Pomoc z Opola w drodze na Ukrainę

Transport z pomocą humanitarną z oblackiej parafii w Opolu dotarł wczoraj do Zahutynia, gdzie zostanie przekazany na potrzeby placówek oblackich na Ukrainę. Każdego dnia z punktu przeładunkowego wyjeżdża kilka busów z pomocą za naszą wschodnią granicę. Warto zaznaczyć, że parafia w Opolu jako jedna z pierwszych w Polskiej Prowincji zadeklarowała chęć przyjęcia uchodźców z Ukrainy.

https://www.facebook.com/oblaciOpole/videos/703864314128126

(pg)


Wrocław: Jubileusz 60. lecia kapłaństwa o. Kazimierza Rychlika OMI

W parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju miało miejsce dziękczynienie za życie, powołanie i 60. letnią posługę o. Kazimierza Rychlika OMI. Jubilat urodził w 1938 roku w Poznaniu. Pierwsze śluby zakonne złożył 08 września1954 roku, święcenia kapłańskie otrzymał 18 marca 1962 roku w Obrze.
Po święceniach kapłańskich pracował w następujących domach oblackich: Lubliniec – studium pastoralne (1962–1963), Kędzierzyn-Koźle – pomoc duszpasterska (1963–1965), Gorzów Wielkopolski – pomoc duszpasterska (1965–1966), Kodeń – misjonarz ludowy (1966–1967), Laskowice – misjonarz ludowy (1967–1972), Gorzów Wielkopolski – misjonarz ludowy (1972–1977), Kędzierzyn-Koźle – misjonarz ludowy (1977–1983), Laskowice Pomorskie – misjonarz ludowy (1983–1986), Bodzanów – misjonarz ludowy (1986–1991). We Wrocławiu posługiwał jako misjonarz ludowy od 1991 roku, obecnie przebywa na emeryturze.

(pg/zdj. K. Grodzka)


Obra: Rozpoczęcie sezonu pszczelarskiego

Pszczelarze zrzeszeni w kole rzemieślniczym okręgu Wolsztyn spotkali się w niedzielę 20 marca na uroczystym otwarciu sezonu. Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. w kaplicy seminaryjnej, której przewodniczył superior obrzańskiej wspólnoty – o. Sebastian Łuszczki OMI. Po modlitwie pszczelarze mieli okazję wysłuchać wykładów doszkalających w auli seminaryjnej. Spotkanie zakończyło się posiłkiem w klasztornym refektarzu. Było okazją do wymiany doświadczeń,

(pg/zdj. P. Ochlak OMI)


22 marca 2022

KAPŁAN DIECEZJALNY POTRZEBUJE SWOJEJ WSPÓLNOTY

Dla Eugeniusza – najpierw misjonarza oblata a potem biskupa biskupa życie wspólnotowe było istotnym aspektem życia. Rozumiał trudności życia i pracy w samotności, bez braterskiego wsparcia. Bez więzi ze wspierającą wspólnotą ksiądz może popaść w kłopoty. W swoim dzienniku relacjonuje, że przytrafiło się to jednemu z księży w jego diecezji.

Czy to ostrzeżenie czy też zarzut, jakie Pan daje mi dzisiaj? Właśnie dowiedziałem się, że jeden z kapłanów mojej diecezji źle postępuje, z czego wyciągam wniosek, że bardziej niż kiedykolwiek powinienem opowiadać się za tym, aby kapłani żyli we wspólnocie. Ten ksiądz stopniowo dochodził do swoich wybryków.

Rozwiązaniem Eugeniusza było naleganie, aby księża diecezjalni pracujący w tej samej parafii zamieszkali razem. Jego prośba spotkała się z ostrym sprzeciwem duchowieństwa.

Czy nie powinienem sobie zarzucić, że ustąpiłem wobec prawie niemożliwych do pokonania przeszkód, trzeba, to przyznać, że zewsząd pojawia się sprzeciw wobec powziętego przez mnie postanowienia, aby moich kapłanów zobowiązać do życia we wspólnocie? Ten przykład będzie dla mnie dodatkowym argumentem, kiedy już wreszcie pokonam wszelkie przeszkody, niech każdy nie ustaje w praktykowaniu planu, jaki został wprowadzony z nadprzyrodzonego powodu dla chwały Kościoła i zachowania duchowieństwa.

Był tak zniechęcony ich reakcją, że nie kontynuował tego tematu.

O ile tylko trochę będę go popierał, osiągnę kilka dodatkowych wyników niż te, które mogłem uzyskać. Czy nie powiedziano, że jako jedyny przyjąłem tę zasadę i że będę zmuszony ją odwołać!

Dziennik, 03.10.1844, w: EO I, t. XXI. 


Oblaci zaangażowani w dostarczanie pomocy do Kijowa

Młodzież związana z Chrześcijańską Służbą Ratowniczą wraz z kapelanem o. Vadimem Doroshem OMI dostarczyła pomoc humanitarną do Kijowa i okręgu kijowskiego. Dary pochodzą ze zbiórek w Polsce, m.in. Fundacji Eduarte, Szkoły Zawodowej w Raciborzu i parafii w Rybniku-Niedobczycach. W dystrybucji darów pomagał również Związek Wspólnot Katolickich.

Chrześcijańska Służba Ratownicza to inicjatywa ekumeniczna na Ukrainie, której celem w obecnym czasie jest pomoc ludności cywilnej i żołnierzom walczącym za niepodległość. Organizuje również pomoc dla migrantów. Ze strony katolickiej posługuje w niej dwóch prezbiterów. Jednym z nich jest o. Vadim Dorosh OMI.

(pg/zdj. Chrześcijańska Służba Ratownicza na Ukrainie)


Katowice: Modlitwa w języku ukraińskim i spotkanie integracyjne

W niedzielne popołudnie w oblackiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa odbyło się nabożeństwo w języku ukraińskim i spotkanie integracyjne. Przybyło około dwudziestu Ukraińców, w tym dwie rodziny, które niedawno dotarły z oblackich placówek na Ukrainie.

Były to zarówno rodziny z dziećmi, jak i starsze osoby. Każdy, ze swoją indywidualną, pełną bólu historią. Na ukraińskiej ziemi pozostali ich najbliżsi – synowie, ojcowie, starsi rodzice. Na spotkaniu było wiele ciepła i wzajemnej serdeczności, ale nie zabrało też łez. Przybysze z Ukrainy podkreślali swoją wdzięczność wobec Polaków za ich wsparcie i pomoc – napisali gospodarze spotkania.

(pg)


Święty Krzyż: Dzieci z Ukrainy przyjęły pierwszą Komunię św.

W kaplicy domowej świętokrzyskiego klasztoru dzieci z Gniewania przystąpiły po raz pierwszy do Komunii świętej. Mirosława (16 lat) i Margarita (11 lat) przygotowywały się do niej w oblackiej parafii w Gniewaniu na Ukrainie. Dwa tygodnie wcześniej przyjechały z ogarniętego wojną kraju razem ze swoją mamą i dwumiesięcznym bratem, znajdując schronienie w oblackiej wspólnocie zakonnej. Wraz z nimi na Święty Krzyż przybyły mama i trzy siostry Vitalija, który w nowicjacie rozeznaje drogę swojego powołania.

Przygotowanie do pierwszej komunii na Ukrainie prowadził o. Krzysztof Buzikowski OMI, na Świętym Krzyżu przygotowań dopełnił o. Jacek Leśniarek OMI, który posługiwał za naszą wschodnią granicą. Eucharystia sprawowana była w języku ukraińskim. Na koniec udzielono błogosławieństwa relikwiami Drzewa Krzyża Świętego.

(pg/kj)


21 marca 2022

ZNACZENIE ODMAWIANIA MODLITW

Trzeba, aby każdy na pamięć znał modlitwy na użytek Zgromadzenia. Zacznijcie tego natychmiast wymagać od scholastyków i odmawiajcie je stopniowo, aby dokładnie poznać.

Odmawianie modlitwy dla wspólnoty wierzących jest ważnym sposobem komunikowania się z Bogiem. Odmawiając modlitwy, które są recytowane od pokoleń, uczestniczysz w wielkości tego świata, w wielowiekowej relacji między Bogiem a Jego ludem. Oczywiście, ważne jest, aby zastępowały spontanicznej relacji z Bogiem. Podobnie jak w przypadku zwrotu do przyjaciela: "Jak się masz?", modlitwa musi być zamierzona i celowa. Zwykli ludzie nie muszą medytować różańca ani wymyślać każdego słowa treści Zdrowaś Maryjo - dla ciebie jest to twoja intencja. Modlitwa nie powinna być obowiązkiem czy magicznym zobowiązaniem wobec Boga, aby uczynił to, o co prosisz. Jest to sposób na zbliżenie się do niego poprzez recytowanie tego, co już zostało powiedziane, tak jak mówienie "dobranoc" przed snem (https://bustedhalo.com/googling-god/how-to-pray/recited-prayers).

Święty Paweł od Krzyża pisze: Zawsze się módlcie i nie ustawajcie w modlitwie! Odmawiajcie modlitwy, nawet te małe.


Kokotek: Tu dzieje się żywa Ewangelia

W oblackim domu rekolekcyjnym w Kokotku – Oblackim Centrum Młodzieży – schronienie przed wojną znalazło 130 osób, głównie kobiet z dziećmi. O „żywej Ewangelii” i twardej rzeczywistości, o chrześcijaństwie i człowieczeństwie w dobie wojny na Ukrainie i pomocy Polaków. Rozmowa z o. Tomaszem Maniurą OMI – dyrektorem OCM w Kokotku.

o. Tomasz Maniura OMI (zdj. archiwum OMI)

Jak to się stało, że Oblackie Centrum Młodzieży w Kokotku stało się domem dla uchodźców?

Kiedy tylko zaczęła się wojna, w zasadzie już na drugi dzień, zaczęły się pierwsze telefony od ludzi z Ukrainy: „Czy, gdyby musieli uciekać – bo już to rozważali – czy byśmy ich przyjęli?” To byli znajomi, u których myśmy spali na przykład podczas wypraw rowerowych, a mieliśmy jakieś kontakty zostawione. Albo byli to ludzie jakoś związani przez wolontariat misyjny. Młodzi z Niniwy – z Katowic: Halinka, Włada – dzwoniły, czy jakby ich rodziny uciekały, czy my je przyjmiemy? Tak naprawdę to były pierwsze telefony. Natomiast kilka dni później, 28 lutego, po czterech dniach wojny, zwróciło się do nas Starostwo Powiatowe z Lublińca z zapytaniem, czy byśmy byli otwarci, gotowi, zrobić tutaj taki ośrodek, żeby przyjmować uchodźców. Oczywiście, zgodziliśmy się. Była to „oczywista oczywistość”, można tak powiedzieć. Konsekwencją tego było też, że nasz numer znalazł się na stronie internetowej starostwa, jako miejsce, gdzie można zgłaszać uchodźców. To sprawiło, że telefon zaczął nam dzwonić 24 godziny na dobę, o każdej porze dnia i nocy, bez przerwy i do dzisiaj się nie wyciszył. Dzwoni bez przerwy, choć już nie widnieje na stronie internetowej, ale to nie ma znaczenia w tej chwili. Ludzie, którzy są teraz u nas, chcieli jeszcze sprowadzić swoich bliskich. Dzisiaj jest tutaj 130 osób i nie jesteśmy w stanie przyjąć więcej. Jeśli sami się wykoleimy, nie będziemy w stanie pomóc już nikomu.

Oblacki ośrodek w Kokotku, gdzie schronienie znalazło 130 osób z Ukrainy (zdj. P. Gomulak OMI)

„Tu my mieszkaliśmy, tu był mój blok. Zbombardowany. Nie ma. My już nie mamy do czego wrócić”. Dwadzieścioro ludzi z Charkowa, którzy nie mają już do czego wrócić.

Oblacka pomoc Ukrainie

Przyjęliście 130 osób. Nie tylko utrzymujecie, ale organizujecie im czas, jesteście z nimi…

Jest to bardzo duża liczba. To jest 130 osób, które żywimy, organizujemy im wszystko. Prawda jest też taka, że animujemy im również czas. To jest bardzo ważne zadanie. Generalnie są same kobiety z dziećmi. Sytuacje są bardzo trudne. Jest na przykład pani z dwójką dzieci. Jej mąż trzeci dzień nie odbiera telefonu. Ona chodzi dzień i noc po korytarzach, gryzie paznokcie. Praktycznie jest sparaliżowana. To jest dramat po prostu. Do tego te dzieci. Mamy ludzi z całej Ukrainy: z Iwano-Frankowska, Żytomierza, Tarnopola, Kijowa, Lwowa, Kowela, Równego, Sarnych, spod Czarnobyla, z Charkowa. Na przykład osoby z Charkowa, około dwudziestu osób, pokazują blokowiska: „Tu my mieszkaliśmy, tu był mój blok. Zbombardowany. Nie ma. My już nie mamy do czego wrócić”. Dwadzieścioro ludzi z Charkowa, którzy nie mają już do czego wrócić.

Cztery pralki chodzą bez przerwy, dzień i noc. Jest 58. dzieci.

(zdj. P. Gomulak OMI)

Ludzie przyjeżdżają z różnymi historiami, czasami w traumie. Jak się odnajdują?

Wygląda to tak. Jak przyjeżdżają, mechanizm jest taki: pierwsze dwa dni dochodzą do siebie. Do zdrowia, do sił. Pojeść, umyć się w ogóle. To są pierwsze dwa dni. Potem jeden dzień to jest taki szok, że tu jest cisza, że jest bezpiecznie. Są umyci, najedzeni. A następnego dnia mówią: „Tomek, nam tu jest dobrze, ale my chcemy do domu”. Kolejnego dnia wszyscy uświadamiają sobie to, że już tak łatwo i szybko nie wrócą. Połowa już wie, że nie wróci. Sposób myślenia był taki – większość z nich przyjeżdżała z myślą, że za tydzień wraca. Potem proszą: „Tomek, szukaj nam mieszkania i pracy”. Szukamy. My rzeczywiście chcemy tym ludziom, których przyjęliśmy, autentycznie wszystkim pomóc.

Jest na przykład pani z dwójką dzieci. Jej mąż trzeci dzień nie odbiera telefonu. Ona chodzi dzień i noc po korytarzach, gryzie paznokcie. Praktycznie jest sparaliżowana. To jest dramat po prostu. Do tego te dzieci. Mamy ludzi z całej Ukrainy.

To ważne, żeby zorganizować ludziom czas, żeby nie myśleli ciągle o wojnie (zdj. P. Gomulak OMI)

Teraz, akurat w tym momencie, jak rozmawiamy, dzieci mają zajęcia z gitarą. Była pani ze szkoły muzycznej, będzie prowadzić takie zajęcia gry na flecie, na fortepianie. Co drugi dzień po południu mamy zajęcia na sali gimnastycznej dla dzieci. Raz, młodsza grupa do 9. roku życia, potem starsi. Wieczorem o 20.00 mamy aerobik dla kobiet. To takie proste rzeczy, ale są niezmiernie ważne. Stworzyliśmy dużo przestrzeni. Oprócz tego, że mają pokoje, każda rodzina swój. Mają śniadanie, obiad, kolację podane tutaj na jadalni. Stworzyliśmy też przestrzeń życia pod pokojami, w naszej Strefie Młodych. Jest tam kawiarenka, gdzie znajduje się aneks kuchenny, mikrofalówka, ekspres do kawy, czajniki, telewizor. Ludzie tam siedzą – to naturalna grupa wsparcia. Jedna z salek przeznaczona jest dla tych młodszych dzieci, jest pełna pluszaków. W kolejnej są gry planszowe, kolorowanki. Dalej salka do ping-ponga. Tam są też dwa pomieszczenia z darami, w jednym są wszelkie środki chemiczne – cały czas dokładamy. Oni wiedzą, że to jest dla nich. Przychodzą, biorą sobie pasty do zębów, szampony, pampersy, podpaski, wszystko. W drugim są ubrania. Taka prawdziwa przestrzeń życia. Cztery pralki chodzą bez przerwy, dzień i noc. Jest 58. dzieci.

Pomoc musi być całościowa, kompleksowa?

Na pewno dużo czasu im organizujemy. Ściągnęliśmy o. Pawła Tomysa OMI, specjalnie w tym celu, żeby po prostu z nimi był – oblat, który od 27 lat pracuje na Ukrainie, obecnie w Rokitnem. Porozmawiać po ukraińsku, porozmawiać w ich języku. Duża część spośród tych ludzi jest grekokatolikami. Większość z nich to prawosławni, ale oni nie praktykują. A grekokatolicy chodzą na modlitwy, na Msze święte. Jest codzienna Msza święta, każdego wieczoru mamy modlitwy. Kto chce, to przychodzi. Jest osiem osób, dziesięć. Jest to taka komplementarna opieka, od zajęć dla dzieci, kobiet, luźnych, sportowych, robimy spotkania z gośćmi. Wczoraj ściągnęliśmy wszystkich dyrektorów szkół z Lublińca, żeby odpowiedzieli im na wszystkie pytania. Jest też opieka psychologiczna.

Na początku trzeba zaspokoić im podstawowe potrzeby, jak poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, przyjęcia, obecności (…) Natomiast są nawet takie skrajne, proste rzeczy – one mi nie powiedzą, że nie mają bielizny, natomiast Marioli powiedzą.

Oblaci są z uchodźcami na co dzień (zdj. P. Gomulak OMI)

Jest jedna pani specjalnie w tym celu, żeby im towarzyszyć, od drugiego dnia, jak tylko ludzie przyjechali do Kokotka. Przyjechała ze Stowarzyszenia Pomoc, od s. Anny Bałchan z Katowic. Pani, która zajmuje się tam w stowarzyszeniu pogubionymi kobietami. Na początku trzeba zaspokoić im podstawowe potrzeby, jak poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, przyjęcia, obecności. Tu nie ma od razu jakiejś wielkiej psychologii. Natomiast są nawet takie skrajne, proste rzeczy – one mi nie powiedzą, że nie mają bielizny, natomiast Marioli powiedzą. Jedna z mieszkanek Kokotka pytała się, jak może pomóc. Mówię: „Weź cztery kobiety do auta i jedź z nimi, kup im bieliznę”. Super. Miała taką frajdę. Na drugi dzień przyjechała i mówi: „Daj mi kolejne cztery”. To jest sensowna pomoc. Pięciu osobom załatwiliśmy mieszkania, kilku osobom pracę. Robimy to bardzo całościowo, żeby nie było prowizorki. My chcemy im naprawdę pomóc.

Kokotek: Prowincjał odwiedził uchodźców z Ukrainy

Czy mówią ci, czym zajmowali się na Ukrainie przed wojną?

Na 130 osób jest przekrój całego społeczeństwa. Jest profesor fizyki, jest profesor ekonomii – taka pani, która pracowała w Ministerstwie Finansów kilka lat temu w Kijowie. Jest nauczycielka angielskiego. Jest pan, który prowadził hurtownię z farbami pod Lwowem. Jest dentystka, fryzjerka.

(zdj. P. Gomulak OMI)

Jakiś czas temu pojawił się głos, że Kościół nic nie robi… Jako wspólnota Kościoła nie lubimy obnosić się z taką pomocą, ale może dlatego Jezus mówi, że światło nie jest po to, żeby chować pod korcem, ale żeby było na świeczniku. Może konkretnie – ile to wszystko kosztuje? Kto za to płaci? Czy macie jakąś pomoc?

Dla nas w tej chwili dzienny koszt to jest około 10 tysięcy. To jest koszt dzienny dla tych 130 ludzi. Już pomijam te cztery pralki, które chodzą, ale w to wchodzi wszystko. My tutaj nie mamy kanalizacji, ona by też kosztowała, rzecz jasna, pewnie tyle samo, ale wiem, ile kosztuje nas szambo. Za takie pełne obłożenie, to za miesiąc szamba będzie 25 tysięcy. Samo szambo. Ogrzewanie obecnie idzie na „full” dzień i noc. Są dzieci, to musi być ciepło. Te faktury będę płacił dopiero za miesiąc. Pracownicy. Będę wiedział, ile pójdzie na pensje w lutym, ile w marcu. Na początku kwietnia będę płacił za marzec. To jest przynajmniej 50% pracy więcej, jeżeli chodzi o czas. Chociażby na recepcji muszą być dwie osoby, bo jedna jest tylko od telefonów i ona nie może nic innego robić, tylko praktycznie odbiera telefony. Już widać, ze są zniszczenia i będą – to są przecież dzieci. To też jest kolejna rzecz, którą trzeba wliczyć. Czekamy na umowę ze Starostwem Powiatowym, ale nie wiemy jeszcze jaka to będzie kwota. Jest to kwestia procedur. Do tej pory utrzymanie spoczywa na oblatach. To jest oblackie dzieło, również w formie pomocy z naszej Prokury Misyjnej z Poznania.

(zdj. P. Gomulak OMI)

A co z grupami rekolekcyjnymi, młodzieżą, bo przecież po to powstało Oblackie Centrum Młodzieży?

To jest kolejna rzecz, ofiara, którą ponosimy. Są grupy, które musieliśmy odchudzić, są grupy, które zrezygnowały. I to są realne straty. Tylko dla nas było oczywistym, że tym ludziom nie można było odmówić. Mamy świadomość, że trzeba być odpowiedzialnym – jak się z kimś umawiamy, to się umawiamy. Natomiast wiadomo, że wojna jest absolutnie nadzwyczajną sytuacją. Dzwonimy i mówimy: „Słuchajcie, zrobimy to, ale musimy to zrobić elastycznie”. Jak wypadnie coś z punktu programu, to i tak wymierniejsza korzyść jest taka, że ci uczestnicy rekolekcji widzą żywą Ewangelię. Generalnie to rozumieją, jedni bardziej, drudzy mniej.

(pg)