Ron Rolheiser OMI: Kiedy czas się zatrzymuje – adoracja

Dlaczego adoracja jest najwyższą formą modlitwy?

23 sierpnia 2023

Teoria względności mówi nam, że przestrzeń i czas nie są tym, czym się wydają. Są względne, co oznacza, że nie zawsze funkcjonują w ten sam sposób i nie zawsze są doświadczane tak samo. Czas może się zatrzymać.

Czy może? Wydaje się, że po tej stronie wieczności nie. Odkąd Wszechświat powstał wraz z gigantyczną eksplozją około 13,8 miliarda lat temu, zegar bije nieprzerwanie niczym bezlitosny licznik, nieubłaganie posuwając się do przodu. Jednak nasza wiara podpowiada, że czas będzie inny w wieczności, tak odmienny, że obecnie nie możemy sobie nawet wyobrazić, jak będzie w niebie. Jak mówi nam św. Paweł w swoim Liście do Koryntian: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Jak będzie doświadczany czas w niebie? Jak właśnie stwierdziliśmy, nie można sobie tego teraz wyobrazić.

Ron Rolheiser OMI: Jest jeszcze jeden, prawdziwy Rodzic…

Czy może? W nowej, wspaniałej książce o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym „Is This All There Is” znany niemiecki znawca Pisma Świętego Gerhard Lohfink sugeruje, że możemy i czasami mamy doświadczenie czasu w postaci, w jakiej będzie on doświadczany w wieczności. Zdaniem Lohfinka doświadczamy tego za każdym razem, gdy jesteśmy na adoracji.

Dla niego najwyższą formą modlitwy jest adoracja. Ale co to znaczy „wielbić” Boga i dlaczego jest to najwyższa forma modlitwy? Lohfink odpowiada: „W adoracji nie prosimy Boga o nic więcej. Kiedy lamentuję przed Bogiem, zwykle punktem wyjścia jest moje własne cierpienie. Nawet gdy zwracam się do Boga, często jest to mój własny problem. Potrzebuję czegoś od Boga. I nawet gdy dziękuję Bogu, niestety, zazwyczaj jestem wdzięczny za coś, co otrzymałem. Ale kiedy adoruję, odpuszczam i patrzę tylko na Boga”.

Trzeba przyznać, że lament, prośba i dziękczynienie to wzniosłe formy modlitwy. Stara, klasyczna i bardzo dobra definicja modlitwy określa modlitwę jako „wznoszenie umysłu i serca do Boga”, a to, co jest w naszych sercach praktycznie przez cały czas, jest jakąś formą lamentu, prośby lub dziękczynienia. Co więcej, Jezus zachęca nas, abyśmy prosili Boga o to, co w danym momencie leży nam na sercu: „Proście, a otrzymacie”. Lament, prośba i dziękczynienie są dobrymi formami modlitwy; ale modląc się nimi, nadal jesteśmy w jakiś sposób skupieni na sobie, na naszych potrzebach i naszych radościach.

Ron Rolheiser OMI: Modlitwa, by nie utracić serca…

Jednak w adoracji patrzymy na Boga lub na jakiś atrybut Boga (piękno, dobroć, prawdę lub jedność) tak mocno, że wszystko inne znika. Stoimy w czystym zachwycie, czystym podziwie, ekstatycznym zachwycie, całkowicie pozbawieni własnych bólów serca, bólów głowy i specyficznego skupienia. Osoba Boga, piękno, dobroć i prawda przytłaczają nas, odrywając myśli od nas samych i pozostawiając nas stojących poza nami.

A bycie wolnym od siebie jest samą definicją ekstazy (od greckiego EK STASIS – stanąć poza sobą). Zatem bycie w adoracji oznacza bycie w ekstazie – chociaż, trzeba przyznać, na ogół nie tak wyobrażamy sobie ekstazę. Ekstaza jest powszechnie przez nas wyobrażana jako trzęsienie ziemi w nas samych, osobliwość w jej szczytowym wyrazie. Prawdziwa ekstaza jest jednak odwrotna. To adoracja. Co więcej, dla Lohfinka adoracja jest nie tylko jedyną prawdziwą formą ekstazy, ale także sposobem na bycie w niebie już teraz i doświadczanie czasu takiego, jaki będzie w niebie. Oto jak to ujmuje: „W cudzie adoracji jesteśmy już z Bogiem, całkowicie z Bogiem, a granica między czasem a wiecznością zostaje zniesiona. Prawdą jest, że nie możemy teraz pojąć, że adorowanie Boga będzie nieskończoną błogością. Zawsze chcemy coś robić. Chcemy krytykować, interweniować, zmieniać, ulepszać, kształtować. I słusznie! To jest nasz obowiązek. Ale w śmierci, kiedy przychodzimy do Boga, wszystko się kończy. Wtedy nasze istnienie będzie czystym zdziwieniem, czystym patrzeniem, czystą pochwałą, czystą adoracją – i niewyobrażalnym szczęściem. Dlatego istnieje również forma adoracji, w której nie używa się słów. W milczeniu oddaję swoje życie Bogu, a wraz z nim cały świat, poznając Boga jako Stwórcę, jako Pana, jako Tego, któremu należy się wszelka cześć i chwała. Adoracja to ofiarowanie swojego życia Bogu. Adoracja to poddanie się. Adoracja oznacza całkowite zawierzenie się Bogu. Kiedy trwamy w adoracji, zaczyna się wieczność – wieczność, która nie wycofuje się ze świata, ale całkowicie się na niego otwiera”.

Ron Rolheiser OMI: Wiara, wątpliwości, „ciemna noc duszy” i dojrzałość

Czas może się zatrzymać! I stoi nieruchomo, kiedy jesteśmy w czystym podziwie, zachwycie, zdumieniu i uwielbieniu. W takich chwilach stoimy poza sobą, w najczystszej formie miłości, jaka istnieje. Również w tym momencie jesteśmy w niebie, nie posiadając przedsmaku nieba, ale faktycznie będąc w niebie. Taka będzie wieczność, jedna chwila jak tysiąc lat i tysiąc lat jak jedna chwila. Kiedy uwielbiamy, czas się zatrzymuje – a my jesteśmy w niebie!


Ron Rolheiser OMI, znany ze swojego humoru, szczerości i mądrości, jest popularnym mówcą w dziedzinie współczesnej duchowości. Dorastał w dużej, kochającej się rodzinie na farmie w Saskatchewan, a święcenia kapłańskie otrzymał w 1972 r. Pełnił funkcję rektora Oblate School of Theology w San Antonio w Teksasie. Jest autorem ponad 15 książek, w tym bestsellerowej pozycji: “Modlitwa. Nasza najgłębsza tęsknota”. Jego najnowsze książki to “Wrestling with God” [polski tytuł: “Zmagania z Bogiem. Wiara w czasach niepokoju”], “Domestic Monastery” [Domowy klasztor – przyp. tłum.] oraz “Bruised & Wounded: Struggling to Understand Suicide” [Posiniaczony i zraniony: Walka o zrozumienie samobójstwa – przyp. tłum.]. Rolheiser tworzy także popularne kolumny wydawnicze, które pojawiają się w wielu katolickich gazetach na całym świecie.

(tł. pg)