Opole: „Pacjent żyje, ale to Bóg go uratował” [ŚWIADECTWO]

Chory przyjął sakrament namaszczenia pierwszy raz w życiu... Oto, co się stało...

31 października 2023

Jedną z posług, którą wykonują misjonarze oblaci z opolskiej parafii jest duszpasterstwo chorych w jednym z opolskich szpitali. Pewnego dnia o 3 nad ranem kapelan został wezwany do chorego z posługą sakramentalną. Dziś otrzymał następujące świadectwo:

Szczęść Boże Ojcze !!

Nazywam się (….) – to ten pacjent z kardiochirurgii, który budzi księży po nocach prosząc o posługę. – pewnie mnie ojciec pamięta.

Chciałem poinformować, że wreszcie 20 października po równym miesiącu – opuściłem szpitalne mury !!!

Chciałem również bardzo podziękować za ojca posługę. Za to że wtedy 20 września mimo później nocy, odebrał ojciec telefon i pomógł mi.

Dziś moja żona (…) wspomina i zastanawia się, jak to możliwe, że w obliczu konieczności stanięcia twarzą w twarz ze śmiercią byłem spokojny. Tłumaczę jej, że życie z ludzkiego punktu widzenia mogli mi uratować wtedy tylko Ci lekarze – logiczne , że musiałem im zaufać. A nie miałem się czego obawiać, bo dzięki ojcu i ojca posłudze nie szedłem na operacje sam, tylko z Panem Jezusem. Operacja była długa – i nie udawało się lekarzom zatamować krwawień. Kilka razy wychodzili z sali operacyjnej. Lekarze kilkukrotnie wychodzili, informując moją żonę, że jest ciężko i nie wiedzą czy się uda – chcieli ją zapewne przygotować na moją śmierć.

Wiem od żony, że i ona gorąco modliła sìę za mnie, prosząc o wstawiennictwo św. Ritę.

Po operacji około godz 22 kiedy operujący mnie profesor wyszedł z sali i zaczął się rozbierać – byli pewni że to koniec. Profesor powiedział, że jakimś CUDEM się udało. I jak to stwierdził. „PACJENT ŻYJE, ALE TO BÓG GO URATOWAŁ” nie mniej ostudził również nadmierną radość informując że bylem bardzo długo w stanie hipotermii, moje serce przez wiele godzin było zatrzymane. I pewnie rożne powikłania będą.

Jak się okazało jednak jeśli BÓG czyni cud to jest to cud a nie cud do połowy.

Żadnych powikłań poważnych nie ma i żyję.

Oczywiście przez ten czas dostałem bardzo dużo antybiotyków. Muszę bardzo uważać na siebie i dbać o zdrowie.

Nie mniej wierzę, że Chrystus którego tamtej nocy przyniósł mi ojciec do sali szpitalnej był cały czas ze mną. Pojechał ze mną na operację i zapewnił mnie że bez względu na to jak się wszystko potoczy: WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE. Stąd mój spokój. Ludzie wierzący się nie boją – to prawda – którą również poświadczam.

Zapewniam ojca, że pamiętam o naszym omówionym spotkaniu – niech no tylko troszkę nabiorę odporności i siły – z pewnością się przypomnę.

Tymczasem dołączył ksiądz do osób które szczególnie polecam: opiece, opatrzności, i miłosierdziu Najwyższego…

Zapewniam że w swych pewnie i mało regularnych jeszcze modlitwach jest ojciec wspominany i proszę Chrystusa o wszelkie potrzebne dla ojca łaski i wspomożenie ojca zamiarów.

Także podsumowując – ja zdrowieję i do zobaczenia czy to przy filiżance kawy czy nawet przy wspomnianym kufelku :))

Z Panem Bogiem!!

Krzysztof Nering OMI: Obecność kapelana jest ważna przede wszystkim dla osób wierzących, ich rodzin i personelu

To nie koniec tego świadectwa. Jak relacjonuje misjonarz oblat, odpisał na maila, podkreślając, że przecież obecność kapłanów w szpitalu i ich posługa jest coraz mocniej negowana. Otrzymał następującą odpowiedź:

Posługa jest bardzo potrzebna dla wierzących i nawet dla wątpiących. Sakrament chorych, mimo ze przez wielu jest kojarzony z nadchodzącą śmiercią, jest radosny: daje nadzieje, siłę pomaga uwierzyć, że WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE i pomaga fizycznie wstać z łóżka – takie są moje odczucia po przyjęciu go pierwszy raz :))

Opole: Kościół to nie tylko mury – o nowej oblackiej parafii

(pg/OMI Opole – zachowano oryginalną pisownię wiadomości mailowej)