Święty Krzyż: pierwsze śluby Iwana i Dominika

Iwan Demianenko i Dominik Ostrowski 7 września 2024 roku w klasztorze na Świętym Krzyżu złożyli pierwsze śluby czasowe w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej

7 września 2024

Iwan pochodzi z Ukrainy, a Dominik z Kanady, choć ma korzenie jamajsko-polskie. Choć są z tak różnych i odległych zakątków świata, to jest coś, a nawet ktoś, kto ich połączył. To misjonarze oblaci i decyzja o wstąpieniu do zgromadzenia. Dziś, po rocznym nowicjacie na Świętym Krzyżu, składają pierwsze śluby czasowe.

Neoprofesi Iwan i Dominik

Delegatem ojca generała, który przyjął śluby od młodych oblatów, był wikariusz prowincjalny o. Bartosz Madejski OMI. Mszy świętej przewodniczył i kazanie wygłosił bp Stanisław Salaterski z Tarnowa. Msza święta zgromadziła w bazylice wielu wiernych. Jednak, przede wszystkim młodym oblatom towarzyszyło wiele sióstr zakonnych i zakonników, gdyż pierwsza sobota września to tradycyjnie na Świętym Krzyżu spotkanie osób konsekrowanych. Dominik i Iwan w czasie Mszy świętej przywdziali strój zakonny oraz otrzymali z rąk o. Bartosza oblackie Konstytucje i Reguły.

W uroczystej Mszy uczestniczyli również jubilaci, którzy w tym roku świętują 60 rocznicę ślubów zakonnych. Jubilatom oo. Karolowi Lipińskiemu, Janowi Bieleckiemu oraz Romanowi Kunkelowi ojciec Bartosz wręczył „Listy gratulacyjne” od o. prowincjała Marka Ochlaka OMI.

o. Jan Bielecki OMI

o. Roman Kunkel OMI

o. Karol Lipiński OMI

Młodzi oblaci podzielili się swoimi historiami powołania.

Po polsku, wśród pielgrzymów

Iwan poznał misjonarzy oblatów w 2011 roku w Ukrainie w sanktuarium maryjnym w Tywrowie na Podolu. Przyjechał wtedy na rekolekcje powołaniowe, gdzie został zachęcony do wstąpienia do zgromadzenia. Zdecydował się na to od razu po ukończeniu szkoły średniej.

Dominik z pochodzi z oblackiej parafii św. Jacka w Ottawie.  Kiedy odkrywał powołanie, pierwszym księdzem, którego spotkał, był misjonarz oblat. Zaczął mu zadawać dużo pytań – o to, dlaczego został oblatem, na czym dokładnie wygląda jego praca i co wiąże się z oblackim charyzmatem. Z czasem sięgnął po różne książki dotyczące rozeznawania powołania.

Nie od razu przyszli klerycy wiedzieli, że przyjadą na formację do Polski. Dominik miał propozycję odbycia nowicjatu w Stanach Zjednoczonych. Jednak ze względu na fakt, że już tam był oraz że jego tata jest Polakiem, wolał przylecieć, nauczyć się języka polskiego i poznać kraj, który jest bliski jego rodzinie.

Swoją historię przyjazdu do Polski tak streszcza Iwan:

– Na początku nie wiedziałem, że będę musiał jechać do Polski. Ale później, po roku prenowicjatu, dowiedziałem się, że nowicjat jest w Polsce i że nie mam wyboru, że będę musiał nauczyć się języka i przyjechać na Święty Krzyż. Teraz już kończymy nowicjat, który był dla nas dobry. Na początku było nas trzech. Zostało dwóch, ale mimo to tworzymy wspólnotę. Wcześniej jej nie miałem, bo w Ukrainie byłem jedyny. Tutaj modlimy się wspólnotowo, mamy plan dnia, który pozwala nam na rozwój duchowy. Często doświadczam wsparcia braterskiego. Ojcowie i bracia przez cały ten czas nam towarzyszą i pomagają w trudnych sytuacjach życiowych, wspierają, gdy jesteśmy smutni, gdy jest nam trudno – opowiada Iwan.

Podobnymi doświadczeniami dzieli się Dominik, który podczas swojego pobytu w zgromadzeniu miał jeden szczególnie trudny moment:

– Nauka języka polskiego nie była łatwa. Nawet po angielsku jestem małomówny, a co dopiero w innym języku. Wyzwaniem było odnalezienie się na Świętym Krzyżu – w klasztorze, do którego ciągle przychodzą pielgrzymi. Byłem w takim pierwszy raz i od razu tu zamieszkałem. Nie było łatwe, żeby znaleźć w tym wszystkim czas na modlitwę i na pracę nad swoją duchowością. Trochę trwało, zanim odnalazłem złoty środek.

Miał być futbol, są oblaci

Jak na wiadomość o tym, że chłopacy wstępują do misjonarzy oblatów zareagowały ich rodziny?

– Z moją rodziną było trudno. Tata jeszcze jakoś to przyjął. Może nie rozumiał do końca mojego wyboru, ale od początku mnie wspierał. Kiedy o tym zdecydowałem, byłem na uniwersytecie i grałem w futbol amerykański. Odkąd skończyłem dziewięć lat, mówiłem, że będę sportowcem i przez całe życie do tego dążyłem. Gdy powiedziałem o swojej decyzji mamie i babci, nie były zadowolone. Jestem jedynym synem moich rodziców, a mama bardzo chciała mieć wnuki. Teraz jest już spokojniej w naszych relacjach, ale czasem odnoszę wrażenie, że jeszcze nie do końca się z tym wszystkim pogodziła – przyznaje Dominik.

Nieco inaczej było w przypadku Iwana. Dobrze pamięta moment, w którym zadzwonił do swojej mamy z tą wiadomością. Usłyszał od niej od razu słowa wsparcia: „Synu, zawsze będę cię wspierała, idź swoją drogą”. Trochę wątpliwości co do jego decyzji miało jednak jego rodzeństwo.

– Na początku nie było to dla nich łatwe, że idę do zakonu. Po roku, gdy zobaczyli, że w tym wszystkim trwam, uświadomili sobie, że to nie jest dziecięce, lecz już dorosłe postanowienie. Teraz nawet cieszą się, że mają w rodzinie kogoś, kto niedługo będzie składał pierwsze śluby.

W oficjalnej reprezentacji Jezusa

Złożenie pierwszych ślubów to – jak mówi mi Iwan – oddanie się Panu Bogu i podkreślenie, że chce się iść drogą życia, którą szedł Pan Jezus.

– Chcę żyć niczym On – radami ewangelicznymi. Dla mnie to wielka radość, że mogę nimi żyć i zostać zakonnikiem. Oczywiście te pierwsze śluby to dopiero początkowy etap. Składamy je tylko na rok. Mamy jeszcze czas na ostateczne rozeznanie swojego powołania. Dzisiaj jestem pewien tego, że chcę być oblatem i że chcę złożyć te pierwsze śluby. Nie wiem, jednak, co będzie jutro. Na pewno oddaję się w ręce Pana Boga i ufam – przyznaje.

Równie ważnym wydarzeniem są te śluby w życiu Dominika:

– Jestem wdzięczny, że nie od razu po wstąpieniu do zgromadzenia składałem pierwsze śluby, tylko dopiero teraz. Co roku odkrywam w swoim powołaniu coś nowego. Wciąż wzrastam w życiu duchowym. Tymczasem śluby to nie tylko powiedzenie: „Panie Boże, ja pójdę za Tobą”. To jest konkretna, poważna i ważna dla mnie deklaracja.

Po dołączeniu do misjonarzy oblatów w życiu duchowym rozwinął się także Iwan. Zaczął znajdować więcej czasu dla Pana Boga i na budowanie relacji z Nim.

– Kiedyś myślałem, że w klasztorze będzie tylko modlitwa. Dzisiaj wiem, że najważniejsze jest szukanie relacji z Panem Bogiem. Między innymi właśnie poprzez nią, poprzez udział we Mszy świętej, przez codzienną medytację i spotkania z ludźmi. Poza tym – z kwestii bardziej prozaicznych – długo myślałem, że nie nauczę się nigdy języka polskiego i że nie będę potrafił odnaleźć się tutaj. Po wstąpieniu do zgromadzenia otworzyłem się również na tworzenie więzi braterskich – zaznacza.

Dominik z kolei zwraca uwagę, że będąc na Świętym Krzyżu – zaczęła zmieniać się jego tożsamość. Już w nowicjacie zaczął żyć w charyzmacie oblackim.

– Już nie żyję po swojemu. Teraz, a tym bardziej niedługo, po ślubach, będę oficjalnie reprezentował Jezusa. To jest dla mnie coś wielkiego. Nie jestem już tylko ja – Dominik. Ale jest też wspólnota, w której żyję – uśmiecha się.

Wielokrotnie podczas rozmowy podkreślają, jak ważna jest dla nich wspólnota. I chociaż na kursie są tylko we dwóch, to już mogą ją poczuć.

– Kiedy jeden z naszych współbraci odszedł, doszły nam nowe obowiązki. Ale nie sprawiło to, że pojawiły się w nas wątpliwości. Jesteśmy we dwóch, a to już zawsze nie jeden, jak to było w prenowicjacie. I trzeba po prostu iść dalej. Bo jeżeli to jest nasze powołanie i jeżeli Pan Bóg nas wzywa, to nieważne, ilu nas będzie. Najważniejsze, by iść za Nim – podsumowuje Iwan.

O. mistrz nowicjatu Krzysztof Jamrozy OMI, kl. Dominik Ostrowski OMI, o. wikariusz prowincjalny Bartosz Madejski OMI, kl. Iwan Demianenko OMI, o. socjusz Bogusław Harla OMI

Karolina Binek/Robert Grabka OMI

Foto: Robert Grabka OMI