Poznań: 10. rocznica śmierci dr Wandy Błeńskiej

W dziesiątą rocznicę śmierci doktor Wandy Błeńskiej, 27 listopada, mszy świętej w parafii pw. Chrystusa Dobrego Pasterza w Poznaniu przewodniczył abp Tomasz Grysa (nuncjusz apostolski na Madagaskarze). Służebnica Boża związana była z oblatami.

28 listopada 2024

„Modlimy się o rychłą beatyfikację Matki Trędowatych” – mówili wierni, którzy uczestniczyli w wydarzeniu. Przed mszą świętą odprawiono nabożeństwo różańcowe. Po liturgii i modlitwie przy grobie kandydatki na ołtarze rozpoczął się wieczór wspomnień. Z Wandą Błeńską związani są szczególnie dwaj zmarli już oblaci. Pierwszy z nich to o. Alfons Kupka OMI, założyciel i pierwszy redaktor naczelny „Misyjnych Dróg”, były prowincjał misjonarzy oblatów i architekt. Spotykali się często, kiedy dr Wanda przyjeżdżała na urlopy do kraju. Projektował i konsultował budowy zabudowań szpitalnych i misji w Bulubie, a także pomagał jej w zdobywaniu funduszy na działalność w krajach niemieckojęzycznych. Po jej powrocie do kraju, w 1993 r., częstym jej gościem i towarzyszem wypraw był o. Klaudiusz Hermański OMI, wcześniejszy misjonarz na Madagaskarze.

Wanda Błeńska urodziła się w 1911 r., a zmarła 27 listopada 2014 r., w wieku 103 lat. Zaczęła studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznańskiego w wieku niespełna 17 lat, znajdując się w gronie zaledwie 15 kobiet, z których – jak wspomina – „pięć było zamężnych, pięć zaręczonych, a pięć było takich dzikich jak ja; że tak powiem luzem chodzących”. Już wtedy była bezpośrednio związana z ruchem misyjnym. Działała w Akademickim Kole Misyjnym, pracując przy redagowaniu „Annales Missiologicae”. Po zakończeniu edukacji rozpoczęła pracę w Toruniu. Wysłanie na misje świeckiej, samotnej kobiety nie wchodziło w tamtych czasach w grę. Jednak również i tam nie potrafiła stać w miejscu. Kiedy wybuchła wojna, zaangażowała się w działalność konspiratorską przy Armii Krajowej, co przysporzyło jej wielu problemów – została skazana nawet na śmierć. Wyroku nie wykonano, ponieważ lekarka po dwóch miesiącach została wykupiona za żywność. Podczas wojny do niewoli w Niemczech trafił również jej brat – Roman. Udała się do niego ponownie, kiedy zachorował w 1946 r. – ukryta na statku w budce przeznaczonej do przechowywania węgla. Po śmierci brata sytuacja polityczna uniemożliwiła jej powrót do kraju. Postanowiła więc przeprowadzić się do Anglii, gdzie ukończyła kurs medycyny tropikalnej. W 1950 r. otrzymała zaproszenie do pracy w Ugandzie, gdzie spędziła 43 lata, pomagając osobom trędowatym. Swoich pacjentów, przede wszystkim z okolic Jeziora Wiktorii, zawsze badała bez rękawiczek. Nie chciała, by czuli, że się ich brzydzi. Używała ich dopiero w momencie, kiedy miała do czynienia z otwartą raną. Chciała przełamać strach i uprzedzenie ludzi do osób dotkniętych trądem, którzy nazywali ją swoją matką. Mając ponad 80 lat, w 1993 r., wróciła do Polski i ponownie osiedliła się w Poznaniu. Wtedy też rozpoczęła wykłady w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, odwiedzała szkoły i duszpasterstwa, ciągle prowadząc aktywne życie zawodowe i społeczne. Jak twierdziła: „To jest ładna praca – być lekarzem na misjach. Bo nie tylko leczy się choroby, ale również duszę. Ilu wyleczyłam dobrym leczeniem, a ilu wybłagałam modlitwą, tego nie wiem…”.

Marcin Wrzos OMI

Fot: Karol Jeliński (ojciec) i Jan Jeliński (syn)