XII Zaduszki Muzyczne "u Oblat" w Lublińcu [ZDJĘCIA]
Już po raz XII oblacka parafia w Lublińcu zorganizowała Muzyczne Zaduszki „u Oblat”. Eucharystii w intencji wiernych zmarłych przewodniczył proboszcz wspólnoty – o. Tomasz Woźny OMI. Oprawę muzyczną przygotował Oblacki Chór Kameralny. Po Mszy świętej miała miejsce modlitwa uwielbienia animowana przez diakonię muzyczną Domowego Kościoła. Wierni przynieśli do kościoła znicze, które pobłogosławione i odpalone od Paschału mogli zanieść na groby swoich bliskich.
(pg/zdj. Grzegorz Juziak)
Komentarz do Ewangelii dnia
W obecnym czasie służba zdrowia zmusza dość często pacjentów do ogromnej cierpliwości. Każe czekać nierzadko w długich kolejkach. Niejeden pacjent chciałby to przyspieszyć, ale nie ma na to wpływu. Jezus, lekarz duszy i ciała, nie każe czekać w kolejkach, poczekalniach. Właściwie możesz znaleźć Go wszędzie, nawet w tym miejscu, w którym teraz jesteś. Tak, nawet tutaj! Ważne jest Twoje pragnienie spotkania Go. On daje się znaleźć tym, którzy Go szukają. W sposób szczególny jednak możesz Go doświadczyć w Eucharystii oraz w sakramencie pokuty i pojednania. On tam jest i czeka, aby tak jak chorego z Ewangelii, dotknąć ciebie, mnie i każdego kto pragnie spotkania z Nim; uzdrowić i pozwolić wrócić do domu. Długo nie będziesz musiał czekać, ale długo nie zapomnisz tego spotkania.
(S. Stasiak OMI)
Turkmenistan: Nowy przełożony oblackiej wspólnoty
Prowincjał Polskiej Prowincji, o. Marek Ochlak OMI, odwiedził Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Turkmenistanie. Obecność wspólnoty wierzących w Chrystusa w tym zdominowanym przez islam kraju stanowi priorytet Stolicy Apostolskiej. Stąd też obecność Kościoła w Turkmenistanie ujęta jest w kanoniczne normy Misji Sui Iuris i bezpośrednio podlega trosce Watykanowi. Prowincjałowi towarzyszył o. Józef Czernecki OMI, ekonom prowincjalny.
Olbrzymi kraj, bogata historia
Po przylocie do Turkmenbaszy delegacja Polskiej Prowincji musiała dostać się do Nuncjatury Apostolskiej w Aszchabadzie – stolicy Turkmenistanu.
Zmęczeni ale radośni ruszyliśmy w środę ok. 6.00, tamtejszego czasu rano, w kierunku Aszchabadu. Prawie 600 km, ale droga ta zachwycała widokiem na pustynię – relacjonuje o. Marek Ochlak OMI.
Na początku goście z Polski mieli okazję zapoznać się z dziedzictwem historycznym kraju. Zwiedzili m.in. Nisę.
Znajdowało się tutaj starożytne miasto Partów. Naród ten jest wspomniany jako świadek Zesłania Ducha Świętego w księdze Dziejów Apostolskich.
Spotkanie ze wspólnotą wierzących
Najważniejszym celem wizyty prowincjała i ekonoma prowincjalnego była instalacja nowej administracji domu zakonnego w Aszchabadzie. Placówka podlega jurysdykcyjnie Polskiej Prowincji. Goście z Polski mieli okazję spędzić czas na modlitwie z miejscową wspólnotą katolicką.
Ważnym momentem wizyty w Turkmenistanie była instalacja nowego przełożonego oblackiej wspólnoty zakonnej w Aszchabadzie. Nowym superiorem został o. Paweł Kubiak OMI. Nowy przełożony domu zakonnego publicznie złożył wyznanie wiary.
Gościnność i prosta ewangeliczna wiara
Podczas wizyty w oblackiej misji prowincjał i ekonom prowincjalny mieli okazję przyjrzeć się codziennej posłudze misjonarzy oblatów. Katolicy są tutaj rozproszeni na ogromnym obszarze. Dotarcie z posługą sakramentalną m.in. do chorych wymaga pokonania wielu kilometrów.
Goście z Polski doświadczyli też lokalnej gościnności oraz miejscowej kuchni. Wszystko odbyło się na dziedzińcu placówki dyplomatycznej Watykanu w Aszchabadzie. Nie zabrakło również artystycznych występów dzieci i młodzieży.
Koncert i wizyta w ambasadzie
Byliśmy zaproszeni na koncert do filharmonii na występ orkiestry narodowej pod batutą najlepszego dyrygenta Turkmenistanu, dobrego znajomego nuncjatury. Niesamowite miejsce i wrażenia artystyczne – relacjonuje prowincjał Polskiej Prowincji.
Prowincjał wziął również udział w bankiecie z okazji 100. lecia Republiki Tureckiej. Obecność w ambasadzie tego kraju była okazją do zamienienia kilku słów z korpusem dyplomatycznym.
Misja Sui Iuris w Turkmenistanie została erygowana w 1997 roku. W 2020 roku liczyła 250 katolików. Od początku opiekę duszpasterską nad katolikami sprawują tutaj Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej z Polskiej Prowincji. Przełożonym misji jest o. Andrzej Madej OMI.
(pg/zdj. M. Ochlak OMI)
Paweł Gomulak OMI: Cmentarz – słowo, które zmieniło świat
Choć nazwa „cmentarz” funkcjonowała w starożytnej Grecji i Rzymie, okazuje się, że jego rozpowszechnienie na świecie należy przypisywać chrześcijaństwu i jego wierze w powszechne zmartwychwstanie w dniu Paruzji – powtórnego przyjścia Chrystusa na końcu czasów.
Cmentarna lingwistyka
Starożytny świat używał kilku terminów na określenie miejsca pochówku. Jednym z najbardziej popularnych to nekropolia. Pochodzi od dwóch greckich słów: nekro i polis. Oznacza „miasto zmarłych”. Nekropolie przybierały różne formy – od spektakularnych piramid w starożytnym Egipcie, poprzez starochińskie groby cesarzy wraz ze służbą czy wojskiem, aż po funkcjonujące w starożytnej Grecji i Cesarstwie Rzymskim miejsca pochówków, ciągnące się wzdłuż dróg prowadzących do miast.
W judaizmie miejsca pochówku nazywano różnie: „bejt olam” – dom świata, dom wieczności; „bejt chajim” – dom życia; „bejt kwarot” – dom grobów; „bejt almin” – dom wieczności. Słowo „kirkut”, do którego przywykliśmy, jest terminem zapożyczonym z języka niemieckiego. Żydzi jednak go unikali, ponieważ nacechowany jest perspektywą chrześcijańską – językoznawcy podkreślają, że jego źródłosłowem jest niemieckie „kirche” – kościół. Co ciekawe, na żydowskich grobowcach umieszcza się symbole przynależności zmarłego do poszczególnych rodów biblijnego Izraela.
W islamie miejsca pochówku oznacza się terminem „mizar”. Nazwa pochodzi od arabskiego „mazar” – grób. Mizary znajdują się także w Polsce, chowano na nich Tatarów, którzy przez wieki budowali wspólne dziedzictwo naszej Ojczyzny. Jednym z nich jest mizar w Lebiedziewie niedaleko Kodnia.
Jesteśmy skazani na życie…
Wreszcie najpopularniejsze słowo we współczesnej kulturze zachodniej – cmentarz. Jego etymologia jest niesamowicie ciekawa. „Coemeterium” to łacińska nazwa cmentarza, który ciągnął się wzdłuż drogi prowadzącej do starożytnego Rzymu. Pochodzenie słowa nie jest jednak łacińskie. Jest zlatynizowaną formą greckiego „koimeterion”, które wprost nawiązuje do snu, oczekiwania, tymczasowości: „koimoumai” oznacza „spać”, a „koimeterion” wskazuje na „sypialnię, miejsce odpoczynku”. Lubię to słowo. Jeśli pójdziemy troszkę głębiej, rozbijemy je na dwa terminy: „koimeo” – układam do snu i „tereo” – ochraniam. Podczas gdy świat pogański chował swoich zmarłych w miastach zmarłych (nekropolie), chrześcijanie składali ciała w miejscach snu, z którego zostaną wybudzeni (cmentarze). Celowo pomijam tutaj istnienie chrześcijańskich katakumb, choć są one przepiękne. Ich funkcjonowanie wiąże się bowiem z okresem wczesnego chrześcijaństwa w Rzymie, kiedy Kościół był prześladowany. System podziemnych korytarzy służył nie tylko pochówkom, ale stanowił bezpieczne miejsce modlitwy: greckie „kata” – pod, obok, na dole i „tymbos” – grób.
Ziemia, która pulsuje życiem
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz powiedział kiedyś: „To oni żyją, a my umieramy”. Kiedy staję na cmentarzu, mam przekonanie, że ta ziemia pulsuje życiem. Jak ziarno rzucone w ziemię, które musi obumrzeć, żeby wyrosło z niego życie. Jeśli wsłuchamy się w słowa Kościoła, jakie kieruje do zmarłego podczas pogrzebu, mowa jest o życiu. Tu nie ma końca, jest przejściowość. Myślę, że coraz bardziej o tym zapominamy. „Bereszit” – na początku, kiedy wszystko się ukorzeniało – Bóg ulepił człowieka z ziemi, konkretnie z gliny, która w Izraelu była niezwykle ceniona do wyrobu naczyń. Ten obrazowy język księgi Rodzaju, bo przecież nie jest to opis historyczny, a teologiczny, pokazuje niezwykłą intymność między Bogiem a człowiekiem. Na każdym z nas jest odcisk Jego palców… Ale to nie ostatni akt stwórczy Boga. Czeka nas Paruzja, a więc ostateczne słowo Boga wobec stworzenia, kiedy wszystko znowu zostanie ukorzenione, znów wróci do „bereszit”, do początku. Wtedy ciała spoczywające w ziemi zostaną znów ulepione palcem Bożym. Dopiero wtedy będziemy w pełni żyć z Bogiem na wieki… Nota bene, dlatego właśnie Benedykt XVI wskazywał, że błędem teologicznym jest modlenie się tylko za dusze zmarłych. My modlimy się za całego człowieka w perspektywie Paruzji. W książce „Zmartwychwstanie i życie wieczne” kardynał Ratzinger wskazuje, że istnienie wyjątkowa nić połączenia konkretnej duszy z ciałem, które obumiera w ziemi. Przy przyjściu Chrystusa dusza powróci do konkretnego ciała, swojego, które zostało utkane palcami Boga.
Pamięć korzeni
Papież Franciszek obecne pokolenie młodych nazywa „pokoleniem wykorzenionym”. Chyba najbardziej wyraźnie można zaobserwować to właśnie w dzień zaduszny, gdy udajemy się na groby naszych bliskich. Trzeba nadmienić, że w naszych czasach coraz bardziej zatracamy odrębny charakter tych dwóch listopadowych dni. Uroczystość Wszystkich Świętych jest dniem radosnym, natomiast Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada) ma charakter refleksyjny i modlitewny.
Ale powracając do głównej myśli, w moich rodzinnych stronach w zwyczaju jest umieszczanie na grobach porcelanowych zdjęć zmarłych. Stając przy mogiłach w dzień zaduszny, spogląda się na konkretne twarze. Z dzieciństwa pamiętam, że często na cmentarzach spotykała się cała rodzina, niekiedy pokonując setki kilometrów. To rodziło okazję nie tylko do rodzinnych kawek, ale przy ich okazji wspominano poszczególnych zmarłych, niekiedy wyciągano stare fotografie, przywoływano ciekawe anegdoty… W tych konkretnych grobach spoczywają bowiem nasze korzenie, historia i mądrość pokoleń, z których wyrastamy my.
Halloween i dzień zaduszny – inna perspektywa skutków
Wydaje się, że współczesne pokolenie młodych i dzieci zostało odcięte od korzeni. Od lat nie walczę już z cywilizacją Halloween, choć w swoim pierwotnym wymiarze ma ona korzenie chrześcijańskie, a dopiero z biegiem lat, mieszania się tradycji i zeświecczeniem społeczeństwa przybiera formę pseudo zabawy o dużym niebezpieczeństwie duchowym. Osobiście, ciarki mnie przechodzą, gdy widzę dzieciaki poprzebierane za upiory, które przemierzają ulice naszych miast i wsi… ale ostatecznie to odpowiedzialność rodziców…
Pamiętam, jak kiedyś na Śląsku pomagałem duszpastersko w uroczystość Wszystkich Świętych i dzień zaduszny. Do kościoła parafialnego przylegał rozległy cmentarz, który przeżywał istne oblężenie. Spacerowałem po nim, odmawiając różaniec i przyglądałem się gwarowi, który na nim panował. Od razu uderzył mnie jeden fakt – poza nielicznymi wyjątkami, nie było tam dzieci i młodzieży… Spytałem zatem kilka rodzin: „A gdzie są Wasze dzieci?”. Padały różne odpowiedzi: „Zostały w domu, mają wiele nauki”, „Jest zimno, nie chcemy, żeby się przeziębiły”, „Nie chciały przyjść”. Zrodziło się we mnie pytanie: Ciekawe, ile spośród nich dzień wcześniej biegało po ulicach przebranych za upiory, „bawiąc się” w Halloween? Wtedy rodzice nie myśleli o pogodzie, nauce, nie przejmowali się potencjalną chorobą…
Trzeba przyznać, że to rodzice sami odcinają dzieci od korzeni. Niekiedy, gdy staną wreszcie przy mogiłach swoich dziadków, pradziadków – jeśli nawet na pomniku są ich zdjęcia – kompletnie nie wiedzą, kim byli ci ludzie… Nie mają korzeni, są „pokoleniem wykorzenionym”.
Przyszłość…
Pamiętam, jak pierwszy raz stanąłem nad grobem mojego pradziadka w Piwnicznej. Wiedziałem, że moje imiona są po dziadku i pradziadku ze strony ojca. Dziwne uczucie, gdy patrzysz na tablicę i widzisz swoje własne imię i nazwisko. Ale z kolei to motywuje do refleksji o przyszłości…
Moi rodzice dbali o pamięć o zmarłych, ciągnęli nas na cmentarz, mówili o nich, wspólnie za nich się modliliśmy. Moja świętej pamięci mama wciąż przypominała, że właśnie dziś przypada rocznica śmierci dziadka, babci, wujka etc. To najlepsza inwestycja na przyszłość. Dziś mam tą samą wrażliwość, na ścianie w moim zakonnym pokoju wiszą moje korzenie, wciąż zabieram się za artystyczne wykonanie mojego drzewa genealogicznego. Każde spojrzenie na nich rodzi we mnie modlitwę, która jest przecież nieporównanie cenniejsza od kwiatów i zniczy – te są bardziej dla oka ludzkiego. Moi przodkowie dokonali najlepszej inwestycji na przyszłość. Nauczyli mnie pamięci i modlitwy za zmarłych. Jeśli dzisiejsi rodzice nie zaszczepią tej troski młodemu pokoleniu, kiedy odejdą z tego świata – kto z bliskich za nich się pomodli? Zapali znicz na grobie, zapamięta? Wtedy pozostanie tylko i aż – modlitwa wspólnoty Kościoła. A kolejne wykorzenione pokolenie nie ukorzeni następnego, bo zostaje zerwana łączność pokoleń.
o. Paweł Gomulak OMI – misjonarz ludowy (rekolekcjonista), ustanowiony przez papieża Franciszka Misjonarzem Miłosierdzia. Studiował teologię biblijną na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej w Obrze (sekcja Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu). Koordynator Medialny Polskiej Prowincji, odpowiedzialny za kontakt z mediami i wizerunek medialny Zgromadzenia w Polsce. Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Pasjonat słowa Bożego, w przepowiadaniu lubi sięgać do Pisma Świętego i tradycji biblijnej. Należy do wspólnoty zakonnej w Lublińcu.
Kanada: 175 lat temu powstał Uniwersytet św. Pawła w Ottawie
Uniwersytet św. Pawła powstał w 1965 roku. Jest to w pełni dwujęzyczna uczelnia prowadzona przez Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Uniwersytet ma status uczelni papieskiej i jednocześnie status cywilny zatwierdzony przez rząd Kanady w 1866 roku.
W 1848 roku Joseph-Bruno Guigues OMI, pierwszy biskup rzymskokatolickiej archidiecezji Ottawy, założył College of Bytown. W 1856 roku uczelnia została oficjalnie powierzona Misjonarzom Oblatom Maryi Niepokalanej, a w 1866 roku została przemianowana na College of Ottawa. Uczelnia jest stowarzyszona z Uniwersytetem Ottawskim. Oferuje kształcenie w zakresie: prawa kanonicznego, nauk humanistycznych, filozofii i teologii.
Z okazji 175. rocznicy powstania uczelni odbyło się sympozjum, w którym wziął udział superior generalny Zgromadzenia – o. Luis Alonso OMI. Wśród zaproszonych gości był również prowincjał polonijnej Prowincji Wniebowzięcia NMP w Kanadzie – o. Jacek Nosowicz OMI.
(pg/zdj. OMIWorld, OMI Assumption Province)
Mieczysław Hałaszko OMI: Pracowitość [WIDEO]
Ojciec Mieczysław Hałaszko OMI – przełożony oblatów w Kokotku i misjonarz ludowy. Poprzednio wieloletni proboszcz we Wrocławiu i Kędzierzynie-Koźlu. Zawsze uśmiechnięty i pogodny, lubi żartować. Pasjonat i czynny tenisista, który niejednemu młodemu zawodnikowi potrafiłby utrzeć nosa na korcie.
(niniwa.pl)
Łeba: Modlitwa za tych, którzy nie wrócili...
Każdego roku parafianie z Łeby gromadzą się przy krzyżu ustawionym przy wejściu do miejscowego portu, aby modlić się za ludzi morza, którzy nie wrócili do swoich domów.
Oblackie placówki w Polsce – Łeba [droncast]
W Łebie funkcjonują dwie wspólnoty parafialne. Najstarszą z nich opiekują się Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej.
(pg/zdj. OMI Łeba)
Opole: Nowi Rycerze Jana Pawła II
W oblackiej parafii w Opolu gościł bp Waldemar Musioł. Celem wizyty było włączenie do grona Zakonu Rycerzy Jana Pawła II dwóch mężczyzn. Ale wizyta biskupa pomocniczego diecezji opolskiej zbiegła się z rocznicą powołania go przez Stolicę Apostolską do pomocy w przewodzeniu Kościołowi Opolskiemu.
Dokładnie rok temu o godz. 12.00 została ogłoszona nominacja na biskupa ks. Waldemara Musioła. W naszej parafii mogliśmy dzisiaj radośnie wraz z księdzem biskupem ten dzień wspominać – napisali misjonarze oblaci z Opola.
Opole: Chorągiew Zakonu Rycerzy Jana Pawła II w oblackiej parafii
Chorągiew im. Jana Pawła II w opolskiej parafii powstała z inicjatywy o. Joachima Kusza OMI, misjonarza ludowego, który był w pierwszej grupie oblatów, którzy duszpasterzowali w nowopowstającej oblackiej parafii w Opolu.
(pg/zdj. OMI Opole)
Komentarz do Ewangelii dnia
Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych to dobra okazja do uczynienia dwóch rzeczy. Po pierwsze do tego, aby pomyśleć i pomodlić się za tych, którzy odeszli już do Boga. Po drugie, aby pomyśleć o własnej śmierci gdyż z tej perspektywy wszystko wygląda inaczej. Św. Ignacy Loyola powiedział: „Wybierz teraz to, co chciałbyś wybrać w chwili śmierci.” W tym dniu mamy możliwość wysłuchać trzy różne ewangeliczne zapisy. Wszystkie nakierowują nas na sprawy związane z życiem wiecznym. “Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi”(Rz 14,7-9). Trwajmy zatem w zadumie i rozważaniu naszej drogi ku zbawieniu.
(S. Stasiak OMI)
Papieska intencja na listopad [WIDEO]
Papież Franciszek wyjaśnia nam, że „przez bycie Papieżem nie traci się człowieczeństwa”. Przeciwnie, „bycie Papieżem także jest procesem”, w którym „człowiek uświadamia sobie, co znaczy być pasterzem”. Dlatego zachęca nas, żebyśmy prosili Pana, by mu błogosławił. I byśmy modlili się, „aby Papież, ktokolwiek by nim był – dziś jest moja kolej – otrzymywał pomoc Ducha Świętego i był posłuszny tej pomocy”.
Zapraszamy Cię do dołączenia się do modlitwy za Papieża, by w wypełnianiu swojej misji nieustannie towarzyszył w wierze owczarni powierzonej mu przez Jezusa i zawsze z pomocą Ducha Świętego.
(Vatican Media)