II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona [O. Maciej Michalski OMI, Lubliniec]

W wielkopostne środy i piątki zapraszamy do wspólnego rozważania kolejnych stacji drogi krzyżowej. Pomagają nam w tym oblaci opowiadający o swojej posłudze, dający świadectwo życia. Dziś towarzyszy nam kapelan w szpitalach o. Maciej Michalski OMI z Lublińca.

7 marca 2025

II. Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie, żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył! 

„Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa. A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota” (J 19,16-17). 

To brzmi banalnie – każdy ma swój krzyż do dźwigania. Wiele razy to słyszeliśmy w kościele podczas kazania, a w młodości na szkolnej katechezie. O cierpieniu łatwo się mówi, ale dużo trudniejsze jest jego przeżywanie. Wymagające jest również towarzyszenie ludziom w ich cierpieniu. Często uciekamy od tego tematu. Chcielibyście widzieć jedynie łatwą stronę życia. Są ludzie, którzy nie tylko nie uciekają od tego doświadczenia, lecz poświęcają się temu, by ludziom cierpiącym towarzyszyć. Są to kapelani pracujący w szpitalach. Jednym z nich jest o. Maciej Michalski OMI. 

– Doświadczenie mi mówi, że cierpienie to coś znacznie więcej niż sam ból fizyczny. To nie tylko kwestia odczuwania dyskomfortu fizycznego, ale cierpienie związane jest też z ogromnym bólem psychicznym. Posługuję w dwóch szpitalach. Jeden z nich jest szpitalem dla chorych psychicznie. Tam nie można mówić sensu stricte o bólu fizycznym, ale ci ludzie cierpią, i to nie raz są takie cierpienia, których nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić. To jest też cierpienie, które – każdego kto z nim się styka z zewnątrz – uczy ogromnej pokory odnośnie do tego, co człowiek jest w stanie i może w swoim życiu przejść i przecierpieć. To często jest też kwestia tego, że ci ludzie cierpią z powodu odrzucenia przez swoje otoczenie, zarówno rodzinę jak i szerzej – społeczeństwo – mówi o. Maciej Michalski OMI. 

Coraz więcej mówi się o cierpieniu psychicznym. Zdaje się, że jako społeczeństwo powoli coraz bardziej rozumiemy, że istnieją choroby i zaburzenia psychiczne. Zbiega się to z faktem, że coraz więcej osób mierzy się z takimi problemami. Bywa, że ich przyczyną jest tłumienie wewnętrznego bólu związanego z trudnymi emocjami czy wydarzeniami. To właśnie świadome przyjęcie krzyża w postaci tego co czujemy i czego doświadczamy prowadzi nas do życia szczęśliwego – pomimo cierpienia, które jest obecne. Zwłaszcza, jeśli robimy to z Chrystusem, jeśli z Nim bierzmy nasz krzyż. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30) – mówi do nas Chrystus. 

Ojciec Maciej Michalski OMI poznał kiedyś umierającego człowieka w sile wieku. Był tylko ochrzczony. W domach dziecka doświadczył sytuacji pozostawiających głębokie rany. – Pod koniec życia poprosił mnie o wszystkie możliwe sakramenty. Umierał ze słowami, że szkoda, że tak późno je przyjął – wspomina oblat. Najważniejsze, że ostatecznie zwrócił się do Chrystusa. On przyniósł mu ukojenie. 

Tutaj wracamy do początku. Naszym krzyżem jest też cierpienie innych – naszych najbliższych, ale innych ludzi, którzy są obok nas, a których cierpienia może widzieć nie chcemy. Jaką postawę jako chrześcijanie powinniśmy przyjąć wobec cierpienia drugiego człowieka, z którym się spotykamy? – Przede wszystkim powinniśmy nauczyć się akceptować tych ludzi z ich cierpieniem – podpowiada o. Maciej Michalski OMI. Nie zbywajmy ich stwierdzeniem, że „wszystko będzie dobrze”, zaakceptujmy ich cierpienie. 

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami. 

Piotr Ewertowski 

Grafika wyróżniająca: Agnieszka Robakowska