81. rocznica śmierci sługi Bożego Ludwika Wrodarczyka OMI

6 grudnia mija 81 lat od śmierci od męczeńskiej śmierci sługi Bożego Ludwika Wrodarczyka OMI (niektóre źródła podają, że było to 7 lub 8 grudnia).

6 grudnia 2024

Ojciec Ludwik urodził się w Radzionkowie 25 sierpnia 1907 r. W 1921 r. wstąpił do oblackiego Niższego Seminarium Duchownego w Krotoszynie. Pięć lat później rozpoczął swoją zakonną drogę, a w 1933 r. został wyświęcony na prezbitera przez bp. Walentego Dymka.

Męczeństwo

Był ekonomem, duszpasterzem i organistą w nowicjacie w Markowicach. Dwa tygodnie przed wybuchem wojny został przeniesiony do nowej parafii Okopy na granicy polsko-rosyjskiej, gdzie zajmował stanowisko proboszcza. Chodził do potrzebujących z pomocą i sakramentami. Niejednokrotnie narażał życie, np. ratując organistę i ukrywając go przed Niemcami.

6 grudnia 1943 r. bandyci ukraińscy zaczęli palić i napadać na okoliczne wioski. Ojciec Ludwik dobrowolnie postanowił przejść z probostwa do kościoła, by chronić tabernakulum. Tam został porwany przez barbarzyńców (na jego oczach zginęły dwie kobiety, które się za nim wstawiły). Był męczony na wiele sposobów. Jedna z wersji jego męczeńskiej śmierci podaje, że rozebrano go do naga, chłostano i nakłuwano igłami. Przysmażano mu także stopy gorącym żelazem. Na końcu przywiązano go do kloca drzewa na koźle i dwanaście Ukrainek piłowało go jak drewno. Po kilku godzinach męczarni zmarł. Po śmierci – za pomoc Żydom – został zaliczony do grona Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Trwa jego proces beatyfikacyjny.

Czas się zatrzymał

 „Proces miał wiele zawirowań, był przenoszony z diecezji do diecezji, kilka razy był rozpoczynany na nowo. W końcu w maju 2016 r. rozpoczął się w diecezji w Łucku na Wołyniu, a więc w tym przypadku w diecezji śmierci osoby, której dotyczy taki proces” – mówił w lutym tego roku w rozmowie z Maciejem Kluczką dla misyjne.pl Marek Rostkowski OMI.

Nie ma już bezpośrednich świadków męczeństwa oblata, a głównym dowodem w procesie będzie opinia męczeństwa, która jest obecna pośród ludu Bożego – proces ma ją udowodnić, potwierdzić. Jego uczestnicy mieszkają jednak w czterech różnych regionach Ukrainy. Ich uczestnictwo w procesie najpierw uniemożliwiała pandemia koronawirusa, a obecnie powodem tym jest wojna.

„Udało się już zebrać prawie całą dokumentację, jest opracowywany raport komisji historycznej. I dzięki temu mamy wiele źródeł informacji na temat przyczyny śmierci o. Wrodarczyka, jak również przebiegu męczeństwa. Można powiedzieć, że śmierć o. Wrodarczyka została spowodowana nienawiścią sprawczą, nienawiścią do wiary. Potrzebne są jeszcze dwie, trzy sesje na miejscu, w Łucku, później trzeba przygotować całą dokumentację, która zostanie przekazana do Watykanu” – wyjaśnił ojciec Rostkowski.

Część dokumentów i pamiątek posiada rodzina oblata. Są to głównie obszerne listy, które pisał do swoich bliskich. Wspominał w nich, czym się zajmuje oraz mobilizował do modlitwy za misje. Pisał chociażby, że na Wołyniu czas się zatrzymał. Oprócz działalności duchowej, udzielał się także na płaszczyźnie społecznej. Pomagał ubogim, nawet jeśli byli różnych wyznań. Co istotne, właściwie nie istnieje dokumentacja państwowa na jego temat, gdyż okupanci sowieccy nie dotarli na tereny, na których działał ojciec Ludwik.

Nie istnieje już wieś Okopy. Na cmentarzu założonym przez oblata wciąż jest tablica, na której wspomniano, że był pierwszym i ostatnim proboszczem miejscowej parafii. Postawili ją ojcowie oblaci w setną rocznicę urodzin współbrata (2007 r.).

 

Tekst: Karolina Binek

fot. Archiwum OMI