Komentarz do Ewangelii dnia

Cierpienie to temat, którego dużo w naszych rozmowach, na obrazach w kościołach, w publikacjach w internecie Ono wzbudza nasz gniew, bulwersuje, napełnia smutkiem. Jednak tylko Jezus swoim cierpieniem pokazał, że ono nie musi mieć beznadziejnego końca. Dzieje się tak wtedy, gdy przy całym dramacie śmierci Jezusa potrafimy usłyszeć słowa: kto wytrwa do końca, będzie zbawiony. 

 

Dominik Ochlak OMI

fot. arch. parafia Iława

 


Marek Ochlak OMI: byli ze mną Józefowie [MISYJNE DROGI]

Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg” (nr 6/2021)

Na początku wypada się przedstawić. Urodziłem się w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie znajduje się sanktuarium Matki Bożej Łąkowskiej. Przy Maryi kształtowało się moje powołanie. W 1980 r. trafiłem do Niższego Seminarium Misjonarzy Oblatów w Markowicach, gdzie dalej prowadziła mnie Niepokalana. Kolejne miejsce oblackiej formacji to Kodeń nad Bugiem, tam znów pod opieką Matki Bożej Kodeńskiej formował się mój oblacki duch. Następnie sześć lat seminaryjnych studiów filozoficzno-teologicznych, uwieńczonych święceniami kapłańskimi 20 czerwca 1992 r. Tu młodych oblatów dojrzewających do kapłaństwa wspiera Matka Boża Pocieszenia. Po święceniach był oczekiwany wyjazd na Madagaskar, ale wcześniej spędziłem dwa lata w Kędzierzynie-Koźlu pośród wspaniałych oblatów i parafian. 8 sierpnia 1995 r., wraz ze współbratem Mariuszem Kasperskim OMI, obecnym przełożonym na Madagaskarze, wylądowaliśmy na Czerwonej Wyspie. Tak zaczęła się moja misyjna wędrówka, a zarazem misyjna przygoda.

Malgaskie drogi

Przez prawie rok uczyłem się języka malgaskiego w Antananarivo. Potem zostałem posłany na pierwszą placówkę misyjną – do Marolambo, a następnie pracowałem w Apostolacie Morza w Toamasinie i po kolejnych latach zostałem proboszczem tamtejszej parafii pw. Notre Dame de Lourdes. Po proboszczowaniu zostałem wybrany na przełożonego oblatów na Wyspie i przez sześć lat mieszkałem w stolicy kraju – Antananarivo. Po tych latach przyszedł czas na rok sabatyczny, abym nabrał trochę sił i „naładował akumulatory” przed kolejnymi wyzwaniami. Energia była potrzebna, ponieważ 27 listopada 2016 r. misjonarze oblaci objęli trudną misję w Befasy na południowo-zachodniej części Madagaskaru w diecezji Morondawa.

fot. arch. Marek Ochlak OMI

Trudne pożegnanie

Misja Befasy stała się cząstką mnie samego. Zostały piękne wspomnienia spędzonego tam czasu. Tyle odprawionych Eucharystii, setki sakramentów, niezliczone rzesze spotkanych ludzi różnych plemion, dużo lekcji pokory, cierpliwości, nauki dotykania ubóstwa i ubogich, wiele misyjnych przygód – radosnych i smutnych. Są też wybudowane dzieła, wspólnie z rzeszą wspaniałych przyjaciół i darczyńców. Udało się zorganizować i wybudować wiele szkół oraz piękne boiska do piłki nożnej i już oddane do użytku profesjonalne boisko do koszykówki w naszym gimnazjum. W Befasy powstała szkoła podstawowa i gimnazjum. W Misokitsy szkoła podstawowa i piękny kościół. W Ambato, Marohetay, Kirijimbazaha, Ankiliabo i Beleo stworzyliśmy tzw. garderie – czyli małe szkoły przygotowujące dzieci i nauczycieli do otwarcia w przyszłości szkoły podstawowej. Tym sposobem przywracamy tamtejszej malgaskiej społeczności ich godność dzieci Bożych. Tyle o mnie.

fot. arch. Marek Ochlak OMI

Leandre jak Józef

Świat potrzebuje naśladowców świętego Józefa i z takimi ludźmi miałem też okazję współpracować na misjach. W Befasy poznałem pana Zarę Leandre Prospera, który przypomina św. Józefa. Urodził się w Befasy w 1966 r. Niestety, Leandre jako małe dziecko został kaleką. Nieudolny pielęgniarz, który szczepił dzieci, uszkodził nerw w jego nodze. Mięśnie nieprawidłowo wykształciły się i dlatego do dziś mężczyzna ten powłóczy uszkodzoną kończyną. Dzięki ojcu, który był katechetą, zdobył wykształcenie podstawowe oraz zawodowe. Ojciec dał mu też bardzo dobre wychowanie chrześcijańskie. Wyuczony na stolarza, przez jednego z saletynów, młody chłopak pełen optymizmu rozwijał swój talent. Jako młody człowiek robił wozy zaprzęgowe do wołów, a także meble codziennego użytku – stoły, krzesła czy łóżka. Dorastał i z czasem założył rodzinę.

Jego wybranką została Koto Albertine. Podobnie jak on jest osobą z niepełnosprawnością. Przeszła chorobę Heinego-Medina, czyli ostre porażenie dziecięce. Zakaźny wirus polio unieruchomił jej jedną nogę. Jednak Pan Bóg sprawił, że się odnaleźli, zawarli sakramentalny związek małżeński i mają ze sobą czwórkę dzieci. Jaqueline, podobnie jak jej mąż, dzięki swojej rodzinie, ukończyła szkołę krawiecką i jest mistrzynią w swojej profesji. Szyje różne rzeczy dla miejscowej ludności i wiele prac otrzymuje od misji. Tworzy ubranka szkolne dla naszych dzieci, alby dla ministrantów i modne kreacje dla miejscowych kobiet. Jest szanowana i ceniona za swój talent. Jest też członkiem Matek Różańcowych i to właśnie ona szyje specjalne stroje dla swych koleżanek. Leandre i Koto są wzorem dla swojej rodziny i całej społeczności. Niepełnosprawność na pewno jest dla nich krzyżem, ale to z niej zrodziła się miłość dwojga ludzi. Obecnie Leandre jest szefem sześcioosobowej ekipy stolarzy pracujących na misji. Stolarnia misyjna wykonuje piękne meble, ławki i stoliki do misyjnych szkół, a nawet ołtarze do kościołów w buszu. W ekipie jest syn Leandra – Parfait. Jest żonaty i ma dziecko. Ojciec jest dla niego wzorem do naśladowania – jak święty Józef dla małego Jezusa, naszego Zbawiciela. Choć teraz jestem w Poznaniu, to pamiętam o „Józefach”, z którymi współpracowałem.

Marek Ochlak OMI

fot. arch. Marek Ochlak OMI


Święty Krzyż: ojciec Rafał Kupczak OMI uhonorowany Odznaką za Zasługi dla Ochrony Środowiska i Klimatu [GALERIA]

Wśród 44 wyróżnionych znalazł się przełożony świętokrzyskiej wspólnoty Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, o. Rafał Kupczak OMI. Odznaka jest zaszczytnym, honorowym wyróżnieniem i może być nadawana osobom fizycznym za szczególne osiągnięcia na rzecz ochrony środowiska i klimatu.

Święty Krzyż to najstarsze polskie sanktuarium. Położone jest na Łysej Górze, dawnym miejscu kultu pogańskiego. Inicjatorem założenia opactwa benedyktyńskiego w tym miejscu był Bolesław Chrobry w 1006 r. Pierwszy kościół w stylu romańskim ufundowany został między rokiem 1102 a 1138 przez Bolesława Krzywoustego. Początkowo świątynia była poświęcona Świętej Trójcy. Od XIV w. dodano wezwanie Świętego Krzyża   po tym, gdy w 1306 książę Władysław Łokietek przekazał benedyktynom relikwie Drzewa Krzyża Świętego W 1819 r. klasztor skasowano. Posługę pełnili tu jeszcze przez pewien czas benedyktyni, a następnie kler diecezjalny. W latach 1852–1865 mieścił się tu dom poprawczy dla tzw. księży demerytów (dysfunkcyjnych). Od 1936 r. świątynia stała się kościołem klasztornym i miejscem nowicjatu misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. W 2013 r. sanktuarium podniesiono do godności bazyliki mniejszej. Aktualnym przełożonym i kustoszem relikwii Świętego Krzyża jest o. Rafał Kupczak OMI. 

fot. arch. Święty Krzyż


Kazimierz Lijka OMI, Łukasz Krauze OMI: podczas Triduum Paschalnego kluczowa jest uważność

Jeśli mielibyśmy opowiedzieć komuś niewierzącemu, czym jest chrześcijaństwo, czym jest Kościół, to na dobrą sprawę moglibyśmy zrobić to za pomocą wprowadzenia w obrzędy Triduum. Liturgia w tych dniach tłumaczy, opisuje, a zarazem urzeczywistnia tajemnice, które są istotą naszej wiary.

– Podczas Triduum Paschalnego dzieje się wszystko to, co jest istotą chrześcijaństwa. W Wielki Czwartek Wieczerza Pańska, obmycie nóg. W Wielki Piątek męka Chrystusa i Jego śmierć na krzyżu. W Wielką Sobotę cisza, oczekiwanie, a później w nocy podczas Wigilii Paschalnej radość zmartwychwstania. Szczytem Wigilii Paschalnej jest liturgia eucharystyczna. Dobrze jest mieć postanowienie, żeby w pełni uczestniczyć w Triduum, bo to kwintesencja naszej wiary – podsumowuje o. dr Łukasz Krauze, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów w Obrze.

– Ważne, żebyśmy robili co w naszej mocy, żeby przeżyć czas Triduum świadomie. Wytężajmy świadomość, albo – mówiąc dokładniej – naszą uważność na to, co się dzieje, żeby zwrócić uwagę na każdy gest i słowo podczas liturgii. Bo będą dziać się rzeczy kluczowe w historii świata i odkupienia. Dobrze przejść przez ten czas z szeroko otwartymi oczami i uszami – podkreśla.

Zahutyń. Wielki Czwartek

Pierwszym warunkiem dobrego przeżycia Triduum Paschalnego jest uczestniczenie w nim w sposób pełny, na co zwraca uwagę o. prof. Kazimierz Lijka, liturgista.

– Podstawą dobrego przeżycia Triduum Paschalnego jest bycie w stanie łaski uświęcającej. Od tego się wszystko zaczyna, bo to otwiera nam drogę do przyjmowania Komunii Świętej, czyli pełnego uczestniczenia w liturgii – mówi ojciec Lijka.

Aby liturgia była piękna, musi być dobrze przygotowana, a także przećwiczona ze służbą liturgiczną. Nie bez znaczenia są również komentarze, którą pomogą wiernym odpowiednio zrozumieć konteksty zbawczych wydarzeń. Liturgia Triduum Paschalnego to nie przestrzeń na eksperymenty, choć niektórzy duszpasterze dążą do tego, aby urozmaicać liturgię o własne pomysły. Tego typu rozwiązania nigdy nie kończą się dobrze i rozpraszają wiernych.

– Chodzi o to, żeby nie improwizować i nie wymyślać – tylko być wiernym przepisom liturgicznym. One po to zostały przez Kościół ustanowione, żeby porządkowały nasz kult. Im bardziej jesteśmy im wierni, tym piękno liturgii rośnie –  zauważa o. prof. Kazimierz Lijka OMI.

Obra. Wieki Piątek

W wielu parafiach elementem zwiększającym świadome uczestnictwo w Triduum Paschalnym jest wspólnotowo odprawiana Liturgia godzin. Zaleca się wspólne sprawowanie Godziny czytań i Jutrzni w Wielki Piątek i Sobotę.

– Dla nas, oblatów, szczególnym dniem Triduum Paschalnego jest Wielki Piątek. To tego dnia nasz założyciel, św. Eugeniusz, miał szczególne doświadczenie krzyża. Krzyż, który kontemplował w Wielki Piątek 1807 r. wzbudził w młodym, 24-letnim Eugeniuszu przekonanie o jego oddaleniu od Boga. Kilka lat później podzielił się tym doświadczeniem z innymi, a gorliwość o dusze zaprowadziła go w końcu do założenia zgromadzenia – zaznacza o. Łukasz Krauze OMI.

***

W Polsce oblaci są obecni od 1920 r. Zgromadzenie zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów, prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i Turkmenistanie. Poza polską prowincją zakonną posługuje kolejnych około 100 oblatów pochodzących z Polski. Wśród nich jest czterech biskupów. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu. Przełożonym oblatów w Polsce jest obecnie o. Marek Ochlak OMI, wieloletni misjonarz na Madagaskarze.

Michał Jóźwiak


Komentarz do Ewangelii dnia

Szok i niedowierzanie znajomych Jezusa. „My wiemy, skąd On pochodzi”. Myślą, że wiedzą o Nim wszystko. Zwykle o drugim człowieku wiemy trochę lub trochę więcej, ale nie wiemy wszystkiego. Lepiej jest nie oceniać z absolutną pewnością, bo wtedy unikniemy sytuacji, w której moglibyśmy kogoś zranić.  

 

Dominik Ochlak OMI

fot. Lukas Rychvalsky/pexels

 


Z listów św. Eugeniusza

Tylko dzięki krzyżowi Jezusa Chrystusa jesteśmy autentycznymi pielgrzymami nadziei (K 4)

Krzyż Jezusa Chrystusa jest sercem naszego posłannictwa. Wzorem Pawła apostoła głosimy «Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego» (1 Kor 2,2). Jeśli nosimy «w ciele naszym konanie Jezusa» to w nadziei, «aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele» (2 Kor 4, 10)(K 4).

Ludzie wokół nas mogą być zmęczeni naszymi pięknymi słowami, ale chcą zobaczyć i doświadczać tajemnicy paschalnej w nas i przez nas. Jeśli krzyż Jezusa Chrystusa naprawdę jest w centrum naszego życia, automatycznie to zauważymy.

Często mamy tendencję do skupiania się na krzyżu tylko częściowo i zapominamy, że krzyż jest bramą do zmartwychwstanie i pełni życia. Codzienne dźwiganie krzyża jest zaproszeniem do rozpoznania cierpienia Jezusa Chrystusa w naszym własnym cierpieniu, Jego obecności we wszystkim, co ciemne i bolesne w naszym życiu, aż do wołania razem z Nim: „Boże mój, czemuś mnie opuścił?”.

Niemniej jednak, ponieważ krzyż i zmartwychwstanie są w centrum naszego życia i misji, w nadziei, że życie Jezusa objawi się także w naszym ciele. Tylko przez krzyż możemy być prawdziwymi pielgrzymami nadziei, świadkami nowego życia i możliwości pewności obietnicy naszego Zbawiciela: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.Jestem z wami zawsze, aż do skończenia świata”.

Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI


Ukraina: obniżać strach i dawać nadzieję

Łukasz Orłowski OMI do Kijowa przyjechał w lipcu 2022 r. W rozmowie z oblaci.pl podkreśla, że w Ukrainie obecne są różne rodzaje strachu.

– Mężczyźni w Ukrainie obawiają się tego, że siłą zostaną wcieleni do wojska. Kiedy się podróżuje po kraju, to są punkty kontrolne. Ci, którzy są w sile wieku i mają odpowiednią kategorię bywają praktycznie z ulicy przymusowo wysyłani na miesięczne szkolenie na poligonie – relacjonuje o. Łukasz Orłowski OMI. – Ten lęk udziela się także ich rodzinom. Matkom, żonom, dzieciom. Nikt, kto nie czuje się do tego przygotowany nie chce jechać na wschód z karabinem w ręce. Nic dziwnego, że ten strach jest w ludziach mocno obecny – dodaje.

Na zachodzie ludzie obawiają się zaciągnięcia do wojska, a na wschodzie bardzo namacalne jest zagrożenie życia.

– Inny rodzaj strachu panuje z pewnością przy granicy z Rosją. Tam ciągle jest realne ryzyko ataków, ostrzałów i bezpośrednich walk. Codziennie zagrożone jest ich życie – mówi misjonarz oblat pracujący w Ukrainie.

fot. Michał Jóźwiak

Ojciec Orłowski zwraca uwagę, że obok pracy duszpasterskiej swoje znaczenie ma także posługa medialna oblatów.

– Jako telewizja EWTN prowadzimy transmisje z mszy świętych czy z nabożeństw o pokój. Każdy świadomy duszpasterz wie, że mogą to oglądać żołnierze, którzy są akurat na froncie. To bardzo realna pomoc duszpasterska dla tych, którzy na co dzień bronią ojczyzny i nie mogą pójść do kościoła. Wydaje się to takie błahe i zwykłe. Ale to realna duchowa nić, która łączy walczących i tych, którzy się za nich modlą – podkreśla ojciec Orłowski. – Kiedy człowiek modli się o pokój, to on w jakiejś namiastce już staje się faktem, już zaczyna powoli kiełkować, więc trzeba robić wszystko, żeby z tą modlitwą docierać jak najszerzej.

Szerokie oddziaływanie jest możliwe dzięki mediom. Kluczowa jest jednak narracja, którą się posługujemy. Może być ona szkodliwa, albo wręcz przeciwnie – budzić nas do większego dobra.

Nagrywanie audycji młodzieżowej. Operator na początku marca został zmuszony do służby wojskowej. fot. Łukasz Orłowski OMI

– W mediach można podsycać strach i nienawiść, ale można też pielęgnować nadzieję i pokój. Dużo zależy od medialnej narracji. Ludziom często udziela się to, co oglądają lub czego słuchają. To olbrzymi potencjał, który staramy się wykorzystywać do tego, żeby zachęcać ludzi do dobra. Pokazujemy dobro, które dzieje się na poziomie parafii, na poziomie ludzkich historii. I jesteśmy przekonani, że to najlepszy sposób budowania narracji pełnej nadziei na przyszłość – zaznacza o. Łukasz Orłowski OMI. – Niektóre ukraińskie media, nawet te katolickie, epatują apokaliptycznymi wizjami. Tylko po to, żeby zebrać jak najwięcej kliknięć. Ale dla nas priorytetem nie są kliknięcia, tylko przekaz oparty na Ewangelii. Bo tylko to może przynieść rezultat, jakim jest pokój – dodaje nasz rozmówca.

Spotkanie części pracowników EWTN. fot. Łukasz Orłowski OMI

Misjonarze oblaci rozpoczęli posługiwanie w Ukrainie we wrześniu 1989 r. Od samego początku pracują wśród ubogich i z ludźmi, z którymi Kościół ma najmniejszy kontakt. Na terenie jednej z ich parafii znajduje się elektrownia atomowa w Czarnobylu. Od rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej wojny w 2022 r. w sposób szczególny wspierają uchodźców wojennych, a także organizują pomoc potrzebującym. Obecnie około 30 oblatów pracuje w ośmiu placówkach w Ukrainie, jednej na Krymie i jednej w Rosji. Wśród nich jest dwóch biskupów pomocniczych: Radosław Zmitrowicz OMI (Kamieniec Podolski) oraz Jacek Pyl OMI (Symferopol). Przełożonym oblatów w Ukrainie jest o. Witalij Podolan OMI.

Michał Jóźwiak


Misjonarz na Post – z modlitwą na krańce świata

Wielu z nas nigdy nie wyjedzie na misje, ale każdy może je wspierać. Święta Teresa nigdy nie była misjonarką, a mimo to papież Pius XI ogłosił ją w 1927 r. patronką misji. Wszystko dzięki jej modlitewnemu zaangażowaniu we wspieranie misyjnej działalności Kościoła. „Nie mogąc być misjonarką czynną, pragnę nią być mocą miłości i pokuty” – miała wyznać św. Teresa, czym wśród głoszących Dobrą Nowinę na krańcach świata wzbudziła wiarę w jej autentyczną miłość i wstawiennictwo w trudach misyjnych.

– Modlitwa jest czymś więcej niż tylko dodatkiem. Jest źródłem siły, ochrony i błogosławieństwa dla dzieła misyjnego. Święta Teresa z Lisieux nigdy nie opuściła klasztoru, a mimo to Kościół uznał ją za jedną z największych misjonarek – właśnie z powodu jej modlitwy i duchowego zjednoczenia z misjonarzami – mówi Marcin Wrzos OMI, pomysłodawca inicjatywy.

Aby wziąć udział w akcji – wystarczy wypełnić krótki formularz na stronie www.misjonarznapost.pl. Podać trzeba jedynie swoje imię, nazwisko i adres e-mail, na który przyjdzie informacja z danymi wylosowanego misjonarza. Każdy indywidualnie wybiera formę duchowego wspierania „swojego” misjonarza lub misjonarki.

Od działalności misyjnej Kościoła zależy jego wiarygodność. Misje są papierkiem lakmusowym naszej wiary jako takiej. Dlatego wspólny wysiłek na rzecz misji jest sprawą kluczową.

– Kościół żyje, gdy głosi. Jego wiarygodność nie rodzi się z deklaracji, ale z czynów, zwłaszcza tam, dokąd Ewangelia jeszcze nie dotarła. Misje to konkret: wyjście ze strefy komfortu, spotkanie z drugim człowiekiem, ryzyko miłości. Kościół, który milczy i zamyka się w sobie, traci sens. Ten, kto idzie na krańce świata i do sąsiada za ścianą pokazuje, że naprawdę wierzy w to, co głosi – podkreśla Michał Jóźwiak, koordynator akcji Misjonarz na Post.

„Misjonarz na Post” to ogólnopolska akcja duchowego wsparcia misjonarzy w Wielkim Poście – poprzez modlitwę, post lub ofiarowanie cierpienia. Od 2014 r. przy patronacie honorowym przewodniczącego KEP zyskuje coraz większe uznanie wśród internautów, którzy przez formularz na stronie internetowej deklarują swoje duchowe wsparcie dla polskich misjonarzy, nie tylko w tym czasie. Akcja ta jednoczy wszystkie środowiska misyjne w kraju, a jej szczególnym partnerem są Papieskie Dzieła Misyjne w Polsce oraz Komisja Episkopatu Polski ds. Misji. Cyklicznie bierze w niej udział ponad 50 tysięcy osób. Organizatorem akcji jest Prokura Misyjna Misjonarzy Oblatów oraz redakcja „Misyjnych Dróg” i portalu misyjne.pl.

Michał Jóźwiak


Z listów św. Eugeniusza

Żyć Jezusem Chrystusem Ukrzyżowanym (K 4)

„Żyć Chrystusem Jezusem Ukrzyżowanym” to tytuł nadany Konstytucji 4 w angielskiej wersji Konstytucji i Reguł. W wersji francuskiej jest to po prostu „Jezus Chrystus Ukrzyżowany”. Myślę jednak, że określenie w języku angielskim trafnie oddaje praktyczne zastosowanie stwierdzenia, że krzyż Jezusa Chrystusa jest sercem naszej misji. Eugeniusz pozwala nam wniknąć, jak należy to zrobić, używając obrazu malarza. Kiedy był seminarzystą, napisał:

Upodobnić się do Jezusa Chrystusa: Podobnie jak malarz, który powiela wzorzec. Umieszcza go w najlepszym świetle, uważnie mu się przygląda, wpatruje się w niego, próbuje odcisnąć obraz w swoim umyśle, a następnie kreśli na papierze lub płótnie kilka linii, które zbliża do oryginału, poprawia je, jeśli nie są dokładnie takie same, w przeciwnym razie kontynuuje…(Nieopublikowany podręcznik ćwiczeń duchowych, Archiwum Generalne w Rzymie).

Eugeniusz nie dąży do stworzenia dokładnej fotograficznej reprodukcji Jezusa Zbawiciela. Jest to nierealne i niemożliwe. Podobnie jak w przypadku artysty, duchowość Eugeniusza polega na skupieniu się na wzorze, a następnie na przyzwoleniu, aby ten wzór wyraził się poprzez wizję doświadczenia i zrozumienia osoby ludzkiej i świata, w którym żyje. Eugeniusz zaprasza każdego z nas, członków jego charyzmatycznej rodziny, abyśmy poszli za jego przykładem i stali się artystami.

Franc Santucci OMI, tłum. Roman Tyczyński OMI


Komentarz do Ewangelii dnia

Czasami odrzucenie, nieufność, zamknięcie ludzi na nas jest najgorszym murem – bo niewidzialnym, choć istniejącym. Jezus doświadcza takiej sytuacji. Ten, który przychodzi z najlepszą możliwą informacją dla człowieka – dotyczącą zbawienia i tego, że mamy Ojca w niebie – sam jest poddawany próbie.

 

Dominik Ochlak OMI