Madagaskar: w parafii Notre Dames de Lourdes
Ojciec Prowincjał Marek Ochlak OMI tak relacjonuje kolejny etap swojej malgaskiej wizyty: „W ‘mojej’ parafii Notre Dames de Lourdes w Toamasinie, gdzie przeżyłem trzy lata jako proboszcz, uczestniczyłem we mszy św. w uroczystość Chrystusa Króla. Parafia obchodziła jednocześnie 50 lat działalności chóru. Ożywiły się piękne wspomnienia. Widziałem prężnie rozwijającą się parafię. Po Eucharystii była uroczysta agapa przygotowana przez parafian. Dodam, że jak zawsze zaangażowanych jest tu bardzo wielu świeckich działających na ‘różnych frontach’ duszpasterskich – to dzieło pracy wielu proboszczów, którzy pracowali w tej parafii. Na Madagaskarze doświadczamy wielkich kontrastów, także w tym mieście. Z jednej strony jest parafia Notre Dame de Lourdes, jedna z najbardziej zamożnych na Madagaskarze, położona w centrum miasta, w dzielnicy portowej, a z drugiej strony są dzielnice miasta, w których żyją ludzie w kryzysie ubóstwa, głodu i bezdomności – tam mamy kolejne dwie parafie oblackie – pw. św. Eugeniusza de Mazenoda i św. Jana Chrzciciela”.

Zgodnie z oblackimi konstytucjami i regułami oraz dyrektorium prowincjalnym, przed zamianowaniem przełożonego oblackiej jurysdycji, odbywa się pisemne głosowanie współbraci do niej należących oraz bezpośrednie konsultacje wyższego przełożonego. Ponieważ Delegatura Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Madagaskarze wchodzi w skład polskiej prowincji, na zakończenie pierwszej kadencji superiora delegatury, o. Alphonsa Philiber’a Rakotondravelo OMI, konsultacje przeprowadza prowincjał o. Marek Ochlak OMI, który wcześniej przez prawie 30 lat pracował na Czerwonej Wyspie.
Misjonarze oblaci z Polski pracują na Madagaskarze już od ponad 40 lat. Pierwsza grupa pięciu misjonarzy, po przylocie w roku 1980, otrzymała do prowadzenia dwa już istniejące okręgi misyjne – Marolambo i Ambinanindrano, w Dystrykcie Lasów Tropikalnych, we wschodniej części Czerwonej Wyspy. Obecnie prowadzą 15 placówek misyjnych, a od 2004 r. także cztery parafie na wyspie Reunion. Aktualnie Delegatura Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Madagaskarze wchodzi w skład Polskiej Prowincji Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, a tworzy ją około 100 zakonników, w zdecydowanej większości Malgaszy. Jej przełożonym jest o. Alphonse Philiber Rakotondravelo OMI. Klerycy z Czerwonej Wyspy kształcą się również w seminarium oblackim w Polsce, w Obrze k. Wolsztyna.
Marek Ochlak OMI / Marcin Wrzos OMI
fot. Marek Ochlak OMI
Z listów św. Eugeniusza
Maryja w perspektywie zbawienia
Lubowicki napisał: Mając 17 lat Eugeniusz przybywa do Palermo, gdzie pozostaje przez cztery lata. To tam umocnił się w przekonaniu odnośnie do niepokalanego poczęcia i Chrystocentrycznego charakteru kultu maryjnego. Gdy w seminarium będzie mowa o niepokalanym poczęciu, przypomni sobie o Palermo. Na marginesie jego notatek z dogmatyki, na stronie świadectw tradycji wymienionych przez profesora, seminarzysta dodaje:
Arcybiskup Palermo i wszystkie władze tego wielkiego miasta co roku odnawiają przysięgę, aby przelać swoją krew aż do ostanie kropli w dla zachowania tej prawdy(Traktat o grzechach, s. 3, rękopis przechowywany w Archiwum Domu Generalnego, DM-III 4).
Inne wspomnienie dotyczy święta nazywanego Triumfem Odkupienia. W swoim „Dzienniku” z wygnania dwie strony poświęcił na opis procesji, gdzie spomiędzy osób Nowego Testamentu Maryja zawsze jest przedstawiana i boku Chrystusa i w relacji do Niego. Wydaje się, że Eugeniusz był przyzwyczajony, aby na Nią patrzeć w perspektywie zbawienia (Lubowicki, Maryja, w: Słownik Wartości Oblackich).
Nigdy nie oddajemy zbyt wielkiej czci Jezusowi jak tylko wtedy, gdy czcimy Jego Matkę, a czcimy Ją po prostu i jedynie, gdy jeszcze bardziej Ją kochamy. Tylko do Niej podążamy jako do drogi, która wiedzie nas do celu, którego szukamy – do Jej Syna, Jezusa Chrystusa (święty Ludwik Maria de Montfort).
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Jezus zaprasza mnie, abym stał się domem modlitwy. Jednocześnie przestrzega mnie, abym nie stał się jaskinią zbójców. Tylko w sytuacji, kiedy moja życiowa przestrzeń stanie się domem modlitwy, Chrystus będzie w niej nauczał. A ja usłyszę treść, którą ma mi do przekazania. Wówczas jeszcze bardziej będę domem modlitwy. Będę żył bardziej w relacji z Bogiem. To miejsce będzie bezpieczne dla mnie samego oraz dla przybywających w odwiedziny.
Łukasz Krauze OMI/niniwa.pl
fot. jcomp/Freepik
Olimpiada Znajomości Afryki: szansa na poznanie kontynentu
W 2002 r. ks. dr Andrzej Halemba, sekretarz Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, zwrócił się do rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie z projektem zorganizowania Misyjnej Olimpiady Znajomości Afryki. Projekt ten znalazł wsparcie o. Jarosława Różańskiego OMI, ówczesnego opiekuna studenckiego Naukowego Koła Misjologów. 7 listopada 2002 r. Wydział Teologiczny UKSW powołał I Misyjną Olimpiadę Znajomości Afryki. Za poziom merytoryczny i organizacyjny zawodów odpowiedzialna była również Komisja Episkopatu Polski ds. Misji.
2 lipca 2004 r. Olimpiada uzyskała aprobatę ministra edukacji narodowej i sportu i została włączona do harmonogramu olimpiad uznawanych przez ministerstwo. Decyzja ta łączyła się także z finansowaniem Olimpiady przez resort edukacji. Dodatkowe środki – zwłaszcza na nagrody – pozyskiwano od prywatnych sponsorów.

Olimpiada składa się z trzech etapów:
– eliminacje pierwszego stopnia (szkolne) – w których wymagany jest od uczestników zakres i poziom wiedzy oraz umiejętności wystarczające do uzyskania oceny bardzo dobrej na zakończenie nauki z przedmiotów takich jak: geografia, historia, religia, wiedza o kulturze, filozofia;
– eliminacje drugiego stopnia (okręgowe) – w których wymagany jest od uczestników zakres i poziom wiedzy oraz umiejętności niezbędne do uzyskania oceny celującej na zakończenie nauki z następujących przedmiotów: geografia, historia, religia, wiedza o kulturze, filozofia;
– eliminacje centralne (ogólnopolskie) – w których wymagany jest od uczestników zakres i poziom wiedzy oraz umiejętności wskazane w programie Olimpiady Znajomości Afryki.
Celem Olimpiady jest promocja Afryki, przy zwróceniu szczególnej uwagi na działalność naszych rodaków na tym kontynencie – bogactwo pracy polskich misjonarzy i misjonarek, ambasadorów naszego kraju oraz ludzi, wśród których żyją. Ponadto uczestnictwo w konkursie integruje uczniów wokół idei wychowania w duchu tolerancji, szacunku dla drugiego człowieka – bez względu na jego pochodzenie, a także uczy wrażliwości, otwartości na inne narody i kultury.

– Afryka to kontynent ogromny i zróżnicowany. Ma olbrzymi potencjał ludzki, intelektualny, gospodarczy – choć to kontynent przeżywający duże trudności, głównie ze względu na odziedziczony po kolonializmie system państwa wzorowany na europejskim modelu politycznym. To nie zawsze odpowiada lokalnym uwarunkowaniom. A przede wszystkim nie odpowiada to bardzo długiej tradycji opierania tych podstawowych więzi społecznych o pokrewieństwo i powinowactwo. To rdzeń kultury afrykańskiej – zaznacza ojciec Różański.
Laureaci i finaliści Olimpiady Znajomości Afryki są przyjmowani na prestiżowe uczelnie w kraju z pominięciem postępowania rekrutacyjnego. W ubiegłym roku w olimpiadzie wzięli udział uczniowie z ponad 1100 szkół średnich.
– Olimpiada Znajomości Afryki ma wprowadzać nie tylko w przestrzeń wiedzy, ale także ukazywać różnorodność kulturową i bogactwo tego kontynentu. Wśród młodych Afryka jest postrzegana jako jeden organizm, patrzy się na nią w sposób deprecjonujący. Warto ją lepiej poznać i Olimpiada temu służy – tłumaczy o. prof. Jarosław Różański OMI.

Organizatorem Olimpiady jest Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (Katedra Misjologii WT), a przewodniczącym komitetu głównego olimpiady – o. prof. Jarosław Różański OMI. Do komitetu naukowego należą wybitni afrykaniści i misjolodzy z Europy i Afryki: dr Jean Claude Angoula CSSP (Centre Saint Augustin de Dakar, Senegal), dr Lucjan Buchalik (MMŻ), prof. UKSW Dominika Gardzińska-Żukowska, dr Jacek Górka OFM (Jordan University College, Tanzania), prof. UKSW Wojciech Kluj OMI, dr hab. Jacek Łapott (US), dr Małgorzata Madej (Prodoteo), dr Katarzyna Mich (Instytut Mazenodianum), ks. prof. Faustin Nyombayire (UTAB, Rwanda), prof. Jacek Pawlik SVD (UWM), prof. UPH Robert Piętek, dr Kinga Puchała (Instytut Mazenodianum), dr Marek Rostkowski OMI (Instytut Mazenodianum), dr Constantine Rupiny (Uganda), dr Darek Skonieczko (PME), dr Kazimierz Szymczycha SVD (KEP ds. Misji), prof. UKSW Tomasz Szyszka SVD, dr hab. Marcin Wrzos OMI (Instytut Mazenodianum) i prof. Maciej Ząbek (UW). W latach 2020-2024 etap finałowy odbywał się w Oblackim Centrum Młodzieżowym w Kokotku.
Zapisy do tegorocznej edycji trwają na stronie internetowej Olimpiady.
tekst i zdjęcia: Michał Jóźwiak
Madagaskar: Prowincjał w Mahanoro
Tak relacjonuje swoją wizytę ojciec prowincjał Marek Ochlak OMI: „Kolejny dzień w Mahanoro rozpoczęliśmy mszą świętą w kościele. Dzień powszedni, ale celebrowaliśmy Eucharystię ze wspomnienia Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Po mszy św. spotkałem się z parafianami. Szczególnie ujął mnie piękny widok dzieci idących do szkoły prowadzonej przez siostry. 2500 kształconych uczniów, także z buszu. To skarb dla tego regionu. Szkoła ma zerówkę, podstawówkę, gimnazjum i liceum. Niestety, w klasach jest nawet po 50 uczniów, bo jest za mało odpowiedniej infrastruktury, brakuje sal. Część współbraci z Abinanindrano i Marolambo już wróciła do swoich misji, wraz z nowicjuszami. Trwają rozmowy w braterskiej atmosferze. Mogę je prowadzić, na szczęście, po malgasku i francusku. Pozdrawiam z pięknej misji Mahanoro położonej nad Oceanem Indyjskim. Przy okazji pozdrawiam i dziękuję wszystkim darczyńcom i Przyjaciołom Misji za ich wieloletnie zaangażowanie w to, aby misja Mahanoro i inne wzrastały”.

Zgodnie z oblackimi konstytucjami i regułami oraz dyrektorium prowincjalnym, przed zamianowaniem przełożonego oblackiej jurysdycji, odbywa się pisemne głosowanie współbraci do niej należących oraz bezpośrednie konsultacje wyższego przełożonego. Ponieważ Delegatura Misjonarzy Oblatów MN na Madagaskarze, wchodzi w skład polskiej prowincji, na zakończenie pierwszej kadencji superiora delegatury o. Alphonsa Philiber’a Rakotondravelo OMI, konsultacje przeprowadza prowincjał o. Marek Ochlak OMI, który wcześniej przez prawie 30 lat pracował na Czerwonej Wyspie.

Misjonarze oblaci z Polski pracują na Madagaskarze już od ponad 40 lat. Pierwsza grupa pięciu misjonarzy, po przylocie w roku 1980, otrzymała do prowadzenia dwa już istniejące okręgi misyjne – Marolambo i Ambinanindrano, w Dystrykcie Lasów Tropikalnych, we wschodniej części Czerwonej Wyspy. Obecnie prowadzą 15 placówek misyjnych, a od 2004 r. także cztery parafie na wyspie Reunion. Aktualnie Delegatura Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Madagaskarze wchodzi w skład Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów, a tworzy ją około 100 zakonników, w zdecydowanej większości Malgaszy. Jej przełożonym jest o. Alphonse Philiber Rakotondravelo OMI. Klerycy z Czerwonej Wyspy kształcą się również w seminarium oblackim w Polsce, w Obrze k. Wolsztyna.
Marek Ochlak OMI / Marcin Wrzos OMI
fot. Marek Ochlak OMI
Ukraina: Witalij Podolan OMI mianowany superiorem delegatury w Ukrainie na drugie trzylecie
Ojciec Witalij Podolan został mianowany superiorem delegatury w Ukrainie na drugie trzylecie. Radnymi superiora zostali mianowani ojcowie: Aleksander Zieliński – pierwszym, Paweł Wyszkowski – drugim, Bernard Felczykowski – trzecim.
Poniżej publikujemy rozmowę z o. Witalijem Podolanem OMI.
Michał Jóźwiak: Tysiąc dni trwa już wojna w Ukrainie. Który z tych dni był dla Ojca najtrudniejszy?
Witalij Podolan OMI: Warto zaznaczyć, że ta rosyjsko-ukraińska wojna trwa zdecydowanie dłużej. Właściwie od dziesięciu lat. Zaczęło się od aneksji Krymu w 2014 r. Ale na pewno te pierwsze dni pełnowymiarowej inwazji militarnej w 2022 r. były tym najgorszym momentem. To był szok i czasem paraliżujący działania strach. Z niektórych miast nie dało się wyjechać – nie było wiadomo, na jakich terenach ukrywają się zbrodniarze. Mówię zbrodniarze, bo trudno tu mówić o żołnierzach.
Gdzie Ojca zastała ta inwazja? W jakim regionie Ojciec przebywał?
Byłem w Obuchowie pod Kijowem. Akurat tego dnia mieliśmy wywieźć do Lwowa najważniejsze dokumenty, bo spodziewaliśmy się, że może dojść do ataku ze strony Rosji. Obudziliśmy się i okazało się, że jesteśmy otoczeni i nie możemy nigdzie się ruszyć.
Jest Ojciec przełożonym oblatów w Ukrainie. Jakie były Ojca pierwsze decyzje po inwazji? Jak zorganizować życie wspólnoty zakonnej w tak tragicznym momencie?
Większość placówek oblackich była odcięta od świata. Oczywiście nie mogliśmy się spotkać twarzą w twarz, bo podróżowanie po kraju było niemożliwe. Codziennie organizowaliśmy spotkania online na platformie internetowej, aby móc porozmawiać, dowiedzieć się, co w różnych regionach Ukrainy się dzieje. Czasem o połączenie było trudno. Niektórzy współbracia nie bez ryzyka musieli przemieszczać się po mieście, żeby mieć dostęp do sieci. Przypomnijmy, że trwały i trwają bombardowania. Szczęśliwie zawsze udawało nam się choć na chwilę ze sobą połączyć.
Trudno skupić się na Bogu, na modlitwie, kiedy dookoła wyją syreny, wybuchają bomby? Czy może to niebezpieczeństwo pomaga się do Niego zbliżyć?
Moje doświadczenie jest takie, że to zdecydowanie pomaga. Widząc dookoła nas bezradność, szuka się wsparcia u innych ludzi i u Pana Boga. Każdy szukał bezpiecznego miejsca. Staraliśmy się, żeby kościoły były otwarte, ale nie zawsze było to możliwe. Podziemia niektórych świątyń były organizowane jako schrony, bo starsze kościoły mają grube, solidne mury. Ludzie jednak domagali się możliwości modlitwy, adoracji, sakramentów.
Jak wygląda obecnie duszpasterska praca oblatów na Ukrainie?
Regularnie odprawiamy msze święte, przygotowujemy też do przyjmowania sakramentów. Zazwyczaj takie przygotowanie to kilkuletni proces, ale teraz znacznie to przyspieszamy. Wojna to szczególnie trudne warunki, a nie chcemy nikomu utrudniać drogi do sakramentów. Trzeba jednak znać priorytety. W niebezpieczeństwie śmierci patrzy się przede wszystkim na to, żeby jak to tylko możliwe ułatwić ludziom życie wiary. Decyzje indywidualnie podejmują duszpasterze.

Msze święte podczas trwającej wojny czasem są pewnie z konieczności przerywane…
Nie brakuje nam dylematów. Jeden z moich współbraci w Kijowie opowiadał mi, że odprawiał Eucharystię i nagle usłyszał, że zbliżają się drony kamikaze. Co wtedy robić? Przerwać mszę św.? Biec do schronu? Nie zwracać uwagi na ryzyko i celebrować dalej? Skończyło się na tym, że drony eksplodowały kilometr dalej, ale życie w Ukrainie ciągle wiąże się z namacalnym dotykaniem granicy między życiem a śmiercią. Gdy byłem w Gniewaniu i szedłem z domu rodzinnego do kościoła, widziałem nad głową przelatujące rakiety. Takie obrazki zostają w głowie. Później człowiek się zastanawia, wpatrując się w okno, czy zaraz nie stanie się jakaś tragedia.
Rozmawialiśmy przed wybuchem wojny. Mówił wtedy Ojciec, że paradoksalnie nastrojów prorosyjskich w Ukrainie nie brakuje. Jak to wygląda dzisiaj? Ukraina jest zjednoczona? Wierzy w zwycięstwo? Czasem pojawiają się komentarze, że władze już się pogodziły z tym, że nie wygrają tej wojny.
Ta pełnowymiarowa agresja Rosji wielu ludziom otworzyła oczy, ale jest jeszcze jakiś prorosyjski margines w Ukrainie. Niektórzy, jak choćby w krajach Ameryki Łacińskiej, twierdzą, że w globalnym pojedynku Stanów Zjednoczonych z Rosją to zachód jest zawsze tą złą stroną. A zatem popierają wszystko, co jest przeciwne USA. Widać to także w wypowiedziach papieża Franciszka.
Ukraińcy mają papieżowi za złe, że jego niektóre wypowiedzi są, mówiąc delikatnie, „niefortunne”.
Ukraina jest w zdecydowanej większości prawosławna, a ze strony katolików słychać czasem rozgoryczenie, na pewno nie agresję, bo to za duże słowo. Jest takie poczucie, że papież Franciszek nie rozumie Ukraińców. Można choćby wspomnieć o apelach o pojednanie, do których zachęca Ojciec Święty. W tym momencie jest to przecież niemożliwe.
Trudno mówić o pojednaniu, kiedy ma się pistolet przystawiony do głowy. Najpierw trzeba dać niezbywalne prawo do obrony koniecznej.
Otóż to. Rosjanie bombardują, mordują, gwałcą, dokonują ludobójstwa na cywilnej ludności ukraińskiej, a papież zachęca do gestów otwartych ramion. Najpierw trzeba zaprzestać agresji i ponieść konsekwencje zbrodni. Później można i trzeba mówić o przebaczeniu i pojednaniu.
A gdyby miał Ojciec opisać te tysiąc dni w kilku zdaniach… Kościoły zamienione na noclegownie, klasztory stały się punktami pomocy. Jak zmienia się codzienne życie po wybuchu wojny?
Na pewno zmieniają się priorytety. Nagle przestaje być ważny komfort, chęć bogacenia się, a ważniejsza zaczyna być potrzeba dzielenia się i otwartości na innych. Nagle dostrzegamy, ile wzajemnie możemy sobie dać, kiedy jesteśmy razem. Nawet, jeśli to ryzykowne i może kosztować nas zdrowie, a czasem i życie. Ukraińcy byli i nadal są pod wrażeniem tego, jak wielkiej pomocy udzielili im Polacy zaraz po inwazji. Przyjmowanie we własnych domach, organizowanie pomocy na dworcach – to było coś nieprawdopodobnego. To jednak prawda, że wojna wyzwala w ludziach to, co najgorsze, ale także i to, co najlepsze.
Tekst: Michał Jóźwiak
zdjęcie: arch. Witalija Podolana OMI
Z listów św. Eugeniusza
Dary, które powinny użyźnić Waszą posługę
Wizyta Eugeniusza w regionie Nancy była związana ze święceniami kapłańskimi Ferdynanda Greniera, ale Eugeniusz musiał skrócić swój pobyt i z powodu epidemii cholery szybko wrócić do Marsylii.
Zrozumieliście, że moim największym pragnieniem zawsze było osobiście nałożyć na was ręce… Dobry Bóg pozbawił mnie tej pociechy. Składam Mu tę ofiarę… Pozwólcie złożyć na moim sercu całe zmartwienie, aby przebyć ponad dwieście mil i mieć radość nałożyć na was ręce i powrócić, kiedy nie mogę wraz ze wzniosłym kapłaństwem przekazać wam wszystkich darów, które powinny użyźnić waszą posługę. To są trudne sprawy, ale zdarzają się w życiu. Przynajmniej przez moje życzenia łączę się ze wszystkim, co będzie mogło na was ściągnąć najobfitsze błogosławieństwa Pana. Przyjmijcie jego pierwszą rękojmię dzięki temu, którego wam udzielam, ściskając was z całego mego serca(List do ojca Ferdynanda Greniera, w Nancy, 13.10.1849, w: PO I, t. X, nr 1019).
Eugeniusz zawsze uważał się za duchowego ojca każdego oblata. To ojcostwo w szczególny sposób objawiało się, gdy udzielał oblatom sakramentu święceń.
Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI
Komentarz do Ewangelii dnia
Chrystus zaprasza mnie, abym Go naśladował. Mam przestać być wrogiem krzyża, czyli mam przestać skupiać się na swoim brzuchu i własnej chwale. Taką postawę przyjmuje rządca. Nie koncentruje się na potrzebach własnych, ale współpracowników. Tylko wtedy, kiedy opuszczam własną chwałę, doświadczam chwały Chrystusa. W praktyce oznacza to przyjęcie ze strony osób, które są częścią mojego życia. Rezygnując z siebie, zyskuję uwagę innych.
Łukasz Krauze OMI
fot. Christoph Schmid/unsplash
Nowi misjonarze miłosierdzia: to posługa bardzo praktyczna
Od 25 października w naszej prowincji zakonnej jest 15 nowych misjonarzy miłosierdzia. Są to: Daniel Biedniak OMI, Mariusz Bosek OMI, Piotr Darasz OMI, Damian Dybała OMI, Bogusław Harla OMI, Krzysztof Jezierski OMI, Rafał Kupczak OMI, Sylwester Maćkiewicz OMI, Tomasz Maniura OMI, Janusz Napierała OMI, Marcin Szwarc OMI, Michał Tomczak OMI, Paweł Tomys OMI, Robert Wawrzeniecki OMI oraz Sebastian Wiśniewski OMI. Dołączyli oni do ojców: Pawła Gomulaka OMI, Artura Piwowarczyka OMI i Sebastiana Stasiaka OMI, którzy już wcześniej uzyskali ten tytuł.

Rafał Kupczak OMI
– Jako przełożony Świętego Krzyża i kustosz relikwii Drzewa Krzyża Świętego zdaję sobie sprawę z tego, że sanktuarium jest szczególnym miejscem. Skoro jesteśmy też kościołem stacyjnym diecezji sandomierskiej i najstarszym polskim sanktuarium – to posługa misjonarza miłosierdzia musi tu być. Po ustaleniu z bp. Krzysztofem Nitkiewiczem i z naszym ordynariuszem wytypowano o. Bogusława Harlę, który bardzo chciał oddać się tej posłudze, oraz mnie, jako superiora. Może to czasem kolidować z wieloma obowiązkami przełożonego, ale przypomina mi to, że pierwsze jest kapłaństwo, a sprawy urzędowe i administracyjne muszą być na dalszym planie – mówi o. Rafał Kupczak OMI.
Przełożony świętokrzyskiego sanktuarium zaznacza, że grzechy, których odpuszczenie zarezerwowane jest Stolicy Apostolskiej spotyka się w konfesjonale niezwykle rzadko. – Kiedyś ksiądz nie mógł rozgrzeszyć chociażby z grzechu aborcji. Dzisiaj warunkiem, który może spełnić każdy jest spowiedź generalna. Nie potrzeba żadnych dodatkowych zezwoleń. Skoro jednak papież udziela specjalnych pozwoleń misjonarzom miłosierdzia, to należy się z tego cieszyć. To także znak działania Bożej miłości w Kościele – komentuje o. Rafał Kupczak OMI. Powołując się na papieża Benedykta XVI, zwraca także uwagę na to, że choć miłosierdzie ze strony Boga nie ma granic, to jednak my możemy niestety stawiać mu opór. Należy przed taką postawą przestrzegać.
– Pójście za Chrystusem oznacza kroczenie za Nim w komunii Kościoła. Za Chrystusem nie można pójść na własną rękę. Kto to zrobi to albo nie spotka Chrystusa, albo będzie podążał za Jego fałszywym obrazem. Dzisiaj w postrzeganiu miłosierdzia jest ten problem, że każdy, nawet ten odchodzący ze wspólnoty Kościoła, twierdzi, że wierzy w nieskończone Boże miłosierdzie, ale zapomina, że Bóg jest co prawda miłosierny, ale dla tych, którzy chcą się nawracać. Bo człowiek, który uparcie trwa w grzechu i liczy na Bożą miłość niestety grzeszy przeciw Duchowi Świętemu i blokuje działanie łaski – podkreśla ojciec Kupczak.

Janusz Napierała OMI
– Patrzę na tę posługę bardzo praktycznie. W konfesjonałach spotykamy się z coraz trudniejszymi sytuacjami. Dodatkowe uprawnienia od Stolicy Apostolskiej dają nam większe narzędzia do działania. Kiedyś formalnie i prawnie było to bardziej skomplikowane, a posługa misjonarza miłosierdzia ułatwia wiernym drogę do pełnej, sakramentalnej jedności z Chrystusem. To przydatne rozwiązanie. Bez wielkiej teologii, ale za to bardzo konkretne i namacalne – mówi o. Janusz Napierała OMI z oblackiej parafii w Kędzierzynie-Koźlu.
Ojciec Napierała zwraca uwagę, że źle rozumiane miłosierdzie może stać się zagrożeniem dla człowieka i dla Kościoła.
– Miłosierdziem zaczął się posługiwać zły duch. To pojęcie zostało zdeformowane i przeinaczone. Sprowadziliśmy je do przebaczenia, a przebaczenie to zaledwie pierwszy krok. A pełnia miłosierdzia objawia się w tym, że Bóg pomaga człowiekowi się nawrócić i zmienić swoje życie. Dzięki tej łasce człowiek odbudowuje swoją relację z Bogiem i może nakierowywać się na dobro. A nam się czasem wydaje, że miłosierdzie to bezrefleksyjne wybaczenie, za którym nic nie idzie. To temat, nad którym jako księża i jako cały Kościół musimy pracować – dodaje.

Mariusz Bosek OMI
– Ta posługa jest przybliżeniem człowiekowi, który dzisiaj jest często zagoniony, uwikłany w swoje słabości, najpiękniejszego przymiotu Boga, jakim jest miłosierdzie. Potrzebujemy go zwłaszcza wtedy, kiedy się zagubimy. Misjonarze miłosierdzia powinni być realnym dowodem na to, że Bóg szuka każdego. Czuję się zobowiązany do tego, żeby podczas mojej pracy duszpasterskiej przybliżać tę ojcowską czułość Boga, aby być jej odzwierciedleniem. Nie tylko w sakramencie pokuty i pojednania, ale także w kierownictwie duchowym czy w zwykłych spotkaniach i rozmowach – mówi o. Mariusz Bosek OMI z sanktuarium maryjnego w Kodniu n. Bugiem.
Ojciec Bosek zaznacza, że fakt, iż odpuszczenie niektórych grzechów zarezerwowane jest Stolicy Apostolskiej przypomina nam o ich ciężarze, ale jednocześnie o wielkiej świętości Boga. – Są grzechy powszednie, ale są też takie, które są szczególnie ciężkie i w związku z tym w sposób szczególny powinniśmy przeżywać drogę nawrócenia z nich – zauważa rzecznik kodeńskiego sanktuarium.
– Nie można przesadzić z miłosierdziem, jeśli prawidłowo je rozumiemy. Nie ma jednak miłosierdzia bez sprawiedliwości. Najpierw musimy zauważyć, że ono jest nam potrzebne. W „Dzienniczku” św. Faustyny możemy znaleźć takie stwierdzenie, że przesłanie o Bożym miłosierdziu jest przesłaniem na nasze czasy. Z jej objawień wynika dla nas prosty wniosek, że Bóg chce pokazywać nam Swoją miłosierną twarz i zaprasza nas na spotkanie. Nie po to, żeby wypunktować nam nasze błędy, ale po to, żeby podnieść nas z upadku. Bóg nas nigdy nie skreśla, ale nie możemy traktować Jego miłosierdzia instrumentalne. To wbrew logice relacji, do której Bóg nas zaprasza – podkreśla o. Mariusz Bosek OMI.
Posługę misjonarzy miłosierdzia ustanowił papież Franciszek w 2016 r. Misjonarze miłosierdzia są szczególnie powołani do głoszenia orędzia przebaczenia i pojednania, szczególnie podczas misji i rekolekcji. Z woli Ojca Świętego posiadają władzę odpuszczania grzechów, których rozgrzeszenie było dotychczas zarezerwowane dla Stolicy Apostolskiej, takich jak: profanacja Najświętszego Sakramentu, przemoc wobec Ojca Świętego, rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu oraz zdrada tajemnicy spowiedzi. Ich zadaniem jest również ukazywanie matczynego oblicza Kościoła poprzez głoszenie miłosierdzia.
Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów. Prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i w Turkmenistanie. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu.
Tekst: Michał Jóźwiak
zdjęcie wyróżniające: fot. Maeva Vigier/unsplash
Komentarz do Ewangelii dnia
Słowo zaprasza mnie do odpowiedzialności za innych, ale w szeroko rozumianym wymiarze społecznym. Mam wziąć odpowiedzialność nie tylko za tych, którzy są blisko mnie; za tych, którzy mogą się odwdzięczyć, cokolwiek mi dać. Ale również za tych, którzy nie mają mi nic do zaoferowania. Zupełnie nic. Bo jak mówi święty Paweł w pierwszym czytaniu – mam mieć na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też drugich.
Łukasz Krauze OMI
fot. Jacek Dylag/unsplash