka wspólnota w Czernihowie na północy kraju znajduje się przy dwóch granicach: rosyjskiej i białoruskiej. O miasto toczą się zacięte walki. Jak dotąd nie zostało zdobyte przez agresorów, choć w ostatnich dniach dochodziło w nim do ostrzału budynków mieszkalnych. Zginęli cywile. Od początku wojny zakonnicy przyjęli wszystkich szukających schronienia. Jest tutaj wiele małych dzieci. Jedzenie przygotowywane jest w klasztorze i znoszone do piwnic. Tutaj żyją, modlą się, jedzą… Tutaj sprawowana jest Eucharystia.

Dzieci śpią w piwnicach czernichowskiego kościoła.

U nas sytuacja bez zmian. Jesteśmy w klasztorze, jemy bawimy się z dziećmi, modlimy itd. – informuje o. Piotr Wróblewski OMI – Wczoraj dwie nasze rodziny z dziećmi wyjechały z Czernihowa z nadzieją, że im się uda przedrzeć. Wczoraj były już pod Kijowem.

Potwierdza, że w ostatnich dniach było coraz więcej bombardowań. Ale żyje nadzieją, podobnie jak chyba każdy Ukrainiec w kraju.

Rozumiemy, że jeśli nasi żołnierze się nie poddają to i nam nie można poddawać się panice – dodaje.

Przede wszystkim mają Jezusa, pozostaje im silna wiara, że On o nich się troszczy.

Trudno stąd wyjechać – Połtawa

Kilka dni temu do Polskiej Prowincji zgłosiła się pełna obaw matka na stałe mieszkająca w Polsce, której córka przebywa w Połtawie. Miasto położone jest między Kijowem a Charkowem. Wprawdzie nie ma tutaj działań wojennych, ale wszyscy wiedzą, że jeśli padłby Charków, wojsko rosyjskie mogłoby skierować się m.in. tutaj. Dziewczyna z koleżanką zostały skierowane do oblackiej placówki w tym mieście. Ojciec Sergiej Zacharczenko OMI próbuje zorganizować transport. Nie jest to łatwe – są zbyt wysunięci na wschód. Tymczasem mieszkańcy dzielą się z tymi, którzy są w gorszej sytuacji.

https://twitter.com/Loukendy_Media/status/1498632546275545095

Przyszłość jest niepewna

Na drogach Ukrainy są obecnie tysiące uchodźców… Część ludności z różnych powodów pozostaje w swoich miejscowościach. Przedłużająca się wojna przyniesie ze sobą nowe problemy – przede wszystkim coraz słabszy dostęp do artykułów pierwszej potrzeby i leków. Medycy ze Lwowa już przekazali oblatom listę medykamentów, które na Ukrainie są trudno dostępne. Trudno również o miarodajne zapewnienie, że pomoc z Polski będzie możliwa do wysłania na Ukrainę w każdej sytuacji. To jest wojna…

Polska Prowincja rozpoczęła zakrojoną na szeroką skalę zbiórkę konkretnych produktów, leków i przedmiotów, których obecnie najbardziej brakuje na Ukrainie. Centralnym magazynem do przerzutu jest klasztor w Zahutyniu – najbliżej ukraińskiej granicy. W poniedziałek dotrze tutaj 11 palet (około 5 ton) pomocy humanitarnej, koordynowanej przez Prokurę Misyjną Polskiej Prowincji, w kolejnych dniach oczekiwane są transporty m.in. z Iławy czy Kędzierzyna-Koźla. Stąd będą rozwożone po oblackich placówkach na Ukrainie.

Aktualne potrzeby na Ukrainie

(pg)