Komentarz do Ewangelii dnia

Dla każdego jest miejsce w gronie uczniów Chrystusa. Ewangelia podpowiada, że są to nie tylko ludzie, których potrzebował Pan Jezus, ale nadto ci wszyscy, którzy potrzebowali właśnie Jego samego. Będąc uczniem Chrystusa, nigdy nie będziesz anonimowy, twoja służba i zasługi dla Ewangelii zostaną zapamiętane. Jeśli nie przez ludzi, to na pewno przez Pana Boga.

 

Adrian Kotlarski OMI/niniwa.pl

fot. fot. stocksnab/pixabay

 


Bangladesz: oblaci odwiedzają migrantów

W wyniku ataku, 6 sierpnia, spłonęło Oblackie Centrum Pomocy w Modonpur, znajdujące się w dzielnicy baraków zamieszkiwanych przez ubogich chrześcijan Bengalczyków, którzy przybyli na przedmieścia Dhaki w poszukiwaniu pracy. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Centrum, należące do Dhaka Christian Credit Union Ltd., było nie tylko miejscem prowadzenia ewangelizacji, ale także spotkań, integracji, pośrednictwa pracy, alfabetyzacji i działania chrześcijańskiej kasy kredytowej, wspomagającej migrantów zarobkowych na początku ich drogi w stolicy. O wielkości dzielnicy niech wskaże fakt, że misjonarze oblaci sprawują sakramenty w 15 miejscach (centrach pomocniczych) na jej terenie. Prawie 99% mieszkańców tej dzielnicy to katolicy, którzy należą do różnych grup rdzennych: Santal, Uroan, Mundari, Pahari, Mahali, Mandi, Tripura. W kraju chrześcijanie stanowią 0,53% ogółu ludności. Straty oceniono na 20 tys. dolarów – część z nich pokryli Przyjaciele Misji Oblackich i nie tylko, działający za pośrednictwem prowincjalnej Prokury Misyjnej.

fot. arch. Ajit Costa OMI

Potrzebujemy czasu 

Proces odbudowy centrum jest skomplikowany ze względu na sytuację polityczną. Dzięki hojności wielu ludzi, także Przyjaciół Misji Oblackich, udało się zgromadzić środki na prace budowlane i remontowe. Ruszą one, gdy tylko zwiększy się gwarancja, że to, co uda się odbudować nie będzie na nowo zniszczone. 

– Sytuacja w kraju jest bardzo niepewna. Zagrożenie atakami i rozbojami ciągle jest ogromne. Wszędzie krążą grupy chuliganów, którzy tylko polują na odpowiednie okazje. Potrzebujemy czasu, aby zacząć odbudowę centrum, dopóki sytuacja się nie poprawi. Postanowiliśmy jednak odwiedzić naszych ludzi, wysłuchać ich i porozmawiać. Tyle na ten moment jesteśmy w stanie zrobić – mówi o. Ajit Costa OMI, były przełożony oblatów w tym kraju.

Rozmowy dotyczą przyszłości, szukania nowych rozwiązań funkcjonowania, ale czasami wspomina się dzień, w którym doszło do pożaru.

– Podczas naszych wizyt słyszymy o doświadczeniach, jakie ci ludzie przeżyli. Rozmawialiśmy z tymi, którzy jako pierwsi zobaczyli ogień, gdy centrum zostało podpalone. Kilku z nich ruszyło ugasić płomienie. Zatrważające jest słuchanie opowieści pierwszych świadków tego wydarzenia. Przypominam sobie od razu moment, w którym odebrałem od nich pierwszy telefon. Jesteśmy im wdzięczni za poświęcenie i odwagę – dodaje o. Costa. 

fot. arch. Ajit Costa OMI

Okres strachu i niepewności

Były przełożony przyznaje, że Bangladesz przechodzi przez okres zamętu, bólu, cierpienia, strachu i niepewności, a jedyną metodą utrzymywania w lmieszkańcach nadziei jest zwykła międzyludzka solidarność. Ważna jest wspólna modlitwa, odprawiana msza święta. Dlatego odbywające się spotkania, o ile tylko to jest możliwe, są połączone z Eucharystią. – Modlitwa daje nam olbrzymią siłę. Tak samo ważna jest dla nas świadomość, że inni o nas pamiętają – zaznacza. 

W pożarze spłonęło wyposażenie, które należało do oblackiego centrum – modlitewniki, śpiewniki, Biblie, instrumenty muzyczne, nagłośnienie, namioty, krzesła, ołtarz, krucyfiks, obrazy i naczynia liturgiczne.

– Nie mogłem powstrzymać łez. Wszystko spłonęło na popiół. Trzymając figurę Matki, modliłem się: „Droga Matko, uproś swojego Syna, Zbawiciela ludzkości i Wszechświata, o pokój i stabilność dla naszego kraju oraz krajów dotkniętych wojną. Niech żyjemy w jedności, pojednaniu i harmonii” – wspomina misjonarz oblat. 

fot. arch. Ajit Costa OMI

W lipcu 2024 r. wybuchły masowe protesty, głównie prowadzone przez studentów, którzy sprzeciwiali się systemowi politycznemu i gospodarczemu. Demonstracje te przerodziły się w szeroką falę antyrządowych protestów, które doprowadziły do eskalacji przemocy, strzelania do ludzi – zginęło kilkaset osób. Fala przemocy obejmuje ataki na mniejszości religijne, w tym na chrześcijańskie kościoły i hinduistyczne świątynie. Sytuacja w kraju nadal jest bardzo niestabilna.

Pierwsza oblacka grupa misyjna dotarła do Bangladeszu w 1973 roku. Delegatura liczy 35 oblatów, jeden z nich jest biskupem. Misjonarze posługują na terenie czterech diecezji: Dhaka, ChattagramSylhetRajshahi. Koncentrują się na posłudze pośród najuboższych, głównie na terenach wiejskich.

 

Michał Jóźwiak
foto. Ajit Costa OMI


Z listów św. Eugeniusza

Jestem sługą wszystkich

Założyciel chętnie otrzymywał listy od oblatów z całego świata, w których opowiadali o ich misyjnych doświadczeniach.

Ile spraw miałby jednak Ojciec do powiedzenia mi o swojej dzielnicy St. Pierre i o posłudze, jaką spełnia wśród tej ludności, która tak was potrzebowała. Ale Ojciec upiera się, żeby pisać do mnie bardzo rzadko.

Prosząc ich, by pisali obszernie, wyjaśnił, że nie może pisać długich listów, ponieważ jest pochłonięty zarządzaniem diecezją i oblacką rodziną, która obecnie znajduje się na czterech kontynentach.

Niech ojciec nie wzoruje się na mnie. Ja jestem człowiekiem, który najmniej spełnia swoją wolę. Jestem sługą wszystkich, a moi zwierzchnicy tak dobrze nadużywają pozwolenia, że mi nie pozostawiają czasu na zrobienie czegokolwiek. Dlatego, gdybym chciał Ojcu napisać długi list, to przeszkadza mi w tym siła wyższa. Zresztą, muszę pisać do wszystkich! Jak Ojciec wie, moja obowiązkowa korespondencja rozciąga się na cztery strony świata. Niech więc Ojciec będzie trochę wspaniałomyślny w stosunku do swojego starego ojca. Niech bierze pod uwagę jego dobrą wolę i proszę nie wymagać, żeby Ojcu dotrzymał kroku w tym, co Ojciec może uczynić dla niego(List do o. Léonarda Bavette w Montréalu, 16.04.1849, w: PO I, t. I, nr 116).

Jeśli twoje działania inspirują innych do tego, by marzyć więcej, uczyć się więcej, robić więcej i stawać się kimś więcej, jesteś liderem (John Quincy Adams).

Właśnie taki był cel korespondencji Eugeniusza i jego relacji z rodziną oblacką.

Frank Santucci OMI, tłum. o. Roman Tyczyński OMI


Komentarz do Ewangelii dnia

Pan Jezus dobitnie punktuje ludzką hipokryzję, czyli niską samokrytykę. Łatwo jest oceniać innych i stawiać im najlepsze w naszym tylko i zaciemnionym przez grzech mniemaniu diagnozy. Tymczasem zapominamy, że każdy z nas jest uczniem i każdy tak samo potrzebuje uzdrowienia i lekarza. Tym lekarzem jest Jezus Chrystus. Jeśli sami do Niego nie pójdziemy i nie pozwolimy Mu na to, żeby to On nas uzdrowił, to nie łudźmy się, że kogokolwiek uleczymy naszym tylko obłudnym wówczas gadaniem. 

Adrian Kotlarski OMI/niniwa.pl

fot. Paul Zoetemeijer/unsplash


Kamerun: najważniejszym celem lokalnego Kościoła jest dążenie do samodzielności

Katolicy stanowią w Kamerunie niecałe 30% populacji. Protestantów jest około 23%, a muzułmanów nieco ponad 20%. Wyzwaniem jest zjawisko porzucania chrześcijaństwa na rzecz tradycyjnych wierzeń.

– Niektórzy wierni odchodzą od chrześcijaństwa powracając do tradycyjnych wierzeń. Czasem wynika to z rozczarowania oraz braku cierpliwości, że Bóg nie działa natychmiast, że nie chroni ich przed chorobami czy trudnymi doświadczeniami. Mówimy, jako misjonarze, o zaufaniu do Boga, o tym, że warto dać mu się przeprowadzić przez trudny czas, ale rezultaty są różne – relacjonuje o. Łukasz Biecek OMI.

Kamerun, Garoua fot. Marcin Wrzos OMI

Specjaliści od Boga

Misjonarze mają opinię ludzi, którzy zajmują się konkretnymi działaniami. Chodzi między innymi o budowanie studni, szkół, ośrodków zdrowia. Oblat pracujący w Kamerunie podkreśla jednak, że musi być także czas na modlitwę, bo ksiądz nie musi być specjalistą od wszystkiego, ale musi być specjalistą od Boga.

– Na modlitwę musi być czas. To duża odpowiedzialność proboszcza, żeby tak ustawiał plan dnia, by był czas na wyciszenie. Ważna jest modlitwa całej wspólnoty parafialnej, która może być jakąś formą wyrazu tak często podkreślanej dzisiaj synodalności. Przed poranną Eucharystią zawsze odmawiamy z wiernymi jutrznię. Tym bardziej jest ona umacniająca, kiedy odmawia się ją we wspólnocie śpiewając. A w Afryce śpiew jest ważny. Do tego nie trzeba nikogo przekonywać – mówi o. Biecek.

fot. Marcin Wrzos OMI

Wybaczenie kolonializmu

Duchowny przyznaje, że misjonarze przybywający z Europy nie zawsze są mile widziani. Kamerun chce stawać się coraz bardziej niezależny finansowo.

– Wyzwaniem dla Afryki jest ciągle kwestia wybaczenia kolonializmu. Nie zapomnienia oczywiście, ale właśnie wybaczenia mechanizmów, które temu kontynentowi tak zaszkodziły. Czasami ludzie dają nam odczuć, że jako misjonarze jesteśmy w jakimś sensie ciągle obecnym znakiem kolonializmu. Mówią, że to nie jest nasze miejsce, że Afrykę należy zostawić Afrykańczykom – opowiada.

Jeśli chodzi o funkcjonowanie Kościoła to tak się właśnie dzieje. W Kamerunie zostało obecnie jedynie dwóch polskich misjonarzy oblatów – o. Alojzy Chrószcz i o. Łukasz Biecek. Nasz rozmówca podkreśla, że celem lokalnego Kościoła jest usamodzielnianie się.

– Kameruńczycy czują się coraz bardziej samodzielni. Na przestrzeni dwudziestu trzech lat swojej pracy widziałem jak kraj się zmienia, jak przybywa miejscowych powołań. I to nie takich motywowanych kwestiami awansu społecznego, ale prawdziwych dobrych powołań kapłańskich. Mamy sprawnie działający scholastykat, w którym studiuje osiemdziesięciu pięciu kleryków. Każdego roku jest około dwudziestu nowych kandydatów do sakramentu święceń.

fot. Michał Jóźwiak

Kobiety przekazują wiarę

Ojciec Łukasz Biecek wspomina także o ważnej roli kobiet, które w ramach różnych ruchów i organizacji przyczyniają się do ożywiania Kościoła.

– Kobiety coraz częściej biorą na siebie odpowiedzialność za katechezę, która jest kluczowa w przekazywaniu wiary. Chętnie angażują się także w działalność pomocową. Ich status w Kamerunie niestety ciągle nie jest równy mężczyźnie, ale ich rola w Kościele jest wielka i warto ją doceniać i zauważać – zaznacza. – Dziewczynki posyłane do szkoły nie są już rzadkością. Ludzie zdają sobie sprawę z tego, że edukacja jest kluczowym elementem budowania przyszłości. Choć dla wielu nastolatek szczytem marzeń pozostaje posiadanie gromadki dzieci w jak najmłodszym wieku – dodaje misjonarz oblat.

Misjonarze oblaci z Polski pracują w Kamerunie już od ponad 50 lat. Pierwsza grupa misjonarzy oblackich z Polski przypłynęła do Kamerunu w styczniu 1970 r. i kontynuowała dzieło oblatów francuskich w północnej części kraju. Trzy lata później została założona główna misja w Figuil, gdzie czczona jest Matka Boża Jasnogórska. W 1991 r. Eugeniusz Juretzko OMI został biskupem nowej diecezji Yokadouma na południu kraju, na granicy z Republiką Środkowej Afryki, wśród Pigmejów. Dziś oblaci z Polski są w strukturach nowej, samodzielnej prowincji zakonnej: Kamerun-Czad. W jej składzie jest około 200 zakonników, pracujących także w Nigerii. Jej przełożonym jest o. Ferdinand Ndih Owono OMI. Klerycy z Kamerunu kształcą się również w seminarium oblackim w Polsce, w Obrze k. Wolsztyna.

Michał Jóźwiak


Z listów św. Eugeniusza

Nasi misjonarze są najbardziej oddanymi kapłanami biskupów

Biskup Algieru, który nie popierał oblatów, towarzyszył ojcu Jean-Baptiste Bellangerowi w jednej z misji.

Jestem urzeczony, że towarzyszył Ojciec bp. Pavy’emu do Philippeville; patrząc na Ojca z bliska, ciągle będzie rozumiał korzyści, jakie wynikają z tego, że nasi misjonarze są najbardziej oddanymi kapłanami biskupów oraz że całą ich ambicją jest wziąć na swe barki część jarzma ciążącego na prałatach… Pragnę, aby ekscelencja był przekonany o tym, co jest konstytutywną zasadą w Zgromadzeniu… Niech biskupi ułatwią nam środki, aby pośród naszych, którzy poświęcają ich im na służbę, rozwijać ducha ich świętego powołania, regularności, zakonnej dyscypliny – to wszystko, czego się domagam(List do ojca Jean’a Baptiste Bellanger’a w Blida, Algieria, 10.11.1849, w: PO I, t. IV, nr 10).

Frank Santucci OMI, tłum. o. Roman Tyczyński OMI


Święty Krzyż: służby mundurowe przy relikwiach Drzewa Krzyża Świętego

Na uroczystościach obecne były władze wojewódzkie i samorządowe. Mszy świętej przewodniczył ordynariusz diecezji kieleckiej, bp Jan Piotrowski. W homilii, zwracając się do przybyłych, powiedział m.in.:

„Tu, na naszej polskiej ziemi jest tyle do zrobienia, by świat, Polska i nasza świętokrzyska ziemia były wspólnym i dobrym domem. I jeżeli ktoś zna dobrze rzeczywistość tej ziemi, to wy, szanowni bracia i siostry licznych służb mundurowych według waszej kompetencji i codziennej służby dobru człowieka w jego potrzebach, a także całej społeczności w chwilach zagrożeń życia spowodowanych klęskami żywiołowymi, wypadkami różnej natury, a szczególnie pożarami. Niech zatem piękno waszego osobistego życia ubogacone duchem ofiarnej służby będzie waszym życiowym honorem. A my ufnie prosimy Boga, który jest miłością, aby ramionami krzyża Jezusa Chrystusa obejmował was wszystkich jako swoich umiłowanych synów i córki”.

fot. Krzysztof Jamrozy OMI

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Położone jest na Łysej Górze, dawnym miejscu kultu pogańskiego. Inicjatorem założenia opactwa benedyktyńskiego w tym miejscu był Bolesław Chrobry w 1006 r. Pierwszy kościół w stylu romańskim ufundowany został między rokiem 1102 a 1138 przez Bolesława Krzywoustego. Początkowo świątynia była poświęcona Świętej Trójcy. Od XIV w. dodano wezwanie Świętego Krzyża –  po tym, gdy w 1306 książę Władysław Łokietek przekazał benedyktynom relikwie Drzewa Krzyża Świętego W 1819 r. klasztor skasowano. Posługę pełnili tu jeszcze przez pewien czas benedyktyni, a następnie kler diecezjalny. W latach 1852–1865 mieścił się tu dom poprawczy dla tzw. księży demerytów (dysfunkcyjnych). Od 1936 r. świątynia stała się kościołem klasztornym i miejscem nowicjatu misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. W 2013 r. sanktuarium podniesiono do godności bazyliki mniejszej. Aktualnym przełożonym i kustoszem relikwii Świętego Krzyża jest o. Rafał Kupczak OMI.

Krzysztof Jamrozy OMI


Łeba: rada prowincjalna

Dziś, 10 września 2024 r., rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie rady prowincjalnej w Łebie. Wśród tematów poruszone zostaną bieżące sprawy dotyczące polskiej prowincji misjonarzy oblatów. Prowincjał z radą zaznajomi się z postępami prac remontowo-konserwatorskich w oblackim kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Jak mówią oblackie Konstytucje i Reguły: – Przełożeni otrzymują radę, która na swój sposób wyraża uczestniczenie wszystkich we wspólnym dobru komunitetu oraz ich troskę o nie. Rada omawia kwestie dotyczące naszego posłannictwa jako oblatów, naszego życia zakonnego i spraw doczesnych, mając na uwadze pragnienia i potrzeby wspólnoty i każdego z jej członków (Konstytucja 86).

Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przybyli do Łeby zaraz po II wojnie światowej, w 1945 r. XVI-wieczna reformacja zepchnęła do głębokiej defensywy prężnie niegdyś działający Kościół katolicki w Łebie. W tym niewielkim, nadbałtyckim miasteczku proces przechodzenia ludności na protestantyzm był rozciągnięty w czasie, a gmina ewangelicka (luterańska) ze stałym duszpasterzem ukształtowała się ok. 1550 r. Katolicy żyli tu razem z luteranami w zgodzie. Z upływem lat parafia katolicka uległa rozwiązaniu. Po zakończeniu II wojny św. Łeba znalazła się w granicach Polski. Wraz z osadnikami napływającymi nad Bałtyk przybyli pierwsi oblaci, którzy podjęli pionierską pracę ewangelizacyjną w odzyskanej Łebie. Wpierw wykorzystywano do duszpasterstwa salę gimnastyczną (obecnie kino “Rybak”). Władze miejskie dały zielone światło, a wierni zadeklarowali daleko idącą pomoc w adaptacji obiektu. W całym mieście nie było wówczas odpowiedniego obrazu sakralnego, który można by zawiesić na ołtarzu. O pomoc poproszono mieszkającego w mieście niemieckiego malarza ekspresjonistę, Maxa Pechsteina, który namalował duży obraz Matki Bożej, z czasem przeniesiony z kaplicy do kościoła, który przed swoim wyjazdem z Łeby ewangelicy, w 1946 r., przekazali katolikom. Kościół pw. św. Mikołaja (budowany od 1683 r.) został poświęcony Wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny. Oblaci posługiwali także w sąsiedniej Białogardzie. Mieszkający tu oblaci są zaangażowani w duszpasterstwo parafialne, rekolekcyjne, a w wakacje szczególnie w duszpasterstwo turystów, prowadząc m.in. serie wczasorekolekcji czy organizując wydarzenia kulturalne. Aktualnym przełożonym domu jest o. Adam Jaworski OMI.

Michał Jóźwiak/Marcin Wrzos OMI

Fot. Marcin Wrzos OMI


Komentarz do Ewangelii dnia

Pan Jezus daje dostęp do siebie wszystkim ludziom, bez żadnego wyjątku, nikogo nie odrzuca, nikogo też się nie boi. W różny sposób wzywa do współpracy. Jednych powołuje aż na najbliższych współpracowników, innych tylko na uczniów. To najmądrzejszy wybór, bo Jego. Być może właśnie wśród nich jest miejsce dla ciebie? Może jesteś jeszcze pośród „wielkiego mnóstwa ludu” albo potrzebujesz uzdrowienia jak ci, których dręczyły duchy nieczyste… Ważne, abyś się nie bał spotkania z Chrystusem, bo jest to zawsze spotkanie przemieniające i uzdrawiające, jeśli tylko zrobisz wszystko, aby wyjść Mu na spotkanie. On z kolei ciągle robi wszystko, żeby cię spotkać, nazwać po imieniu, bo spotkanie z człowiekiem dla Boga nigdy nie jest anonimowe. Pan Jezus wcale nie spotyka tłumów, ale indywidualnych i konkretnych ludzi, którzy tłumnie zwracają się do Niego o pomoc. Dlaczego miałoby cię pośród nich zabraknąć?

Adrian Kotlarski OMI/niniwa.pl

fot. Alcyon68/Pixabay


Z listów św. Eugeniusza

Chciałem szerzyć poznanie Jezusa Chrystusa

Umowa zawarta z biskupem Algieru zakładała, że oblaci będą żyć we wspólnocie, opiekować się opuszczonymi chrześcijanami i ewangelizować ludność arabską. Biskup jednak postąpił wbrew tej umowie i nie chciał kaplicy ani pracy misyjnej wśród ludności arabskiej. Kiedy Eugeniusz napisał, aby mu o tym przypomnieć, biskup się rozgniewał. Eugeniusz wspomina:

Jest czym się niepokoić, widząc, że biskup do tego stopnia się zapomniał. Zapewniam Ojca, że mniej zraniły mnie zniewagi, na które pozwolił sobie wobec mnie, niż widok człowieka przyodzianego w świętą posługę, poniżającego się do tego stopnia. W liście, który tak bardzo go rozwścieczył, ponieważ odpowiada jedynie zniewagami, przypomniałem mu, że to prawda, że jego własne zapiski są prawdziwym traktatem, ale uczyniłem to z największą grzecznością(List do ojca Jean’a Viala, 05.04.1849, w: PO I, t. IV, nr 8).

W dzienniku Eugeniusz zapisał:

Ojciec Viala nie chce mi mówić, jakim stekiem obelg obrzucił mnie ten biedny biskup. Z pewnością jedyną winą z mojej strony był fakt, iż ośmieliłem się przypomnieć mu zobowiązania, jakich się podjął, i że w kilku listach do niego skierowanych byłem aż nazbyt uprzejmy. Jest jednak dobrą rzeczą być upokarzanym, jeżeli tylko podobne obelgi są zdolne upokorzyć kogoś.

Jedyną racją, dla której Eugeniusz tolerował tę sytuację, było jego misjonarskie nastawienie:

Zresztą, pocieszam się myślą, iż te obelgi spadły na mnie tylko dlatego, że postanowiłem zdobyć dla Jezusa Chrystusa kraj, gdzie tylu kapłanów udaje się tylko po to, by zgarnąć jak najwięcej pieniędzy(Dziennik, 02.04.1849, w: PO I, t. XXII).

Frank Santucci OMI, tłum. o. Roman Tyczyński OMI