Diego Saez OMI: Jeżeli dziś jesteśmy oblatami, to dzięki temu doświadczeniu Eugeniusza

Refleksja nad "Uśmiechem Maryi", którego Eugeniusz doznał 200 lat temu.

17 sierpnia 2022

Było to 200 lat temu, 15 sierpnia 1822 roku. Zgromadzenie Misjonarzy Prowansji (znane później jako Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej) powstało zaledwie sześć lat wcześniej i już jednak pomimo kilku lat istnienia przeżywało pierwszy kryzys. Dziś możemy być pewni, że jeśli jesteśmy oblatami i członkami oblackiej rodziny, to właśnie dzięki temu szczególnemu doświadczeniu, którego doznał św. Eugeniusz.

Rzeczywiście po pierwszych miesiącach i latach pojawiły się już normalne napięcia związane z codziennym, wspólnym życiem. Na początku działalności misyjnego stowarzyszenia wszystko było piękne. Oprócz wysokiego ideału życia, jaki sobie postawili, nowością dla wszystkich było życie we wspólnocie. Ta nowość przyniosła też entuzjazm, energię i chęć zrobienia wszystkiego jak należy.

Niektóre doświadczenia z naszego własnego życia pomagają nam zrozumieć tę sytuację: na przykład, kiedy zostajemy wysłani na misję do nowego kraju lub nowego kontekstu kulturowego lub społecznego, albo kiedy musimy rozpocząć nową posługę, entuzjazm wypełnia serce misjonarza, ponieważ chce on wiedzieć wszystko, chce oddać się wszystkim ludziom i zaoferować swoje najlepsze talenty, aby rozpocząć to nowe dzieło; pierwsze lata (trzy?, pięć? osiem?) życia małżeńskiego to lata entuzjazmu wobec nowego życia, które para rozpoczyna: wspólne życie, z jego nowymi zwyczajami i harmonogramami, pragnienie budowania wspólnej przyszłości, zmiana w pracy, narodziny pierwszych dzieci…

Ale nieuchronnie, gdy minie początkowy entuzjazm i poczucie nowości, przychodzi zwykłe życie ze swoimi zwykłymi codziennymi napięciami… I tu zaczyna się sprawdzian wierności i prawdziwej miłości: ofiarność w misji, która nie jest już nowa i wobec ludzi, których wady już znamy (a oni znają nasze), współżycie małżonków, w którym każdy dzień jest bardzo podobny do poprzedniego itd. Przy zwykłym życiu jasny i oczywisty ideał początku łatwo zaczyna blednąć i wydaje się być tylko marzeniem.

Jednakże refleksje i problemy misjonarzy podsycały także czynniki zewnętrzne: reaktywowano wiele diecezji, które kilka lat wcześniej, w wyniku rewolucji francuskiej, zostały zlikwidowane, a teraz biskupi tych nowych diecezji potrzebowali powrotu księży, którzy musieli opuścić te terytoria. Wśród nich byli kapłani, którzy zdecydowali się utworzyć Stowarzyszenie Misjonarzy Prowansji. Który głos naprawdę wyraża głos Boga wobec każdego misjonarza – czy to głos biskupa czy przełożonego misjonarzy Eugeniusza de Mazenoda?

Tak więc z jednej strony wzrosły wewnętrzne napięcia w stowarzyszeniu misjonarzy, ponieważ znikła już nowość życia wspólnego i misyjnego. Z drugiej strony wielką presję na misjonarzach wywierały okoliczności zewnętrzne. Zaczęły się pojawiać problemy. Te napięcia faktycznie pojawią się kilka miesięcy później, gdy Ojciec Święty Pius VII mianuje wujka Eugeniusza, kanonika Fortunata de Mazenoda, biskupem Marsylii. Ten ostatni postawił warunek, aby jego bratanek, Eugeniusz de Mazenod oraz jego najbliższy współpracownik, Henryk Tempier, zostali jego wikariuszami generalnymi. Utajone już napięcie między misjonarzami przerodziło się wówczas w otwartą eksplozję wzajemnych oskarżeń i wyrzutów.

Dzięki zdarzeniom Bożej Opatrzności Najświętsza Maryja Panna dzięki szczególnej łasce, którą wspominamy w dniu dzisiejszym, postanowiła przygotować serce Eugeniusza oraz serca jego najwierniejszych misjonarzy do podjęcia oblackiego powołania.

Rzeczywiście, w obliczu wszystkich prób i napięć zwykłego życia, które już się pojawiały, możemy sobie łatwo wyobrazić pytanie, które mogło zrodzić się w umysłach i sercach świętego Eugeniusza i pierwszych oblatów: czy nie pomyliliśmy się, zakładając Zgromadzenie? Czy może być tak, że założenie tego stowarzyszenia nie było tak naprawdę wolą Boga, ale naszym ludzkim domniemaniem? Logicznie rzecz biorąc, naturalną konsekwencją tych pytań byłoby dla św. Eugeniusza jak najszybsze zamknięcie domu misyjnego i odesłanie misjonarzy, z których każdy wróciłby do swojego miejsca pochodzenia. To jest pytanie, które przychodzi nam bardzo łatwo do głowy, gdy stajemy w obliczu prób…

15 sierpnia 1822 roku święty Eugeniusz napisał:

Wierzę, że Jej także zawdzięczam szczególne uczucie, jakiego dziś doznałem – nie powiem, że bardziej niż kiedykolwiek, ale na pewno bardziej niż zwykle. Nie określę go dokładnie, bo zawiera wiele spraw. Wszystkie one dotyczą jednak tylko jednego przedmiotu – naszego drogiego Stowarzyszenia. Wydawało mi się, że widzę, że namacalnie wyczuwam, iż zawiera ono zalążek bardzo wielkich cnót, że będzie mogło dokonać niezmiernego dobra. Uważałem je za dobre. Wszystko mi się w nim podobało. Kochałem jego reguły, jego statuty. Jego posługa wydawała mi się wzniosła i tak naprawdę jest. Dostrzegałem w nim zapewnione, a nawet – jak mi się zdawało – niezawodne środki służące zbawieniu

(List do ojca Henryka Tempiera, PO I, t. 6, nr 86).

W pewnym sensie wierzę, że Niepokalana Dziewica dała naszemu Założycielowi kilka chwil, aby spojrzał na Zgromadzenie tym samym spojrzeniem, co Jezus, który nie tylko widzi teraźniejszość, ale także pozwala nam zajrzeć w przyszłość, jak to uczynił sam Jezus ze swoimi uczniami: „Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i spójrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne” (J 4,35-36).

A co widział święty Eugeniusz, gdy Najświętsza Panna pozwoliła mu na takie właśnie spojrzenie? Święty Eugeniusz zobaczył, że pomimo wszystkich prób i trudności, założone przez niego zgromadzenie dzięki łasce Bożej będzie miało błogosławioną przyszłość, że nasze stowarzyszenie przyniesie wiele owoców i że będzie trwało. Tak więc święty Eugeniusz zrozumiał, że nasze zgromadzenie jest naprawdę dziełem Bożym. Możemy powiedzieć, że w pewnym sensie Matka Boża udzieliła świętemu Eugeniuszowi łaskę oglądania nas, oblatów i oblackiej rodziny w 2022 roku. Jesteśmy potwierdzeniem tej wizji, którą miał święty Eugeniusz i która zachęcała go do pójścia naprzód. W mniejszym lub większym stopniu nasze kraje, miasta i wioski były ewangelizowane przez oblatów. W rzeczywistości, były i są do dzisiaj całe kraje (lub przynajmniej całe populacje), gdzie my, oblaci, zapewnialiśmy jedyną obecność Kościoła. Byliśmy ewangelizowani przez oblatów, których znaliśmy, a także zostaliśmy powołani do współpracy w ewangelizacji innych.

Tak więc, wspominając doświadczenie z 15 sierpnia 1822 roku, wierzę, że Dziewica Maryja mówi do nas wszystkich dzisiaj, oblatów i członków rodziny oblackiej, że Pan wciąż na nas liczy. Pan zna już nasze słabości, nasze ludzkie, a może i materialne ubóstwo, nasze napięcia w życiu wspólnotowym, nasze znużenie rutyną codzienności… Te sytuacje są tylko potwierdzeniem, że to Pan i tylko On, a nie nasza inteligencja czy nasza misyjna zuchwałość, czyni nasze życie i naszą misję owocną i ma moc, by nadal naszą rodzinę uczynić owocną przynajmniej na kolejne 200 lat, albo na tyle, na ile Pan zechce nam jej udzielić.

W obliczu trudności misji i naszego stanu życia, w naszych umysłach i sercach spontanicznie nasuwa się pytanie: czy warto podejmować wysiłek? Doświadczenie świętego Eugeniusza sprzed 200 lat zaprasza nas dzisiaj do spojrzenia nie tylko na nasz świat oczami ukrzyżowanego Zbawiciela (por. Konstytucje i Reguły Zgromadzenia, 4), ale także na nasze zgromadzenie, do spojrzenia wyżej i głębiej na całe dobro, które Bóg pomimo naszych słabości uczynił i nadal przez nas czyni, i do dziękczynienia za to wszystko. Święto to jest więc okazją do odkrycia wartości naszego najbardziej specyficznego ślubu jako oblatów – ślubu wytrwałości (por. Konstytucje i Reguły, 29), ponieważ przeżywając nasze cierpienia i radości w wielkiej zażyłości z naszą Matką (por. Konstytucje i Reguły, 10), znajdziemy siłę do wytrwania nawet pośród trudności i sprzeczności, które są częścią życia.

Niech ta uroczystość napełni nas radością i nadzieją, gdyż wszystkie nasze potrzeby powierzamy Najświętszej Maryi Pannie, a Ona, Matka Miłosierdzia, Matka i Królowa oblatów, przedstawi je swojemu Synowi, naszemu Panu.

(o. Diego Saez OMI, postulator generalny Zgromadzenia)