Z kodeńskiej księgi cudów
Świadectwa osób, które doświadczyły wstawiennictwa Matki Bożej Kodeńskiej.
Dziękuję za otrzymane zdrowie
Ubiegłego roku byłam chora na silną anemię, a gdy człowiek ma anemię, to wszystko jest słabe: serce, żołądek, tak że byłam strasznie ociężałą, bezsilną i do żadnej pracy nie miałam chęci. Pomimo to, że byłam taka wątła, jednak wyglądałam dobrze, tak że nikt po mnie choroby by nie poznał. Poszłam z mamusią do doktora, jednak lekarstwa nie były skuteczne, bo gdy ich piłam, czułam się silniejszą, a gdy przestałam pić, to znów to samo. Już nie wiedziałam, co mam ze sobą robić. Wtedy zaczęłam pić zioła i serdecznie, i gorąco zaczęłam prosić Matuchnę, aby mnie wyleczyła. I, o dziwo, gdy w naszej parafii były misje święte, ja z całym zaciekawieniem słuchałam nauk, które wygłaszał misjonarz Jan Kulawy, tak że wiara moja się wzmocniła. Zaczęłam prosić Matuchnę o zdrowie. Gdy misje święte miały się ku końcowi, ja oczyściwszy swoje sumienie przystąpiłam do Komunii Świętej w intencji przywrócenia mi zdrowia i siły. I, o dziwo, u nas nie było służącej, więc ja za nią prawie że wszystko robiłam, dźwigałam i jakaś nadzwyczajna siła na mnie zstąpiła, bo przedtem, gdy coś cięższego wzięłam, w tej chwili miałam zawroty głowy i chodziłam zawsze smutna, i do niczego chęci nie miałam, a teraz wszystko robię i nic mi nie jest, tylko trochę jestem chora na żołądek, ale proszę Matuchnę Najświętszą, ażeby mnie uleczyła, i coraz czuję się zdrowszą i ufam, że mnie wyleczy. Dzięki Ci więc, o Najświętsza Matuchno, i Tobie, Najczcigodniejszy Jezu, za wszystkie łaski, jakie doznałam, bo wiem i wierzę w to mocno, że to Ty, Kochana Matuchno, i Najdobrotliwszy Jezu daliście mi tę łaskę i widzialną siłę. Więc, Mateczko Najdobrotliwsza, miej mnie zawsze w swej opiece, a będę zawsze bezpieczna i szczęśliwą.
Niegodna sługa Maria
Odzyskała zdrowie po wielu bezskutecznych zabiegach lekarskich
Dnia 26 grudnia 1930 [roku] zachorowałam na gardło. Na podbródku ukazał się twardy guz, bardzo bolesny. Guz ów zmieniał często swoje miejsce. Lekarze, do których się udałam po radę, byli bezradni. Trzej pierwsi (doktor Kupczyk, doktor Miedzyszewski i doktor Wójtkiewicz) leczyli mnie naświetlaniem przez pół roku. Trzeci z nich, Wójtkiewicz, radził, bym się poddała jeszcze naświetlaniom rentgenowskim, lecz to chwilowo było wykluczone, gdyż i tak całe ciało było niemożliwie poparzone przez czterdzieści sześć poprzednich naświetlań. Czwarty lekarz, doktor Chyłkowski, w ogóle nie chciał mnie już leczyć. Oświadczył, że więcej naświetleń pod żadnym warunkiem robić już nie można, gdyż i tak wszystko jest formalnie spalone. Zostaje tylko jedyna możliwość – zrobić cięcie. Słysząc to byłam zrozpaczona, […] znając koleżankę, która na tą samą chorobę była aż dziewięć razy operowana, i to z niezupełnym skutkiem. W tym swoim nieszczęściu udałam się do Matuchny Kodeńskiej, której obraz przywiózł mi z Kodnia mój syn po odbyciu ćwiczeń wojskowych w Brześciu w 1930 roku. Już w trzy tygodnie później czułam się zupełnie lepiej bez jakiegokolwiek leczenia, no i lekarz, do którego pośpieszyłam, powiedział, że pewnie obejdzie się bez cięcia. Jeszcze tydzień gorących modłów i oto boleści zupełnie ustały, guz ten przestał zmieniać miejsce, jednocześnie utworzyły się pod nim dwa maleńkie jak igły otwory, którymi bezboleśnie zaczęła wydobywać się ropa. Nie było śladu po przebytej chorobie. Dnia tego przybywam do Kodnia, by podziękować. Jestem przekonana, że tylko dzięki Matce Boskiej Kodeńskiej zawdzięczam zdrowie.
Uroczystości 300-lecia papieskiej koronacji obrazu Matki Bożej Kodeńskiej
Podziękowanie za uzdrowienie ciężko chorej córeczki
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy Ojcowie i Bracia, skreślam do Was parę słów. A mianowicie przesyłam Wam ofiarę, którą przyrzekłem Matuchnie Kodeńskiej za uzdrowienie mej małej córeczki, która była ciężko chora, że lekarze byli bezradni. To ja, marny ziemski proch i grzesznik niegodny Jej pomocy, ale nie tracąc nadziei, wierząc mocno, że nikt nie został odrzucony Jej łaski i opieki, który się zwrócił z ufnym sercem o pomoc i ratunek, zwróciłem się do swej Niebieskiej Doktorki i Lekarki, Matuchny Boskiej Kodeńskiej, prosząc Matuchnę w imieniu swej małej córeczki o łaskę zdrowia, mówiąc: „Matuchno droga, nie patrz na mnie grzesznika, lecz spójrz na niewinne jeszcze dziecko i udziel jej swojego cudownego lekarstwa”. I ja grzesznik zostałem wysłuchany przez Matuchnę Boską Kodeńską. Jestem przekonany mocno, że to Jej jest pomoc, bo moja córeczka jeszcze żyje i jest zdrowsza. Więc ja z całej duszy i serca składam Jej całe szczęście swoje i swojej rodziny i wykonując swoje przyrzeczenie przesyłam swoją ofiarę i proszę choćby o jedne „Zdrowaś Maryjo” przed Matuchną Kodeńską, przed Jej Cudownym Obrazem, prosząc Matuchnę o zdrowie i zbawienie dusz naszych. Kończę „niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Drodzy Bracia, pamiętajcie o mnie, nędznym prochu, i mojej rodzinie.
Piotr
Świadectwa pochodzą z publikacji „Księga cudów i łask otrzymanych za wstawiennictwem Matki Bożej Kodeńskiej”, tom I, oprac. o. Jarosław Kędzia OMI, Kodeń 2019.
Z pasji do muzyki
22 listopada 2024
Z listów św. Eugeniusza
22 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
22 listopada 2024
Olimpiada Znajomości Afryki: szansa na poznanie kontynentu
21 listopada 2024
Madagaskar: Prowincjał w Mahanoro
21 listopada 2024
Z listów św. Eugeniusza
21 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
21 listopada 2024