Lwów: Spowiedzi po 50 latach i pomoc humanitarna
Misjonarze oblaci są na pierwszej linii pomocy w Ukrainie. Większość placówek zgromadzenia jest na wschodzie tego kraju. Pracują jako kapelani wojskowi, prowadzą jadłodajnię, są wśród zwykłych ludzi, którzy najbardziej odczuwają skutki tego dramatu.
Najważniejszym zadaniem jest prowadzenie bieżącej opieki duszpasterskiej. Mimo trwających ostrzałów Rosjan oblaci w Kijowie udzielają sakramentów i sprawują Eucharystię. Sytuacja na zachodzie jest dużo spokojniejsza. We Lwowie widać co prawdy ogromny ruch uchodźców, ale mieszkańcy tego miasta starają się żyć normalnie.
Tutaj, we Lwowie, sytuacja jest ciągle spokojna. Życie toczy się w miarę normalnie. Widać wzmożony ruch samochodów, ciężarówek, które przyjeżdżają z pomocą humanitarną i też ludzi uciekających ze wschodu. My jako oblaci, kleryk Norbert i ja, staramy się, na ile jest to możliwe, być ludźmi – mówi o Błażej Gawliczek OMI, który przebywa obecnie we Lwowie.
Ostatnie dni były jednak trudniejsze. Zachodnie tereny kraju znalazły się pod ostrzałem rosyjskiej armii.
Po bombardowaniu Jaworowa otrzymałem wiadomość, że w nocy możliwe będą ostrzały Lwowa. Trochę się tym przejąłem, i kiedy zaczęły wyć syreny o 2:30 zeszliśmy z mieszkańcami do podziemnego parkingu. Półtorej godziny przesiedzieliśmy w schronie po czym wróciliśmy do mieszkania. Noc była zarwana. W nocy nie śpisz, a w ciągu dnia nie jesteś w stanie nic zrobić – relacjonuje ojciec Gawliczek.
Oblat zaznacza, że najlepsze co można dać obecnie Ukraińcom Kościół to opieka duszpasterska, modlitwa i bycie blisko tych, którzy potrzebują wsparcia.
W sąsiedniej parafii pw. Jana Pawła II ksiądz proboszcz, który organizuje pomoc humanitarną, przyjmując ludzi, poprosił nas o pomoc duszpasterską nad tymi, którzy tutaj przyjeżdżają. Aby ich po prostu wesprzeć i być z nimi. Myślę, że dla nas tutaj teraz, we Lwowie, jest to chyba najlepsza pomoc, jaką teraz możemy dać, oczywiście oprócz modlitwy i bycia z parafią – zaznacza o. Gawliczek. – Z trudem weszliśmy w Wielki Post. Widać, że ludzie bardzo przeżywają to, co się teraz dzieje. Chcieliby pokoju. Czasem trudno im zrozumieć cała tę sytuację. Staramy się pocieszać, być z nimi, na ile jest to możliwe – dodaje.
Na froncie duchowej walki zdarzają się również sytuacje, że niektórzy decydują się na spowiedź po kilkudziesięciu latach.
Wczoraj udało mi się wyspowiadać jednego naszego parafianina (87 lat), który jak mówił nie był u spowiedzi 50 lat. Było trudno, ale raz zgodził się na spowiedź i tacy ludzie się znajdują – mówi misjonarz oblat.
(M. Jóźwiak/misyjne.pl)
Wolontariusze Niniwy: Widzieliśmy na granicy ludzkie dramaty i ogrom dobra... [świadectwa]
W związku z kryzysem migracyjnym na granicy o pomoc do misjonarzy oblatów zwróciła się Caritas Polska. Działanie zakonników było natychmiastowe, na ogłoszenia zamieszczone w mediach oblackich zaczęli odpowiadać młodzi ludzie związani z oblackim duszpasterstwem młodzieży „Niniwa”. Pierwsza pięcioosobowa grupa wolontariuszy kilka dni temu wróciła z granicy polsko-ukraińskiej. W niedzielę wyruszyli kolejni wolontariusze. Misjonarze oblaci zapewniają młodym pomoc finansową, aby mogli przez pięć dni pomagać uchodźcom. Pięć dni, bo takie są zasady wolontariackie na granicy.
Hrebenne. Pomoc oddolna.
Przejście graniczne Hrebenne-Rawa Ruska jest jednym z ośmiu miejsc, w których można przekraczać granicę z Ukrainą. Jest to jedno z największych granicznych przepraw drogowych z Ukrainą. Znajduje się w południowo-wschodniej części województwa lubelskiego.
Kiedy za naszą wschodnią granicą wybuchła wojna, rozpoczął się exodus ludności cywilnej. Ukraińcy docierali tutaj na różne sposoby. Część z nich dochodziła pieszo, po przejściu granicy, mieli jeszcze do pokonania kilka kilometrów. Często byli zziębnięci i odwodnieni. Wraz z pojawieniem się ludzi w potrzebie, zaczęła organizować się oddolna pomoc – najpierw mieszkańcy, potem Kościół z Caritasem, Polska Akcja Humanitarna, ludzie z całej Polski.
6 marca wieczorem wszyscy wyruszyliśmy z okolic Katowic, a ja dokładnie z Krzeszowic, pięcioosobową grupą na granicę. Nie znaliśmy się wcześniej, każdy z nas miał jakąś styczność z Niniwą, w taki czy inny sposób, i zgłosiliśmy się do ojca Dominika, jak zobaczyliśmy ogłoszenie, że jest możliwość. Zgłosiliśmy się, że chcemy jechać na granicę. Nocowaliśmy w takiej miejscowości, wsi – Werchrata, niedaleko, 7-8 minut od przejścia, na którym mieliśmy pracować. To przejście nazywało się dokładnie: Hrebenne – Rawa Ruska. Nocowaliśmy w domu rekolekcyjnym w Werchracie, przy parafii św. Józefa Robotnika i oprócz nas nocowały tam jeszcze cztery siostry, ratownik, który był już na granicy od tygodnia, albo od półtora tygodnia. I jeszcze młody ksiądz, który zupełnie niezależnie przyjechał, po prostu pomóc – wspomina Alicja.
Przejście po stronie ukraińskiej, a następnie dwa punkty weryfikacyjne po polskiej stronie. Czasowo uchodźcy oczekiwali: do 8 godzin po stronie ukraińskiej i 3-4 godziny po stronie polskiej. Tutaj jednak otrzymywali już pomoc. To jest zadanie wolontariuszy, każdego przyjąć, zapewnić coś ciepłego do picia, jedzenie, ubranie… Po prostu być. Od przejścia granicznego do pierwszego punktu pomocowego jest jeszcze osiem kilometrów. Zanim ruszą w dalszą drogę, już zorganizowaną m.in. przez straż pożarną i mieszkańców, ludzie na granicy muszą być zaopiekowani.
Większość z uchodźców to matki z małymi dziećmi, ale zdarzały się również osoby starsze. Uderzająca była wdzięczność tych ludzi i porządek, jaki po sobie pozostawiali. Bali się wręcz zmarnować choćby najmniejszy gest pomocy…
Ludzkie dramaty
To, czego doświadczyli ludzie uciekający do Polski, ciężko wyrazić słowami. Niektórzy dzielili się swoimi historiami, dla innych obraz zniszczonego życia milcząco zapisze się na długo w ich pamięci. Wolontariusze Niniwy doświadczali różnych sytuacji. Najbardziej wymowne były emocje, które puszczały w ludziach, gdy przekraczali granice Polski ze świadomością, że teraz są już bezpieczni.
Młodzi ludzie byli też świadkami dramatycznych wydarzeń, gdy trzeba było podjąć natychmiastowe działania, niekiedy ratować życie. Pewnego dnia w nocy trzeba było zorganizować transport dla grupy niepełnosprawnych dzieci. Innym razem mężczyzna po przekroczeniu granicy doznał zawału serca w wyniku przeżyć i napięcia związanego z wojną. Chyba najbardziej dramatyczna była reanimacja 4. miesięcznego dziecka w głębokiej hipotermii.
Zdecydowałem się pojechać na granicę bo czułem, że powinienem zareagować na to, czym się przejmuję, czyli niesprawiedliwe, wielopoziomowe cierpienie ludzi. O dziwo, dużo łatwiej bać się i panikować, kiedy śledzi się sytuację z domu. W momencie spotkania z człowiekiem uciekającym przed wojną, patrzę mu w oczy i widzę więcej odwagi niż paniki, więcej determinacji niż rezygnacji, nadzieję obok rozpaczy. Pomoc jest dużo łatwiejsza niż się spodziewałem, wystarczyło raz podjąć decyzję, później nie było miejsca na myślenie czy dać sobie spokój. Widziałem na granicy tyle dobra, że wróciłem do domu ze wszystkim, czego wcześniej potrzebowałem. Wiem już jak zachować się w tej trudnej sytuacji, a przykład czerpię od tych najbardziej pokrzywdzonych i najdzielniejszych zarazem – dzieli się Jan.
Skąd czerpać siłę?
Wolontariusze Niniwy mieli okazję każdego dnia uczestniczyć w Eucharystii. Jak sami wskazują, spotkania z Chrystusem dawały im siłę i motywację do dalszego działania. Codzienna liturgia słowa idealnie pasowała do ich sytuacji…
Jest taki piękny cytat, który nam towarzyszył z listu świętego Pawła do Rzymian: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska”. My tutaj widzieliśmy, że pomoc tych wszystkich ludzi, ta jedność na granicy – powodowało, że mimo że jest tam wiele zła, wiele niedobrego się dzieje za granicą, to tutaj to pomogło zjednoczyć się nam, Polakom, w szczytnym celu – wyjaśnia Paweł.
Wciąż potrzeba rąk do pomocy!
W niedzielę na granicę pojechała kolejna grupa młodych ludzi w ramach Wolontariatu Niniwy. Planowane są kolejne wyjazdy. Wciąż potrzeba pomocy. Formuje się grupa na kwiecień. Pomoc na granicy trwa pięć dni, jej zakres uzależniony jest od bieżących potrzeb. Możliwość wyjazdu finansowana jest przez Kościół – zarówno misjonarzy oblatów jak i Caritas Polska. Kościół nieustannie pomaga uchodźcom. Aby zgłosić się do oblackiego wolontariatu, zachęcamy do kontaktu z o. Dominikiem Ochlakiem OMI – 502 412 390, dominik.ochlak@niniwa.pl
Warto!
(pg/zdj. Wolontariusze Niniwy)
Siedlce: Spotkanie wspólnot Domowego Kościoła [galeria]
U misjonarzy oblatów w Siedlcach odbyło się regionalne spotkanie kręgów Kościoła Domowego. Ruch założony przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego zrzesza rodziny, które podejmują drogę wzrastania w świętości, realizując powołanie małżeńskie. Tematem spotkania w parafii pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus był: Krzyż Jezusa w jego wymiarze odkupieńczym. Oprócz konferencji, Eucharystii i nabożeństwa drogi krzyżowej, uczestnicy mieli okazję do dzielenia się ze sobą. Całość spotkania zakończyła agapa. W oblackiej parafii w Siedlcach działa pięć kręgów Kościoła Domowego.
(pg/zdj. parafia św. Teresy w Siedlcach)
16 marca 2022
SCHOLASTYCY SĄ ZAKONNIKAMI ZOBOWIĄZANI W SUMIENIU DO KROCZENIA PO DROGACH DOSKONAŁOŚCI, KTÓRYCH OBOWIĄZKIEM JEST CZUWANIE NAD TYM, ABY WYWIĄZALI SIĘ Z ICH OBOWIĄZAŃ.
Jedną z podstawowych zasad, którymi kierował się Eugeniusz, zakładając misjonarzy, było niesienie pełnego poznania Jezusa Chrystusie, naszego Zbawiciela, najbardziej potrzebującym. Z tego powodu nalegał, aby jego sługami głoszącymi Ewangelię byli ludzie, którzy znają i kochają Jezusa. Dlatego nalegał, aby formowani wiedzieli, że powinni być jak najdoskonalsi w dyscyplinie.
Powtórzcie im ode mnie, że nie są ani początkującymi, ani zwykłymi wiernymi, ani nawet seminarzystami, ale zakonnikami zobowiązanymi w sumieniu do kroczenia po drogach doskonałości, oraz że waszym obowiązkiem wobec nich jest czuwanie nad tym, aby wywiązali się z ich zobowiązań.
Możecie im przeczytać mój list. Jestem oczywiście spokojny, że wiedzą, co myślę i jak bardzo jestem niezadowolony z małego postępu, który zrobili w cnocie i w wielu niedoskonałościach, w których marnieją. Powiedziałem wam, aby im wpoić wyrzeczenie się siebie, ich własnego ducha, posłuszeństwo takie, jak je ukazują nasze Reguły, i jakie jest praktykowane w całym Zgromadzeniu lub właściwie funkcjonującym zakonie, gorliwość o ich własną doskonałość, aby zasłużyć na pracę nad uświęceniem innych.
List do o. Karola Bellona, 30.08.1844, w: EO I, t. X, nr 853.
Dopóki każdy z nas, jako członek mazenodowskiej rodziny, nie będzie nieustannie pracował nad głęboką relacją z Jezusem, naszym Zbawicielem, co będziemy mogli zaoferować tym, którzy żyją wokół nas?
15 marca 2022
NIE MOGĘ ŚCIERPIEĆ TEGO NAWYKU NIEDOSKONAŁOŚCI U MŁODYCH ZAKONNIKÓW, KTÓRZY POWINNI BYĆ WZORAMI GORLIWOŚCI.
Nie znamy powodów tego upomnienia wobec scholastyków w Marsylii, ale Eugeniusz napisał do jednego z formatorów, ojca Bellona, że należy natychmiast zaradzić tej sytuacji, ponieważ przyszli oblaci są przede wszystkim zakonnikami i muszą być wzorami pobożności w odniesieniu do ślubów, które złożyli jako oblaci.
Przyznaję, że ten obraz tylko mnie przekonał, muszę wam nawet powiedzieć, że nie mogłem powstrzymać uczucia oburzenia z powodu tak wielkiej zawziętości w dobrowolnym stanie niedoskonałości tak sprzecznej z obowiązkami ich stanu. Koniecznie należy temu zaradzić.
Jeśli łagodność nie wystarcza, należy uciec się do rygoru. Tak więc nie mogę ścierpieć tego nawyku niedoskonałości u młodych zakonników, którzy powinni być wzorami gorliwości.
Dajcie im do zrozumienia, że dopuszczę do święceń jedynie wtedy, gdy dadzą mi gwarancję solidnej pobożności i regularności w każdym doświadczeniu. Nie pojmuję zupełnie tego, że targuje się z dobrym Bogiem. Nie wchodzę w żaden szczegół, ale przypominam wam, jako ich przełożonemu, że nie chodzi o to, aby się zadowalać jako tako tym, co się chce wam dać, ale żeby ze wszystkich sił przyłożyli się do nabycia cnót właściwych do stanu doskonałości, jaki ślubowali.
List do o. Karola Bellona, 30.08.1844, w: EO I, t. X, nr 853.
Eugeniusz odnosi się tutaj szczególnie do scholastyków, ale to ostrzeżenie dotyczy każdego członka mazenodowskiej rodziny, który postępuje zgodnie z nakazami charyzmatu Eugeniusza. Ostrzega nas: Nie pojmuję zupełnie tego, że targuje się z dobrym Panem Bogiem.
Kijów: Chrzty i modlitwa pod ostrzałem Rosjan
Misjonarze oblaci w Kijowie pozostali w parafii św. Mikołaja. W zależności od możliwości prowadzą „normalne” życie parafialne. Czasem odbywa się zdalnie, gdy trwa silny ostrzał ukraińskiej stolicy, gdy jest „bezpieczniej” – wierni przychodzą do świątyni. Modlą się, szukają wsparcia. Trwa adoracja Najświętszego Sakramentu, sprawowana jest Eucharystia, udzielane są sakramenty. Kilka razy w tygodniu oblaci udają się do sióstr Misjonarek Miłości. Tam schronili się m.in. ubodzy i bezdomni Kijowa.
Nigdy wcześniej świat tak mocno nie modlił się za Ukrainę
Kiedy przez ponad dwa tygodnie nasz nowy dzień zaczyna się od informacji o kolejnym ostrzale, o zabitych i rannych, o doszczętnie zniszczonych miastach i wsiach, to pojawia się tylko pytanie: Kiedy ta wojna się skończy? Jednak pomimo wszystkich okropności tego rozlewu krwi, jest nadzieja! Nigdy wcześniej cały świat nie współczuł i nie modlił się za Ukrainę tak bardzo jak teraz. Zapewne nie brakuje modlitw o nawrócenie Rosji. Nigdy wcześniej Europa i cały cywilizowany świat nie wspierały nas na tak dużą skalę – napisał o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz kijowskiej parafii.
Kijów: Różaniec dzieci o pokój – w tle słychać bombardowanie [wideo]
Do kijowskiego kościoła codziennie przychodzą dorośli i dzieci, by modlić się na różańcu o pokój. Ta wiara chwyta za serce, jest promieniem nadziei w beznadziei.
Є НАДІЯ! Коли вже понад два тижні наш кожен новий день розпочинається інформацією про чергові обстріли, про вбитих і поранених, про дощенту зруйновані міста та села, то в нас народжується єдине запитання: коли ж врешті закінчиться ця війна? Однак попри всі жахи цього кровопролиття, є НАДІЯ! Ще ніколи весь світ так не співчував і так не молився за Україну, як тепер. Ймовірно, не бракує тепер молитви про навернення й опам’ятання Росії. Ще ніколи Європа і весь цивілізований світ так масштабно нас не підтримували. У нашій парафії промінчиками надії є дорослі і діти, які щодня приходять молитися Розарій про якнайшвидше припинення війни в Україні. Окрім цього, є багато інших знаків життя у сьогоднішній великопісній «пустелі». Вчора в нашій парафії ми прийняли до спільноти Церкви Ірину – молоду дівчину, яка свідомо вибрала Господа Ісуса у цей нелегкий час, коли вона часто допомагає на передовій, і кожен момент її життя може бути останнім. Сьогодні у київській оселі, неподалік «Антонова», під супровід гуркоту снарядів я охрестив маленьку Єву. Кожна війна має свій початок і кінець, і ми з незламною надією очікуємо якнайшвидшої перемоги у цій безглуздій і жорстокій боротьбі. Багато загиблих, багато травмованих, багато людей тілесні і душевні рани відчуватиме до кінця своїх днів, проте пам’ятаймо – Боже життя, яке носимо в собі, нікому не вдасться знищити. У Бога наш початок і наше звершення, Він нас наділив безсмертною душею і своїм вірним пообіцяв вічну радість і неминуще щастя.
Opublikowany przez Парафія костелу св Миколая у Києві Poniedziałek, 14 marca 2022
W naszej parafii promieniami nadziei są dorośli i dzieci, które codziennie przychodzą na różaniec, aby prosić o jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie – tłumaczy ojciec Wyszkowski.
Chrzty przy akompaniamencie bomb
Irina jest młodą dziewczyną, która codziennie pomaga na froncie. Ma świadomość, że każdy dzień może być jej ostatnim. Przedwczoraj poprosiła o komunię świętą. Jej wybór był świadomy i przemyślany. Proboszcz kijowskiej parafii przyjął ją do wspólnoty Kościoła katolickiego.
To nie jedyny taki przypadek. Niekiedy ludzie proszą, aby kapłan udał się do ich domu. Być może się boją, albo nie mają jak dostać się do świątyni. Z pewnością wielu paraliżuje odgłos walk i ciągłego bombardowania. Ojciec Wyszkowski udał się do dzielnicy Kijowa niedaleko fabryki Antonova. Udzielił chrztu świętego małej Ewie. Za oknem słychać było ostrzał. Gdyby nie świadomość wojny, ta fotografia byłaby niemal bajeczną pamiątką najważniejszego dnia w życiu chrześcijanina.
Każda wojna ma początek i koniec
Z ekranów telewizorów i w mediach społecznościowych krzyczą kolejne obrazy brutalnej walki z ludnością cywilną. Regularna armia okupanta kontra bezbronne kobiety, starcy i dzieci. Po naszej stronie telewizora pozostaje bezradność biernego widza – możemy pomagać, wspierać, modlić się. Decyzje zakute są w bezdusznej głowie człowieka z Kremla. Pozostaje jednak wiara, że przecież losy świata są w rękach Boga. Tę wiarę coraz bardziej widać w zgiętych kolanach wiernych kijowskiego Kościoła oraz tak wielu świątyń i kaplic na całym świecie.
Każda wojna ma początek i koniec, a my nie możemy się doczekać wygrania tej bezsensownej i brutalnej walki tak szybko, jak to możliwe. Wielu umrze, wielu zostanie rannych, wielu będzie cierpieć rany cielesne i psychiczne do końca swoich dni, ale pamiętajmy, że nikt nie będzie w stanie zniszczyć życia Bożego, które nosimy w sobie. W Bogu, naszym początku i naszym końcu, obdarzeni jesteśmy duszą nieśmiertelną, On obiecał nam swoją wierną wieczną radość i trwałe szczęście – konkluduje o. Paweł Wyszkowski OMI.
(pg/zdj. P. Wyszkowski OMI)
Poznań: Nieoczekiwani-oczekiwani uchodźcy
Do naszej parafii ma dość niespodziewanie przyjechać 13 osobowa rodzina z Ukrainy. Dzięki zaangażowaniu wielu wspólnot, w tym m.in. Neokatecheumenatu, Niniwy i Rycerzy św. Jana Pawła II udało się przygotować dla uchodźców mieszkanie w domu jednorodzinnym użyczonym przez naszego byłego parafianina. Od czwartku nasi parafianie i przyjaciele, ich rodziny oraz znajomi od rana do późnych godzin nocnych prowadzili prace remontowe i wykończeniowe, zwozili i montowali meble. Trzeba było tylko… m.in. odmalować dom, wymienić wszystkie grzejniki, właściwie urządzano dom od nowa. Prace trwają, ale jesteśmy prawie gotowi. Deo gratias!
Na chwilę obecną w oblackich placówkach w Polsce przebywa około 200 gości z Ukrainy. Klasztory i parafie oblackie przygotowane są na podjęcie dalszych osób uciekających przed wojną. Polska Prowincja cały czas organizuje i dostarcza transporty humanitarne, również oblackie klasztory na Ukrainie udzielają schronienia potrzebującym pomocy.
(pg/OMI Poznań)
Oblat konsultorem rady Komisji Episkopatu Polski
Podczas 391. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski podjęte zostały decyzje dotyczące składu komisji i rad polskiej konferencji biskupów. Konsultorem Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży został o. Tomasz Maniura OMI - Prowincjalny Duszpasterz Młodzieży Polskiej Prowincji i dyrektor Oblackiego Centrum Młodzieży w Kokotku. Do gremium został powołany po raz pierwszy.
Urodził się w 1978 roku w Lublińcu. Po ukończeniu Zespołu Szkół Ogólnokształcąco-Technicznych w Lublińcu wstąpił do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Pierwsze śluby zakonne złożył w 1998 roku. Po studiach filozoficzno-teologicznych w oblackim scholastykacie w Obrze przyjął święcenia prezbiteratu, 19 czerwca 2004 roku. W latach 2004-2008 był wikariuszem w oblackiej parafii w Katowicach. Od 2008 roku jest Duszpasterzem Młodzieży Polskiej Prowincji. Organizator wielu eventów ewangelizacyjnych, w tym "Festiwalu Życia", oraz wypraw rowerowych. Dyrektor Oblackiego Centrum Młodzieży w Kokotku.
(pg)
Oblacka pomoc dociera na Ukrainę [wideo]
Od kilku dni z Zahutynia (archidiecezja przemyska) wyjeżdżają transporty pomocy humanitarnej do oblackich placówek na terenie Ukrainy. Do oblackiego klasztoru przy granicy polsko-ukraińskiej, który stał się centrum przeładunkowym, wciąż docierają dary ze wspólnot oblackich w Polsce – organizują je poszczególne komunitety oblackie, parafianie oraz przyjaciele oblatów. Koordynacją pomocy zajmuje się Prokura Misyjna w Poznaniu.
Tywrów
Ze względu na swoje położenie i względne bezpieczeństwo klasztor oblacki stanowi miejsce dystrybucji produktów do innych wspólnot na terenie Ukrainy. W miejscowym domu zakonnym schronienie znajdują uchodźcy, których przyjmują misjonarze. Pomoc jest również kierowana, aby wspomóc ich wysiłek w utrzymaniu i wyżywieniu ludzi w potrzebie.
Kijów
Trudna sytuacja panuje również w stolicy. Pierwszy transport oblacki dotarł tutaj z Siedlec. Przywiózł go oblat posługujący w parafii pw. św. Mikołaja. Kierowane są tutaj kolejne dostawy pomocy humanitarnej, szczególnie ważne dla br. Sebastiana Jankowskiego OMI, który od lat posługuje wśród bezdomnych Kijowa.
Dziękujemy serdecznie parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Siedlcach w Polsce za wielką ofiarność, jak również Misjonarzom Oblatom Maryi Niepokalanej, szczególnie proboszczowi parafii o. Piotrowi Daraszowi OMI za pomoc humanitarną dla Ukrainy. Pomoc bezpiecznie dotarła do Kijowa dzięki naszemu współbratu o. Rafałowi Strzyżewskiemu OMI. Niech dobry Bóg hojnie wynagrodzi wielkie serce i otwartość na ludzkie problemy – napisał o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz oblackiej parafii w mieście.
Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej na Ukrainie są wdzięczni za wszelką pomoc.
Zdając sobie sprawę z kolejnych potrzeb, spowodowanych toczącą się na Ukrainie wojną, polecamy się nadal życzliwości i ofiarności tak wielu naszych Przyjaciół. Sytuacja na bieżąco monitorowana jest przez Prokurę Misyjną Polskiej Prowincji w porozumieniu z Prowincjałem Polskiej Prowincji oraz Koordynatorem Medialnym. Prosimy o śledzenie oficjalnej witryny Polskiej Prowincji – oblaci.pl.
(pg)