Był oblatem zaliczanym do tzw. streetwise priests. Został zamordowany w Gwatemali

Był chudym mężczyzną o miękkim głosie, w jego oczach odbijała się prostota i pogoda ducha, ubrania nosił z lumpeksu, z daleka można było go rozpoznać po białej krzaczastej brodzie. Nie uciekał od polityki – za pacyfizm i stawanie w obronie ubogich wielokrotnie odsiadywał wyroki w więzieniu. Był Misjonarzem Oblatem Maryi Niepokalanej. Zamordowany podczas rabunku w Gwatemali, gdzie mieszkał, jadł i spał w slumsach, głosząc Ewangelię ubogim. Zaliczany do grupy streetwise priests. To historia o. Larry’ego Rosenbaugha OMI, zwanego po prostu „ojcem Lorenzo”.

(zdj. Archiwum OMI)

Marzenie o świecie bez wojen i przemocy

Lawrence pochodził z Appleton w Wisconsin (Stany Zjednoczone). Ze względu na pracę ojca, który był rzeczoznawcą ubezpieczeniowym, rodzina przeniosła się do St. Louis, gdzie Larry uczęszcza do katolickiej szkoły podstawowej i średniej. Odkrywa powołanie do kapłaństwa i życia zakonnego w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. W sierpniu 1960 roku składa śluby wieczyste, a w marcu 1963 roku przyjmuje święcenia prezbiteratu.

Po krótkiej posłudze w parafii oraz katechizacji w szkołach średnich w Duluth i Chicago, angażuje się w ruch „Catholic Worker”, działający na rzecz osób zmarginalizowanych społecznie. Pomaga organizować schroniska dla bezdomnych rodzin i kobiet.

W tym samym czasie zaangażował się w protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Związany z ruchem „Milwaukee Fourteen”, który zasłynął z publicznego spalenia archiwaliów dotyczących wojny. Wydarzeniu towarzyszyła modlitwa oraz odczytanie fragmentów Ewangelii wg. św. Jana i Łukasza. Larry stanął na ławie oskarżonych wraz z 13. towarzyszami. Był to pierwszy proces, w którym oskarżeni postanowili nie skorzystać z prawa do adwokata, broniąc przed sądem samych siebie. Ostatecznie, dwunastu spośród nich zostało skazanych. Po raz pierwszy za ruch pokojowy Lorenzo spędził dwa lata w więzieniu.

Milwaukee, 24 września 1968 r. (zdj. Flickr/Jim Forest)

W 1981 roku protestował w fabryce broni jądrowej Pantex w Amarillo w Teksasie. Spędził za to kolejny rok w więzieniu. Tam odwiedził go biskup Leroy Matthiesen – zdobywca nagrody „Pax Christi – Teacher of Peace” w 2009 roku. Krótko po tej wizycie purpurat wezwał wszystkich katolików pracujących przy produkcji broni jądrowej do zmiany pracy, sam zorganizował pomoc socjalną dla ludzi, którzy szukali nowych miejsc zarobku.

Rok po wyjściu z więzienia Lorenzo uczestniczył w kolejnym proteście. Odbył się w Fort Benning w stanie Georgia, gdzie szkolono salwadorskie szwadrony śmierci. W nocy wspięli się w trójkę na drzewo i odtworzyli ostatnie kazanie abp. Oskara Romero – dziś już kanonizowanego biskupa San Salvadoru, który był zagorzałym obrońcą praw człowieka. W kazaniu męczennik Romero wzywał żołnierzy do nieprzestrzegania rozkazu zabijania. Był to głos, który bojówkarze doskonale znali. Za tę akcję oblat trafił do więzienia na 18 miesięcy.

Podobny protest przeprowadził w silosach jądrowych w bazie sił powietrznych Whiteman w Missouri.

Teologia porażki przeciw teologii sukcesu

W swoim pamiętniku „Do mądrości przez porażkę” ojciec Rosebaugh ujął teologię swego życia i posługi. Odrzucił w niej patrzenie na wiarę jako element duchowego i życiowego prosperity, a opowiedział się za radykalną postawą Jezusa, który sam wybrał drogę uniżenia i kierował swoje kroki do najbardziej zmarginalizowanych i opuszczonych. Jednocześnie to ważny rys duchowości oblackiej, którą ojciec Larry żył. Każdego dnia ryzykował porażką, próbując naśladować opuszczonego, ukrzyżowanego Jezusa. Pokazywał, kim moglibyśmy być, gdybyśmy odważyli się na to samo ryzyko – radykalni, pokorni, łagodni, uczniowie podobni do Chrystusa, żyjący w solidarności z biednymi.

Wyrazem tego pragnienia była odpowiedź na zaproszenie abp. Héldera Câmary. Autostopem udał się do Brazylii, aby posługiwać wśród ubogich. Pewnego dnia policja aresztowała go, gdy rozdawał jedzenie w Recife. Trafił do więzienia, gdzie doznawał przemocy fizycznej od strażników. Przez cztery dni trzymany nago w celi z ponad trzydziestoma innymi osadzonymi. Wypuszczony po naciskach arcybiskupa. Z oblatem spotkała się potem Eleanor Rosalynn Carter – żona prezydenta Stanów Zjednoczonych.

„Kierowało nim pragnienie przebywania z biednymi”

Bezpośrednio po doświadczeniu okrutnego więzienia w Brazylii, zgodził się udać na rok do Meksyku, aby zorganizować misję w Cuauhtemoc. Sprawuje tutaj cotygodniowe Msze święte, poświęcając się odbudowie mieszkań ludzi oraz zaspokajaniu ich podstawowych potrzeb. W tym samym czasie przychodzi podobna propozycja z Salwadoru. Tutaj doświadcza na własne oczy okrucieństwa wojny domowej. Mocno angażuje się w pomoc uchodźcom. Jego spojrzenie i poglądu zaczynają trącić teologią wyzwolenia:

Jeśli nasi ludzie żyją w ubóstwie, a dzieci codziennie umierają z niedożywienia i jest coś, co możemy zrobić, aby pomóc poprawić ten stan dzięki talentowi lub wiedzy, którą posiadamy, to dla mnie jest to, co powinniśmy robić. Sakramenty i nauczanie religijne muszą poczekać aż zostaną zaspokojone najpilniejsze potrzeby ludzi. A cóż jest bardziej sakramentalnego i świętego, niż sadzenie zboża czy wytwarzanie cegieł razem ze wspólnotą, jeśli od tych rzeczy zależy jej przetrwanie?

Na wiosnę 1992 roku przełożony Larry’ego odwołuje go z placówki misyjnej i nakazuje powrót do macierzystej prowincji w Stanach Zjednoczonych.

(zdj. Archiwum OMI)

Po roku czasu przerwy, przełożony kieruje go na misję, która stała się sensem jego życia. W 1993 roku trafia do Gwatemali. Spędzi tutaj ostatnie dziesięć lat życia. Najpierw posługiwał w parafii w Chicamán, a następnie wraz z dwoma innymi oblatami przeniósł się na północ, blisko granicy z Meksykiem. Odwiedzał z posługą sakramentalną rozproszone na dużym obszarze wioski. Ludzie na tych terenach przeżywali traumę wojny domowej, która przetaczała się przez Gwatemalę w latach 1960-1996.

Ostatnie trzy lata życia poświęcił na mieszkanie w slumsach wraz z najbardziej ubogimi. Spał wśród ludzi, jadł z nimi i głosił Ewangelię.

W tym Wielkim Tygodniu miałem trzy porządne dni samotnych rekolekcji we wspaniałym cichym miejscu z pięknymi drzewami i przyrodą. Wszystko po to, aby doświadczyć przerażających warunków życia najbiedniejszych po drugiej stronie drogi, tak blisko.

18 maja 2009 roku razem z oblatami jechał na braterskie spotkanie. Ojciec Lorenzo Rosebaugh został zastrzelony prawdopodobnie podczas próby kradzieży samochodu, którym podróżowali zakonnicy. Motywy zbrodni do dziś nie zostały wyjaśnione. Zginął on sam. Ambasada Stanów Zjednoczonych odmówiła jakiegokolwiek komentarza. Policja ujęła trzech napastników, ale pomimo dowodów sprawa została umorzona. Oblaci wciąż domagają się sprawiedliwości. Tragiczne morderstwo uprzedziło powrót oblata do Stanów Zjednoczonych – tuż przed śmiercią ojciec Lorenzo wyraził prośbę do o. Louisa Lougena OMI, prowincjała swojej rodzimej prowincji, że chciałby na stałe wrócić do kraju.

Uroczystości pogrzebowe zgromadziły rzesze ludzi, przede wszystkim ubogich, którym służył.

Gwałtowna i niespodziewana śmierć Lorenza dała nam kolejnego świętego – powiedział o. Vicente Louwagie OMI, prowincjał oblatów w Meksyku.

Do śmierci oblata odniósł się również jego współbrat z seminarium – kardynał Francis George OMI z Chicago. Wyraził niedowierzanie w rabunkowy charakter zabójstwa, łącząc je z działalnością zakonnika na rzecz sprawiedliwości społecznej.

Ojciec Lorenzo Rosebaugh OMI zaliczany jest do nurtu tzw. streetwise priest. Są to kapłani, którzy bezpośrednio posługują wśród najbardziej opuszczonych i zmarginalizowanych: bezdomnych, sierot, prostytutek, uzależnionych od narkotyków.

Podczas pogrzebu scharakteryzowano oblata jako połączenie proroctwa św. Jana Chrzciciela i ubogiego stylu życia św. Franciszka. A może była to po prostu wrażliwość, płynąca z oblackiego charyzmatu…

(pg/zdj. materiały prasowe)


O kleryku Alfonsie Mańce w krakowskim seminarium

Ojciec Lucjan Osiecki OMI – wicepostulator procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego Alfonsa Mańki OMI przebywał w krakowskim seminarium metropolitalnym. Podczas Mszy świętej dla kleryków przybliżał postać oblackiego kleryka, który oddał życie za wiarę w wieku 23 lat, a pragnienie świętości było naczelną dewizą jego wstąpienia do Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Spotkanie było okazją do przybliżenia życia i duchowości oblackiego kandydata na ołtarze i jednocześnie zachętą, aby drogę do świętości i kapłaństwa klerycy zawierzali jego wstawiennictwu.

(pg/zdj. WSD w Krakowie)


Obra: Anielskie roraty - strzał w dziesiątkę

W oblackiej parafii w Obrze tegoroczne roraty budzą ogromne zainteresowanie. Tematem przewodnim spotkań jest „Droga do Betlejem” opracowana przez redakcję „Gościa Niedzielnego”. Jednak obrzańska parafia zastosowała ciekawe modyfikacje, które okazały się strzałem w dziesiątkę.

W tym roku roraty w naszej parafii opierają się na materiałach z „Gościa Niedzielnego”, czyli pomysłu wędrówki do Betlejem z archaniołem Gabrielem – naszym GPSem (Gabriel Prowadzi Skutecznie). Dzieci z parafii są przyzwyczajone do gości, którzy do nas przychodzą w czasie rorat. Z tego powodu postanowiłem rozbudować nieco fabułę: pojawiają się aniołki ze szkoły anielskiej. W ich roli występują klerycy z oblackiego seminarium w Obrze – wyjaśnia proboszcz parafii, o. Grzegorz Rurański OMI – Klerycy jako anioły z anielskiej szkoły są rewelacyjni.

Szczęść Boże! Dzisiaj dotarliśmy do Kany Galilejskiej, gdzie Jezus i Maryja byli na weselu, na którym zabrakło...

Opublikowany przez Grzegorza Rurańskiego Czwartek, 2 grudnia 2021

Obrzańskie anioły mocno przypadły do gustu parafianom.

Każdy anioł ma inne imię, charakter i wnosi coś śmiesznego. Do tej pory byli w Obrze na roratach anioły: Luca Matteo, Organello, Carlo… – dodaje proboszcz.

Świetne historie 🙂, a imiona aniołów i te komentarze nie do podrobienia 😊👍 – skomentowała jedna z parafianek.

Dzieci zachwycone Roratami, a rodzice jeszcze bardziej 👍🤗 – dodaje inna.

Dla dzieci, które przebywają na kwarantannie, każda z historii jest udostępniana na profilu w mediach społecznościowych.

(pg/zdj. G. Rurański OMI)


Włochy: Oblaci wyszli na ulice

Scholastycy z włoskiego seminarium w Vermicino ruszyli na akcję ewangelizacyjną. Wydarzenie miało miejsce z okazji wspomnienia Matki Bożej objawiającej Cudowny Medalik. Ewangelizatorzy założyli koszulki z napisem „Tutti Tuoi”, nawiązującym do wezwania pontyfikatu św. Jana Pawła II: „Cały Twój”.

To były piękne dni pod sztandarem Maryi, naszej Matki. Mógłbym je podsumować, używając sformułowania: przytulenie miłością Ojca, który przychodzi cię szukać i kocha, a ten uścisk popycha cię do pójścia i powiedzenia tego oraz złożenia świadectwa wobec ludzi, których spotykasz – wyjaśnia Giovanni.

Oprócz modlitwy różańcowej oraz czuwania modlitewnego ewangelizatorzy ruszyli na ulice Laurii – blisko 13. tysięcznego miasteczka w prowincji Potenza.

Chodzenie po ulicach, odwiedzanie szkół i barów to najczęstsza forma animacji misyjnej. Odmawianie różańca w kościele i przygotowanie czuwania maryjnego może nie wydawać się typową akcją ewangelizacyjną. W Laurii zrobiliśmy to wszystko. Złotą nicią, która wszystko wiązała, były czasowniki: spotkać się, uśmiechnąć, zjednoczyć – dodaje Rosario.

(pg/zdj. Scolasticato Beati Martiri Oblati)


Zobacz bullę kanonizacyjną św. Eugeniusza [GALERIA]

3 grudnia 1995 roku Ojciec Święty Jan Paweł II wyniósł Karola Józefa Eugeniusza de Mazenoda do chwały ołtarzy. Pamiątką tego wydarzenia jest bulla papieska przechowywana w domu generalnym.

Zobacz: [3 grudnia 1995 roku – poczuj atmosferę kanonizacji Eugeniusza de Mazenoda – galeria]

(zdj. Postulatio OMI)

Zobacz: [Kazanie św. Jana Pawła II podczas kanonizacji Eugeniusza de Mazenoda – pełen tekst]

(zdj. Postulatio OMI)

O. św. Eugeniuszu mówią…

(pg/zdj. Postulatio OMI)


3 grudnia 2021

OBLACKA MADONNA

 Pośród wszystkich swych trosk Eugeniusz świętował uroczystość Wniebowzięcia NMP. Ten dzień zostawił trwały ślad w historii naszej mazenodowskiej rodziny. Dlatego ważne jest, aby zbadać to, co się stało. Achille Rey, który bardzo dobrze znał Eugeniusza, napisał w jego biografii:

15 sierpnia 1822 roku był świadkiem uroczystości w kościele Misji w Aix. Ojciec de Mazenod w obecności wielu uczestników złożonych z członków Stowarzyszenia Młodzieży i pobożnych wiernych pobłogosławił figurę Najświętszej Maryi Dziewicy pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia. Przed tą samą figurą oddawał się jakże długim i pobożnym modlitwom, ona stała się jednym z najcenniejszych wspomnień początków rodziny.

  1. Rey, dz. cyt., t. 1, s. 280.

Listy Eugeniusza z 1822 roku pokazują liczne troski i trudności, których doświadczał. Nie mniejszy niepokój spośród wszystkich budziło przetrwanie małej grupy misjonarzy. Dlatego w tym duchu pobłogosławił figurę w kaplicy, a wspomnienie, jakie zachował o tej chwili, stało się ożywczym źródłem życia. Natychmiast napisał do przebywającego w Laus Henryka Tempier.

 Wierzę, że także Jej zawdzięczam szczególne uczucie, jakiego dziś doznałem – nie powiem, że bardziej niż kiedykolwiek, ale na pewno bardziej niż zwykle.

Eugeniusz normalnie był bardzo powściągliwy w opisywaniu swych głębokich duchowych doświadczeń. Jego szczególne doznane odczucie bardziej niż zwykle odnosiło się do życia Misjonarzy Prowansji, którzy przezywali wewnętrzne trudności, a ich przyszłość była niepewna.

 Nie określę go dokładnie, bo zawiera wiele spraw. Wszystkie one dotyczą jednak tylko jednego przedmiotu, naszego drogiego Stowarzyszenia.

Opisuje więc umocnienie, jakiego doznał, że założenie misjonarzy pochodziło od Boga oraz że Bóg zapewnił trwałą przyszłość tej grupie.

 Wydawało mi się, że widzę, że namacalnie wyczuwam, iż zawiera ono zalążek bardzo wielkich cnót, że będzie mogło dokonać niezmiernego dobra. Uważałem je za dobre. Wszystko mi się w nim podobało. Kochałem jego reguły, jego statuty, jego posługa wydawała mi się wzniosła i naprawdę tak jest. Dostrzegałem w nim zapewnione, a nawet – jak mi się zdawało – niezawodne środki zapewniające zbawienie.

 List do Henryka Tempiera, 15.08.1822, w: EO I, t. VI, nr 86.

Zapewnienie dane przez Boga, że idzie dobrą drogą, że powinien wytrwać pomimo trudności i wszystkich przeciwnych wiatrów, które huczały wokół niego i zdawały się zagrażać przyszłości misjonarzy było łaską, którą Eugeniuszowi wyprosiła oblacka Madonna.

200 lat później ciągle zbieramy owoce owego wylewu ufności, jaki został nam dany, gdy nasza oblacka Madonna do nas się uśmiechnęła.


Media misyjne komunikujące przez internet w świecie baniek - warszawskie sympozjum misjologów

„Media misyjne komunikujące przez internet w świecie baniek” to temat Warszawskiego Spotkania Misjologicznego, które odbyło się 1 grudnia br. o godzinie 20.00 w formie zdalnej. Zapis wideo z tego wydarzenia jest dostępny na kanale YouTube misyjne.pl, oraz na samym portalu. Misyjne.pl jest partnerem medialnym wirtualnych, comiesięcznych spotkań misjologów.

Prelegentem ostatniego, środowego spotkania był  o. dr hab. Marcin Wrzos OMI. Oblat jest misjologiem, teologiem komunikacji i mediów, a także redaktorem naczelnym czasopisma „Misyjne Drogi” oraz portalu misyjne.pl. Podczas swojej prelekcji zatytułowanej  „Media misyjne komunikujące przez internet w świecie baniek” mówił m.in. o środkach społecznego przekazu, które za pośrednictwem sieci propagują treści misyjne. Po wykładzie odbyła się dyskusja pomiędzy uczestnikami spotkania. Całość można zobaczyć na kanale YouTube portalu misyjne.pl, oraz na samym portalu.

Spotkania w tej formie odbywają się cyklicznie w każdą pierwszą środę miesiąca o godz. 20.00. Organizatorami wykładów są Katedra Misjologii UKSW oraz Stowarzyszenie Misjologów Polskich.

Stowarzyszenie Misjologów Polskich

Celem Stowarzyszenia jest refleksja naukowa nad działalnością misyjną Kościoła, promocja misjologii w środowiskach kościelnych i naukowych, wspieranie prac doktrynalnych Kongregacji Ewangelizacji Narodów i Konferencji Episkopatu Polski, organizowanie seminariów naukowych i sympozjów oraz troska o dydaktykę misjologii. Stowarzyszenie realizuje swoje cele poprzez wydawanie własnego czasopisma oraz publikacji.

Prowadzi również współpracę z instytucjami naukowymi oraz kościelnymi, szczególnie z Papieskimi Dziełami Misyjnymi w Polsce i Komisją Episkopatu Polski ds. Misji. Stowarzyszenie wspiera dialog ekumeniczny oraz międzyreligijny.

Stowarzyszenie Misjologów Polskich powstało w 2006 r. Skupia prawie 50 teologów zajmujących się działalnością misyjną Kościoła. Prezesem stowarzyszenia jest o. dr hab. Tomasz Szyszka SVD. Siedziba Stowarzyszenia mieści się w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.

(misyjne.pl)


2 grudnia 2021

POWIERZAM OJCU TĘ PIĘKNĄ MISJĘ

Ojcu Guigues’owi będzie towarzyszył jeden kapłan i jeden diakon ze Stowarzyszenia. Z bożą pomocą poślę jeszcze innych, jeśli to będzie potrzebne, ale chciałbym mieć czas na wytchnienie.

List do biskupa Montrealu Bourgeta, 07.06.1844, w: EO I, t. 1, nr 37.

Jakże czasy się zmieniły! Ksiądz Pierre Aubert został poinformowany o swojej nominacji do Kanady 4 czerwca i miał sześć dni na przygotowanie się i dołączenie do księdza Guiguesa, aby wyruszyć statkiem do Kanady.

Mój drogi o. Aubercie, gdy któregoś dnia pisałem do ojca, byłem daleki od myśli, że tak szybko będę znów miał okazję napisać, aby ojcu powierzyć bardzo ważną misję. Otrzymałem właśnie kilka listów z Kanady. Przed nami ciągle poszerza się horyzont. Do placówek już utworzonych w diecezji Montrealu trzeba dodać te, które ofiaruje się nam w diecezji Kingstonu, bądź to do obsługi Dzikich, bądź do obsługi wielkich obozów drwali. Nie można opuścić Townships, w których nasi ojcowie dokonują już tyle dobra. A oto niespodziewanie ksiądz biskup z Quebecu gorąco błaga o naszych misjonarzy dla jego olbrzymiej diecezji. Na jego zaproszenie trzeba odpowiedzieć, tym bardziej że jesteśmy pierwszymi, do których się zwraca. W tym nowym stanie rzeczy nie mogę już zadowolić się wysłaniem samego o. Guigues’a. Inni ojcowie muszą przybyć w tym samym czasie co on i czekać, żebym mógł dosłać jeszcze innych do tych błogosławionych regionów, które wzdychają za Dobrą Nowiną.

Wyświęcę kl. Garina na diakona, aby towarzyszył o. Guigues’owi i ojcu, którego przeznaczam na tę piękną misję. Proszę postarać się wyjechać w środę, żeby w czwartek rano znaleźć się w Lyonie pod adresem, jaki ojcu dał o. Guigues. Ten ojciec przybędzie w tym samym czasie ze swoim innym towarzyszem i razem pojedziecie do Paryża i do Hawru, gdzie wsiądziecie na statek. Towarzyszę wam moimi życzeniami i moim ojcowskim błogosławieństwem, żałując, że nie mogę być jednym z grupy. Zostań z Bogiem, mój drogi synu. Ściskam ojca z całego serca.

List do księdza Pierre’a Auberta, 04.06.1844, w: EO I, t. I, nr 36.


Gdańsk: Jazzuj Panu Cała Ziemio - koncert uwielbienia

W najbliższą niedzielę w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury w Gdańsku odbędzie się wyjątkowy koncert uwielbieniowy. Piotr Jankowski, jazzman i perkusista, wraz z grupą muzyków zapraszają do chwalenia Boga dźwiękiem instrumentów i śpiewem. Spotkanie ma charakter ekumeniczny.

Jestem muzykiem jazzowym, więc technika improwizowania jest dla mnie naturalna. Uważam, że dla muzyka granie na instrumencie i improwizowanie jest formą modlitwy, rozmowy z Bogiem. Już na początku Biblii, w Księdze Wyjścia, mamy obraz muzykowania i opisy instrumentów. Pan Bóg stworzył muzykę dla ludzi, byśmy także w ten sposób chwalili swojego Stwórcę - wyjaśnia Piotr Jankowski.

Projekt trwa od dwóch lat, gromadząc coraz większe rzesze uczestników. Najbliższe spotkanie w niedzielę 5 grudnia o godzinie 19.00 w auli Oblackiego Centrum Edukacji i Kultury. Jak humorystycznie podkreślają organizatorzy, warunkiem uczestnictwa jest chęć chwalenia Boga oraz zdolność znoszenia jazzu.

(pg/GN/zdj. OCEiK)