Niemiecka lekarka wolontariuszem na Madagaskarze [ŚWIADECTWO]

Eva Stenkamp jest lekarzem blisko związanym z posługą misjonarzy oblatów w Niemczech. Teraz pomaga na Madagaskarze.

8 stycznia 2023

Eva jest związana z niemieckimi oblatami. Jako lekarz wyjechała w ramach wolontariatu na Madagaskar. Jak wygląda jej pomoc? Co może, a czego zrobić nie może? O realiach opieki zdrowotnej na Czerwonej Wyspie.

Pomagaj mimo ograniczonych możliwości

Na początku kwietnia wystartowaliśmy z naszą mobilną przychodnią. Wcześnie rano załadowaliśmy do samochodu lekarstwa, bandaże i inne potrzebne rzeczy i pojechaliśmy ponad dwie godziny do wioski Ambodibonara. Zamieszkaliśmy na plebanii. Gabinet proboszcza służył jako pokój lekarski. Pośpiech był bardzo duży. Pod koniec dnia leczyliśmy 107 pacjentów. Sporo było już u kilku lekarzy i teraz mieli nadzieję, że wreszcie zostaną wyleczeni. Jednak leki nie mogą odwrócić zużycia stawów. Często musiałam ograniczać się do terapii przeciwbólowych i dobrych rad. Ale w innych przypadkach na szczęście mogliśmy zrobić więcej.

Leczenie na podstawie przypuszczeń

Również w naszym centrum medycznym w Toamasina nasze możliwości w porównaniu z Niemcami są bardzo ograniczone. Pamiętam dżentelmena po sześćdziesiątce z dolegliwościami w klatce piersiowej i nadbrzuszu. Ani kolega, ani ja, nie mogliśmy stwierdzić na podstawie naszej ankiety, czy ból pochodzi z serca, czy z żołądka. Ponieważ początkowo podejrzewaliśmy problem z sercem, wysłaliśmy go na EKG i prześwietlenie klatki piersiowej. Oba egzaminy były bez zarzutu. Właściwie należało wykonać USG serca lub nawet badanie cewnika serca; ale nie było to dla nas możliwe i nie mogło być sfinansowane dla pacjenta nigdzie indziej.

Pacjent nie zgłosił się na umówioną wizytę kontrolną, ale pojawił się po kilku tygodniach od zabiegu z powodu bólu głowy. Poprzednie dolegliwości ustały. Powiedział mi z satysfakcją, że nie ma już bólu w klatce piersiowej ani żołądku i wreszcie może przespać całą noc.

Mobilna klinika

Dzięki naszej mobilnej klinice odwiedziliśmy już 14 różnych miejsc na północ i południe od Toamasiny. Najdalsze miejsce, do którego dotarliśmy do tej pory, to 170 km od miasta. Dwa, trzy dni w tygodniu wyjeżdżamy między 4:00 a 7:00, aby móc rozpocząć pracę około 8:00. Zawsze jest nas dwóch lekarzy, dwie pielęgniarki, ktoś do wydawania leków i kierowca. Na początku towarzyszył nam ksiądz, bo wtedy akceptacja jest większa. W sumie jest nas zwykle od pięciu do sześciu osób plus kierowca i czterech z nas siedzi na tylnym siedzeniu, czasem dwoje na przednim siedzeniu pasażera.

Po przyjeździe lokujemy się w dostępnych dla nas pokojach. Czasami jest to sala lub kościół, czasami dom z kilkoma pojedynczymi pokojami, a jeśli nie ma nic, rozkładamy namiot, który wozimy ze sobą. Z reguły mamy nie więcej niż trzy stoły dla dwóch lekarzy i osoby wydającej leki oraz kilka krzeseł. Czasami możemy zsunąć ławki razem w swego rodzaju kozetkę, chociaż pomieszczenia rzadko nadają się do właściwego badania. Pacjenci nie muszą płacić za godziny konsultacji, partycypują w  w kosztach leków.

Antybiotyki i inne lekarstwa są oferowane na rynku jak warzywa czy artykuły codziennego użytku. Kwalifikowana porada, taka jak udzielana przez mobilną klinikę, jest rzadkością…

Wielu Malgaszy niechętnie idzie do lekarza, właściwie tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia. Wcześniej starają się radzić sobie tradycyjną medycyną, antybiotykami i innymi tabletkami, które można kupić w aptekach i na rynku. Niestety, ani sprzedawcy, ani pacjenci tak naprawdę nie wiedzą, kiedy który lek ma sens. Oprócz pigułek „na receptę”, często problemem jest chęć zażycia leków. We wsiach widzieliśmy wielu pacjentów z nadciśnieniem. Objawy rzadko pojawiają się w wyniku samej choroby, dlatego często brakuje zrozumienia, dlaczego należy przyjmować tabletki. Ponadto musisz być w stanie co miesiąc kupować leki. Jednak nieleczone nadciśnienie może w dłuższej perspektywie prowadzić do poważnych powikłań.

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Oprócz pracy w mobilnej przychodni i centrum medycznym w ostatnich tygodniach dużo zajmowałam się tematem żywienia. Na Madagaskarze problemem jest zarówno niedożywienie, jak i wzrastające spożycie żywności bogatej w tłuszcze i cukier. W trzech audycjach katolickiej rozgłośni radiowej odpowiadałam na pytania moderatora dotyczące kwestii zdrowotnych. Jeden z programów nosił nazwę „Dobre zdrowie wymaga dobrego odżywiania”. Przez 20 minut rozmawialiśmy o składzie zbilansowanej diety i dlaczego jest ona ważna. Świetnie się bawiłam, zajmując się tym tematem – i być może przyczynię się do zapobiegania chorobom. Wkrótce pojawi się ocena naszych dotychczasowych doświadczeń z kliniką mobilną. Celem jest dostosowanie projektu do sytuacji i potrzeb pacjentów. Potem możemy pojechać na wieś z dentystą – potrzeby są naprawdę duże – lub innymi specjalistami i wykonywać więcej wizyt domowych.

Gdy prace w naszym laboratorium dobiegną końca, a ultrasonograf będzie gotowy do użytku, wkrótce będziemy mogli wykonywać kolejne badania. Nie mogę się doczekać tego, co nadejdzie w najbliższej przyszłości!

(Der Weinberg/tł. pg)