Opole: Oblaci w szpitalu covidowym [rozmowa]
Pierwsze wrażenie, kiedy wchodzisz i słyszysz te wszystkie maszyny. To było dla mnie takie mocne doświadczenie... Tam się toczy walka o zbawienie... - mówi o. Damian Dybała OMI z Opola
W Opolu funkcjonuje jeden z tzw. szpitali cowidowych. Powstał w grudniu 2020 roku. Centrum Wystawienniczo-Kongresowe, które zaadoptowano na potrzeby chorych na Covid-19, leży na terenie parafii ks. Rafała Siekierki w Opolu-Półwsi. W momencie tworzenia placówki do kapłana zadzwonił dyrektor, prosząc o obecność księdza wśród pacjentów. Do szpitala zaniesiono tymczasowe tabernakulum i szaty liturgiczne, których stamtąd już się nie wyniesienie – stuły ulegną spaleniu, a Najświętszy Sakrament będzie musiał być spożyty. Z biegiem czasu rosło zapotrzebowanie na obecność kapelanów w szpitalu tymczasowym, a dwóch księży – proboszcz i wikariusz ks. Daniel Chudala nie dawali rady. Zwrócili się o pomoc…
Jako pierwszy zgłosił się o. Damian, proboszcz z opolskiej parafii św. Jana Pawła II – oo. oblatów. Dodatkowo sprowadził swojego zakonnego współbrata spod Łodzi, ojca Mateusza, właśnie do posługi w naszym szpitalu. Zostanie z nami do końca roku. Ci ojcowie oblaci nas, księży diecezjalnych pracujących w Opolu, zawstydzili. Bo oni są w mieście najkrócej, a zareagowali pierwsi – mówił dla portalu nto.pl ks. Rafał Siekierka.
Z o. Damianem Dybałą OMI, proboszczem opolskiej oblackiej parafii, rozmawia o. Paweł Gomulak OMI.
Jak oblaci trafili do szpitala Covidowego?
Damian Dybała OMI: No chyba z woli Pana Boga, bo biskup opolski wystosował taką prośbę, to była też prośba ks. Siekierki, że potrzeba tam pomocy, bo w szpitalu tymczasowym było około 130 osób. Zgłosiliśmy się. Zaraz zadzwoniliśmy do ojca prowincjała, który wyraził też zgodę, żeby jeszcze jeden oblat nam tutaj pomagał. Ojciec Mateusz po dwóch tygodniach wrócił już do swoich zajęć, ale pomagamy dalej – ja pomagam w szpitalu tymczasowym, a o. Krzysztof Nering cały czas w szpitalu MSWiA. Myślę, że warto tutaj podkreślić rolę kapelanów szpitalnych. Mamy też na terenie parafii dom „Pogodna Jesień” – to jest DPS. Też zwróciliśmy się o pomoc. Jest tu br. Tadeusz – klaretyn, ekonom prowincjalny. Przez cały czas jest tutaj zamknięty i pomaga. Księdzu proboszczowi Rafałowi Siekierce pomagają też klerycy, diakoni, też inni księża no i oczywiście jego wikariusz. Nie wyobrażam sobie, żeby byli tam tylko we dwóch, bo jest to naprawdę posługa bardzo wymagająca, ale dobrze, że teraz też inni księża się zgłosili.
Nieść Pana Jezusa – to jest pierwsze i podstawowe. Ale też potrzymać za rękę, naładować telefon, podać wodę. Jak idziemy, to personel często powtarza: „Dobrze, że wy jesteście” (…) Takie uzupełnienie między personelem medycznym a kapłanami.
Jaka jest rola kapelana w takich miejscach, szczególnie w szpitalach covidowych, w tym czasie również w Domach Pomocy Społecznej?
Nieść Pana Jezusa – to jest pierwsze i podstawowe. Ale też potrzymać za rękę, naładować telefon, podać wodę. Jak idziemy, to personel często powtarza: „Dobrze, że wy jesteście”, czyli nie jest tak – „Po co wy tu przyszliście?”, ale „Dobrze, że wy jesteście”. Takie uzupełnienie między personelem medycznym a kapłanami.
Myślę, że dla niektórych jest to ostatnia szansa na zbawienie, przyjęcie sakramentów. To co podkreśla ks. Siekierka – czasem trzeba podejść do człowieka pięć czy dziesięć razy. Dziś miałem taki przypadek, że po piątym razie podchodzę do człowieka, do którego przychodziłem kilka dni, zawsze mówił: „nie”, a dzisiaj przyjął sakramenty. Czyli musiał do tego dojrzeć i taka rola kapelanów powinna być wyeksponowana, tak jak wyeksponowana jest dzisiaj straż graniczna, żołnierze, policjanci. Myślę, że wśród kapłanów kapelania jest bardzo ważna, bo tam się toczy – jak to powiedział biskup Czaja – walka o zbawienie. Dla niektórych to jest ostatnia szansa.
Pierwsze wrażenie, kiedy wchodzisz i słyszysz te wszystkie maszyny. To było dla mnie takie mocne doświadczenie…
Czym różni się posługa w zwyczajnym szpitalu od szpitala covidowego?
Tam jest, nie chcę do końca użyć tego słowa, ale jak po wojnie. Trzeba chociażby inaczej się ubierać – te wszystkie stroje, maski, trzy pary rękawiczek zakładać i człowiek jak to ściąga, to jest strasznie wypocony. Dlatego tym bardziej trzeba oddać szacunek wszystkim pielęgniarkom, wszystkim lekarzom – całej Służbie Zdrowia – również tym paniom sprzątającym, wynoszącym kaczki… To jest nie do opisania
Tak mnie uderzyło, że w tych maskach człowieka poznaje się po oczach. My mamy na kombinezonie napisane imię lub „ksiądz”, ale naprawdę oczy pielęgniarek tam są tak piękne, że trudno to wyrazić. Wszystkie mają piękne oczy. To jest takie ujmujące w tym wszystkim, że po oczach można poznać człowieka, jaki człowiek jest. Czy jest nastawiony optymistycznie, czy ma radość… Warto, żeby był szacunek do Służby Zdrowia, ale był też szacunek do kapłanów czy osób, które idą tam i niosą Pana Jezusa.
Oczy pielęgniarek tam są tak piękne, że trudno to wyrazić. Wszystkie mają piękne oczy. To jest takie ujmujące w tym wszystkim, że po oczach można poznać człowieka, jaki człowiek jest. Czy jest nastawiony optymistycznie, czy ma radość…
Takie znamienne było, że stoi tam choinka, pod choinkami były prezenty w postaci chociażby książek i to jest piękne.
Spotkałem takiego pana, on już, dzięki Bogu, wyszedł. I mówi: „Jestem z Kędzierzyna” i razem z naszym ojcem Andrzejem Kordkiem chodził do podstawówki. Pan Ireneusz. Wyszedł. Są ludzie, którzy odchodzą z tego świata, są dwie sale OIOMu, ale dużo jest osób samotnych – dobrze, że mają chociaż komórki, że mogą się z tym światem zewnętrznym, ze swoją rodziną porozumieć.
Jakieś dramatyczne dla Ciebie doświadczenia? Coś, co może ścięło z nóg?
Pierwsze wrażenie, kiedy wchodzisz i słyszysz te wszystkie maszyny. To było dla mnie takie mocne doświadczenie i jestem przekonany, że rola księdza we współczesnym świecie, nie tylko tam, wszędzie jest aktualna i potrzebna, aby nieść Pana Jezusa. I ludzie są bardzo wdzięczni. Ludzie są bardzo wdzięczni za to, że tam jesteśmy i czekają, aż przyjdziemy. Nieraz, jak się idzie kolejny raz – mamy te swoje punkty, ja mam na przykład punkt D i C – to znamy już ludzi po imieniu, widać jak oni zdrowieją. Są takie sytuacje, że jedna pani mówi: „Ja już chcę umrzeć”, jakby to takie proste było… Nie ma takich sytuacji, że ktoś mówi: „Proszę mi stąd iść, ja sobie nie życzę księdza” – ja się z czymś takim nie spotkałem. Ludzie są naprawdę kulturalni i – tak jak mówię – czasem muszą dojrzewać do tego, żeby przyjąć sakramenty.
Ludzie są bardzo wdzięczni za to, że tam jesteśmy i czekają aż przyjdziemy. (…) Nie ma takich sytuacji, że ktoś mówi: „Proszę mi stąd iść, ja sobie nie życzę księdza” – ja się z czymś takim nie spotkałem. (…) Tam się toczy walka o zbawienie…
Chylę czoła przed wszystkimi kapelanami, bo ja to jestem taki no – zgłosiłem się, bo czuję taką potrzebę. Ci którzy na co dzień to robią, na przykład ksiądz Siekierka i jego wikariusz w szpitalu tymczasowym – to wielki szacunek. Chociażby dla naszego o. Krzysztofa Neringa czy innych naszych ojców, którzy są kapelanami. To jest bardzo ważna posługa.
K. Nering OMI: Obecność kapelana jest ważna przede wszystkim dla osób wierzących, ich rodzin i personelu
Na co dzień widzisz osoby, które cierpią z powodu koronawirusa. W Kościele w Polsce wytworzył się jakiś dziwny rozłam w tej materii – są ludzie, którzy wbrew rozumowi i wiedzy – odrzucają istnienie zagrożenia. Banalizują zarządzenia biskupów, padają nawet gorsze oskarżenia…
Ja z takimi ludźmi nie będę dyskutował na argumenty, bo widzę, że to nie ma sensu. No nie ma sensu. Jeżeli biskup wydaje zarządzenie, żeby zakładać maseczki, czy że kapłan ma dezynfekować ręce przed rozdawaniem komunii świętej… Jeżeli kogoś to gorszy, nie słucha biskupa, tylko jakiejś swojej filozofii, to jest coś nie tak. Ja uważam, że jak ktoś nie wierzy, że jest koronawirus, to zapraszam, żeby był wolontariuszem na oddziałach covidowych, a takich wolontariuszy naprawdę jest potrzeba. I wtedy uwierzą.
Jesteś proboszczem parafii, budujesz kościół, kończysz budowę klasztoru, jesteś katechetą…
… no jeszcze posługuję wśród ubogich, to też jest bardzo ważna posługa. I mam taką łaskę, że tego czasu mam w nadmiarze, bo myślę, że jak się Panu Bogu coś daje, to on potem daje więcej sił. Myślę, że rola oblatów – nie tylko tu w Opolu, ale wszędzie, gdzie jesteśmy – jest bardzo ważna. Tak jak to było w początkach Zgromadzenia, że mamy być pomocą dla księży diecezjalnych. Myślę, że my tutaj staramy się w miarę możliwości to robić. Na przykład pomagamy spowiadać w katedrze. Nasza parafia się rozwija i widać, że jak się da ludziom okazję do czynienia dobra – to dobro będą czynić.
(pg)
Z listów św. Eugeniusza
25 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
25 listopada 2024
Madagaskar: Prowincjał w Tamatave
24 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
24 listopada 2024
Komentarz do Ewangelii dnia
23 listopada 2024
Oblaci: z pasji do muzyki
22 listopada 2024
Z listów św. Eugeniusza
22 listopada 2024