Wspomnienie o. Mario Borzagi OMI i towarzyszy, męczenników z Laosu

Dziś obchodzimy wspomnienie błogosławionych o. Mario Borzagi OMI i towarzyszy. Z tej okazji odbył się pierwszy odpust w kaplicy w poznańskim Domu Misyjnym w Poznaniu. Mszy świętej przewodniczył o. Marek Ochlak OMI, prowincjał oblatów, a homilię wygłosił o. Bartosz Madejski OMI.

16 grudnia 2024

W odpustowej liturgii wzięli udział ojcowie oblaci oraz siostra i świeccy pracujący w oblackiej Prokurze Misyjnej. Dom misyjny to bowiem siedziba Prokury i oblackich mediów – portali misyjne.pl, oblaci.pl i dwumiesięcznika „Misyjne Drogi”. – Jezus powiedział: „Darmo dostaliście, darmo dawajcie” i taka była postawa 17 męczenników z Laosu, ale także wielu innych, którzy w tamtym czasie, kiedy komunistyczna partyzantka prześladowała wierzących, oddali życie za głoszenie Ewangelii – powiedział do zgromadzonych na Eucharystii o. Bartosz Madejski OMI.

Mówił także, że warto mieć świadomość bycia codziennie obdarowanym przez Boga. Wówczas dawanie jest czymś naturalnym. Dodał, że taka perspektywa jest ważna nie tylko dla nas, ale także dla całego Kościoła, ponieważ wtedy można pamiętać o tym, co jest najważniejsze.

Kaplica w Domu Misyjnym otrzymała 19 kwietnia 2022 r. patronów – zostali nimi męczennicy: bł. Mario Borzaga OMI i oblaccy męczennicy z Laosu. Błogosławiony Mario pochodził z alpejskiego Trydentu, natomiast pozostali byli Francuzami: Louis Leroy OMI, Michel Coquelet OMI, Vincent L’Hénoret OMI, Jean Wauthier OMI i Joseph Boissel OMI. W tej grupie błogosławionych jest też laotański katechista świecki ściśle współpracujący z oblatami Paul Thoj Xyooj.

Uroczyste wprowadzenie relikwii bł. Mario Borzagi OMI do kaplicy pod jego wezwaniem w Domu Misyjnym odbyło się we wtorek 7 listopada 2023 r. Jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie znajdują się relikwie tego błogosławionego.

Męczennicy z Laosu

Męczennicy z Laosu są świadkami wiary XX w. Wśród nich jest 17 mężczyzn, którzy ponieśli śmierć męczeńską w latach 1954–1970 – jeden młody laotański kapłan, 5 księży z Misji Zagranicznych z Paryża, 6 Oblatów Maryi Niepokalanej (1 Włoch, 5 Francuzów) i 5 świeckich Laotańczyków. Ich beatyfikacja odbyła się 11 grudnia 2016 r. w Vientianie.

Historia ich życia i śmierci jest świadectwem wiary w pełnych niepokoju czasach po zakończeniu II wojny światowej. Wówczas ateistyczny komunizmu wstrząsał narodami Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Ci ludzie w heroiczny sposób pozostali wierni aż do końca Jezusowi Chrystusowi, Watykanowi i niewielkiemu Ludowi Bożemu powierzonemu ich trosce. W latach 1954–1970 zostali zamordowani z nienawiści do wiary.

Bł. Mario Borzaga OMI

Mario Borzaga urodził się w Trydencie 27 sierpnia 1932 r. W wieku 11 lat wstąpił do diecezjalnego małego seminarium, później przez rok kontynuował studia w wyższym seminarium. W wieku 20 lat wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej i tam 21 listopada 1953 r. złożył pierwsze śluby i powrócił do studiów teologicznych w scholastykacie oblackim w San Giorgio Canavese (Turyn). Przez cztery lata przygotował się do misji ad gentes, o której marzył od dawna. 21 listopada 1956 r. złożył śluby wieczyste.

Kilka miesięcy później napisał:

Zbliżam się do kapłaństwa niczym matka oczekująca narodzin… Pragnę formować we mnie głęboką wiarę i miłość, twarde niczym granit; bez tego nie będę mógł być męczennikiem.

 

24 lutego 1957 r. został wyświęcony na księdza, a 2 lipca otrzymał swoją obediencję do Laosu. 31 października, razem z pierwszą grupą włoskich oblatów, wyruszył z Neapolu do Laosu. Miał tylko 25 lat, tym samym był najmłodszy w całej ekspedycji.

Po miesiącu podróży dotarł do Paksane, gdzie zaczyna rok adaptacji: nauka języka, zwyczajów laotańskich itd. Jego „Dziennik człowieka szczęśliwego” (opublikowany w 1985–1986 i później w 2005) i jego bogata korespondencja pozwalają zobaczyć jak niezwykle trudna i złożona była ta misja.

 

W mojej modlitwie nie proszę Jezusa o radość ani o siłę; proszę Go jedynie, abym zawsze coraz bardziej Go kochał – tak jak kochali Go święci i męczennicy.

A ty już rozpocząłeś kalwarie twego apostolatu. Na drodze będzie ci towarzyszył ukoronowany cierniem Jezus, na szczycie spotkasz Go na krzyżu. Następnie zapadnie noc, a potem zmartwychwstanie.

Mój Boże, spraw, abym kochał krzyż i nic innego. Spraw, abym był święty i nic poza tym, nawet jeśli jestem ostatni, aby mieć na to nadzieję. O, Jezu, bądź moim światłem, lampą, która oświeca moją drogę w tej podróży z ziemi do nieba.

19.01, święto świętego Mariusza, męczennika. Męczennik czego? Najprawdopodobniej niczego innego jak tylko miłości do Boga i bliźniego. Pytam siebie, w jakim stopniu ja jestem męczennikiem miłości; z pewnością je osiągnę, ponieważ od rana do wieczora jestem do dyspozycji bliźnich. Wszystkim, którzy przychodzą pod moje drzwi mówię w moim sercu: O, Jezu, Ciebie kocham w osobie tego biednego, mego brata, przez Twe cierpienie przebacz mi moje grzechy.

 

Pracował we wspólnocie chrześcijańskiej plemienia Hmong. Zajmował się tam formacją katechistów, odwiedzinami rodzin i opieką nad chorymi, którzy każdego dnia pukali do jego drzwi. W niedzielę 24 kwietnia 1960 r. po mszy św. Hmongowie z Pha Xoua przyszli, prosząc o odwiedzenie ich wioski, która znajdowała się trzy dni drogi pieszo przez lasy i góry.

Wyrusza 25 kwietnia razem z młodym katechistą Paulem Thoj Xyooj. To będzie podróż bez powrotu.

Po zaginięciu poszukiwano dwóch misjonarzy, ale bez skutku. Zostali schwytani i zabici przez członków partyzantki. Ojciec Mario Borzaga miał 27 lat.

 

Także pozostali oblaci męczennicy zostawili po sobie świadectwa głębokiego życia z Chrystusem i poświęcenia pracy misyjnej.

Bł. Louis Leroy OMI

Louis Leroy urodził się 8 października 1923 r. w wiosce Ducey w Normandii. Po powrocie z wojska, w wieku 22 lat, wstąpił do oblackiego junioratu w Pontmain, aby uzupełnić edukację i rozpocząć realizację powołania misyjnego. Miał duże zdolności praktyczne i przeciętne wyniki w nauce. W 1947 r. odbył pieszą pielgrzymkę do grobu św. Teresy od Dzieciątka Jezus i wówczas wyznał: „Ja wstąpiłem do Oblatów po to, aby pojechać na trudną misję, gdzie będę mógł umrzeć jako męczennik”. Nowicjat odbył w La Brosse-Montceaux. Jego towarzysze z lat formacji dali o nim świadectwo: „Louis Leroy był bardzo poważny we wszystkim, bardzo zaangażowany w swoje studia i swoje życie duchowe. Był bardzo wesoły, bardzo braterski. Był to przyjaciel. Jego pragnienie misji zagranicznych było bardzo mocne”. 29 września 1952 r. złożył śluby wieczyste. 4 lipca 1954 r. został wyświęcony na księdza w opactwie Solignac. W liście skierowanym do superiora generalnego poprosił o pierwszą obediencję do Laosu. Na upragnioną misję dotarł w listopadzie 1955 r. Spędził dwa lata na nauce języka i poznawaniu miejscowych zwyczajów, następnie dołączył na „froncie ewangelizacyjnym” do o. Josepha Boissela OMI w wiosce Ban Pha w górach. Tutaj spędził bardzo aktywne lata. Wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie i nie skorzystał z okazji bezpiecznej ewakuacji. Pozostał wierny swojej misji pośród chrześcijan. 18 kwietnia 1961 r. został najpierw pobity, a następnie zamordowany przez komunistycznych partyzantów.

Pisał:

Moje wrażenia o Laosie? Jestem zachwycony moim posłuszeństwem, bardzo szczęśliwy, że mogłem przybyć do tej krainy, mam tylko jedno pragnienie: pracować tutaj przez całe me życie, a jeśli dobry Bóg zechce, tutaj umrzeć. To misja w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, trudna misja, gdzie Ojciec musi żyć w odosobnieniu, odbyć dzień męczącego marszu, aby odwiedzić ludzi, zadowolić się, jeśli na trasie jest, skromnym, niezbyt higienicznie przygotowanym pożywieniem. Ludzie – wszystkie rasy, które mieszkają w regionie – są sympatyczni. Na nieszczęście wielu, można byłoby powiedzieć większość, zdaje się zwracać niewielką uwagę, aby się nawrócić…

Co nam gotuje przyszłość? Czy pewnego dnia zaatakują Wietnamczycy? Nie wiemy nic pewnego, działamy, jak gdyby pokój miał trwać…

Ze swej strony liczę na was, módlcie się nieco za mnie, abym dobrze nauczył się języka – do tego mi jeszcze daleko. Poza tym jakże potrzebuję łaski, aby całkowicie poświęcić się tym ludziom, pokonać odrazę, nie mówiąc o braku czystości i higieny! Gdybyśmy nie mieli łaski, nie wytrzymalibyśmy długo (List Louisa Leroy do karmelitanek z Limoges, 29 stycznia 1956 r.).

Bł. Michel Coquelet OMI

Michel Coquelet urodził się 18 sierpnia 1931 r. w północnej Francji, w Wignehies, w rodzinie wielodzietnej i ubogiej, głęboko religijnej. Dzięki wielkiemu wysiłkowi rodziny może zdobywać wykształcenie i rozwijać w sobie powołanie. Po ukończeniu diecezjalnego Małego Seminarium w Solesmes w 1948 r. wstępuje do nowicjatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Był raczej przeciętnym klerykiem, wyróżniała go jedynie duża nieśmiałość. 29 lipca 1954 r. składa śluby wieczyste. Wyświęcony na księdza 19 lutego 1956 r. W liście skierowanym do Superiora Generalnego poprosił o pierwszą obediencję do Laosu. 25 stycznia 1957 r. otrzymuje skierowanie na upragnioną misję. Na początku pracował jako ceniony nauczyciel w małym seminarium w Paksane. Po niespełna dwóch latach wyrusza na misję wśród ubogich w Xieng Khouang. W pracy misjonarskiej został zapamiętany jako serdeczny, gotowy do poświęceń i Boży człowiek. Nie uląkł się grożącego niebezpieczeństwa i pozostał na swoim miejscu. Został zabity przez rebeliantów 20 kwietnia 1961 r.

Pisał:

Jestem szczęśliwy z mojego pierwszego Bożego Narodzenia w buszu. Poszedłem, aby mszę świętą o północy odprawić w jednej z naszych pustyni, półtorej godziny marszu i to jakiego marszu!

Najpierw przez 45 minut trzeba stoczyć się po bardzo stromym pochyłości, przez dziki mostek przejść przez ogromny strumień, następnie przez 45 minut ponownie wejść na równie urwisty stok. Iść pod błękitnym niebem, i w promieniejącym słońcu, przez liściasty i ukwiecony las, ledwo mogłem pojąć, że to był 24 grudnia!

W wiosce spowiadałem (po laotańsku, w języku, który dorośli wystarczająco znają, chociaż to nie był ich język). Po wspólnej modlitwie wieczornej, aż do pasterki, towarzystwa dotrzymywało mi kilku chłopców.

O północy prawie cała wioska była ściśnięta w małym kościele z gliny i bambusa. Wielu znowu przyszło na mszę o świcie. Po tej mszy musiałem zająć się chorymi; ciągle jest ich dość wielu, począwszy od małych skaleczeń aż po wysoką gorączkę. Niekiedy to uciążliwe z powodu małej ilości leków i ograniczonej wiedzy medycznej, jaką się posiada! (List Michela Coqueleta do rodziny, 28 grudnia 1957 r.).

Bł.  Vincent L’Hénoret OMI

Vincent L’Hénoret urodził się w bardzo licznej rodzinie (14 dzieci) 12 marca 1921 r. w Pont l´Abbé, w niezwykle bogatym w powołania misyjne regionie Francji. Uczył się w szkole katolickiej, a następnie w oblackim junioracie w Pontmain od 1933 do 1940 r. W tym samym miejscu w czasie wojny odbył nowicjat. Został opisany jako dobry, oddany i pobożny nowicjusz. Studia filozoficzne i teologiczne odbył w La Brosse-Montceaux w Île-de-France. Tutaj 24 lipca 1944 r. był świadkiem niemieckiej egzekucji pięciu oblatów z jego wspólnoty. 12 marca 1945 r. składa śluby wieczyste, z kolei 7 lipca 1946 r. przyjmuje święcenia kapłańskie. Z powodu braku zdolności językowych poprosił przełożonych o skierowanie na misje zagraniczne do jakiegoś kraju, w którym używa się języka francuskiego. Pierwotnie został skierowany do Kamerunu, jednak na krótko przed wyjazdem przełożeni wysłali go ostatecznie do Laosu. Najpierw trafił do sektora Paksane na brzegu rzeki Mekong, gdzie uczył się języka i obyczajów. Został zapamiętany jako troskliwy i gorliwy kapłan, który potrafił jechać konno i modlić się jednocześnie brewiarzem. Poświęcał się bez reszty sprawie ubogich. Tylko jeden raz, dokładnie w 1956 r., wziął kilkumiesięczny „urlop” i pojechał do rodzinnej Francji. Mimo zaognionej sytuacji i grożących niebezpieczeństw pozostał wiernie na wyznaczonym mu miejscu apostolatu, zgodnie z wytycznymi Stolicy Apostolskiej. Został zamordowany przez partyzantów 11 maja 1961 r., kiedy jechał rowerem na celebrowanie uroczystości Wniebowstąpienia.

Pisał:

Wszystkie, obojętnie jakie, nasze czynności dnia codziennego, jeśli są spełniane z miłości do Boga, aby wypełnić obowiązek, jaki ona na nas nakłada, mogą stać się źródłem nadprzyrodzonego życia, które będzie tryskać aż po wieczności.

Ach, gdyby ludzie potrafili pojąć tę naukę Chrystusa, nie tylko piekło nie miałoby już racji istnienia, ale można byłoby nawet zlikwidować sam czyściec.

Cokolwiek może mnie spotkać w kraju, do którego idę, proszę was o dwie rzeczy: pierwsza – zawsze módlcie się za mnie oraz druga: nie opłakujcie mnie.

Jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze, wyruszam pełen ufności; skądinąd dla odkupienia dusz, za które Chrystus oddał swoje życie; dlaczego więc dziwne byłoby, gdyby Bóg tego zażądał od jednego czy drugiego z nas? Jedna sprawa jest pewniejsza, że wnet poprosi nas, abyśmy powoli, kropla po kropli, dawali swe życie w codziennej ofierze właściwej naszemu stanowi życia. Zawsze mamy pociechę, że nasze codzienne małe ofiary możemy łączyć z wielką ofiarą krzyża. W ciągu dnia Bóg jest z nami, czego możemy się obawiać? (List Vincenta L’Hénoreta do rodziców, 28 września 1947 roku).

Bł. Jean Wauthier OMI

Jean Wauthier urodził się 22 marca 1926 r.w archidiecezji Cambrai w północnej Francji. Razem z rodziną musiał uciekać przed niemiecką inwazją na południe Francji. Tam kontynuował rozpoczętą wcześniej drogę powołania w małym seminarium diecezji Agen (1941-1944). W listopadzie 1944 r. wstąpił w Pontmain do nowicjatu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W uroczystość Wszystkich Świętych 1945 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Po dwóch latach studiów filozoficznych odbył służbę wojskową w oddziale spadochroniarskim. Następnie powrócił do scholastykatu w Solignac, gdzie przez cztery lata studiował teologię. 8 grudnia 1949 r. złożył śluby wieczyste. 17 lutego 1952 r. został wyświęcony na księdza. W liście skierowanym do superiora generalnego poprosił o pierwszą obediencję do Laosu. Dotarł na wymarzoną misję 26 października 1952 r. Został zaangażowany w pracę pośród najuboższych, a dokładnie pośród plemienia Kmhmu´. Razem z nimi uciekał przed działaniami wojennymi do nowych siedlisk. W 1961 r. został skierowany na dwa lata do pracy w niższym seminarium w Paksane, w czasie której również oddawał się ukochanemu przez siebie duszpasterstwu wśród najuboższych. W grudniu 1963 powrócił do apostolatu wśród Kmhmu´. Zajmował się formacją katechistów dla tego doświadczonego dramatem wojny miejsca. Ostatnie lata spędził w Hin Tang przy rozdzielaniu pomocy humanitarnej. Jego skuteczna walka z nadużyciami władzy wobec ubogich sprowadziła na niego zagrożenie ze strony skorumpowanego wojska. Został zamordowany w nocy z 16 na 17 grudnia 1967 r. w czasie pracy ewangelizacyjnej w jednej z wiosek. Został pochowany na cmentarzu katolickim w Vientiane. W dzień po śmierci o. Jeana Wauthiera jeden z katechistów napisał do swoich rodziców: «Ojciec Jean umarł, ponieważ nas kochał i nie chciał nas porzucić».

Wojna jest w pełni, ale tutaj posuwa się i wraca – czasem wstrząsające spotkanie. Sam na zakręcie drogi natknąłem się na dziesięciu uzbrojonych typów, którzy natychmiast złożyli się do strzału. Szybki akt skruchy. Mój najpiękniejszy uśmiech na twarzy, serce, które nieco bije, zbliżam się do nich, mówię do nich w języku phou-teng: ani słowa. Po laotańsku – tylko dwóch mi odpowiada. Mówię im, że odwiedzam wszystkich, aby ich pielęgnować, powiedzieć im, że jest dobry Bóg itd. Cisza… Następnie życzę im dobrej podróży i nie pytając o pozwolenie, wyruszam w dalszą drogę. Potrzebowałem nieco stanowczości, aby nie obejrzeć się za siebie, ucho nastawione na trzask karabinu maszynowego, który dobrze znam. To dzieje się tak szybko, w zakątku lasu, gdzie nikt nie pójdzie zajrzeć.

Widzicie, że ochroniła mnie Najświętsza Maryja Panna. Zatem czego się lękać? Z siebie jesteśmy niczym, ale jesteśmy wędrownymi Jezusami Chrystusami, prawie fizycznie wyczuwa się to w tym kraju, gdzie wszyscy żyją w strachu przed duchami, a my jesteśmy miłością, gdzie wszyscy żyją samymi potrzebami cielesnymi, a my najpierw jesteśmy duszą, która powinna jaśnieć, gdzie dziewictwo jest nieznane lub pogardzane, a my żyjemy, nie mając kobiet.

Bł. Joseph Boissel OMI

Joseph Boissel urodził się 20 grudnia 1909 r. Pochodził z bardzo małej wioski niedaleko Pontmain w Bretonii. Był człowiekiem niezwykle silnym i wytrzymałym, co wywoływało podziw u ludności Laosu. Formację zakonną rozpoczął w oblackim junioracie. Nowicjat odbył w l´île de Berder, gdzie mistrz nowicjuszy napisał o nim «podmiot bardzo zwykły, mało inteligentny». Studia filozoficzne odbył w scholastykacie w Liège w Belgii, a teologiczne w Brosse-Montceaux we Francji. Śluby wieczyste złożył 29 września 1935 r. w Montereau. Święcenia kapłańskie przyjął 4 lipca 1937 r. 26 maja 1938 r. został wysłany do Laosu. Był pionierem misji w północnej części tego kraju, w szczególności pośród plemienia Hmong. Pod koniec II wojny światowej został uwięziony w Wietnamie. Następnie w 1946 r. powrócił do Laosu, gdzie wiódł bardzo ubogie życie, mężnie i zaradnie stawiając czoła wszelkim misjonarskim trudom i niedogodnościom. Zajmował się formacją katechumenów i neofitów. W listopadzie 1957 r. oddał swoją wioskę i sektor w ręce o. Louisa Loroya OMI. Następnie prowadził misje w nowych miejscach. Cechowała go duża wrażliwość na ludzką biedę i cierpienie. Został zapamiętany jako człowiek o wielkim i silnym misjonarskim sercu, które było wyczulone na najuboższych. Został zastrzelony przez rebeliantów w czasie podróży do jednej z wiosek niedaleko Paksane 5 lipca 1969 r.

Na jego pogrzebie wikariusz apostolski powiedział:
Ojcze Boissel, zostajesz pośród nas. Ta gwałtowna śmierć zachwyca, śmierć wstrząsająca, w pełnej apostolskiej misji, śmierć, z jaką Joseph igrał wiele razy, piękna śmierć misjonarza. Ale również całe jego życie zachwyca: życie apostoła o gorejącym sercu, życie ofiarowane, życie spożyte Bożego człowieka, który niczego więcej nie pragnął aniżeli głosić Jezusa Chrystusa najuboższym.

Biskup Savannakhet, Jean Sommeng Vorachak, powiedział z kolei:
Całe życie tych apostołów – i nas wszystkich, którzy działamy i ryzykujemy nasze zycie dla wiary – według mnie, wystarczy powiedzieć, że oddali oni swoje życie jeden raz na zawsze, za dobrych i złych, gotowi stawić czoła nieważne jakim przeciwnościom. O. Dubroux, o. Boissel, o. Tiên i wszyscy pozostali… wszyscy umarli dla sprawy Kościoła i religii. Czy Kościół ich kanonizuje lub nie, czy rozpozna ich jako świętych, to w sumie mało znaczy. Wszyscy ci księża i katechiści umarli z powodu wiary, a zatem ja wierzę i jestem tego pewien, że oni są w niebie.

Bł. Paul Thoj Xyooj

Paul Thoj Xyooj urodził się w 1941 roku, jako syn lokalnego wodza w prowincji Louang Prabang, był w pierwszej grupie katechumenów nowo przybyłych misjonarzy oblatów. W wieku 16 lat wyraził pragnienie zostania księdzem i wstąpił do niższego seminarium. Uświadomiwszy sobie jednak, że jego powołaniem jest małżeństwo, a nie kapłaństwo, opuścił seminarium i został katechetą. Współpracował z oblatami wśród ludu Hmong, będąc dla nich niezastąpionym, ponieważ znał język, którego misjonarze z trudem się uczyli. Jego prosta wiara była zaraźliwa, o czym świadczy jeden z naocznych świadków, który relacjonował jego nauczanie: „Jesteście ludźmi, którzy mają grzech pierworodny, a więc jesteście grzesznikami. Żyjemy na tej ziemi tylko raz, ponieważ umieramy i stajemy się prochem. Jednak Bóg bardzo nas kocha i nas nie opuścił. Dlatego posłał swojego jedynego Syna, Jezusa, który został ukrzyżowany, aby wziąć na siebie wszystkie nasze grzechy. Został pogrzebany na trzy dni, ale zmartwychwstał. Jest teraz z Ojcem w niebie. Jezus powróci po wierzących, aby ich wskrzesić, tak jak sam zmartwychwstał. Wtedy wszyscy mężczyźni będą przystojni, a kobiety piękne, każdy będzie zdrowy i będą mieć życie wieczne. Będą żyć z Bogiem w niebie, w miłości, jak ptaki latające po niebie, bez konieczności pracy, mając jedzenie i ubranie na całą wieczność. ”W wieku 19 lat Xyooj towarzyszył już ojcu Mario Borzadze w jego misyjnych podróżach wśród ubogich w wioskach, kiedy został pojmany przez rebeliantów. Kiedy odmówił opuszczenia oblata, także poniósł śmierć męczeńską. Naoczni świadkowie opisali jego ostatnie chwile, gdy błagał rebeliantów, aby nie zabijali ojca Borzagi. Młody Laotańczyk powiedział: „Nie zabijajcie go, bo to nie jest Amerykanin, tylko Włoch, i jest bardzo dobrym księdzem, bardzo życzliwym dla wszystkich; robi tylko dobre rzeczy!” Jednak oni nie chcieli mu uwierzyć.

Powiedział wtedy: „Nie odejdę, zostaję z nim. Jeśli go zabijecie, zabijcie mnie także. Tam, gdzie on umrze, ja też umrę, a tam, gdzie on będzie żył, ja też będę żył.” Rebelianci odpowiedzieli: „Naprawdę jesteś uparty, więc chcesz też umrzeć?” Odpowiedział: „Tak!” I tak obaj zostali zabici.

Redakcja/Justyna Nowicka

Fot. Justyna Nowicka – odpust

Fot. arch misjonarzy oblatów