21 października – OSACZYĆ WIERZYCIELI

This is a custom heading element.

22 października 2015

21 października – OSACZYĆ WIERZYCIELI, POZWALAJĄC, ABY UBODZY PORUSZYLI JEGO SERCE

Poświęciłem wiele czasu na opis niektórych działań młodego Eugeniusza, które rzucają światło na jego nawrócenie, przyszłe życie i duchowość. Jego towarzyskie życie, przyjemności i poszukiwanie dziewczyny ze znacznym posagiem zajmowały jedynie część jego czasu. Miał inne obowiązki: finanse rodziny i swoje studia.

Eugeniusz jawi się jako człowiek bystry w interesach – nauczył się tego od swej matki i wujka Roze. Jego ojciec nie mógł wrócić do Francji z powodu swych długów, dlatego Eugeniusz osobiście zajął się tym, aby zebrać wszystkie pieniądze należące się rodzinie de Mazenodów i wykorzystać je na spłacenie długów swego ojca. Jego korespondencja z lat 1803-1807 zawiera szereg szczegółów związanych z tą sprawą.

Pielorz opowiada: Poza troską o odzyskanie spadku swego stryjecznego dziadka, musiał uregulować sprawę ściągnięcia niewielkich długów należących się jego ojcu i niewielkich jego wynagrodzeń. Eugeniusz zajął się tą sprawą z wrodzoną finezją. Ponieważ nie działał tylko w tym celu, aby uzyskać spłacenie długów, ale także, aby zobaczyć to, o czym nie mieli pojęcia wierzyciele jego ojca. Często jednak jego bardzo wrażliwe serce skalania go do uczepienia się zasad, które sam sobie narzucił. Wielką ulgą był fakt, że nieszczęśni wierzyciele przewodniczącego de Mazenoda nagle zobaczyli zwrot swych pieniędzy, które uważali za stracone…

Kilka przykładów z jego korespondencji:

Okazał mi tak wielkie współczucie, że liczę, aby jutro dać mu 6 albo 9 franków na opłacenie jego podróży.

List do ojca, 29.06.1804, Méjanes, Aix.

Robię wszystko, co możliwe, aby zainkasować kilka pensji. Och, nieszczęsny towar. Aż do chwili obecnej znalazłem jedynie nędzników bez ziemi, którzy bardziej potrzebują, aby coś otrzymać aniżeli dać.

List do ojca, 1.06.1804, Méjanes, Aix.

Poważnie, nie masz pojęcia; strata czasu, niepotrzebna bieganina i niecierpliwość, jakich mi dostarczają te mierne renty. Ale niczego nie można zaniedbać.

List do ojca, 16.08.1805.

Kiedy nadarzyła się okazja do otrzymania pieniędzy, Eugeniusz był zdeterminowany w swych prośbach. Napisał o pewnej wdowie, którą odwiedził w domu, w jej ohydnej norze, gdyż znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej i nie była w stanie płacić. Całe współczucie, jakie odczuwał wobec niej szybko zniknęło:

Budziła we mnie współczucie, ponieważ wówczas nie znałem wszystkich jej zasług, uciekłem zabierając ze sobą jedynie wiele pcheł i obietnicę, że wystawi dom na sprzedaż. Minęło sporo czasu. W międzyczasie dowiedziałem się o wszystkim, czego była warta, że wcale nie była tak nędzną, ponieważ posiadała wspaniałe dobro, które należało do Kościoła. Odtąd nie dałem jej już spokoju. Przychodziłem do niej dwa razy w tygodniu…

List do ojca, 16.08.1805.

Pielorz wyjaśnia: Działania Eugeniusza de Mazenoda w tym okresie jego życia mogłyby zbić z tropu tych, którzy nie znali jego charakteru – mógł być uparty ale i wrażliwy. Z jednej strony widzimy jak z nieugiętym uporem załatwia interesy rodziny, z uporem, który wykorzystał, aby z trudem i w zgodzie z chrześcijańską miłością pozyskiwać środki. Z drugiej strony był do tego stopnia bliski ubogim, że z własnych pieniędzy płacił wierzycielom, bowiem nędza poruszała jego serce. J. Pielorz, La Vie Spirituelle, s. 97

Miłość i współczucie są koniecznością a nie luksusem. Dalai Lama